Zemsta na kłusownikach - port jachtowy w Płocku
Jerzy Suchodolski (jurek)
2009-02-08
W sobotę 7 lutego pojechaliśmy w 5 osób (sami społecznicy ) nad w/w akwen i zaczęliśmy kontrolować wędkarzy i zobaczyliśmy nienaturalne podłużne otwory zrobione dużą siekierą , więc postanowiliśmy je wszystkie sprawdzić. Natrafiliśmy na bardzo długie linki poprzeciągane do dalej wykutych otworów (w trzech kolejnych dziurach zwinęliśmy po 80 m linki czarnej przygotowanej za dnia do wiązania sieci pod lodem), zauważyłem również, że na górze na parkingu z samochodu Audi 80 przyglądają nam się 3 osoby, gdy spojrzałem przez lornetkę to po odwracali twarze, żebym nie mógł ich rozpoznać. Ale siedziało w samochodzie 3 wielkich chłopów i dyskretnie wszystkich obserwowali.
Potem szybko odjechali wraz z wędkarzami, którzy jak przyjechaliśmy to 90 proc. z nich się zwijało do domu (potem dowiedziałem się dlaczego ???). Gdy pytaliśmy się wędkarzy czy coś dziwnego zauważyli, to zauważyłem że dyskretnie spoglądają na te auto na górze i że nic nie widzieli. Na lodzie zostało 3 wędkarzy, reszta szybko się zmyła—na razie nie wiedzieliśmy dlaczego.
Zaczęliśmy kończyć akcję i wróciliśmy do domów, ale mi to nie dawało spokoju, więc zapytałem się kolegów czy ktoś przyjedzie ze mną w nocy. Niestety, wszyscy byli poumawiani na jakieś imprezy, nie mieli czasu itp. Jeden kolega wędkarz Zbyszek zadeklarował chęć, gdyż chce działać jako strażnik społeczny, kłusole nieźle dali mu w kość. Tak więc kłusownicy myśleli, że jak byli za dnia, to w nocy można spokojnie się wybrać – i TU STRASZNIE SIĘ POMYLILI!!! Gdy podjechaliśmy przed północą na zgaszonych światłach i zaparkowaliśmy w niewidocznym miejscu, to zobaczyliśmy ten samochód zaparkowany na poboczu.
Gdy poświeciłem szperaczem, w środku nie było nikogo. Zabraliśmy z sobą linkę asekuracyjną, gdyż w dzień ładnie świeciło słońce i Wisła prawie cała płynie, więc w nocy trochę cykora jest, zwłaszcza, że w dzień było na lodzie około 2—3 cm rozpuszczonej wody z lodu. Gdy poświeciłem na Zatokę to od razu zauważyliśmy lśniące w świetle kawałki wyrąbanego lodu przez olbrzymią siekierę . Mimo to w pierwszej dziurze wyrąbanej w poprzek leżał kij o długości do 2 m. Do kija przywiązana była linka od snopowiązałki , więc zaczęliśmy ją wyciągać tzn. ja wyciągałem, a kolega świecił.
Wyszło około 100 m siatki z olbrzymią ilością ryb ( wielkie leszcze, karpie 2 rodzaje, olbrzymie okonie, krąpie i dużo małych sandaczyków. Wszystkie ryby wrzucaliśmy z powrotem do wody , tnąc siatkę jak się dało. W tej pracy upłynęła co najmniej godzina i dopiero usłyszeliśmy, że na tej kępie ktoś się do nas zbliża, więc w ciemności wyjąłem telefon i mówiąc głośno wezwałem policję—pewnie to usłyszeli, bo kroki ucichły. Kolega zaczął się bać czego wcale się nie zdziwiłem, bo sądząc po śladach wielkiej siekiery i pijanych dryblasów –też się trochę bałem, ale poszliśmy dalej za odgłosami z kępy, taszcząc po bardzo śliskim lodem –nie dało się normalnie iść, tylko szurać nogami po lodzie , mimo to kolega dwa razy się przewrócił na plecy.
Idąc dalej natrafiliśmy na 5 metrowy kawałek sieci, która wystawała z przerębla takiego samego jak pierwszy (wypłoszyliśmy kłusowników, gdyż nie zdążyli rozłożyć całej sieci ) i znów zaczęło się siłowanie na śliskim lodzie, wyszła cała też około 100 m i jeszcze więcej ryb, w tym czasie podjechały dwa ciemne samochody i jeden zaparkował poniżej wału, zgasił światła i silnik, natomiast drugie auto tak się ustawiało na górze żeby nas oświetlać. A my już trafiliśmy do trzeciego przerębla i znów siłowanie z siecią pełną ryb, w tym czasie od strony starego mostu zobaczyłem radiowóz policji, więc w ich kierunku puszczałem światła pulsacyjne—wtedy przyśpieszyli i włączyli na chwilkę ’’koguty bez klaksonów’’.
Wtedy to ten samochód co nas oświetlał pośpiesznie bez świateł odjechali w stronę nowego mostu—Jordanowa. A ten samochód co zjechał nad samą wodę –nawet nikt nic nie zauważył, bo nie mogli widzieć policyjnego auta. W tym czasie wyciągnęliśmy 3 sieć pełną ryb. Razem 3 sieci kłusowników i razem 300mb oraz możemy powiedzieć, że było 200 kg ryb , różnego rodzaju!NAJWIĘKSZYM dla mnie zadowoleniem i radością BYŁO UWOLNIENIE OKONIA samicy około 3 kg (jeszcze nigdy w życiu tak wielkiego garbusa nie widziałem ) była gruba od ikry i w dobrej kondycji wypuściłem ją w inne miejsca –gdzie nawet wędkarze nie chodzą ale jak na wiosnę się wytrze—to będzie dużo okonków.
A najzabawniej było gdy policjanci spotkali się z nami – poprosiłem, aby sprawdzili pojazd ciemny, nadal zaparkowany w ciemności nad samą wodą. Wóz policyjny ruszył szybko w ich stronę i posprawdzali im bagażnik, maskę od silnika i wewnątrz pojazdu i tu mało wszyscy nie pękliśmy ze śmiechu jak z samochodu wygramolił się młody człowiek ze spuszczonymi spodniami i jeszcze, ale już daruję sobie ten opis, a młodziutka ładna dziewczyna w pośpiechu wsuwała stringi. Przyjechali sobie nie w to miejsce ( byli zza Płocka z małej miejscowości ). Młody wybrał się z robakiem na rybkę, ale czy nie dostaną nerwicy to tego ja już nie wiem.
W ogóle między starym mostem, a nowym zawsze stoi zaparkowanych z 15 samochodów młodzieży i tylko zaparowane szyby świadczą o przyśpieszonych oddechach—nic mi do tego, ale zawsze po nich pozostają produkty ze Stomilu wraz z zawartością oraz pełno petów, puszek i butelek od piwa oraz masę torebek od snaków, pepisów itp., a my wędkarze zawsze po nich sprzątamy i nie należy to do przyjemności jeśli trafi się na taką zawartość. Zawsze we wrześniu sprzątają brzegi z nami bardzo młodzi ludzie z 1 lub 2 klasy i lepiej żeby tego nie widzieli. Ale młodzież musi się gdzieś wyszumieć.
A jeszcze wracając do sobotniej rannej naszej kontroli - tylko jeden wędkarz złowił okonka 12cm, więc kazałem go jeszcze żywego wypuścić do przerębla. Następnych 14 deklarowało, że nic nie bierze i szybko zaczęli się zwijać . A ja dobrze wiem jakie wielkie okonie i inne duże ryby tam są i oni je po prostu szarpią, bo jak wędkarz siedzi na lodzie z mormyszką i nic poza jazgarzami kilkoma nie ma, więc zakłada na koniec żyłki blaszkę z potężną kotwicą i w 30 minut ma ze 6 okoni po 0.5 kg , a potem w sklepie wędkarskim chwalą się jacy to z nich znawcy i opowiadają zmyślone opowieści.
W kilku sklepach w Płocku zabrakło dużych kotwiczek—wszystkie wykupili etyczni wędkarze, ale tak naprawdę to za ich cichym przyzwoleniem mamy tak wielu kłusowników stawiających sieci. Niech ja z ukrycia dojrzę takiego gościa to będzie miał prze chlapane i to dość poważnie. A I TYM od STAWIANIA SIECI nie damy spokoju. Ciekaw jestem za ile by sprzedali te 200 kilogramów RYB!
Pozdrawiam wszystkich etycznych wędkarzy Jurek
Pojazdy historyczne