Wiosenna wyprawa karpiowa 2011
Piotr Filipczuk (FELIPE)
2012-03-14
W tym miejscy mamy głębokość ok. 1,5 m. Ogólnie akwen jest płytki - średnia głębokość nie przekracza 2 m. Przygotowujemy na dobry początek dwa wiadra zanęty. Jedno jest z bazą mięsną: zanęta sypka karpiowa, pelletem rybnym, kulkami , kukurydzą, konopiami, wszystko obficie polane boosterem krewetka i atraktorem halibut. Drugie – z owocową: zanętą sypką karpiową, kukurydzą, konopiami, pelletem miodowym, kulkami tutti-frutti, vanilią, wszystko polane boosterem wanilia i atraktorem scopex. Łącznie przygotowaliśmy ok. 20 kg zanęty, którą wystrzeliwujemy za pomocą proc w odstępach 2 godzinnych po około 2 kg kulek o wielkości małych mandarynek. Oczywiście na samym początku wrzucamy większą ilość. Po takim zanęceniu w końcu możemy zasiąść i popijając piwko wspominać wędkarskie przygody. Tego dnia karpie żerują dobrze i na efekty nie trzeba długo czekać. Już w pierwszą noc o godz. 0:30 mam pierwsze branie, sygnalizator wyje jak szalony i już po chwili holuję pięknego karpia. Po kilku emocjonujących minutach karp kapituluje. Jest piękny, waży równo 11 kg przy 82 cm długości. Jeszcze szybka sesja zdjęciowa i ryba odzyskuje wolność. Karp połakomił się na zadipowaną kulkę Scopex 18mm. Tej nocy w ogóle nie śpimy, popijając piwko rozmawiamy oczywiście o rybach i ewentualnej taktyce na kolejny dzień. O godz. 3:00 u Marka rozlega się miły jazgot, szybkie zacięcie i zaczyna się walka. Karp jest waleczny, ale niestety nieduży - raptem 4,5 kg. Robimy mu kilka fotek i po chwili odpływa w sobie tylko znanym kierunku. Nad ranem przysypiamy, budzi nas o 6:00 jakże miły dźwięk. Szybkie spojrzenie w kierunku wędek i już wiemy że karp połakomił się na kulkę w zestawie Marka. Mimo że jego Shimano wygina się całkiem przyzwoicie karpik jest również nieduży – 3,90 kg. Oczywiście stały rytuał: karp ląduje na macie, szybkie odhaczenie, kilka fotek i zwrócenie wolności. Nie mija godzina a Marek jak natchniony holuje kolejnego karpika - maluch waży 1,5 kg. Około 10:00 jest kolejne branie, tym razem na mojej wędce i po krótkiej walce karpik ważący niecałe 4 kg melduje się na macie. Nie zdążyliśmy dobrze zasiąść w krzesłach, a Marek ciągnie kolejną rybę. Tym razem wiemy że będzie większa i po kilkuminutowej walce ładny karpik o wadze 8,5 kg ma swoją fotkę. Kolejne godziny mijają na donęcaniu i odpoczywaniu bo karpie odmówiły posłuszeństwa. Po bezowocnych kilkunastu godzinach, około północy mam branie, niestety strzela mi żyłka podczas holu – najwidoczniej musiała być przetarta. Niestety pech mnie nie opuszcza tej nocy. Jeszcze jedno branie, delikatnie opadł swinger, zacięcie i po kilkunastu sekundach ryba schodzi - prawdopodobnie był to mały karpik lub linek. Nad ranem łowię kolejnego malucha ważącego 2,5 kg. Po niespełna godzinie Marek wyciąga swojego podobnej wielkości. O 10 mam ostatnie branie tej wyprawy i po ładnej walce łowię karpia 8 kg. Super udany wyjazd kończymy około 14:00. Złowiłem 4 karpie mając 6 brań, Marek również wyciągnął 4 karpie, ale przy 100% skuteczności. Dwa z nich ważyły powyżej 8 kg, jeden - 11kg. Wszystkie ryby odzyskały wolność. Dodam że wędkowaliśmy na ogólnodostępnej wodzie PZW ale dla dobra populacji karpia w tym akwenie, nie podam jego nazwy. Pozdrawiam wszystkich wędkarzy.