Sieci i uwolnione ryby - kłusownictwo w lutym
Jerzy Suchodolski (jurek)
2010-02-14
Gdy dotarliśmy we wskazane miejsce zobaczyliśmy wielkie dziury powycinane piłą spalinową w lodzie w kształcie prostokątów. Dziur takich było 9 oddalonych od siebie, co 5-6 metrów. W ostatniej był kij włożony, żeby kłusownicy wiedzieli, gdzie jest w razie opadów śniegu. W jednej z otworów znaleźliśmy sieć kłusowniczą, a w niej około 15 kg ryb. Powoli wyciągaliśmy sieć, tnąc oczka z żyłki, uwalnialiśmy ryby, wszystkie wróciły do wody w stanie bardzo dobrym, gdyż postawiona była jakieś 3-4 godziny temu. Były to karasie, leszcze, krąpie, okonie i kilka jazgarzy .
O tej porze roku żaden rybak PZW nie dostał pozwolenia , ze względu na wysoki stan wód i zator lodowy około 9 km. Po powrocie z miejsca zabezpieczyliśmy sieci, linki i kije ze specjalnymi końcówkami do przeciągania sieci od przerębla jednego do następnych. Gdyby ta sieć pozostała do rana , to kłusole mieliby niezłe żniwa, a tak dzięki wędkarzom, którzy też przypadkowo ich wypatrzyli, mają jedną sieć mniej, no i ryb pozostało więcej w akwenie.
Wracając inna drogą po lodzie pokazała się woda po moich śladach, więc szybko wróciliśmy tą samą wydeptaną ścieżką. Teraz jak podniosła się temperatura, to strach jest wchodzić na płynącą pod lodem rzekę, lecz kłusownikom tak bardzo potrzeba ryb (żeby je spieniężyć ), że ryzykują swoje życie, aby kraść nasze wspólne mienie. Lecz tym razem im się nie powiodło, a to za sprawą etycznych i odważnych wędkarzy, którzy nie boją się informować nas strażników społecznych o tych przestępstwach.
Bardzo dziękujemy tym wędkarzom i prosimy nie bać się zadzwonić w podobnych przypadkach, gdyż nie możemy być wszędzie o każdej porze dnia.
Społeczny strażnik Jurek Suchodolski