Do trzech razy sztuka i ??? D..A
Ryszard Troncik (rysiek38)
2017-05-05
Po niedzielnym debiucie ze spinem na Morawie (niezbyt owocnym ) postanowiłem nie odpuszczać i wykorzystać te dni na maxa, tymbardziej że znów mnie czeka tygodniowy maraton medyczny którego wpływ na mój stan i mobilność w najbliższym okresie jest pod wielkim znakiem zapytania ze wskazaniem raczej na minus.
Czyli zgodnie ze starym porzekadłem trza kuć żelazo puki gorace - pomyślałem i zabrałem się za realizacje.
Poniedziałek ,pogoda nie najgorsza i postanawiam odwiedzić stare smieci i z "pewną dozą nieśmiałości" na początek stawiam na bryś mimo że wiem że prace rewitalizacyjne już tam trwają i może coś odławiali ,poza tym zima zrobiła wtym roku swoje ale pewnie i tak coś zostało (mam sprzeczne informacje) no a pozatym jadę ot tak - z czystej ciekawosci a zawsze potem można jeszcze gdzieś uderzyć.
Niestety godzina biczowania nie daje nic i postanawiam się zwijać mimo że widać że coś tam jeszcze żyję (kilka oczek na wodzie dobitnie o tym swiadczy) ,wracając odwiedzam mały i pozytywne zskoczenie - wygląda na już gotowy czyli może da sie już w tym roku połowić.
Przed czternastą jestem na przystanku i postanawiam że jadę tam gdzie będę miał pierwszy autobus i tym sposobem "laduje na Rzęsie" Staw raczej pewniak no i może w końcu pasiak się trafi pod warunkiem że będzie miejsce (to mnie z początku zniechęcało) i tu niespodzianka,prawie pusto i może trzech ze spinem i to na dwa stawy - czyżby i tu echo po zimie? na szczęście nie bo kilka rzutów i zapina się mały zębaty ,niestety potem mimo kombinacji i z miejscówkami i z przynętą nic - konkurencja to samo ,postanawiam wracać i w drodze powrotnej odwiedzic Haldex - tam niezbyt duża populacja drapieznika ale wiem ze jest bo jeszcze na ostatnim lodzie kumpel troszkę połowił,niestety znów nie tym razem.
Na Haldexie spędzam czas do autobusu ale też bezowocnie -trudno-taki mamy klimat... Trzy zbiorniki jedna ryba no ale jakby nie patrzec tylko mi sie przytrafiła ,podsumowuję wypad już w autobusie .
Zostały dwa dni i szybka decyzja : Wtorek "Tauzen" do bólu a środa Łąka , w końcu pasiak musi się trafić !!!
Niestety słowo MUSI w naszym sporcie jest wysoce złudne i nie stosowne , na Tysiacleciu jestem przed czternasta i znów uderza mała ilość wedkarzy a spinningistów ZERO .aż jeszcze raz przejrzałem rejestr czy przypadkowo niema zakazu ale nic więc się rozkładam i macham - nic się nie dzieje ,po około godzinie zaczyna lać i trzeba się ewakuować , włażąc na skarpę widzę autobus,mój autobus ,dochodzę na przystanek,rozklad i ... następny za godzinę - na szczście jest wiata :-)
Środa i ostatnia nadzieja na Łące - tam ogólnie zawsze zawszec z tarczą , w końcu to tam dopadłem mojego pierwszego w życiu szczupłego i to całe 71 cm a okonie choć czasem pojedyncze nigdy nie zawodziły lecz niestety nie tym razem i znów jak ostatnio wszędzie miejsca od cholery a ze spinem widzę dwuch czyli już mniej więcej wiem czego się spodziewać ,do wody leci wszystko i wszędzie - niestety jedynym efektem są trzy zaczepy i trzy straty ,zdesperowany odkładam powrót i zaliczam jeszcze jeden brzeg co skutkuje jednym pobiciem okonka długości gumki- jak by nie to że następuje to pod samym brzegiem i widziałem to bym nawet nie poczuł.
Jednym słowem powiedzenie do trzech razy sztuka nie zawsze się sprawdza no ale jest i druga madrość narodowa czyli
- NADZIEJA UMIERA OSTATNIA !!! i tego należy sie trzymać !
P.S. Po powrocie odczytałem pewien komentarz pod moim artykułem który ową nadzieje rozbudził jeszcze bardziej ,postanowiłem odpisać na priw i dopytać , w każdym razie "jutro na biało" a potem ? jak będę na chodzie i jak jeszcze będzie odpowiedzio-podpowiedź, to pewnie Gliniok ale -" Ło tym potym "