Quiver do łowienia z opadu
Magdalena (Szpulka28)
2017-04-25
Tegoroczna wiosna nie rozpieszcza. Chłodna, wietrzna aura poprzeplatana pojedynczymi cieplejszymi dniami to wszystko na co ją stać? Majówka za pasem a ja jeszcze nie wybawiłam się z białorybem. Skoki ciśnienia nie sprzyjają połowom. Jednego dnia ryby biorą jak oszalałe z gruntu by kolejnego stać w toni i nie reagować na podawane co smaczniejsze kąski.
Tak, bo wiosna jest szczególną porą roku. Często w takich warunkach ryby trzeba aktywnie szukać. Zmniejszam wtedy ilość sprzętu do minimum i drepczę wokół łowiska. Jeżeli zachodzi potrzeba przenoszę się na inny akwen. Bardzo lubię wędkowanie z zastosowaniem drgającej szczytówki. Na wczesną wiosnę uzbroiłam wędzisko typu quiver z ciężarem wyrzutowym do 50g. No dobrze, ale jak sprawić aby za pomocą jednego wędziska gruntowego móc dostosować się do zmiennych warunków? Udało mi się przy zastosowaniu delikatnej wędki z drgającą szczytówką złowić zarówno ryby żerujące przy dnie jak i dobrać się do tych przebywających w toni.
Polując z dna:
Wędkując z dna częstym problemem staje się ukleja, która uniemożliwia położenie zestawu w „uwidzianym” przez nas miejscu. Aby skutecznie przebić się przez masę drobnicy szalejącej tuż pod powierzchnią wody, trzeba nieco zmienić konstrukcję zestawu. Należy zrezygnować z długiego przyponu. Montujemy hak max. w odległości 25 - 30cm od obciążenia (to już długi przypon). Kolejny krok to zwiększenie obciążenia, które będzie ściągało nasz zestaw do dna szybko i skutecznie. W takiej sytuacji staram się nęcić procą i korzystać z obciążenia bez podajnika zanęty np. z ołowianej oliwki. Wtedy wpadający do wody zestaw w mniejszym stopniu budzi zainteresowanie drobnicy, a na dnie ma szansę na spotkanie z grubszą sztuką np. leszczem lub większą płocią. Haki na ryby żerujące przy dnie, których używam są specjalnie wyprofilowane w sposób ułatwiający zacięcie ryby, ale zmniejsza on jednocześnie ilość zaciętych ryb pobierających przynętę w opadzie. Mają one bowiem szeroki łuk kolankowy a grot haka skierowany jest do środka. Ryby żerujące przy dnie mają inaczej zbudowane pyszczki skierowane do dołu np. leszcz, certa bądź przedni otwór gębowy jak płoć. Zaś ryby żerujące w toni i przy powierzchni, które są wąskopyskie z górnym otworem gębowym. Dlatego zacięcie tych drugich następuje rzadziej ponieważ mają mało czasu na chwycenie opadającej szybko na dno przynęty.
I na opak:
Co jednak kiedy zmienne warunki będą nas chciały zaskoczyć i niskie ciśnienie wygoni rybę w toń? Jak wtedy się do niej dobrać? Ja w takiej sytuacji zmieniam haki na takie, które zazwyczaj stosuję do odległościówki - nieduże i bardzo ostre z wąskim kolankiem i długim trzonkiem. Idealnie wychwytują brania ryb z opadu. Dodatkowym wabikiem jest wykorzystanie koszyka zanętowego - najmniejszego z produkowanych, (bez dodatkowego obciążenia), do którego pakuję niedużą ilość niedowilżonej zanęty świetnie pracującej w toni i wysypującej się z koszyka po uderzeniu w taflę wody. Dłuższy przypon (około metra i wzwyż), plus pracująca zanęta pozwalają rybie wypatrzeć przynętę i chwycić ją w opadzie. W taki sposób często biorą płocie, rzadziej krąpie, często trafia się ukleja, jednak gdy płoć zwęszy posiłek skutecznie wypiera ją z łowiska. Niekiedy możemy się też nieco zdziwić bociekawym przyłowem bywa również leszcz, który również lubi skubnąć robaczka z opadu.
Techniczna strona:
Jeżeli po zarzucie zaobserwowaliśmy branie ale nie udało się zaciąć ryby można na chwilę zostawić zestaw bez ruchu żeby sprawdzić czy jakaś zabłąkana płoćka nie zeszła za nim do dna. Jeżeli nic się nie dzieje możemy zwinąć zestaw, sprawdzić przynętę, w razie potrzeby zmienić ją na świeżą i spróbować po raz kolejny.
Dlaczego zatem quiver a nie odległościówka? Oczywiście nie wykluczam użycia tej drugiej metody. Niezmiernie lubię wędkarstwo spławikowe, ale chyba bardziej skłaniam się ku gruntówce. Plusem jest też możliwość wykorzystania koszyka zanętowego, niekiedy bowiem niezbędna jest obecność niewielkiej ilości zanęty wpadającej do wody wraz z przynętą aby skusić rybę do brania. Zmniejsza się jej ostrożność, płoć próbuje złapać „w locie” jak najwięcej kąsków. Jak wiadomo kwiecień wiąże się ze zmienną pogodą i cężko byłoby zgrać zarzut i powolne opadanie przynęty z precyzyjnym zanęceniem w miarę sypką zanętą, to wszystko na sporą odległość od brzegu, często przy silnym wietrze. Właśnie tu idealnie sprawdza się feederek z możliwie najdelikatniejszą drgającą szczytówką.
Regułą jest brak reguł:
Jeżeli więc pojedziemy na zasiadkę gruntową z wędziskiem z drgającą szczytówką, możemy wykombinować bardzo skuteczny zestaw do łowienia z opadu. Wędkarstwo nie jest sztywną regułą, nie trzeba trzymać się sztywno zasad, za to jak najbardziej wskazane jest odczytywanie znaków i nauka odnajdywania nowych rozwiązań. Nie myli się tylko ten, kto nie próbuje.
Po więcej informacji z moich wędkarskich zmagań zapraszam na stronę → wedkujzeszpula.blogspot.com oraz na stronę na facebooku → Wędkuj ze Szpulą.
Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia a także do zobaczenia nad wodą!
Pozdrawiam, Szpula