Samotność lipcowej nocy

/ 3 komentarzy / 16 zdjęć


Smak ciszy i spokoju poczuł jeszcze przed wyjazdem nad rzekę. Nocne połowy zaplanował znacznie wcześniej, nim słońce znalazło się w zenicie. Mijała godzina osiemnasta. Chciał być nad wodą około dziewiętnastej może trochę później. Tam czas nie jest najważniejszy, nikt go tam nie liczy. Długi lipcowy dzień pozwoli mu spokojnie przygotować stanowisko i rozłożyć sprzęt przed nocną próbą złowienia brzany. Powoli ale zdecydowanie i pewnie przygotowywał przynętę. Widać było w tym zdecydowane działanie, doświadczenie i pewną rękę. Od wielu dni panowała susza. Zrezygnował więc z trudnego w tych warunkach pozyskania rosówek. Wcześniej odwiedził sklep i kupił spory kawał żółtego sera. Gdzieś obok kręcili się domownicy jednak on już nie zwracał na nich uwagi. Widział ich jak przez mgłę, słyszał ich głosy jednak gdyby go zapytać to nie wiedziałby o czym rozmawiają. Pokroił ser w kostki, te mniejsze zanętowe jak i większe które później założy na hak.

Spakował przynęty  starannie, myślami był już przy sprzęcie jaki będzie mu dziś potrzebny. Pokrowiec w nim dwa ciężkie feedery pod duże, mocne nocne ryby. Podbierak, podpórki, plecak mieszczący skrzynkę z drobniejszymi rzeczami. Wrzucił jeszcze butelkę wody, jakby nie patrzeć trwały lipcowe upały. Przygotowany sprzęt postawił w cieniu obok domu. Nad rzekę nie miał daleko raptem około dwa kilometry na wybrane stanowisko. Obok sprzętu postawił rower którym miał zamiar dziś pojechać. Wrócił do domu i wypił bez pośpiechu kawę, myślami był już nad wodą.

Rzekę widział już z daleka. Jeszcze nie samą wodę ale drzewa które rosły na jej brzegu i wiklinowe zarośla mówiły same za siebie. Tuż za nimi jest zewnętrzny brzeg pięknego rybnego zakrętu. Spędził tu sporo czasu, złowił wiele pięknych ryb. Zna to miejsce tak jak i swój pokój, może łowić tu z zamkniętymi oczami. Zatrzymał się tuż przed ścianą zieleni. Oparł swój rower o drzewo, zdjął sprzęt. Jeszcze tylko dobrych kilkadziesiąt metrów prze gąszcz zarośli i będzie na miejscu.

Pierwsze spojrzenie na wodę jest każdego dnia inne. Patrzył tak tysiące razy jednak z każdym ponownym dniem robi ono na nim spore wrażenie. Jego wzrok ocenia wszystkie stanowiska na których powinny być ryby. Tam pod krzakiem zwisającym nad wodę zawsze były klenie, głównym nurcie złowił wiele brzan nie zapomniał też o innych gatunkach. Delikatnie i cicho położył na brzegu plecak, z boku oparł o drzewo pokrowiec z wędkami. W jego rękach znalazła się zanęta i pudełko z kostkami sera. Nawilżył ją i dodał odpowiednią według siebie ilość drobnych, zanętowych serowych kostek. Postawił obok. Wyjął i wbił w brzeg podpórki, rozłożył podbierak. Wszystko ma tu swą kolei, działania są w pełni świadome, zaplanowane i sprawdzone w praktyce. Rozłożył pierwsze wędzisko, zmontował zestaw. Po założeniu przynęty poleciał on w główny nurt a wędka powędrowała na podpórkę. Zaczął przygotowywać drugą wędkę. Jednak pomimo że pozornie nic się nie zmieniło jego zmysły pracowały już zupełnie inaczej. Montował drugi zestaw ale jego oczy były już skupione na zarzuconym wędzisku. Wiedział z doświadczenia że taki pierwszy rzut na nęconej przez kilka dni o stałej porze miejscówce bywa strzałem w dziesiątkę. Jeśli ryba żeruje to już tam czeka. Dziś w spokoju dane było mu rozłożyć i zarzucić drugi zestaw z myślą o kleniu pod kamienie opaski i zwisające nad nimi gałęzie.

Usiadł i spojrzał na rzekę. Niby absolutnie wyciszony i bezwolny ale to tylko pozory. Nawet obserwując oczkujące gdzieś pod drugim brzegiem klenie jest już w pełni skupiony. Kątem oka zawsze widzi wędki, najdelikatniejsze skubnięcie przynęty przez drobnicę nie może ujść jego uwadze. Brań jednak nie ma. Nadszedł czas na kolejny krok. Przygotował trochę gliny wykopanej za plecami na brzegu. Zamieszał jeszcze raz dokładnie przygotowaną wcześniej zanętę. Dodał gliny, wody z rzeki zamieszał ponownie. Gotowe kule zanętowe ułożył obok wiadra. Dwie powędrowały natychmiast do wody pozostałe czekały na swój czas. Powoli zapadał zmrok. Ryb jednak nie było. Trafiło się kilka małych kleni, jakaś zabłąkana certa jednak to nie te ryby na które liczył. Jednak zapadający zmrok dawał nadzieję na spotkanie z królową tej rzeki.

Zapadła ciemność. Odgłosy pierwszych godzin nocy nad rzeką są niezapomniane, dzienne życie zasypia a nocne się budzi, wie to każdy kto ich słuchał i chce do nich wracać. Pojawiły się nieszczęsne nietoperze i tłuką w napięte od gruntówek żyłki. Trzeba to przeczekać trwa to tylko chwilę po zmroku, później odlecą. Na wodzie również widać pierwszych ruch. Nocni mieszkańcy, bobry. Powoli zbliża się północ. Jeden z bobrów płynie powoli przy samym brzegu w górę rzeki. Znudzony bierze jedną z wędek do ręki. Bóbr nie zauważył ruchu już zrównał się z jego stanowiskiem, jest na wyciągnięcie ręki. Jednak nie ręka jest od tego, powoli i delikatnie opuścił wędzisko i lekko stuknął bobra w widoczną ponad powierzchnią wody głowę. Bum! Przestraszony bóbr mocno i dynamicznie zanurkował z znanym mu łupnięciem ogonem o wodę. Poczuł to mocno w ręce trzymającej wędkę. Rozsądne to posunięcie nie było. Pierwsze pytanie jakie się mu nasuwa to czy wędzisko jest jeszcze w jednym kawałku. Wstaje, ogląda, sprawdza. Jest dobrze można łowić. Jednak takiego czynu już chyba nigdy nie powtórzy. Wyciągnął odpowiednie wnioski.

Mijają kolejne godziny. Po aktywności jaką wykazywali mieszkańcy rzeki i jej okolic w pierwszych dwóch godzinach ciemności zostało tylko wspomnienie. Zapadła kompletna cisza i bezruch. Ciszę przerywają tylko dość rzadko posyłane do wody kule zanętowe. Ryba nie żeruje nie ma potrzeby i celu zasypywać wody zanętą. Jeśli zostanie po powrocie do domu zamrozi ją i użyje następnej nocy. Takie są uroki samotnego wędkowania. Jeszcze nie wraca do domu ale myślami jest już przy kolejnej wyprawie. Jednak rozmyślania te przerywa gwałtowny ukłon w stronę wody jednego z wędzisk. Świetlik na szczytówce feedera zatoczył piękny łuk pozostawiając po sobie żółtą łunę. Chwycił kij i pewnie zaciął. Ryba zaczęła wywijać pod wodą koziołki. Już po pierwszych jej ruchach wie że to nie oczekiwana brzana. Pomimo że ryba jest silna jej zachowanie ryby jest zupełnie inne. Skądś to pamięta. Odparł pierwsze dwa mocne ataki i podprowadził rybę do stanowiska. Ryba bije w kij niczym wiatrak przy silnym wietrze. Już wie co ma na haku. Gdy węgorz pokazuje się w świetle latarki potwierdza się że jego ocena była poprawna. Za trzecim czy czwartym razem udaje si go umieścić w podbieraku. Średniak jak na to łowisko, plus minus osiemdziesiąt centymetrów. Ten węgorz na żółty ser to jedyna "lepsza" ryba tej nocy.

Ciemność przerodziła się w szarówkę a następnie nawet nie wiadomo kiedy nastał kolejny dzień. Minęła czwarta a za nią piąta. Brań jak nie było tak nie ma. Gdyby ryba żerowała posiedziałby dłużej. Jednak dziś nie widzi takiej potrzeby. Należy się w pokorze pogodzić z faktami. Powoli pakuje sprzęt ciągle jednak jest skupiony na zarzuconych wędkach. Te składa na samym końcu. Bierze do ręki pokrowiec z kijami a do drugiej plecak. Idzie przez zarośla pokryte poranną rosą na przybrzeżną łąkę gdzie zostawił rower. Na tym kończy się jego noc. Wracając do domu słucha jak milknie cisza nocy i patrzy jak budzi się do życia nowy dzień. Jeszcze dziś wieczorem tu wróci, teraz nadchodzi jego noc. Czas na sen. Co widział, słyszał, co przeżył już na zawsze zostanie tylko jego.


 

 


5
Oceń
(7 głosów)

 

Samotność lipcowej nocy - opinie i komentarze

barrakuda81barrakuda81
+1
Znam te "motyle w żołądku"... Latem wieczory i noce to doskonały czas na polowanie. Pamiętam wieczory nad Wisłą kiedy nie wiadomo było gdzie rzucać a woda aż gotowała się od żerujących drapieżników róznej maści.Kto nie lubi tych klimatów? Ogólnie każda pora ma swój urok, nawet tak paskudna jaką mamy obecnie.Jedni już chcieliby lód, inni ( jak ja ) czekają że może jeszcze puści.Ze wszystkich naszych wypraw najważniejsze są wspomnienia.One napędzają, dają kopa do działania.Rozwijamy i pielęgnujemy te wizje - dzięki nim i doświadczeniom rozwijamy się jako wędkarze ale też wzbogacamy się mentalnie. Przyjemnie było przeczytać.*****.Pozdrawiam. (2018-12-08 13:06)
patagoniapatagonia
+1
Ten rower na zdjeciu świetnie oddaje klimat tej opowieści. (2018-12-08 13:28)
kabankaban
+1
Jak znam życie to w pierwszym wersie powinno być nie "poczuł" a "poczułem" :) Ja to bym to tak napisał bo byłyby to tylko i wyłącznie moje doznania a nie "jego"... . Hejka :))) (2018-12-09 19:36)

skomentuj ten artykuł