Mój fatalny błąd
Janusz Wołejko (blutu)
2010-07-16
Do godziny 24.00 nie dawały spokoju tylko komary . Spławiki stały nieruchome . W pewnym momencie przysnąłem. Po obudzeniu zauważyłem brak jednego spławika. Zacinam poczułem opór . Cieszyłem się ,że coś jest po drugiej stronie wędki. Po wyciągnięciu okazało się , że rybka jest pokaleczona . Za szybko albo zapóźni za ciąłem . Od tej pory już nie spałem. U Krzysztofa też się nic nie działo. Jest godzina 1.30 , zmieniałem żywca na drugiej wędce i zauważyłem gwałtowne zniknięcie drugiego spławika . Odczekałem chwileczkę i zaciąłem bardzo mocno . Poczułem bardzo duży opór . Hamulec był ustawiony na dużą rybę , a plecionka wyciągana była z łatwością. Ryba kierowała się w stronę trzciny .
Po wielkich trudach nie dopuściłem jej tam wpłynąć. Walczyłem z nią dosyć długo i nareszcie poddała się. Miałem ją przy brzegu odwróconą do góry brzuchem i tu popełniłem fatalny błąd. Złapałem plecionkę ręką ,a drugą próbowałem złapać suma . Gdy włożyłem mu gołą rękę do pyska , machnęła głową ,i tylko usłyszałem plusk wody i trzask linki . Po rybie ani śladu . Byłem zły na siebie , że zachowałem się jak nowicjusz. Dlaczego tak zrobiłem ? Plecionka była morska ,o wytrzymałości 60.00kg. Tak wcześnie wyciągałem suma tylko mniejszego. Myślałem ,że i tym razem się uda . Krzysztofa obudziła głośna praca kołowrotka.
Proponował pomoc – odmówiłem , bo chciałem zrobić wszystko sam. Sum miał na pewno przeszło od 1.20 do 1.50m . Nie wiem ile mógł ważyć . Gdyby udało mi się go wyciągnąć , była by to moja największa ryba. Postanowiliśmy jeszcze raz zostać na noc. Może tym razem się uda? Może ktoś wie jak wciągnąć tak dużą rybę do łódki?
Na noc wybrałem się po dwóch dniach z żoną , bo nie chce puszczać mnie samego.Noc była bardzo ciepła , niestety żadnego brania. Siedzieliśmy do godz.1.00.