Za szczupakiem w lilie.
Artur Sadłowski (Artur z Ketrzyna)
2017-09-17
Wrzesień to dla mnie miesiąc mojej rybki nr 1, czyli szczupaczka, gdyż właśnie teraz on chcąc zwiększyć swoją masę przed zimą i powoli przygotowując się do tarła, zaczyna gryźć. W tym roku pogoda nieźle namieszała, i szczupaczek na wielu łowiskach nie chciał współpracować. Nawet przyjście września wiele nie zmieniło. Co fakt słychać że są momenty wzmożonej aktywności kaczodziobego, tylko Ja jakoś na ten jego amok nie mogłem trafić. I tylko raz zaobserwowałem 10 minutowa jego aktywność. A że jestem ciut uparty, więc zacząłem macać całe łowisko i szukać na niego sposobu.
Te 10 minut jego aktywności, wskazało mi gdzie mam się na niego nastawić by w tak chimeryczną pogodę móc liczyć na kontakt z nim. Ostatnie 3 wypady wskazały że nie pomyliłem się i na moim łowisku on dalej siedzi zaczajony i niemrawy w zielu. Wróciłem do dłubania w grążelach, rozpoczynając akcję pod kryptonimem: „ Szczupaczek spod liścia”. Polowanie w gąszczu lilii może nie przyniosło esoxów jakimi mógłby się szczycić, to jednak zaliczyłem paręnaście kontaktów z rybką i nawet kilka z nich udało mi się wyciągnąć. Patrząc na wędkujących na blatach którzy często wracali o kiju, to miałem całkiem ładne wyniki.
Cała ta sytuacja, i konkurs redakcji, nakłonił mnie do napisania kilka słów na temat tej metody połowu szczupaczków. A nóż widelec, paru początkującym wędkarzom też przypadnie do gustu. I może w końcu wyholują swojego pierwszego dziobaka?
Na początku muszę amatorów ostrzec że ta metoda, ma dużo wad, gdyż łowimy w płytkiej pełnej zawad i ziela wodzie. Więc stawia przed nami pewne wymogi. Nie jeden wyga odpuszcza sobie dłubanie wśród liści lilii, mimo że nie raz okazuje się że jest to często ostatnia deska ratunku, by nie wrócić o kiju.
Tak więc moi młodzi koledzy, by dobrze się przygotować do tej techniki połowu. Musicie się zaopatrzyć w cierpliwość, i najpierw dobrze poćwiczyć na sucho rzuty do celu lekkimi przynętami. Gdyż właśnie od tego zależy wasza efektywność, a cel często będzie średnicy parunastu centymetrów, zaś małe chybienie będzie równało się zaczepowi i przepłoszeniu rybek.
Zapytacie się jakiego sprzętu użyć i jakich przynęt.
A no nie może być to delikatny zestaw. Bo o tej porze roku grążele mają się jeszcze bardzo dobrze, i grozi wieloma mocnymi zaczepami na których możemy zostawić swoje przynęty, a może nawet rybę życia. Ja do tej metody proponuję kije dość mocne, o ciężarze wyrzutu od 25 do 30 g o długości 2,4-2,7 m.. Uzbrojone w kołowrotek z co najmniej 4-5 łożyskami i rozmiarówce od 3000 do 4000, z nawiniętą żyłką 0,24 mm lub plecionką 0,16 mm. Cieniej nie radzę, co nie znaczy że się nie da, ale wtedy cały osprzęt musi być z co najmniej z tej prawdziwej średniej półki, a Wy na zaawansowanym poziomie.
Teraz co nieco o przynętach jakie ja stosuję. Moją nr jeden tu jest guma, a dokładniej 7-10 cm kopyta i ripery, firm: Relax, Mikado i Savage Gear , w kolorach perła, seledyn, czasami żółty (bardzo mętna woda). Wszystkie uzbrajam w lekkie główki z antyzaczepami, bez nich nie zanurzymy się w gąszcz, i pozostanie nam jedynie obłowienie skraju roślinności.
Drugą przynętą są woblery powierzchniowe i płytko schodzące. Ich używam tylko na obrzeżach lilii bądź nad zanurzoną roślinnością. Sporadycznie sięgam po wirówki, i to tylko wtedy gdy zauważę aktywne okonie.
Zapytacie się o technikę prowadzenia przynęty. Nic innego jak tylko bardzo celny rzut i prowadzanie, a nawet manewrowanie między roślinnością. W większych lukach i dołkach możemy się pokusić o uatrakcyjnienie prowadzenia lekkim opadem, pod-szarpnięciem itd. Ale jak szczupak nie jest aktywny, to 90% brań będziecie mieli w pierwszych 3 sekundach po kontakcie przynęty z wodą, tuż przy grążeli czy kępce zielska. Dlatego opanowanie precyzyjnych rzutów, z pełną kontrolą przynęty jest tu kluczem do sukcesu. Bo wystarczy chwila nie uwagi, a ryba wypluje naszą przynętę, czy wbije się w gęstwinę ziela, i powie nam do-widzenia. Próżne będą nasze starania by go skusić do następnego ataku, gdyż rybak ta już została spłoszona. Ale warto te miejsce odwiedzić przy następnej okazji, i tym razem wykonać bezbłędny rzut i prawidłowo poprowadzić przynętę, a może tym razem uda mam się zaciąć i wyholować „ESOXA”
Na załączonych fotkach przedstawiam Wam typowe miejsca gdzie go szukam. Na jednym z nich pomarańczowym kolorem kilka potencjalnych tras prowadzenie przynęty. Chciałem też zaznaczyć okręgami potencjalne miejsca ataku, ale zrezygnowałem, gdyż nawet 10-15 cm luka może okazać się tym miejscem. Tak więc widzieli byście praktycznie same żółte oczka.
Miłego wędkowania i do zobaczenia nad wodą.
"Artykuł zgłoszony do konkursu wedkuje .pl"