Kto uratuje jezioro Słupeckie?
Leszek Gorecki (leszek2780)
2010-02-23
W pierwszym, styczniowym numerze naszego tygodnika, w artykule „Czy jezioro słupeckie odżyje?” informowaliśmy o rozpoczętej odbudowie i modernizacji urządzeń wodnych i budowli piętrzących, związanych ze zbiornikiem Słupca (jezioro słupeckie). Wówczas nasi rozmówcy zapewniali nas, że wszelkie sprawy dotyczące spustu wody, a co z tym związane, bezpieczeństwa ryb, są pod kontrolą. Niestety, rzeczywistość okazała się brutalna. W związku z podjętymi pracami, na czas prowadzenia remontu, został obniżony poziom zwierciadła wody w jeziorze słupeckim. Nasz Czytelnik zadaje pytanie, czy decyzja ta nie została podjęta zbyt pochopnie – Zapewne ludzie odpowiedzialni za przebieg prac zapomnieli, że po jesieni przychodzi zima, a wraz z nią mróz. To, że odzwyczailiśmy się od zimy zimą nie może być wytłumaczeniem tego co się stało.
Radny słupecki, wędkarz i myśliwy Władysław Furmaniak potwierdza słowa czytelnika: ,,Myślę, że przy spuszczaniu wody nastąpił duży błąd. Wydaje mi się, że zezwolenie było na 40 cm. lustra wody, a spuszczono jej o metr więcej”. Ale od początku. Nasz czytelnik został zaalarmowany przez swojego brata, który przez okno domu zobaczył, jak ludzie siatkami wynoszą ryby z jeziora. Okno, o którym mowa, znajduje się w domu położonym nieopodal jeziora w Piotrowicach. Rozmówca nasz, na spotkanie z bratem, przybył z aparatem fotograficznym. Na zdjęciach widać, że około 30 metrów od brzegu leżą setki, może nawet tysiące ryb, które zginęły płynąc po życie.
– Lekkie roztopy spowodowały, że przy brzegu jeziora powstały „stawy”. Ryby żerujące przy brzegu, a także te, które dusiły się pod głębokim lodem, wypływały, wręcz powyskakiwały na lód. To co zastałem przeraziło mnie. Biało od ryb. Nie mam słów, by zobrazować to co zobaczyłem, dlatego też zrobiłem zdjęcia. Przerażający widok. Katastrofa. Kto za to odpowie?
Nie przypuszczałem, że w naszym jeziorze jest tyle gatunków ryb, że są to tak dorodne okazy. Na moich oczach dusiły się ogromne szczupaki, węgorze. W kostkach lodu zamarznięte są płynące ryby. Kto za to odpowie? Kto to uprzątnie? Przecież nie trudno sobie wyobrazić odór rozkładających się tysięcy ryb, kiedy tylko zrobi się cieplej. Nie rozumiem, jak można było do tego dopuścić. My także tego nie rozumiemy. Brak słów na skomentowanie tego, co się stało.
Pisaliśmy, iż wraz z „remontem” jeziora, po jego dopiętrzeniu czystą wodą, jest szansa na bezpieczne korzystanie z uroków jeziora i słupeckiej plaży. Tylko, że to dopiętrzenie nastąpi dopiero za 9 miesięcy (planowany termin zakończenia robót, to 30.11.2010). Jak się zwykło potocznie mówić, będzie już „po ptakach”, a raczej po rybach. Rozumiemy ważność rozpoczętych w listopadzie robót, na które słupeckie jezioro czekało od 1993 roku. I tu nasuwa się kolejne powiedzenie, „żeby nie wylać dziecka z kąpielą”.
Niestety „dziecko” czyt. ryby, niestety zostały już wylane, w przenośni i dosłownie. Na prezentowanych zdjęciach (wykonane zostały 13 lutego) ryby wyciągają pyszczki chłonąc tlen, ratując się, duszą się żywcem. Tragiczny obraz. Jak można było tego nie zauważyć wcześniej? Czy jest jeszcze co ratować? To pytanie zadaliśmy prezesowi Koła Wędkarskiego nr18 Słupca-Miasto Romanowi Kwitowskiemu, który od ponad 2 tygodni, razem z kilkoma wędkarzami, wycina przeręble, by ryby miały dostęp do tlenu – Jak Pani widzi, piłami spalinowymi tniemy przeręble.
Jutro (16 lutego) zaczniemy napowietrzanie jeziora z pomocą motopompy, którą zgodziła się nam użyczyć słupecka Państwowa Straż Pożarna. W tym miejscu bardzo dziękuję komendantowi Sławomirowi Kaczorkiewiczowi. Od strony Piotrowic jest zdecydowanie większa „przyducha”, bo jest tam płytko, jedyne 1,4 m wody. Taka sytuacja jest do połowy jeziora. Dziś rozmawiałem z prezesem Okręgu z Konina i powiedział, że podobna sytuacja jest w całym kraju, we wszystkich jeziorach. Plaga śnięcia ryb dotknęła nawet jeziora mazurskie.
Można powiedzieć, że ryba się odzwyczaiła od mroźnych zim. Chociaż na naszym terenie nie mieliśmy znowu tak strasznych mrozów. Stan jest zdecydowanie gorszy z uwagi na spuszczenie wody. Wody nie ma, a na tamie nic się nie dzieje. Wszyscy się zastanawiamy, czy był sens tak wczesnego spuszczania wody? W jeziorze jest kilkadziesiąt tysięcy ton ryb. Na dzień dzisiejszy, mimo tych strasznych obrazów, nie jest źle, ale oby nie było gorzej. Niestety niski stan wody jest dla ryb zabójstwem.
Nie ma wody w trzcinach, gdzie ryby zazwyczaj zimują, mają też tam swoje tarło. Próbowaliśmy więc ustalić kto jest odpowiedzialny za taki stan rzeczy. Zadzwoniliśmy więc do Wydziału Ochrony Środowiska słupeckiego starostwa. Urzędnicy o stanie ryb dowiedzieli się od nas, ale jak zapewnia starosta Mariusz Roga są wyjaśniane wszystkie okoliczności.
,,Mam oświadczenie kierownika Krzysztofa Więckaze słupeckiego oddziału Wielkopolskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych, który twierdzi, że wszystkie prace są prowadzone zgodnie z dokumentacją. Jego zdaniem zarzuty, że spuszczono zbyt wiele wody są bezpodstawne. Wiem jednak, że podobne historie ze śnięciem ryb mają miejsce nawet na zbiornikach, gdzie nie spuszczano wody. Po prostu ryby, tak jak my wszyscy odzwyczaiły się od bardzo srogich zim.
Tam jednak wędkarze natleniali wodę, by straty narybku były jak najmniejsze. Dobrze, że w Słupcy też rozpoczęto ratowanie ryb”. Wreszcie Katarzyna Valirakis z Wydziału Ochrony Środowiska uważa, ze mamy do czynienia z przyduchą: ,,Wydaje mi się, że to nie ma nic wspólnego ze spuszczeniem wody z jeziora. Przyducha to proces, którego nie da się przewidzieć. Może on wystąpić także latem. Robienie przerębli niewiele pomoże, gdy mamy do czynienia z taką skalą zjawiska jak obecnie na jeziorze Słupeckim”.
APEL WĘDKARZY
Przekazujemy apel wędkarzy do wszystkich spacerujących po jeziorze, aby robili to bardzo ostrożnie lub jeżeli nie ma konkretnej potrzeby, ciekawscy nie wchodzili na lód wcale. Szczególnie małe dzieci bez opieki. Wycięte przeręble są oznaczone wiązkami trzciny, aby były one widoczne z daleka. Otwory nie są zbyt duże 1mx1m lub troszkę większe.
Zagrożeniem są także przybrzeżne odparzeliska. Ponadto prezes Kwitowski apeluje do wszystkich członków Koła Wędkarskiego i mieszkańców, aby wycinali w lodzie przeręble, wywiercali dziury. W taki sposób pomóc rybom może każdy z nas. Niestety, wielu pseudowędkarzy, można śmiało nazwać ich kłusownikami, przy wyciętych przeręblach, z podbierakiem czekają aż ryba przypłynie. – Niech wynoszą te padłe, a nie czekają na łatwiznę i kradną ryby.
Widzi Pani, tam daleko, stoją przy przeręblach i wyciągają ryby. Jak do nich idziemy to uciekają. Gonitwa za nimi nic tutaj nie pomoże. Mamy poniedziałek, temperatura powyżej zera i nic się nie dzieje. Na tamie nie ma robót. Wędkarzy także nie ma zbyt wielu. Jest nas w kole prawie 700, gdyby każdy przyszedł i wywiercił przynajmniej dwie dziury, to jezioro wyglądałoby jak ser szwajcarski, ryby miałyby tlen. Rozumiemy, że każdej zimy są straty w rybach, ale nie tak duże jak teraz.
W styczniu/lutym szczupaki mają tarło, nic z tego teraz nie będzie. – mówią wędkarze, których zastaliśmy na jeziorze w poniedziałek rano. Propozycja wędkarzy jest taka, aby w niedzielę na godz. 10.00, kto tylko może, wędkujący lub nie, przyszedł nad jezioro ze sprzętem wiercącym, tnącym. Wejście od strony ul. Róża przez bramę ogródków działkowych – wędkarze będą pracowali już od rana. A jeżeli ktoś nie ma czasu w niedzielę, to każdy inny dzień jest dobry, aby pomóc duszącym się pod lodem rybom.
Źródło: Gazeta Słupecka