Z czym na sandacza
Zbigniew Sobierajski (Zibi60)
2012-09-01
Opis wiąże się ze spinningową metodą połowu tej rybki. Przy licznych odmianach i technikach eksponowania sztucznych przynęt istnieją dwie metody obserwacji brań sandacza: jedni patrzą i reagują na ruch szczytówki wędziska, a dla drugich "spławikiem" będzie miejsce wejścia żyłki (plecionki) do wody, oraz końcowa jej część, tuż przed wejściem do wody.
Zdarzają się brania, kiedy mamy niespodziewane "kopnięcie", zanim zobaczymy jakiś ruch żyłki i zareagujemy - niby ryba powinna się sama zaciąć, ale moja praktyka temu przeczy, są to przeważnie puste pobicia.
Amatorzy obserwowania brań na szczytówce wędziska, przerabiają specjalnie swoje kije wklejając na szczyt specjalne, kolorowe części (koszt fachowej przeróbki w Warszawie ok. 1000 zł), które doskonale informują o zainteresowaniu przynętą przez drapieżniki. Osobiście jestem zwolennikiem drugiej metody, obserwuję miejsce wejścia jaskrawej żyłki (plecionki) do wody, a wieloletnia praktyka pozwala mi na określenie momentu brania, a w niektórych wypadkach nawet gatunku drapieżnika. Łowiąc przeważnie metodą opadu, mam także - poprzez obserwację zachowania żyłki (plecionki) doskonały przegląd pracy przynęty w toni. Każde nienaturalne szarpnięcie, przesunięcie w bok, zluzowanie, zbyt długi spoczynek gdy przynęta jest w toni, musi być skwitowane natychmiastowym zacięciem - czy to ryba, czy owad przekonamy się później.
Co do wyboru między żyłką a plecionką... łowię na to i na to. Początki spinningowanie i obserwacja brań na jaskrawo-kolorowej żyłce fluo to kwintesencja spinningu - miałem najwięcej radości, gdy natychmiast kwitowałem "inne" zachowanie żyłki, a po chwili czułem na kijku pulsujący ciężar. Obraz momentu brania mógłby tak wyglądać: minimalny luz (wybrzuszenie żyłki) i jego szybkie wybranie, tzw "esik" - to jak przytopienie spławika w innej metodzie połowu. Najefektowniej wyglądają brania kiedy przynęta poderwana nadgarstkiem, czy kołowrotkiem jest w toni, w trakcie opadu. Brania drapieżników zdarzają się także podczas próby poderwania lub podczas wleczenia po dnie, wtedy każde puknięcie, uderzenie, przytrzymanie kwitujemy zacięciem... itd.
Plecionka z powodu swej zerowej rozciągliwości powoduje, że każde branie (pociągnięcie) od wędkującego jest odczute jako potężne uderzenie. Jednak są brania delikatne, z odejściem w bok, czy w naszą stronę i wtedy zauważenie tego oraz szybkość naszej reakcji decyduje o sukcesie.
Czyli: jeśli decydujecie się o używaniu żyłki do spinningu, to musi ona być dobrze widoczna na tle wody, aby mieć kontrolę nad prowadzeniem przynęt i odpowiednio szybko zareagować na jej nienaturalne zachowanie. Nie obawiajcie się, że drapieżnik widzi jaskrawą żyłkę i nie macie brań... powód jest zapewne inny.
Hamulec kołowrotka podczas łowienia żyłkami skręcam do oporu, a po krótkim holu jestem w stanie ocenić wielkość ryby i wtedy ewentualnie luzuję. Preferuję kołowrotki tylko z tylnym hamulcem, aby ręka w drażliwym momencie zawsze trafiała gdzie trzeba - może się zdarzyć pomyłka gdy macie kołowrotki z hamulcami z przodu i z tyłu. Ktoś inny preferuje z przednim i są one równie dobre, ważne aby mieć jednego rodzaju. Podczas łowienia plecionką nie wolno skręcać sprzęgła hamulca do oporu, w krańcowym przypadku grozi to uszkodzeniem wędziska, kołowrotka lub zerwaniem plecionki.
Jeszcze jedna ważna rzecz: grubość żyłki czy plecionki (przy tej samej wadze przynęt) ma wpływ na szybkość opadu, czyli długość ekspozycji w toni naszej przynęty. Grubsza żyłka jest także lepiej widoczna dla nas i nie męczy wzroku podczas długotrwałego wędkowania. Do dziś nie spotkałem plecionki, która miałaby trwały, dobrze widoczny kolor, wszystkie się po krótkim czasie odbarwiają, więc należy sugerować się ich gładkością, okrągłą średnicą w przekroju, brakiem możliwości strzępienia i cenami, bo niektóre mają kosmiczne.