Panie ! tu nie ma ryb ! czyli co w Brysiu piszczy
Ryszard Troncik (rysiek38)
2017-00-00
Jest 28-go czerwca a ja, jak zapowiedziałem pod koniec wpisu „retro” niewytrzymałem i zameldowałem się na resztach tego co jeszcze zostało z „Brysiowego” a wszystko zaczęło się od tego, że kilka dni wcześniej, czując się nietęgo ,to jednak na tyle dobrze że postanowiłem wyskoczyć na godzinkę by sie troszkę rozruszać ,postanowiłem odwiedzić to moje "rodzinne" łowisko i walnąć kilka fot, no i może dowiedzieć sie czegoś przy okazji, nikogo co prawda nie spotkałem ale podczas małej przerwy po sesji ,siedząc na brzegu, zauważyłem że jednak jeszcze coś tam żyje - wtedy już wiedziałem że muszę tam poeksperymentować z kijami, z tym że nie wiedziałem jeszcze kiedy.
Ale może na początek kilka słów o co chodzi - Duży jak i mały Bryś zostały zakwalifikowane do rewitalizacji ,częściowo z unijnych funduszy ,przyklepanie tego wszystkiego trwało troszkę, ale dzięki uporowi zarządu naszego koła, wszystko zakończyło sie pozytywnie i z początkiem wiosny rozpoczęto prace (z góry przepraszam jak sie w czymś pomylę ale w tym okresie to sporo czasu spędzałem w klinice i nie ze wszystkim byłem na bieżąco)
Wiem na pewno że mniej więcej w połowie kwietnia byłem na Dużym pierwszy raz i bardzo się zawiodłem brakiem choćby brania co na tym łowisku było raczej nie możliwe - jedynym powodem mogła być chyba tylko zimowa przyducha (potem dowiedziałem się że padło bardzo dużo ryby w tym minimum ponad setka szczupaków)
Naturalna woda – która się ostała, a dokładniej jej część była nieruszona i zresztą jest tak do dziś , choć zajmuje tylko najgłębszy punkt zbiornika, dawała jednak nadzieje że najbardziej wytrwałe osobniki przetrwały.
Mały Bryś w tym czasie jak widziałem był już gotowy, z tym ze tam podobno zbiornik był wyczyszczony i pogłębiony do zera -choć i tam robiąc foty stwierdziłem obecność ryb.
Wracając do dużego (popołudnie 28 VI) to co jak nie kula wodna będzie najlepszym narzędziem wymacania wody, więc to właśnie w nią jest uzbrojony pierwszy zestaw , drugi tzw. zestaw "potworny" czyli grunt, który jako pierwszy z chlebową skórką zostaje zarzucony i właśnie wtedy po raz pierwszy tego dnia słyszę PANIE TU NIE MA RYB – Miałem ochotę w pierwszej chwili pokazać pewien znany gest ale uśmiechnąłem się tylko widząc że gość nie odchodzi (zaraz kopara opadnie), na kuli na początek kilka białych i leci , leci by dosłownie zaraz po kontakcie z wodą podskoczyć i płynnie odjechać ,morda sie cieszy ,zacięcie i pierwsza całkiem przyzwoita krasna z brysia w tym roku jest na brzegu potwierdzając kto miał rację w tym sporze J.
Zapowiada sie niezła zabawa widząc dość konkretne podciągnięcie na grunt w międzyczasie - niech jeszcze poleży w końcu to świeża skórka a to raczej jest dość trwała przynęta ,krasna w wodzie a zaraz po niej kulka - tym razem z trzema ziarenkami kuku na gruncie ok.60cm kulka jak poprzednio zaraz w czasie opadu przynęty dwa razy podskoczyła i spokój ,skupiłem wzrok na gruncie bo znów coś się bawi , bawi i bach ! zacięcie i jest całkiem przyzwoity dubelek.
Uzupełniam zanętę w koszyku gdy kątem oka widzę nagły naciąg żyłki na kuli i kij zjeżdża z podpórki , zacięcie , opór i wir w miejscu gdzie była kulka - luz ,okazuje się że puścił hak z przyponu (po prostu się rozwiązał) co widzę po pozostałej spiralce .
TU PRZESTROGA - Nie wierzcie w fabryczne gotowe przypony - trzeci taki przypadek w tym sezonie z przyponem fabrycznym z tej samej firmy nie może być po prostu jakimś "wypadkiem przy pracy"
Zdarza się - zawiązałem nowy hak i to samo do wody a potem czas na grunt - oba zestawy w wodzie , przez chwilkę nic się nie dzieje , no prawie nic, bo kulka coś tam lekko podryguje, ale jak na tak sporą porcje żarcia to na zacięcie jest zdecydowanie za wczas, ale mimo falki widzę że kulka bardzo powoli ale jakby jedzie i przyspiesza , zacinam i A heja wolwo ,jak mawiał mój kumpel ruszając motocyklem z piskiem J - to dokładnie działo się z kijem , ryba od razu pod kątem prostym poszła w bok wprost na żyłkę gruntówki ,kontra i szok , profesorek odwala wzorcową , popisową, szczupakową świecę – jak długo łowię troszkę widziałem ale lin i taki numer ?takiego popisu nigdy mi nie zafundował , nie długo potem jest na brzegu , jak na bez rybny staw całkiem niezła jazda.
Podsumowując to do wieczora na grunt ; 1 linek 3 duble 1 krasna ,a kulka to 3 linki (35-40)i kilka mniejszych ,5 karasi sr.(25 32) i ok.10 krasnych 18-28 , a do tego kilka „miejscowych gamoni” z głupim tekstem – panie tu nie ma ryb itp. - już myślę nad tablicą za mną z napisem WIEM ŻE TU NIE MA RYB - dla św spokoju
Byłem tam jeszcze trzy razy i raz rano , nigdy nie dłużej niż trzy godziny ,zawsze był przynajmniej jeden profek pod cztery dyszki , karach ponad trzy i krasna ponad 25 – maluchów nie liczę , na pewno zawaliłem przynajmniej 4 konkretne sztuki no i zapomniałbym o rodzynku w postaci płoci.
Byłem tam i wczoraj ale tylko 1,5 H przegoniony przez ulewę i lin 40 ,kilka 0k.25 ale tylko 2 karasie , krasnych 0 ale – roboty znów ruszyły podczas mojej dwudniowej nieobecności (opalowano znaczną część brzegu), bo przedtem nic się nie działo , wiec nadzieja jest że Duży jak i Mały „nabierze wody w brzegi” jeszcze w tym roku, parafrazując żeglarskie powiedzenie.
Jak dla mnie zabawa jest tam delikatnie mówiąc przednia i moim zdaniem duża szansa na jakąś życiówkę a czy się uda ? Chciałbym bo wiem że są tam na pewno .
P.S. Będąc tam miałem okazję spotkać się z dwoma dawno nie widzianymi kolegami po kiju – Piotrem i Adamem
co było dodatkowym miłym akcentem wypadu na Brysia.