Szybki, poranny wypad
Marek Więckowski (Sniper64)
2011-02-08
Wypad nad wodę w to samo miejsce, co wczoraj późnym popołudniem.Staw zamkowy to samo stanowisko i te same zanęty i przynęty.. Pogoda trochę inna jak wczoraj, dzisiaj mocniej wieje wiatr! Zajeżdżam na łowisko, nie ma nikogo, pusto.. Rozkładam tą samą węduchnę, co wczoraj. Nic na razie nie podsypuję, zakładam na haczyk dwie kolorowe pinki,,i ciach tak samo jak wczoraj 4 m od brzegu, spławiczek pięknie zszedł stanął, lekko z wieszczka nad dnem, wiatr po woli przesuwa go po kilkanaście cm w jedna i w drugą stronę…Ustawiam sobie wszystko między czasie pod rękę, siedzonko poprawiam,,cały czas mając na oku spławiczek. Nic nie dziobie, podciągnąłem trochę i jest!!!
Jest delikatne puknięcie, drugie i pomalutku spławiczek zaczyna jechać, to ciach jest rybka! Mała płotka, odhaczam delikatnie rybkę do wody i za rzucam,, Czekam …Nagle słyszę jakiś trzaski i gadanie, patrzę jedzie na rowerze jakiś gość pieprznął rowerem za moimi plecami i głośno gadając idzie do mnie, jak zawsze …Pada pytanie! I co.. Dziobie, co..? Mówię, że na razie to tylko małe płotki,a on nie krępując się rozpieprza swój sprzęt 2m przy mnie i sru swój spławik pod mój…no trochę mnie to za trzęsło! Ale nic..:) spokojnie siedzę facio zaczyna gadać ,jak popsute radio tak głośno że mnie zaczynało już brać! Mało tego to o dupie Marynie. I tak w kółko.. Nie wyrobiłem!!! I że by gościowi nie powiedzieć przykrego słowa poszedłem w inne miejsce, myślę sobie łap! Byle by był spokój i cisza patrzę a gość bierze wędkę i zapieprza do mnie!!! No szok…i tak bez krępacji znowu siada przy mnie, Ludzie nie, nie da się tak wędkować Zwinąłem wszystko w bagażnik wrzuciłem i pojechałem do domu.. Mówiąc , że nie ma co siedzieć…Zły jak cholera… Myślę sobie że przyjadę po południu,,, nie będzie tak wiało i może będą lepiej skubały..:) To mnie tylko pocieszało…