Trociowe ostatki

/ 3 komentarzy / 3 zdjęć


Nie spodziewałem się sukcesów przy ostatnim w sezonie „trociowaniu” i tak też było. Niemniej jednak spędziłem miło czas nad pobliską rzeką. Wędkarzy nad rzeką sporo jak na ten okres. Nie ma co się dziwić ostatni dzień września to przecież ostatni dzień sezonu. wszyscy zapaleńcy jak jeden mąż rwą nad wodę. A woda niska i klarowna, niestety. Można było sobie odświeżyć wszystkie dołki, przelewy i rynny. Zacząłem obławianie tylko w głębszych miejscach. Co jakiś czas zatrzymywałem się aby popatrzeć czy czasami nic nie przechodzi przez płycizny. W jednym miejscu trochę drobnicy w innym całkiem pusto. Troci jednak nie było widać. Tak przeszedłem spory odcinek rzeki podziwiając również otaczającą mnie przyrodę. Na pobliskich łąkach wypasały się krowy. Na niebie widać było klucze odlatujących żurawi oraz dzikich gęsi.

Zaszedłem w zacieniony odcinek rzeki, porośnięty na brzegach drzewami, ale też nic się nie działo. Ostatecznie zatrzymałem się na dłuższą chwilę przed przyśpieszeniem i przewężeniem zrobionym przez zwalone drzewo. Stałem jakieś dziesięć metrów od tegoż i rzucałem woblera tak aby spłynął na skraj, po czym powoli zacząłem zwijać żyłkę. Po kilku próbach widzę jak za woblerem idzie troć, taka około 60-cio centymetrowa. Podeszła pod same nogi, bardzo blisko woblera i odpłynęła sobie.

 - Porzucam jeszcze chwilę – pomyślałem.

 - Może w końcu zachęcę ją do ataku – kontynuowałem rozmyślania.

Niestety następne kilkanaście minut nie przyniosło spodziewanego efektu. Kuszenie na różne sposoby okazało się bezskuteczne. Przeszedłem trochę wyżej i zamieniłem woblera na wahadłówkę. Dość lekką ze względu na niski stan wody. Kilka rzutów i patrzę, a obok niej idzie piękna około 80-cio centymetrowa troć. Przyglądam się dokładniej.

I co widzę? 

Ogromna biała plama pokrywa łeb ryby, a mniejsza znajduje się przy płetwie grzbietowej. Widać jak ryba ciężko pokonuje dość wolny w tym miejscu nurt rzeki. Wieści jakie docierały do mnie o chorych na wrzodzienicę rybach sprawdziły się. Pierwszy raz widziałem coś takiego. Nie wróży to dobrze na następny sezon. Dla pomorskch rzek nadeszły gorsze czasy. Wrzodzienica zaczyna dziesiątkować stada łososiowatych, a i przechodzi nawet już na lipienie. 

Przecież widziałem spływającego z nurtem rzeki padłego przedstawiciela tego gatunku. Po tak drastycznym dla mojego oka widoku zakończyłem wędkowanie i zarazem sezon trociowy.

Co będzie dalej?

Tutaj pozostawiam to pytanie bez odpowiedzi, aby działacze PZW oraz doradzający im ichtiolodzy zastanowili się jakie działania należy przedsięwziąć dla ratowania wód i ich mieszkańców. Czy dalej brnąć w chore zarybienia, czy postawić na ochronę naturalnych tarlisk?

Połamania!!!

 


4.8
Oceń
(18 głosów)

 

Trociowe ostatki - opinie i komentarze

SpearSpear
0
Dwa wyjścia do przynęt to dużo lepiej niż u mnie ;) ale fakt faktem, chore ryby to duży problem, który potrafi zdziesiątkować populację. (2015-10-05 08:05)
chipsusmaximuschipsusmaximus
0
Fajne wrażenia, ale szkoda tych chorych ryb. masakra, że coś takiego dzieje się pod "patronatem PZW". Połamania !!! (2015-10-06 21:30)
rysiek38rysiek38
0
Zapewne wsadzę kij w mrowisko ale czemu na za nie opiekowanych wodach jest mniej takich problemów i natura sobie radzi bez zbytniej ingerencji ludzkiej i co najważniejsze jest ryba,może nie tak liczna ale zawsze ! a nie od zarybienia do kolejnego i to czesto chora (2015-10-07 17:39)

skomentuj ten artykuł