Szczupakowy weekend

/ 8 zdjęć



Mam taką jedną szczupakową miejscówkę.Sprawdza się dwa razy w roku. Pierwszy raz na początku maja kiedy szczupaki zatrzymują się na niej po tarle na wielkie żerowanie. Drugi raz to jesień kiedy spływają z płycizn i zatrzymują się na ostatnie żerowanie przed zimą.

Co roku było podobnie, a miejsce na dobre wpisało się w mój wędkarski kalendarz. Ten rok okazał się trochę inny. Początek maja zupełnie zawiódł mnie jeśli chodzi o łowienie szczupaków. Setki rzutów, dziesiątki przynęt a rezultaty dalekie od zadowalających. W połowie maja odwróciłem się od tego miejsca i szukałem szczęścia gdzie indziej. Rezultaty były lepsze ale i tak zacząłem wątpić w swe wędkarskie umiejętności.

W ostatni weekend maja postanowiłem dać temu miejscu jeszcze jedną szansę. Nie wierzyłem w to, że szczupaki mnie jeszcze zaskoczą więc wziąłem kij, którym mogłem w razie co spróbować szczęścia z kleniami, okoniami czy jaziami. Do kija River Master Light Spin 3-15 podpiąłem Robinson Pulsar, na którym jest plecionka Green Spin 0,06mm. Ze względów bezpieczeństwa aby nie „kolczykować” niepotrzebnie szczupaków założyłem przypon wolframowy. Przypon maksymalnie cienki aby nie odstraszał ryb, które kierują się wzrokiem. Wolfram Leader Super Strong o wytrzymałości 3kg. Na agrafce zapiąłem główkę 4g, na którą nawlekłem Keitecha Easy Shiner 2 cale. Taki zestaw posłałem do wody i zacząłem prowadzić przynętę lekkimi podbiciami.

 Po kilku uniesieniach szczytówką poczułem jakby przynęta weszła w podwodną roślinność. Coś ją powoli wyhamowało. Odruchowo i profilaktycznie zaciąłem, po tym zacięciu wiedziałem, że na drugim końcu mam szczupaka. Po chwili w podbieraku lądował szczupak 48cm. Niewielki szczupak narobił mi nadziei. Zwiększyłem więc przynętę i założyłem Cannibala 6,8 cm w popularnym kolorze zwanym potocznie „policjantem” Rzuciłem przynętę do wody i zacząłem zwijać linkę. Mniej więcej w połowie trasy poczułem dwa stuknięcia jedno po drugim. Były charakterystyczne wiedziałem, że to ryba. Wątpiłem, że uderzy drugi raz ale na wszelki wypadek zarzuciłem w to samo miejsce. W połowie drogi do mnie przynęta jakby utkwiła w zielsku. Znów zatrzymanie więc zacinam i po krótkiej walce do podbieraka trafia szczupak 57cm.

To już był znak dla mnie, że szczupaki wreszcie się obudziły. Tego dnia na Cannibala zaciąłem i wyholowałem jeszcze pięć wymiarowych szczupaków i 25cm okonia. Szczupaki tłuste, widać było, po wypchanych brzuchach, że dziś żerują na zapas. Niestety dzień dobiegł końca i musiałem zwijać się do domu.

Z doświadczenia wiem, że jak ryby żerują to nie wolno odpuszczać i trzeba wykorzystać każdą chwilę na łowienie. Brania szybko ustają i ciężko później znów trafić taki dzień.

Zdecydowałem następnego dnia również stawić się w tym samym miejscu. Tym razem uzbroiłem się już typowo pod szczupaka. Kij Toshido Spin 270cm 6-20g Kołowrotek Marshall i plecionka 0,12mm. Na końcu przypon Wolfram Leader Super Strong o wytrzymałości 6kg. Nie zmieniałem przynęty i zacząłem od Cannibala. Po około godzinie rzucania miałem na koncie jednego szczupaczka 48 cm. Zacząłem się niecierpliwić. W momencie kiedy zmieniałem przynętę na woblera Strike Pro Montero dopadł mnie ulewny deszcz. Nie miałem gdzie się ukryć więc przeczekałem jak czapla stojąc w bezruchu. Po deszczu ustał wiatr więc posłałem wobler do wody. Rzucałem za podwodną górkę. Kiedy wobler dopływał do górki zaczynał o nią uderzać po chwili z niej spływał i nastąpiło zatrzymanie. Zaciąłem i hamulec zaczął oddawać plecionkę. Po kilku odjazdach wreszcie szczupak w całej okazałości pojawił się nad powierzchnią wody.  Zrobił dwie świece i 58 cm ryby wylądowało w podbieraku. Waleczny, najedzony szczupak dał trochę emocji i mimo iż byłem przemoknięty zrobiło się cieplej. Szczupak wrócił do wody a ja rzuciłem praktycznie w to samo miejsce. Przynęta uderzyła kilka razy o podwodną górke i spływając z niej znów ugrzęzła w paszczy ryby. Zaciąłem i hamulec zagrał jak poprzednio. Kilka odjazdów i tym razem szczupak 62 cm ląduje w podbieraku. Wyhaczony, szybka fotka i do wody. Rzuciłem nieco w prawo i w pobliżu górki poczułem dwa stuknięcia. Byłem pewien, że to ryba, kilka rzutów w to samo miejsce i na kiju znów walczy zębaty drapieżnik. Szybko przyholowałem go do brzegu ale gdy mnie zobaczył nie chciał się łatwo poddać. Widziałem, że jest zaczepiony tylko jednym grotem drugiej kotwicy. Był większy niż poprzednie i bałem się, że go stracę po zaczął robić świece za świecą. W pewnym momencie zmęczył się i dał się wprowadzić do podbieraka. Zobaczyłem wtedy że jest zapięty z zewnątrz w innym miejscu niż przed chwilą. Musiał się wypiąć ale na szczęście dla mnie zapiał się ponownie. Miarka pokazał równo 70cm. Tego dnia złowiłem jeszcze 4 szczupaki w granicach 58-70cm. Kiedy wyszło słońce brania ustały.

Mimo, iż szczupaki nie były wielkich rozmiarów złowienie kilkunastu rzecznych, wymiarowych szczupaków w dwa dni uważam za dobry wynik. Zwłaszcza biorąc pod uwagę dotychczasowe wyniki tej wiosny. Emocje były, adrenalina skoczyła a przecież o to chodzi w wędkarstwie.



 

 


5
Oceń
(6 głosów)

 

Szczupakowy weekend - opinie i komentarze

skomentuj ten artykuł