Zaloguj się do konta

Dzikie majowe trzy dni na rzece.

Do tej wyprawy przymierzałem się dość długo , tak samo jak kolega Adam który postanowił ruszyć ze mną w rzeczną dzicz . Wyczekiwania były długie , ale w końcu się doczekałem i nastał  dzień 30 kwietnia , tak to dziś startujemy tak byśmy mogli w spokoju się rozbić , poprzeglądać nasze zestawy , rozpalić ogień i coś zjeść przy wieczornych rozmowach ogniskowych.

Na miejscu jesteśmy po godzinie 15  no to mamy , jeszcze wiele czasu na zrobienie naszych czynności , przede wszystkim szukamy dobrego miejsca na obóz by się rozbić , miejsce takowe znalezione , namioty rozstawione to teraz czas na przygotowanie paleniska i zebranie opału , damy radę powiedziałem przecież jest nas dwóch.

Kolega Adam zabrał się za wykopanie dołka na ognisko , a ja za zebranie drewna na trzy dni ponieważ tyle tu będziemy stacjonować z naszymi spinningami . Podczas zbiórki drewna , wpadłem na świetny pomysł by wyciąć sobie dość długą gałąź , i zrobić z niej kijek na prowizoryczny spławiczek  , żyłkę posiadałem , haczyki też a jakiś spławiczek zabrałem ze sobą w kamizelce , pytanie tylko na co ja będę łowił ? przecież to nasza wyprawa spinningowa , ale mamy saperkę więc jakiegoś robala się wykopie a jak nie to jest już trochę owadów więc żaden problem.

Drewna nazbierałem mnie więcej na jakieś dwa dni póki co , a później się dozbiera przecież i tak 1 maja dobiję do nas trzeci z naszej grupy wędkarskiej  kolega Witek więc drewna się dozbiera . Jedzenie porozdzielałem część poszła do wody , a część została zakopana w ziemi w mojej prowizorycznej ziemiance którą tak na szybko zrobiłem , ja w naszej wędkarskiej grupie robię za kucharza na każdej z wypraw , więc i tu trzeba było zająć się produktami by nic się nie zepsuło przez te trzy dniGdy kolega Adam zajął się ogniem , ja zacząłem rzeźbić swoją prowizoryczną wędkę z kija , kijek wystrugany , żyłka dowiązana tak samo jak folga z haczykiem , do tego spławiczek założony nic tylko założyć dwa robaczki na haczyk i wrzucić zestaw prowizoryczny do wody , tak też uczyniłem i poszedłem pomóc Adamowi przy obozowisku. Ta wędka to i tak zabawa taka na tej wyprawie , docelowe łowienie to spinning od jutra czyli poszukiwania majowych szczupaków i boleni , a kijek ze spławikiem mała odskocznia , podczas przerwy w łowach i zejścia z rzeki. Zdążyłem dojść do kolegi zamieniliśmy raptem słowo , mówię do Adama zobacz chyba jest branie na kija , on co ty gadasz ale tak patrzymy a spławik już w powietrzu i widzimy tylko jak żyłka odjeżdża w nurt rzek. Podbiegłem i zaciąłem , a tu piękny jaź wziął na moją prowizoryczną wędkę ,skusił się na dwa robaczki , niestety chwilę go poholowałem i jaź się wypiął dostał za dużo luzu na żyłce i się spiął no cóż trudno to i tak tylko zabawa , ważne że już coś się zadziało. Odłożyłem na chwilę wędkę z kija na brzeg , bo zauważyłem że coś zaczęło ganiać drobnicę w miejscu gdzie się rozbiliśmy , to szybko zmontowałem spinning i oddałem pierwszy rzut , tak mnie już ciągnęło do łowienia i co ? i w pierwszym rzucie strzał zaciąłem , siedzi coś i fajnie walczy , chwilę poholowałem rybę podprowadziłem pod brzeg , patrzę a tu boleń powalczył jeszcze chwilę przy brzegu i wypluł obrotóweczkę , kolejna spinka w dniu dzisiejszym , można było by rzec fart w tym niefarcie , przez 20 minut miałem 2 fajne ryby i żadnej tak naprawdę nie udało mi się wyjąc z wody.

Chwilę jeszcze  porzucałem , chodź wiedziałem że ta rapa już nie poprawi ponieważ się skuła , ale może weźmie coś innego niestety nic już nie brało , więc wróciłem do pracy przy obozie by kolega sam nie działał , no a potem zrobię nam kolację z ognia i podebatujemy o planach łowienia odcinkami. Nasze łowienie będziemy rozdzielać na 2 tury , rano do południa i od jakiejś godziny 15 do godziny 18 to będzie nasza druga tura , odcinki rzeki mamy duże ponieważ są to trzy odcinki rzeki Bzury , odcinek Patoki w dół , a w górę odcinek Kompina – Bednary tak że się wyłowimy na pewno oby ryba dopisała . A po łowieniu przewidywana obiadokolacja plus gorąca kawa i może jakiś pocieszyciel.

Wszystko porobione  więc mam czas teraz by zrobić nam jedzonko , dziś na kolację zrobię burrito burgery , więc troszkę sobie złapiemy kalorii w terenie . W trakcie szykowania przypomniałem sobie o patyku , który jest zarzucony do wody pomyślałem sprawdzę wyciągam a tu niespodzianka , okonek wziął przynętę i się zaciął , mówię o proszę jest pierwsza rybka na prowizoryczną wędkę .Okoń wrócił do wody , a ja wróciłem do ogniska i do przygotowywania naszej kolacji , kolacja przygotowana , kalorie uzupełnione trochę pogadaliśmy przy ognisku i udaliśmy się do naszych namiotów spać , bo przed nami ranna piątkowa pobudka i dociera do nas też kolega Witek który miał być z nami tylko jedną noc , ale po dłuższych namowach został z nami do końca.

No to w końcu się doczekaliśmy nastał 1.05 czyli otwarcie sezonu szczupakowo – boleniowego , jest godzina 6 : 30  i słyszę w namiocie ten upierdliwy dźwięk budzika tak pora wstawać ogarnąć się troszkę , wypić kawę zamienić kilka zdań i ruszać w drogę , dobija do nas wcześniej wspomniany kolega Witek , no to jesteśmy już we trzech w obozowisku jeszcze tylko trzeba obudzić Adama któremu się przysnęło i cała trójka na nogach . Tak na szybko ogarnięcie naszego obozu , schowanie kilku rzeczy , oraz omówienie planu na dziś , nie obyło się bez marudzenia kolegi Witka  u niego to norma ale da się wytrzymać to marudzenie.

Ruszamy w drogę  ja poranną turę robię samotnie ,idę w górę rzeki mam do obłowienia duży odcinek wody Kompina – Bednary , taki dość średni odcinek rzeki jeśli chodzi o wyniki , ale powalczę popróbuję trochę . Chłopaki za to idą w dół odcinka patok , tam jest o niebo lepiej ale zobaczymy jak to będzie z wynikami , gdy zejdziemy z wody i będziemy wymieniać się doświadczeniami z poszczególnych odcinków. Jedno wiemy już na pewno , nie jesteśmy sami ludzi tłum najazd wędkarzy , wszyscy głodni złowić sezonowego szczupaka i połowić w majówkę , są też i wędkarze którzy łowią stacjonarnie na feederki i odpoczywają sobie w tą póki co pokręconą pogodowo majówkę. Pogodę mamy póki co w miarę fajną ,dość słonecznie i dość ciepło chodź widać na niebie napływające ciemne chmury , oczywiście  od razu mówiłem że z nich będzie padanie ale nikt mnie nie chciał słuchać bym nie zapeszył.

Zaczynam swoje połowy standardowo obrotóweczka złota rozmiar 2 , jest trochę słońca pomyślałem może poskutkuję i dużo fajnych miejsc z zarośniętymi zakamarkami , aż chciało by się powiedzieć tu jest szczupak . Póki co takie stwierdzenie to błędne myślenie , a dla czego ? ponieważ nie było nawet brania no cóż ruszam w kolejne miejsca , ale postanawiam też zmienić przynętę tym razem klasyka klasyków , białe kopytko od mansa rozmiar 10 cm na główce 7 g bo miejsca nie są zbyt głębokie wręcz na odwrót , a wracając do przynęt mansa no któż z nas nie łowił chodź raz na tą klasykę gum ? chyba wszyscy mieli do czynienia z przynętami mansa.

Co do ryb słabiutko u mnie póki co , co do pogody to moje słowa się sprawdzają i zaczęło pomału popadywać tuż przed godziną 9 , pogoda zrobiła się bardzo słabiutka że aż nawet bocian który polował pewnie na żaby stwierdził że nic tu po nim w taką pogodę i zawinął się do siebie do gniazda. Pomyślałem nagła zmiana pogody , może to będzie jakiś bodziec dla drapieżnika który się troszkę ruszy , deszczu było przez chwilę jak na lekarstwo i po deszczu  , ale pogoda się zmieniła parno jak na burzę i te ciemne granatowe chmury nie napajają optymizmem na resztę dnia. Kończę odcinek Kompiny z zerowymi wynikami nawet brania niestety nie było , przechodzę przez most na drugą stronę a tam już drugi z moich odcinków Bednary , ludzi więcej jak ryb na każdym brzegu , każdy nastawiony na szczupaki ale nastawienie to jedno a przechytrzenie drapieżnika to drugie.

Zaczynam oddawać pierwsze rzuty , słyszę dzwoni telefon patrzę dzwoni Witek , no to ja już wiem że jest to telefon by się pochwalić co tam nałowili w dole rzeki  i nie myliłem się .  A w dole rzeki chłopaki połowili , póki co kolega Witek złowił jednego niewielkiego szczupaczka całe 49,5 cm , a drugi z kolegów Adam tak samo jak ja na razie jest na przysłowiowe zero. Ruszam dalej , a dalej na dzień dobry dwóch wędkarzy z takimi samymi wynikami jak ja , maszeruję brzegiem rzeki i sprawdzam miejscówki , a miejsca na tym odcinku oj słabiutkie rzekł bym piaskownica z wodą  ale co któreś miejsce obławiam , pogoda bez zmian duchota straszna jak tak dalej będzie to z wieczornej tury nic nie będzie bo pogoda się nie utrzyma i będzie burzowo , no ale nie dzielmy skóry na niedźwiedziu. Jedyna aktywność jaką widzę na wodzie to tarło leszcza i nic więcej , aż się woda gotuję od tych leszczy dobrze niech się trą w spokoju. Zrobiłem jeszcze kilkanaście miejsc , ale bez większych zmian i dotarłem do końca swojego odcinka tak jak chciałem , więc pora obrać kierunek w stronę obozu , przede mną spory kawał a w obozie jeszcze czeka na mnie  zrobienie  obiadu  dla całej trójki i odpocząć trochę przed kolejną próbą schwytania drapieżnika do tego rozmowy z naszych doświadczeń z porannego łowienia.

Dotarłem do obozu a tam chłopaki już na mnie czekali , i nawet rozpalili już ogień to akurat dobrze będę miał na czym zrobić dla nas obiad , ale za czym to nastąpi muszę się troszkę ogarnąć przede wszystkim schłodzić w rzece po tych przemaszerowanych kilometrach , i sprawdzić swój prowizoryczny spławik a tam miła niespodzianka , bo na wędce z kija zameldował się okonek to już drugi , fajnie że taki patyczek też daję radość z łowienia . Ryba wróciła do wody , czas zabrać się za obiad a dziś na obiadek zrobię nam terenowe kozak burgery z wołowiną , na wszystkie te dania będą przepisy w późniejszych terminach. Nagle zaczyna lać mocny zimny deszcz  i do tego wiać zimny wiatr , wtedy to kolega Witek wpadł na pomysł by rozbić plandekę , i prowizorycznie pod nią przeczekać ponieważ nasze namioty są jeszcze złożone , więc i tak zrobiliśmy. Wszystkie rzeczy przeniesione i czekamy , a w tym czasie ja zaczynam kroić i przygotowywać potrzebne mi rzeczy na burgery , a że Witek wygrał pierwszą turę dziś to w nagrodę wygrał obieranie ziemniaków na frytki , taka mała nagroda dla zwycięscy. Patrzymy wyczekujemy a ta zła pogoda w ogóle nie przechodzi , nie dobrze przecież będzie trzeba wyjść z pod zadaszenia , by zrobić jedzenie dobrze że ogień cały czas się pali to jedyny plus tej złej pogody , czekamy i czekamy a tu nic nie przechodzi  szybkie zastanowienie lampka w głowie i jest nowy pomysł , plandeka pójdzie wysoko nad ognisko i wtedy będę mógł działać kulinarnie a przy tym ani nie zmokniemy ani zimny wiatr nam nie straszny. Można było by rzec plan doskonały który wprowadziliśmy w życie i wypalił doskonale , gdy już miałem wszystkie składniki gotowe  a nasza plandeka dawała radę z deszczem , przeszedłem do robienia naszego obiadu  no obiadokolacji , pomocników miałem 2 tak że w miarę szybko poszło. Zła pogoda kompletnie nie przechodzi nawet trochę , niestety prognozy pogody się sprawdziły więc wszyscy zgodnie postanawiamy że sesji wieczornej nie zrobimy po prostu odpuszczamy i czekamy do rana ,gdy ja kończyłem nasz obiad chłopaki zajęli się rozbiciem obozu w tej ulewie , a później wiadomo to już obiadek , i ogniskowe rozmowy w deszczu z małym co nieco.

Nasze rozmowy przeciągały się do późnych godzin wieczornych , więc udajemy się do namiotów spać bo rano czeka nas pobudka , podsumowując piątek trochę ulewa popsuła nam plany ale jakoś daliśmy radę . Nastała sobota 2 maja , budzimy się po godzinie 7 pogoda nawet nawet , dobrze że nie leję szybka kawa , kompletacja zestawów i ruszamy w wodę dziś cała trójka zgodnie z planem rusza najpier w górę rzeki , a w popołudniowo – wieczornej sesji każdy się rozejdzie gdzie indziej. Dzisiejsza pogoda a wczorajsza to jak porównanie pięści do oka , i dobrze a co do naszych wyników po kilku miejscach są takie same czyli wszyscy na zero , no prócz kolegi Adama który miał obcinkę szczupaka i było słychać kilka miejsc do przodu , a tak by ryba wyjechała na brzeg nie było żadnej póki co. 

Porozdzielaliśmy się po tych miejscach i każdy biczował wodę , ja stwierdziłem że idę kilkanaście miejsc dalej , akurat docierałem tam gdzie łowił kolega Witek w tym momencie słyszę jest coś i to ładnego  , patrzę na kij ładnie oddaję rybkę zerkam na wodę a tam aż się gotuję , no kolega Witek ma szczupaka który jest silnym przeciwnikiem , czekam aż będę mógł podebrać rybkę bo burta wysoka i trzeba wejść do pasa w wodę , a podbieraka nie mamy by dać rybą mniej więcej równe szansę , w pewnym momencie gdy szczupak zrobił świece mówię spiął się , ale nie bestyjka wpłynęła tylko w podwodne zarośla i wtedy szła do podebrania. Przechodzimy do zmierzenia szczupaka , rybka mierzy 60 cm i był pięknie ubarwiony zębacz wraca wolno do wody , chodź przez chwilę zastanawialiśmy się czy nie zabrać go i zrobić faszerowanego z ogniska , ale żaden z nas nie miał sumienia , a jedzenia i tak mieliśmy niech pływa i rośnie dalej. My ruszyliśmy w następne miejsca , następne miejsca to pasma niepowodzeń a to zrywki a to jakieś obcinki , a to zgubiony malutki podbierak kolegi Adama który zorientował się że nie ma go na plecach prawie przy końcu odcinka , ale jak się później okazało podbierak został znaleziony w wieczornej sesji, ja wszystkie swoje przynęty ratowałem , chodź czasem było to na pograniczu ryzyka czyli taki mały standard u mnie.

Kończymy odcinek Kompiny , a że na wiosce nie daleko jest sklep to postanowiliśmy się do niego udać z całym tym naszym sprzętem , takie małe zakupy a potem z powrotem w rzekę w odcinek Bednar , który jest selektywnym odcinkiem i lepiej się skupiać na jednym miejscu dość długo , bo miejsc ciekawych jak i wody to nie ma za wiele  , właśnie o tym się przekonaliśmy łowiąc na Bednarach.

Po pierwszych miejscach udajemy się w następne , ale tak nasłuchuję  i wypatruję widzę coś żółtego patrzę a tu płyną kajakami , to ja już wiedziałem że mamy połowione nie dość  że woda mała , koryto rzeki wąskie , to jeszcze jak by tego było mało kajakarze urządzili sobie spływ jeszcze gdyby oni umieli się zachować na tej wodzie a tak ryby przepłoszone.

Opinie (3)

Jakub Woś

Super sprawa, od czwartku mnie czeka taki wypad na kilka dni na graniczny Bug. [2020-06-15 09:57]

wyprawy brzegiem

No to Kuba połamania tam na rybach ;) [2020-06-15 10:13]

Jakub Woś

Dzięki [2020-06-15 22:17]

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów.

Czytaj więcej

Łowisko Tuszynek

ŁowiskoNa Łowisko Tuszynek wybraliśmy się w drugiej połowie lipca na k…

Społecznościowy Portal Wędkarski wedkuje.pl
2008 - 2024