Konik polny na przynęte
Jakub W (Jakub Woś)
2013-08-20
Konik polny – przynęta lata 2 sierpnia godz 18:00 i jedna tylko myśl w głowie... urlop. Co urlop znaczy dla wędkarza? Chyba nie ma tu osoby która by tego nie wiedziała. Ryby ryby i jeszcze raz ryby. Koło godz 21 dotarłem w rodzinne strony. Pierwsze co zrobiłem to rozlanie 10 wiader wody po trawniku. Później kolacja i cierpliwe oczekiwanie aż wyjdą pierwsze rosówki. Cierpliwie czekałem do godz 1 w nocy, po tym jak jedyne dwie sztuki które się pokazały uciekły, moja cierpliwość się skończyła. No nic pójdę bez przynęty i coś nad wodą „skombinuje”. Nad Wisłę wziąłem ze sobą spinning i jednego feedera. Po dotarciu nad wodę przywitał mnie piękny wschód słońca i wszędobylskie „cyk cyk cykanie” Rozpakowałem spinning i do boju. Po kilku rzutach pierwsze skubnięcia cykady, niestety klenie odprowadzają przynętę i wracają w nurt. Po kilku takich odprowadzeniach zmiana cykady na woblera. Wobler okazał się równie nieskuteczny. Klenie odprowadzały go do brzegu i żegnały się machnięciem ogona. Obrotówka i ta sama sytuacja. Trzeba zmienić strategię pomyślałem. Walnąłem się na trawie i zastanawiałem się co by tu zmienić żeby ryby były bardziej zdecydowane. W tym momencie na twarzy wylądowało mi jedno „cyk cyk cykadełko”
O ty bestio... capnąłem robala i posłałem do wody. Upadł zaledwie 10 cm od brzegu. W tym samym czasie kiedy dotknął lustra wody pojawiło się małe „plum” i konik zniknął. Żarówka zaświeciła się w głowie. Złapałem kolejnego konika i posłałem do wody. Ten poleciał troszkę dalej i zdołał przepłynąć jakieś 30 cm z nurtem zanim zabrało go małe „plum”.
Konikowi żaden kleń się nie oprze
Nie zwlekając złapałem za feederka. Założyłem spławik, pod nim śrucina następnie około 50 cm przypon a na końcu haczyk nr 8. Na hak założyłem konika. Przebiłem tak jak poradził mi kiedyś kolega. Pod spodem pod pancerzykiem gdzie spotykają się odnóża tak aby grot wyszedł przy łebku. Podobno ryby miały zaczynać od łebka.
Pierwszy rzut i konik płynie z nurtem jakieś 40 cm od spławika. Cichy plusk i konik znika. Zacięcie i niestety pusto. Sprawdzam konika a ten już stracił głowę. Czyli z tym że ryby zaczynają od głowy to prawda. Drugi rzut tym samym konikiem. Konik już bez ruchu ale nadal unosi się na powierzchni. Po chwili konik znika. Zacięcie i znów pusto. Tym razem konik stracił odwłok i zdolność unoszenia się na powierzchni wody. Co jest z tymi kleniami, mamrotałem pod nosem. Zmiana przynęty i do wody. Długo nie musiałem czekać na kolejne branie. Zaciąłem i rozpocząłem hol pierwszego klenia. Hol nie trwał długo i ryba ląduje w mojej ręce. Ale zaraz zaraz. To nie jest kleń.. to uklejka. Po godzinie miałem na koncie kilkanaście a może i więcej kleni które to wszystkie bez wyjątku okazały się uklejami. W głowie mi się nie mieściło jak takie małe uklejki połykają hak 8 i próbują połknąć konika niewiele mniejszego od nich samych.
Zacząłem kombinować z zestawem, puszczałem go dalej od brzegu, dalej od siebie, obniżałem śrucinę tak aby konik się zanurzał. Za każdym razem branie następowało bardzo szybko. Po około 3 godzinach takiego łowienia miałem na koncie kilka kleni, płotkę, jazia i masę uklejek.
Ryby nie zachwycały wielkością ale rekompensowały to ilością i agresywnymi braniami.
Konik okazał się świetną przynętą, klenie nie czaiły się do niego jak do moich przynęt sztucznych. Na następny raz muszę tylko znaleźć te większe klenie...
PS
Nie tylko ryby polują na koniki
[/p]