Wiślana przygoda

/ 4 komentarzy

Chciałbym opisać wam przygodę z dreszczykiem jaka spotkała mnie podczas pierwszej wyprawy nad Wisłę.Był to początek lat 90-tych kolega z podstawówki zaproponował mi 3 dniowy wypad nad Wisłę z jego ojcem,ciotką wujkiem i kolegą ojca , po poprzednim uzgodnieniu z rodzicami i rozmowie mojej mamy z tatą kolegi pozwolenie otrzymałem,co więcej nawet parę groszy na zakup sprzętu co było bardzo miłą niespodzianką ze strony rodziców.Nadszedł dzień wyjazdu,piątek rano z całym majdanem zameldowałem się u kolegi,pakujemy sprzęt do SYRENY BOSTO (ALE FURA JAK NA TAMTE CZASY W SAM RAZ NA RYBY) W drodze ojciec kolegi opowiada mi o wiślanych rybach pobudzając na maxa moją wyobrażnię.Po przybyciu nad rzekę widok zapiera mi dech ,ogrom wody i ten niezapomniany widok królowej polskich rzek pozostał mi do dziś w pamięci.Rozkładamy namioty,zbieramy drzewo na ognisko i wraz z kolegą pompujemy ponton którym mamy sobie popływać po starorzeczu.Pierwsze wędki zostały zarzucone ,rybki biorą,co róż ktoś wyciąga grubą płoć,leszcz i małego sumka którego widziałem tylko na zdjęciach w prasie wędkarskiej.Nocne wędkowanie mnie ominęło gdyż po tak wielu przeżyciach jak na jeden dzień o 21 spałem jak niemowlak w namiocie,Poranek,i mnie udało się złapać parę płotek i średniego leszczyka ( wtedy gigant około 40 cm ) . Wspólne śniadanie i pada decyzja że wieczorem ja z kolegą i jego ojcem płyniemy na wyspę na nocne wędkowanie,dla mnie gitara.Popołudniu pakujemy sprzęt do pontonu j kolega wraz z ojcem płyną na wyspę a ja czekam na drugi kurs.Po przybyciu na wyspę zbieramy drewno na ognisko i rozkładamy sprzęt.Rybki coś licho biorą ,około 23 widać na niebie szybko zbliżającą się burzę -zapada decyzja,kolega wraz z ojcem i połowom sprzętu wracają a ja i reszta manatków drugim kursem,Odpłynęli,zerwał się wiatr rzeka była bardzo niespokojna z dużymi falami ale jeszcze nie padało.Siedzę więc sobie na wyspie sam jak kołek,niestety nie sam,coś się poruszyło w oddali i cisza,nagle znów coś szeleści a najgorsze że coraz bliżej.Różne myśli przepływają mi przez głowę,jeszcze chwila i portki będą pełne,to coś powoli zaczyna się do mnie zbliżać na szczęście zostawili mi latarkę żebym dawał znaki gdzie dokładnie ma ojciec kolegi płynąć.To coś jest coraz bliżej już wyrażnie słyszę że to coś dużego i bardzo blisko mnie ,w końcu nie wytrzymuję i świecę latarką---widzę duże czarne oczy chyba bardziej zaskoczone niż moje wpatrujące się w światło latarki.Kurka ma jajko to była najzwyklejsza polska KROWA która zaciekawiła się odgłosami dobiegającymi ze stanowiska lub po prostu chciała się wody napić.Ale co ja miałem w głowie i w gaciach przez kilka minut to wam nie powiem.Ojciec kolegi dość szybko wrócił po mnie,mi się jednak wydawało że trwało to całą wieczność i wróciliśmy na drugi brzeg.Po opowiedzeniu wszystkim tej historii była kupa śmiech i zostałem uświadomiony że miejscowi często krowy jak i konie trzymają na wiślanych wyspach,szkoda tylko że wcześniej o tym nie wiedziałem .Taką to oto miałem przygodę podczas pierwszej wyprawy na WISŁĘ w której się zakochałem od pierwszego spojrzenia!!!

 


3.9
Oceń
(8 głosów)

 

Wiślana przygoda - opinie i komentarze

ryukon1975ryukon1975
0
Pierwsze wyprawy na ryby.Pierwsze przeżycia i przygody nad wodą.Ich się nie zapomina nigdy, one na zawsze wyrywają ślad w naszej pamięci.Pamięci prawdziwych wędkarzy. *****
(2011-12-30 20:19)
krempolkrempol
0
nie podoba mi sie * (2012-01-31 19:15)
ryukon1975ryukon1975
0
nie podoba mi sie * [2012-01-31 19:15]


Strażnikom ssr nic się nie musi podobać,osłom ani tyle.:)
Myślisz że się ukryłeś pod tym awatarkiem strażniku?
Wszyscy wiedzą ktoś ty.:)))
(2012-02-05 19:15)
adamo0adamo0
0
Powinneś się cieszyć że to tylko krowa. Mie kiedyś odwiedził ( w nocy i na kępie )ich właściciel. Chciał tylko ognia jak się okazało.       Jest 5 za wpisik. (2012-02-12 13:41)

skomentuj ten artykuł