Przygoda z boleniem
kazimierz szyk (kadettauto)
2011-09-29
Wędkując od kilkudziesięciu lat, zawsze byłem nastawiony na łowienie ryb spokojnego żeru. Nie wymagało to wysiłku fizycznego, ponieważ na łowiska dojeżdżało się na miejsce, wyjmowało sprzęt i cały ten ekwipunek i po zarzuceniu wędek wygodnie rozsiadało się na fotelu. Do pełni szczęścia brakowało tylko brań - pełnia szczęścia w całej krasie. Swobodnie można było obserwować spławiające się ryby, słuchać głosu ptaków i obserwować całą okolicę. A jak się się trafił kolega wędkarz to opowiadać bez końca o rybach, nowych metodach itp. Nigdy nie interesowało mnie wędkarstwo spiningowe. Dopiero jak się doinwestowałem w silnik wraz z akumulatorem, odkryłem nowe możliwości tej metody !
Na dobre tą metodą zająłem się od ubiegłego roku. Pierwsze kroki nie przynosiły spodziewanych rezultatów. Pytań mnóstwo - jaka żyłka,rippery czy obrotówki, wolfram, stalka czy fluorokarbon. Jak prowadzić itp. Jednak przysłowie mówi, że praktyka czyni mistrza i tak jak w każdej dziedzinie trzeba eksperymentować. Podstawową zasadą jest znajomość topografii dna zbiornika jak również obserwacja wody, gdzie najbardziej grupuje się drobnica. Wiadomo, gdzie drobnica tam i drapieżnik i to jest żelazna zasada. W topografii dna pomogła mi echosonda oraz elektrownia, która z niewiadomych przyczyn obniżyła prawie o 2 m lustro wody. Odkryły się górki, płaszczyzny i zatopione drzewa, stanowiące niezawodnie kryjówki drapieżników.
Ponieważ pod koniec sierpnia, leszcze zaczęły brać tylko w nocy, postanowiłem poświęcić się wyłącznie spiningowi. Wypłynąłem jak zwykle rano, łódką na zatokę. Przygnębiał mnie niski stan wody na zatoce, wszędzie wystawały jakieś zawady < co widać na zdjęciach > . W zasięgu wzroku nie widać było życia na wodzie, czyli atakujących drapieżników, ani też spławiających się ryb spokojnego żeru. Postanowiłem popłynąć na głębsze partie wody. W międzyczasie rzucałem różne przynęty, ale drapieżniki nie chciały ze mną współpracować. W końcu założyłem obrotówkę marki Jaxon z hologramem w 3 czerwone ukośne paski. Po kolejnym rzucie poczułem niezwykle silne uderzenie i hamulec kołowrotka zagrał całą mocą - co za piękny dżwięk ! miły uchu każdego wędkarza. Mam rybę i to dużą. Stoję na łódce i zaczynam z nią walczyć. W głowie kłębią się myśli, co to jest ? Ryba na pewno duża - sandacz czy szczupak ? Ryba nie daje się podnieść pod powierzchnię wody, tylko krąży wokół łódki raz po razie uruchamiając mój hamulec. Wreszcie po kilku minutach widzę pod wodą srebrny błysk - czyli boleń. Podbierak i do łodzi. Humor od razu się poprawił, pomimo że było to jedyne branie w tym dniu. Jednak spining to fajna sprawa.