Method feeder dla opornych
Łukasz Dąbrosiak (vaderfishing)
2017-07-02
Na zakończenie majówki zostałem zabrany na łowisko, z którym już w tym roku miałem okazję wędkować a mianowicie nad Chorzewę. Jako, że w samochodzie jechało trzech wędkarzy a nad wodą sprzęt trzeba nosić ograniczyłem jego ilość do minimum. Wybrałem tym razem metodę, po którą sięgam zdecydowanie najrzadziej- feeder a konkretnie popularną ostatnio jego odmianę czyli method feeder. Jako, że wszystkie nowości lubię sprawdzać miałem podstawowy sprzęt oraz zapas kilku smaków pelletów, które zabrałem nad wodę.
O samej budowie zestawu nie można zbyt wiele powiedzieć, żyłka główna 0.20/0.22mm, 20g koszyk i ok. 12cm przypon zakończony hakiem w rozmiarze 10/12 z włosem wiązanym klasycznym węzłem bez węzła. W jednym zdaniu można więc opisać cały zestaw końcowy. Jako, że rzadko łowię delikatną gruntówką nie posiadam do tego celu wybitnie dobrych wędek ale nawet poczciwy jaxon mający dobrych kilka lat z miękką szczytówką idealnie pracował podczas holu oraz sygnalizował delikatne brania. Oczywiście rynek zalewają nowości dedykowane do method feeder"a jednak jak wspomniałem ja jedynie okazyjnie sięgam po pokrowiec z tymi wędkami więc uważam za wystarczające to co mam.
Nad wodą byliśmy około 12 więc jak na ryby to dość późno. Początkowo wybrałem stanowisko na środku grobli na małym stawie gdzie podczas zawodów łowiono duże ilości karasi. Okazało się jednak, że tego dnia mały staw był "martwy" i nikt na nim nic nie łowił. Obserwacja wędkarzy na dużym stawie szybko przesądziła o decyzji: przenoszę się. Postanowiłem przejść na brzeg równoległy do wiatru możliwie najbliżej brzegu nawietrznego. Przy tym chciałbym się chwilkę zatrzymać. W większości nad wodą wybieramy stanowisko pod siebie nie zwracając uwagi na podstawowe czynniki powodujące przemieszczenie ryb. Po pierwsze wiatr: nawietrzny brzeg zawsze jest lepiej natleniony a dodatkowo to przy nim gromadzi się pożywienie niesione z wodą. Słońce: na wiosnę ryby bardzo reagują nawet na najmniejsze promienie słońca ogrzewające wodę dlatego w słoneczne dni przenoszą się w płytsze i nasłonecznione obszary. Dla własnej wygody wybieramy (o ile to możliwe) brzeg wzdłuż którego wieje i jego część najbardziej zbliżoną do nawietrznego.
Kierowanie się tymi zasadami pozwoli komfortowo wędkować mając jednocześnie do obłowienie potencjalnie najlepszy obszar łowiska. Tego dnia okazało się to w 100% słuszne. Od razu po przenosinach odnotowałem branie, którego nie udało się zaciąć. Niedługo potem podczas holu ryby, która przy brzegu spięła się z haka miałem kolejne puste branie. Tego dnia chciałem sprawdzić skuteczność różnych zapachów pelletów, które przed sezonem zawitały w mojej szafie z zanętami. Tylko jedno branie na początku miałem na czosnkowy micro pellet i taki sam 6mm na włosie. Pozostałe brania były na pomarańczę. Wyjątkowo intensywny, słodki i przyjemny aromat skutecznie wabił ryby a pozostałe: ochotka, hot dragon, halibut, czosnek przyniosły tylko jedno branie.
Tego dnia złowiłem 15 karpików w przedziale 20-33cm co w porównaniu z moimi towarzyszami łowiącymi z grobli było bardzo dobrym wynikiem. Często narzekamy, że ryba nie bierze a tego dnia przypomniały mi jak ważne jest odpowiednie do nich dopasowanie. Prawdopodobnie wybranie cichego brzegu oraz stosowanie tylko jednego z nieskutecznych zapachów spowodowałoby moje narzekanie na brak brań jak jednego z wędkarzy, który przyszedł pod koniec mojego wędkowania mówiąc, że nie złowił tego dnia nic. Nie należy więc się zrażać a szukać i kombinować a na pewno ryby nam wynagrodzą trud poświęcony w dopasowanie do warunków na łowisku. Był to chyba ostatni majowy wyjazd nie związany z zawodami. Pozdrawiam i połamania!