Robinson Diaflex

/ 17 komentarzy

Na wstępie, pragnę powitać zwłaszcza najmłodszą brać wędkarską stawiającą dopiero pierwsze wędkarskie kroki.
Jak wiadomo, początki są zawsze trudne, a przy tym okupione trudnościami i często potworną wręcz frustracją. Stara i sprawdzona zasada, która brzmi:,, to nie sprzęt łowi ryby, tylko wędkarz”, owszem sprawdza się ale.... No właśnie ALE.... Osobiście uważam, że prawidłowy dobór sprzętu stanowi sprawę kluczową, podczas przygotowań przed każdą wędkarską wyprawą. Doświadczeni wędkarze mają już swoje ulubione wędziska, kołowrotki, oraz często osobiście opatentowane zestawy pod konkretny gatunek ryby, na który się nastawiają. Co może jednak zrobić młody i niedoświadczony adept sztuki wędkarskiej, który marzy, aby łowić równie skutecznie jak jego starsi koledzy? Najprostszą rzeczą jest oczywiście sięgnięcie po sprawdzoną i rzetelną prasę, oraz literaturę, lecz jak wiadomo najmłodsze pokolenia totalnie uległy wpływom globalnej cyfryzacji, dlatego też doskonałym rozwiązaniem są dla nich internetowe fora i portale wędkarskie.
Osobiście, bardzo chętnie i z prawdziwą przyjemnością, lubię dzielić się swoim doświadczeniem, przekazywać zdobytą wiedzę, oraz uczyć szacunku do przyrody i otaczającego świata. Sam przecież też kiedyś stawiałem pierwsze kroki nad naszymi wodami i gdyby nie pomoc mojego starszego mentora, pewnie do dzisiaj wiele spraw i wędkarskich niuansów byłoby dla mnie niejasnych.

Okonie, nieco inaczej

Pisząc o okoniach, mam tutaj na myśli, te nieco większe, popularnie nazywane garbusami, piękne i wyrośnięte sztuki. Ich złowienie jest nie lada sztuką, ale nie jest to niemożliwe! Młodzi wędkarze najczęściej uganiając się za okoniem stosują sprawdzone i powszechne delikatne wędziska z wklejaną szczytówką, tzw. ,,wklejki”, ,,wklejanki”, oraz najmniejsze przynęty gumowe zwane potocznie ,,paproszkami”. Owszem wczesną wiosną, kiedy okonie uganiają się za drobnicą jest to metoda nieoceniona, nawet w przypadku większych sztuk.
Wraz z nastaniem jesieni większe garbusy zaczynają uganiać się za znacznie większymi ofiarami takimi jak np. płocie i ukleje do 10cm, oraz swoimi mniejszymi kuzynami! Jest to bardzo cenna informacja i warta zapamiętania! Wśród wielu młodych wędkarzy panuje przekonanie, że duże okonie łowi się tylko i wyłącznie z łódki na różnego rodzaju podwodnych górkach i stokach głębokich jezior i zbiorników zaporowych. Nic bardziej mylnego! Owszem sa to jedne z najlepszych miejscówek, ale trzeba pamiętać, że dopóki woda jest w miarę ciepła, a co za tym idzie drobnica trzyma się wciąż stref przybrzeżnych, mamy szansę na spotkanie z dorodnymi, pasiastymi rozbójnikami, łowiąc tylko i wyłącznie z brzegu!
Musimy jednak pamiętać, że jesienny okoń wymaga nieco innego podejścia, niż wiosenny. Chodzi tutaj głównie, o miejsca występowania, pory żerowania (niekiedy trwające zaledwie 15 – 30minut), oraz odpowiedni dobór sprzętu i przynęt, które w tym przypadku stanowią sprawę kluczową!

Image Hosted by ImageShack.us

Gdzie i kiedy

Duże jesienne okonie, mam tu na myśli sztuki powyżej 28-30cm w ciągu dnia przebywają najczęściej na stokach podwodnych górek, lub głębokich blatach. Wczesnym rankiem i wieczorem natomiast zajmują stanowiska znacznie bliżej brzegu, czyli wszędzie tam gdzie drobnica szuka schronienia. Mimo panującej opinii, iż wraz z nastaniem jesieni ryby przenoszą się w głębsze partie zbiorników, przy sprzyjających warunkach większość z nich przebywa na płyciznach nawet do grudniowych przymrozków, dlatego też mamy szansę na spotkanie z dorodnym garbusem nawet w samej końcówce sezonu, oczywiście, jeśli tylko pozwoli na to sprzyjająca aura. Jesienią czas żerowania okoni często jest znacznie krótszy niż wiosną czy latem. Niekiedy zdarza się że trwa zaledwie 15minut. Należy zauważyć jednak, że o tej porze pasiaki żerują bardzo intensywnie, o czym świadczą serwowane przez nie widowiska, które można jedynie porównać do ataków boleni w wersji mini...Bardzo częste jest również charakterystyczne ,,cmokanie” pyszczkiem towarzyszące pogoni za uciekającą tuż przy powierzchni płotką, lub uklejką. Możecie mi wierzyć, lub nie, ale jakiś miesiąc temu będąc na jednym z moich sprawdzonych łowisk byłem świadkiem niesamowitego wydarzenia. Stojąc w woderach tuż na samym brzegu w bardzo płytkiej wodzie nagle przez cholewkę gumowca przeskoczyła mi mała płotka, a po chwili goniący ją ok, 40cm Garbus! Myślę że to idealnie obrazuje z jaką zaciekłością potrafią ścigać swe ofiary te przepiękne drapieżniki.
W przypadku wyboru odpowiedniego miejsca do wędkowania sprawa jest dosyć prosta.

Nasze poszukiwania powinniśmy skierować w kierunku wszelkich zatok osłoniętych trzcinami, oraz graniczących z głębszymi dołkami bądź ostrymi spadami dna. Bardzo ciekawe są również miejsca gdzie dno jest twarde, żwirowe, a najlepiej kamieniste. W przypadku zbiorników zaporowych, których brzegi zwłaszcza w okolicach różnego rodzaju tam i urządzeń spiętrzających są wzmocnione betonowymi płytami , stanowią doskonałe schronienie dla małych ryb za którymi podążają drapieżniki w tym nasz cel, czyli duże okonie. W zbiornikach o charakterystyce typowo karasiowo-linowej warte uwagi są pozostałości po roślinności wynurzonej (grążele, strzałka wodna). Pomimo, że roślinność obumiera tuż przed zimą, jej podwodne pozostałości w dalszym ciągu stanowią doskonałe schronienie dla drobnicy.

Szukając odpowiedniego łowiska powinniśmy bacznie obserwować wodę, ponieważ bardzo często, zwłaszcza w ciepłe słoneczne wieczory i ranki obecność żerujących okoni zdradzają uciekające ,,fale” drobnych ryb, oraz już wspomniane i charakterystyczne ,,cmokanie”.
W przypadku kiedy nie widać wyżej wymienionych oznak żerowania, warto poszukać okoni w głębszych miejscach znajdujących się tuż obok przybrzeżnych płycizn. Wszelkie strome spady i dołki powinniśmy bardzo dokładnie obłowić. Często zdarza się bowiem, zwłaszcza w chłodne dni, że drapieżniki żerują właśnie w tych głęboczkach na skupionej w dużych ławicach drobnicy.
W przypadku rzek, powinniśmy skupić się przede wszystkim na miejscach oddalonych od głównego nurtu. Wszelkie spowolnienia tuż za różnego rodzaju tamkami, główkami czy też zwalonymi drzewami to pewne ,,bankówki”. Okoń nie należy do ryb prądolubnych zwłaszcza jesienią dlatego naszą uwagę powinniśmy skierować na zatoczki, zakola i zastoiska o praktycznie zerowym uciągu. Woda w tych miejscach przeważnie jest głęboka i pełna zaczepów, co jak wiadomo z jednej strony zwiększa naszą szansę na sukces, z drugiej zaś może sprawić że będzie on okupiony ogromnymi stratami w przynętach. Oprócz samych dołków warto również obłowić sąsiadujące z nimi płycizny, na których często, zwłaszcza w słoneczne dni wygrzewa się drobnica, za którą podążają wygłodniałe drapieżniki. Z własnego doświadczenia wiem, że kapitalnymi miejscówkami są różnego rodzaju głęboczki z kamienistym dnem, przechodzącym w piaszczystą łachę. Taka charakterystyka dna gwarantuje schronienie małym rybkom pośród kamieni, oraz doskonały kamuflaż dla pasiaków w postaci pozostałości obumierającej podwodnej roślinności.

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Sprzęt

Pozwolę sobie zacytować Pana Adama Kozłowskiego: ,,Jak wiadomo, sprzęt sam nie łowi ryb, niemniej jego jakość może nas zbliżyć lub oddalić od zdobyczy..” Cóż, jedyne co mogę dodać to to że całkowicie się z tym zgadzam. Owszem to wędkarz wybiera łowisko i przynęte, ale tylko odpowiedni zestaw zagwarantuje jej odpowiednie podanie, prawidłową reakcję na branie, oraz bezpieczny i zakończony sukcesem hol, co w przypadku dużych garbusów nie jest wbrew pozorom prostą sprawą. Na naszym rynku, dostępna jest cała masa sprzętu dedykowanego pod okonia, a lekki spinning zyskuje z każda chwilą nowych zwolenników. Ogólnie rzecz biorąc wędziska do połowu okoni możemy podzielić na tzw. ,, paprochówki” czyli ultralekkie kije z bardzo czułą, wklejaną szczytówką, oraz klasyczne ale przeznaczone do lekkiego łowienia spinningi. Te pierwsze jak już wcześniej wspomniałem idealnie sprawdzają się w przypadku kiedy pasiaki żerują na najmniejszym narybku. My natomiast skupimy się na tych drugich nieco cięższych, z uwagi na fakt, że będziemy stosować nieco większe i różnorodne przynęty imitujące znacznie podrośniętą drobnicę.
Na wstępie musimy uświadomić sobie, że nie każde wędzisko nadaje się do łowienia okoni. Tak naprawdę mimo bogactwa ofert, którymi kusza nas producenci niewiele jest produktów będących w stanie sprostać trudnym wymaganiom jakie stawiane są im podczas pogoni za dużym jesiennym garbusem.
Dobra ,,ciężka okoniówka” powinna posiadać kilka kluczowych cech. Przede wszystkim powinna być to klasyczna jednolita wędka, z uwagi na fakt, że jako przynęty będziemy stosować oprócz gum, różnego rodzaju błystki, oraz woblery. Bardzo ważna, o ile nie najważniejsza jest akcja, oraz charakterystyka blanku. Nasze wędzisko powinno być szybkie, co przekłada się na czułość, prawidłowe podanie wabika, oraz błyskawiczne zacięcie, ale w żadnym wypadku nazbyt sztywne! Każdy odjazd ryby powinien być doskonale amortyzowany, ponieważ jak wiadomo w przypadku sztywnych wędek walczący okoń często skutecznie z racji kruchego pyska pozbywa się naszego haczyka, lub kotwiczki. Istotna jest także wysoka czułość blanku, ponieważ nawet duże garbusy często biorą bardzo delikatnie i ,, na kilka razy”. Poza tym ułatwi ona w znacznym stopniu rozpoznanie charakterystyki łowiska poprzez kontakt przynęty z wszelkimi przeszkodami znajdującymi się na dnie. Bardzo istotna jest również niska waga, oraz jakość wykonania, co jak wiadomo przekłada się na pewne i komfortowe użytkowanie, przez wiele sezonów. W przypadku ciężaru wyrzutowego i długości, zdecydowanym minimum jest przedział: 5,7 – 18,25g przy długości 2, 70. Takie parametry zapewnią nam sporą uniwersalność, oraz odpowiedni zapas mocy w przypadku częstych przyłowów w postaci grubego szczupaka, lub sandacza.
Sam do niedawna miałem bardzo duży dylemat, w kwestii wyboru odpowiedniego wędziska. Trwał on do czasu kiedy swoją uwagę skierowałem na markę Robinson i jej dwie serie: Diaflex i Cortez. W swoim arsenale posiadałem już dwie genialne odległościówki tej firmy: Diaflex Pro match, oraz nieco starszy Hi-Speed t-wooven match, dlatego też postanowiłem poszukać czegoś odpowiedniego w ofercie spinningowej. W moje ręce trafiły dwa wędziska: Robinson Diaflex Light Spinn 2,75m, 7-25g, oraz Robinson Cortez Spinn 2,75g, 9-25g…,

Robinson Diaflex Light Spinn 2,7m, 7-25g

Seria Diaflex jest najwyższą serią marki Robinson. Znalazły się w niej głównie doskonałe spinningi, oraz wędziska matchowe i karpiówki. Serię cechuję zastosowanie doskonałych materiałów takich jak choćby przelotki Alconite, oraz uchwyt kołowrotka firmy Fuji. Wszystkie blanki zbudowane są w oparciu o zastosowanie wysokomodułowego grafitu
85 mln PSI. Wszystkich zainteresowanych odsyłam do katalogu online, ponieważ jest on bardzo czytelny, a wszelkie informacje techniczne zostały w nim bardzo jasno i przejrzyście przedstawione.
Model, który wybrałem urzeka starannością i jakością wykonania. Piękny smukły blank, doskonale wyprofilowana rękojeść, oraz niska waga sprawiły, że od razu przypadł mi do gustu. Wędzisko sprawia wrażenie dosyć finezyjnego, ale to tylko pozory, ponieważ drzemie w nim spory zapas mocy. Jak wiadomo sam wygląd nie jest w stanie zapewnić nam sukcesów nad wodą, dlatego też bardzo szybko rozpocząłem testy nad wodą w celu sprawdzenia czy wzorowa strona wizualna pokrywa się ze stroną użytkową. Pierwsze co mnie w nim urzekło już na pierwszej wyprawie to doskonałe wyważenie, duża szybkość przy pięknym półparabolicznym ugięciu, niewyobrażalna czułość, oraz ogromna uniwersalność w kwesti rodzaju i wagi przynęt. Wędzisko doskonale współpracuje z mocniej obciążonymi gumami, błystkami obrotowymi w rozm, 1-3, oraz (i tutaj wielki pokłon dla producenta), z nawet najmniejszymi woblerami. Osobiście łowiąc garbusy moją przynętę nr 1 stanowią różnego rodzaju gumy, dlatego też głównie na nich się skupiłem. Kijek idealnie wręcz współpracuje z gramaturą główek w przedziale 4 – 12g co w zupełności wystarczy. Dzięki bardzo szybkiej akcji jigowanie Diaflexem to czysta przyjemność! Podczas moich wypraw okoniowych techniką, którą stosuje najcześciej jest klasyczny opad. Wędzisko wzorowo radzi sobie zarówno z finezyjnym muskaniem, jak również z nieco cięższym obstukiwaniem dna.
W trakcie testów zdarzyło mi się również łowić okonie na duże woblery powierzchniowe (,,poppery”)… mimo iż wymagają nieco innego zestawu, Light Spinn i z tego zadania wyszedł obronną ręką.
Prawdziwa zabawa zaczyna się jednak podczas holu. Wierzcie mi, lub nie, ale każdy odjazd, każde szarpnięcie, nawet to najmniejsze jest natychmiast amortyzowane, przez co spady ryb, są bardzo rzadkie. Wędzisko pięknie i równomiernie oddaje moc, a w przypadku większego przyłowu mamy zagwarantowaną całą mase emocji, oraz pewność skutecznego holu!
Dzisiaj po dwóch latach użytkowania mogę stwierdzić, że mój Diaflex posiada wszystkie cechy idealnego, ciężkiego wędziska na grube jesienne garbusy! Ponadto często jest on również moim towarzyszem wypraw za szczupakiem i sandaczem.
Wybrany przeze mnie model nie jest już produkowany. Został zastąpiony bardzo zbliżonym kijem: 2, 75, 8-24g. Oba wędziska charakteryzują praktycznie te same parametry, dlatego też ku mojemu zadowoleniu i Wy możecie stać się posiadaczami tej niemalże idealnej ,,garbusowej żniwiarki”.

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Robinson Cortez Spinn Expert 2.7m, 9-25g

Wędzisko to wpadło mi w ręce za sprawą mojego znajomego. Pomagałem mu wybrać odpowiednie wędzisko i los chciał, że trafiliśmy na Spinn Experta. Nie był to wybór przypadkowy, ponieważ już wcześniej miałem okazję ,, pomachać” Cortezem i byłem zachwycony!
Seria Cortez plasuje się zaraz za Dialfexem w ofercie firmy Robinson. Mimo nieco niższej ceny Cortezy w wiekszym stopniu nie odbiegają od Diaflexów w kwestii jakości wykonania czy też użytych materiałów. Posiadają bardzo dobrej klasy przelotki SIC, na ultralekkich ramkach, oraz są zbudowane w oparciu o zastosowanie grafitu
o module sztywności 70 mln PSI. Tutaj ponownie zapraszam do zapoznania się z katalogiem producenta.
Zaraz po zakupie mój towarzysz niemalże wszystkich wędkarskich wypraw bardzo niechętnie zgodził się udostępnić mi kijek do testów, ale mój dar przekonywania i tym razem na coś się przydał… Byłem bardzo ciekawy jak Cortez wypadnie w zestawieniu z moim Diaflexem, daltego też zabrałem się za pieczołowite testy nad wodą. Podobnie jak w przypadku Diaflexa pierwsze co urzeka to jakość wykonania. Nie ma tu mowy o krzykliwych błyskotkach w postaci różnego rodzaju naklejek itp. Osobiście nie jestem zwolennikiem bardzo modnego obecnie dzielenia rękojeści zgodnie z kanonami, które przywędrowały do Europy z kraju kwitnącej wiśni, ale dolnik w Cortezie naprawdę mnie urzekł, zwłaszcza kiedy resztki wątpliwości rozwiał pierwszy sygnał brania, płynący przez blank i przyjemnie ,, kopiący” mnie w przedramię. Po wielu godzinach spędzonych nad wodą, ku mojemu zaskoczeniu muszę stwierdzić, że Spinn Expert ma bardzo zbliżoną charakterystykę do swojego brata - Diaflexa. Jest co prawda nieco cięższy, delikatnie sztywniejszy i posiada wolniejszą akcję, ale nadal zachowuje najważniejsze cechy dobrej ciężkiej okoniówki. Podobnie jak poprzednik, bardzo dobrze współpracuje z szerokim wachlarzem przynęt, przy czym najlepiej wypada w przypadku silikonowych imitacji. Łowienie klasycznym opadem, agresywne podbijanie, czy wolne prowadzenie po dnie to prawdziwa przyjemność. Wysoka czułość, oraz pewna i szybka reakcja na branie to kolejny niepodważalny atut. Podczas holu Cortez podobnie jak Diaflex, bardzo płynnie i równomiernie oddaje moc, natychmiast odpowiadając na każdy ruch walczącej ryby. Muszę przyznać że właśnie to w jaki sposób zachowują się oba wędziska podczas holu sprawia, że bardzo dobrze i przyjemnie się nimi łowi, a sama walka z grubym pasiakiem to czysta rozkosz i co najważniejsze w większości przypadków zakończona sukcesem! Należy również pamiętać, że taka charakterystyka posiada tendencję do wybaczania błędów, tak często popełnianych przez młodych niedoświadczonych łowców…
Obecnie seria Cortem przeszła znaczną modernizację. Wędziska te różnią się znacząco design’em (który mi bardzo przypadł do gustu), ale po oględzinach jednego z poliftowych przedstawicieli na sucho mogę stwierdzić, że to wciąż te same doskonałe produkty. Opisywany przeze mnie model ciężko dostać w sklepach, ale nic straconego! Firma Robinson przygotowała w nowym wydaniu serii wędzisko Pike Spinn 2,7m, 9 -25g, które wg mnie będzie godnym następcom doskonałego Spinn Experta.

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us
Tak właśnie wygląda nowa wersja Cortezów...

Oba wędziska znajdują się w średniej półce cenowej, przy czym Cortem jest nieco tańszy. Zdaję sobie sprawę, iż wielu początkujących wędkarzy może stwierdzić, że znacznie lepszym wyborem na początek będą nieco tańsze wędziska. Osobiście uważam jednak, że pierwszy kontakt z niewłaściwym kijem może być kluczowy i rzutować, na pierwsze sukcesy, a raczej ich brak…Źle dobrane wędzisko może doprowadzić do tego,że młody, dopiero co początkujący adept sztuki wędkarskiej nabierze złych nawyków, a te bardzo trudno będzie później wyeliminować. Druga, niemniej ważna kwestia to jakość wykonania. Prezentowane przeze mnie kije pod tym względem stoją na bardzo wysokim poziomie, co z pewnością zagwarantuję bezpieczne i komfortowe użytkowanie przez wiele sezonów. W tym wypadku chciałbym również zaznaczyć, że serwis firmy Robinson bardzo dobrze wywiązuje się ze swojego zadania. W mojej wędkarskiej karierze ,,udało” mi się złamać dwie szczytówki. Mimo iż złamanie było tylko i wyłącznie z mojej winy, otrzymałem dwie nowiutkie szczytówki w ramach gwarancji producenckiej!

Kołowrotek

Czym jednak byłoby same wędzisko pozbawione kołowrotka? W przypadku spinningu odradzałbym zdecydowanie różnego rodzaju kompromisy w postaci tańszych produktów, ponieważ jak wiadomo w tej metodzie nawijamy na każdej wyprawie tysiące metrów linki, narażając przy tym nasze młynki na różnego rodzaju niespodzianki w postaci błota, piachu, śniegu i wody. Nawet w chwili nie uwagi często zdarza się, że fundujemy naszemu kołowrotkowi kąpiel, która najczęściej ma tragiczne konsekwencje.
Szukając odpowiedniego kołowrotka, będącego idealnym uzupełnieniem naszego okoniowego zestawu, warto zainteresować się jednym z modeli firmy Robinson. Mam tutaj na myśli spinningowy model Pro Spinn z serii Quartz. Niepozornie (bez zbędnych udziwnień) wyglądająca maszynka kryje w sobie zaawansowaną technologię. Sam korpus i rotor został wykonany z bardzo wytrzymałego grafitu ,,Reny Mitsubishi”. Całość prezentuje się skromnie i klasycznie i o to właśnie chodzi. Kołowrotek posiada 10 japońskich łożysk (9 + 1 oporowe), idealnie zabezpieczającą mechanizm hamulca gumową uszczelkę w nakrętce szpuli, aluminiową odkuwaną rączkę, oraz dwie aluminiowe szpule o różnej pojemności!
Niejednokrotnie miałem przyjemność łowić tym kołowrotkiem, a konkretnie rozmiarem 2510, który de facto idealnie pasuję do wyżej wspomnianych przeze mnie wędzisk i jest idealnym uzupełnieniem cięższego zestawu okoniowego. Pierwszą rzeczą która mnie urzekła jest doskonały hamulec, świetnie sprawdzający się w przypadku stosowanie cienkich żyłek. Płynna i cicha praca to kolejny atut. Ponadto kołowrotek bardzo dobrze układa zarówno żyłkę jak i plecionkę, a dosyć szeroka rolka znacząco niweluje efekt ich skręcania. Wielogodzinne testy nad wodą, tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że model Pro Spinn znacząco wyróżnia się na Naszym rynku głównie w stosunku wysokiej jakości do bardzo przystępnej ceny. Warto również podkreślić, że producent wyposażył swój produkt w dwie aluminiowe szpulę o różnej pojemności. Co ciekawe wiele konkurencyjnych firm nadal o tym zapomina nawet w swoich znacznie droższych topowych modelach.
Reasumując Robinson Quartz Pro Spinn to doskonały i sprawdzony kołowrotek, który z pewnością będzie idealnie współgrał z pozostałymi elementami i na pewno znacznie uprzyjemni jesienne polowania w poszukiwaniu grubych i wygłodniałych o tej porze roku garbusów.

Image Hosted by ImageShack.us

Żyłka

W przypadku okoni stanowczo odradzam stosowanie plecionki, nawet tej najcieńszej. Nie warto usztywniać całego zestawu, ponieważ może to znacząco wpłynąć na zwiększenie ilości spadów. Jeśli chodzi o dobór właściwej średnicy myślę, że idealnym wyborem będzie przedział: 0,16 – 0,18mm.
Szukając przez wiele sezonów odpowiedniej linki z większymi i mniejszymi sukcesami trafiłem wkońcu na żyłkę Robinson Primera. Pozornie nie wyróżniała się niczym specjalnie na półce pośród żyłek innych producentów. Od zwykła linka, jak każda inna. O tym jak bardzo się w tamtym momencie myliłem przekonałem się dopiero nad wodą, Pierwsza rzecz, która przekonała mnie do trafności mojego wyboru to niezwykła wytrzymałość mimo małej średnicy. Osobiście przy wiązaniu agrafek stosuję klasyczny, typowy dla plecionek wezeł – Palomar. Gwarantuje on bowiem ogromną wytrzymałość i znacznie skuteczniej wpływa na zmniejszenie strat w przynętach podczas trafienia w zaczep. Żyłka ponadto jest dosyć miękka przez co doskonale współgra z wędziskiem amortyzując zrywy walczącej ryby. Linka nie ma tendencji do tracenia swoich właściwości nawet po wielu godzinach spędzonych nad wodą. Używam jej już drugi sezon i nie wyobrażam sobie, aby mógł ją zastąpić produkt innej firmy. Jak do tej pory nigdy mnie nie zawiodła, jednocześnie dając masę radości płynącej z wyholowania niejednego wyrośniętego okonia, czy też przyłowów w postaci dorodnego szczupaka czy sandacza.

Image Hosted by ImageShack.us

Przynęty

Jak już wcześniej wspomniałem moimi przynętami numer 1 są głównie różnego rodzaju twistery, rippery i kopytka. Owszem nie znaczy to, że nie stosuję innych równie skutecznych przynęt. Często zdarza się bowiem, że wolno prowadzona tuż przy dnie mała wahadłówka czy obrotówka jest niezwykle skuteczna zwłaszcza na słabo żerujące pasiaki. Bardzo rzadko stosuję woblery. Wynika to chyba z ich małej skuteczności na moich łowiskach, aczkolwiek muszę przyznać że parokrotnie udało mi się przechytrzyć dorodnego garbusa stosując woblery powierzchniowe tzw. ,,poppery”. Są one bardzo skuteczne zwłaszcza kiedy okonie żerują intensywnie tuż przy powierzchni.
W moim dosyć pokaźnym arsenale oprócz przynęt innych producentów honorowe miejsce zajmują niezwykle skuteczne twistery Robinson Classic, w długości 5 – 8cm, oraz 5cm Holytail Twist. Najlepiej sprawdzają mi się kolory: T06, T07, T08, a same gumy idealnie pracują podczas zarówno wolnego prowadzenia na lekkich główkach, jak i w nieco cięższym opadzie.
Tuż za twisterami swoje przegródki w pudełku zajmują kopytka Performer w długości 7,5cm, głównie w kolorach: R08, R12, R05, oraz bardzo skuteczne R10 i R06. Podobnie jak twistery kopytka również odznaczają się nienaganną pracą zarówno podczas lżejszego jak i cięższego łowienia.
Jak już wcześniej wspomniałem nie stronię od innych przynęt, dlatego w swoim arsenale posiadam również kilka sprawdzonych modeli błystek obrotowych głównie z serii Tiger. Niewątpliwie do najskuteczniejszych należą zdecydowanie modele w rozmiarze 2 i 3. Moimi ulubionymi wzorami kolorystycznymi paletek są: S20, S23, S26, oraz S32.
Jeśli chodzi o woblery, to sięgam po nie bardzo rzadko. Mimo to zawsze zabieram ze sobą kilka już sprawdzonych, a należą do nich niewątpliwie: Pop Star w kolorach: CX 54, 56, oraz doskonały Humper w kolorach: CX54, oraz 76.

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Reasumując muszę przyznać, że bardzo rzadko zdarza się, aby mimo mnogości sprzętu udało nam się złożyć odpowiedni zestaw korzystając tylko z produktów jednej firmy. Najczęściej jest tak, że jeśli trafimy na dobre wędzisko, to pojawia się problem z doborem kołowrotka i innych akcesoriów, lub odwrotnie.
W przypadku marki Robinson problem taki praktycznie nie wystepuję. Osobiście oprócz samego łowienia, uwielbiam wręcz testować sprzęt wędkarski i gdy tylko mam taką sposobność chętnie poddaje wszelkie nowinki różnorakim sprawdzianom, często w bardzo ciężkich warunkach. Niemniej wnikliwie przyjrzałem się również wyżej wymienionym produktom i dzisiaj mogę z pełną świadomością stwierdzić, że są to wyroby odznaczające się doskonałą jakością i wspaniałymi walorami użytkowymi. Sam jestem szczęśliwym posiadaczem wielu produktów tej firmy i jak do tej pory nigdy się nie zawiodłem! Dlatego też na zakończenie pragnę jedynie dodać, że Ci z Was którzy dopiero co rozpoczynają swoją przygodę z wędkarstwem powinni zainteresować się ofertą marki Robinson. Gwarantuję że każdy znajdzie w niej coś dla siebie, a wybór będzie z pewnością trafiony i posłuży przez wiele ciężkich i żmudnych sezonów.
Od siebie dodam jedynie że zawsze chętnie pomogę i zapraszam wszystkich do kontaktowania się ze mną w sprawie doboru i skompletowania odpowiedniego zestawu. Jak już wspomniałem bardzo chętnie dziele się moim doświadczeniem, w związku z czym postaram się rozwiać Wasze wszelkie pytania i wątpliwości…

A o to piekne jesienne garbusy, które udało mi się przechytrzyć dzięki sprzętowi marki Robinson:

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us

Pozdrawiam i do usłyszenia!

 


4.9
Oceń
(32 głosów)

 

Robinson Diaflex - opinie i komentarze

Przemo-77Przemo-77
0

     Świetny i wyczerpujący temat tekst. Chyba wszystko co było do powiedzenia na konkretny temat zostało powiedziane. Widać, znasz sie na rzeczy i nie jesteś amatorem tylko starym wyjadaczem, który nie chwali się sprzetem, którego nie miał nawet w rękach. Osobiście dowiedziałem się wielu ciekawych rzeczy na temat okoniowego spinningu. Przyczepie sie tylko do jednej rzeczy. Otóż konkurs dotyczy zestawu dla osoby która stawia pierwsze kroki w wędkarstwie, chce oplacić kartę i kupić jakis kijek i resztę klamotów. Idzie do sklepu i .............. widzi że proponowany przez Ciebie Diaflex czy Cortez kosztuje kilka stówek, do tego kołowrotek, żyłka czy plecionka, przynęty, haki itd. Następuje brutalne zderzenie z rzeczywistością co powduje zakup innego sprzętu (miejmy nadzieję że Robinsona a nie innej firmy) niz proponowany przez Ciebie, albo niedaj Boże rezygnacja z wękarstwa na rzecz np. zbierania znaczków. To chyba jedyny minus twojego tekstu.

(2012-10-25 06:36)
piotrek1988piotrek1988
0
Wyczerpujący artykuł, ale niestety mija się z celem, opisywany przez Ciebie sprzęt to górna półka i koszt kilku stówek, przeznaczony głównie dla profesjonalistów. 5 za wkład. (2012-10-25 11:04)
DelTor0DelTor0
0
Super art Piotrek:) Pzd (2012-10-25 12:29)
czerwcowy0520czerwcowy0520
0
Pisząc ten artykuł, świadomie podjąłem pewne ryzyko. Zgodnie z zasadami konkursu miała to być porada dotycząca zestawu firmy Robinson dla początkującego wędkarza. Kolego Piotrek 1988 górną półkę sprzętu wędkarskiego stanowią znacznie droższe produkty, których ceny kształtują się na poziomie zbliżonym do 1000zł i ponad. Opisywane przeze mnie wędziska i kołowrotki należą do średniej półki. Pragne zauważyć, że opisywanego Corteza można było jeszcze do niedawna kupić za ok 230-250zł, także cena uważam jest do przyjęcia. Podobnie było z Diaflexem, którego można było dostać za ok 350zł. W przypadku kołowrotka ceny plasują sie w przedziale 170-200zł więc nie jest to aż tak wysoka półka o której mówisz. Pragnę również zauważyć, że coraz więcej młodych i początkujących wędkarzy przejechało się na tańszym sprzęcie i np pisząc do mnie wiadomości z prośbą o pomoc w doborze zestawu wielu szuka czegoś właśnie w takim przedziale cenowym. Specjalnie pokazałem wędzisko Cortez jako doskonałą alternatywę dla Diaflexa. Zabieg ten był świadomy i zamierzony. Poza tym nie można zapominać, że oba te wędziska posiadają tak dobrą i ciekawie rozwiązaną akcje, że są w stanie praktycznie zniwelować większość błędów początkującej osoby podczas holu! Warto zaznaczyć że duży okoń jest bardzo wymagającym przeciwnikiem, i tutaj wszelki kompromis może się bardzo zemścić. W przypadku kołowrotka to porónując jakość quartza do jego ceny powiem tylko tyle: znajdźcie mi coś lepszego w tych pieniądzach....180zł za taki sprzęt to prawdziwa okazja! Zapominacie koledzy też o jednej ale istotnej kwestii. Z mojego doświadczenia wynika, że początkujących wedkarzy można podzielić na dwie grupy: pierwsza to CI dla których kwestia sprzętu, a ponadto znajomość podstawowych zasad i praw występujących w przyrodzie w tym biologia i fizjiologia ryb jest rzeczą małą ważną. Liczy się tylko wytrzymałość wędki żeby czasem nie pękła itd. Druga grupa początkujących, których de facto jest coraz więcej to prawdziwi zapaleńcy i pasjonaci, szukający sprawdzonych i pewnych rozwiązań. Poza tym jak wiadomo sprzęt w przypadku początkującej osoby jest z wiadomych względów narażony na różnego rodzaju niespodziewane przygody, które czesto prowadza do jego uszkodzenia. Im lepszy jakościowy wyrób tym trwalszy. Nie zawsze się to sprawdza, ale z pełną odpowiedzialnością mogę powedzieć że w przypadku prezentowanego przeze mnie sprzętu tak właśnie jest. Pozwolę sobie przytoczyć małą anegdotkę: Mój znajomy rok temu szukał taniego zestawu do połowu okoni. Próowałem go namówić na Corteza plus kołowrotek Quartz, ale niestety, stwierdził, że skompletuje sobie sprzęt za przysłowiowe dwie ,,stówki". Tak też się stało. Pierwsza wyprawa i pierwsze wnioski. W ciągu kilkunastu minut stracił grubo ponad połowę plecionki, ponieważ kołowrotek skutecznie mu ją skręcał niemiłosiernie. Kiedy problem ustał pojawił się następny: mianowicie plecionka zaczeła wchodzić pod rolkę co było wynikiem złego spasowania elementów. Na drugiej wyprawie po godzinie stanie w deszcze kołworotek zaczął niemiłosiernie hałasować i znacznie ciężej chodzić. Mimo wszystko znajomy nadal twardo stał przy swoim i czekał na upragnione branie. Owo branie nastąpiło na 3 wyprawie, pstryk zacięcie i siedzi, piękny gruby garbus z pewnością ok 45cm i dobre 1,5kg. Zawilgotniałe podkłądki w hamulcu ledwo dawały sobię radę, ale prawdziwy koszmar dział się na kiju...tak tragicznej akcji nie widziałem w życiu 20cm odcinek szczytówki był wygięty prawie o 90stopni następnie jakieś 50cm było kompletnie sztywne, a cała wędka zamiast płynnie oddawać moc dziwnie drżała i wyginała się całkowicie w absurdalny sposób. Rozwścieczony okoń gdy tylko nas zobaczył, zaczął walić pyskiem na boki robiąc przy tym długie odjazdy, niestety ani wędka, ani kołowrotek nie były w stanie ich odpowiednio zaamortyzować, dlatego też garbus bardzo szybko pomachał nam na pożegnanie... Po kilku nastenych wyprawach wędzisko jakimś cudem zostało sprzedane a kołowrotek wylądował w koszu. Dopiero po takich przejściach znajomy zdecydował się na zakup proponowanego przeze mnie zestawu i cieszy się nim do dzisiaj. A w woli ścisłości to poprzedni ,,super zestaw" wyniósł go 220zł plus 60zł za plecionke, zaś nowy 420zł z żyłką... (2012-10-25 12:30)
czerwcowy0520czerwcowy0520
0
Dlatego też uważam że zamiast tracić przysłowiowe ,, STÓWKI"" na nic nie warte wynalazki, lepiej je odkładać na coś konkretnego i sprawdzonego. Uważam że warto czasem poczekać, niż rzucać się na pierwszą lepszą niby okazję lub promocję. Tak jak na rybach i w życiu postarajmy się wykrzesać z siebie odrobinę cierpliwości, a napewno zostanie ona wynagrodzona Pozdrawiam (2012-10-25 12:35)
Przemo-77Przemo-77
0

No niby racaja z tą cierpliwością. Ale tańszy sprzęt nie zawsze oznacza nic nie warty. Ponadto myslę, że paczątkujący wędkarze to zdecydowanie ludzie młodzi, często uczniowie na utrzymaniu rodziców i wydatek rzędu 300 zl wędkę, 200 na kołówrotek to  spoore obciążenie, a dla niektórych to przeszkoda nie do przebycia.

(2012-10-25 14:23)
czerwcowy0520czerwcowy0520
0
Zgadzam się że tańsze nie zawsze znaczy gorsze, ale warto podkreślić, ze np gdybym skupił się np na metodzie spławikowej to z pewnością przedstawiłbym znacznie tańsze produkty. Wg mnie metoda spinningowa jest znacznie bardziej wymagająca i dlatego też, aby uniknąć frustracji i wspomnianego przez CIebie zniechęcenia, lepiej już na wstępie zaopatrzyć się w sprawdzony sprzęt (2012-10-25 14:37)
kamil11269kamil11269
0
Fajny, długi tekst. Pozdrawiam i zostawiam ***** (2012-10-25 15:44)
piotrek1988piotrek1988
0
Osobiście łowię drapieżniki na zestaw spiningowy o wartości około 220 zł. Jest to mój pierwszy spining, który kupiłem na początku 2010, nie jest to moja ulubiona metoda połowu, ale czasami dla urozmaicenia lubię sobie trochę porzucać, łowię głównie z brzegu szczupaki i w tamtym roku złowiłem kilka wymiarowych sztuk od 1.2 do 2.8 kg. Nie mam problemów z plątaniem zestawów, kołowrotek mi nie skrzypi i nie ma luzów na korbce, uważam, że osoba początkująca może za rozsądne pieniądze tj 200-250 zł kupić dobry zestaw do każdej metody połowu. " Ktoś, może kupić sprzęt i korzystać z niego kilka sezonów natomiast komuś innemu wytrzyma sezon, po prostu jak dbasz tak masz. (2012-10-25 19:39)
czerwcowy0520czerwcowy0520
0
I owszem zgadzam się z Tobą, ja sam mam lekką żywcówkę sandaczową której zakup wraz z kręciołem kosztowął mnie całe 200zł, tyle tylko że używam jej 2-3 razy w roku. Spinninguje natomiast średnio 4 razy w tygodniu od stycznia do grudnia....dlatego też potrzebowałem solidnego sprzętu. I właśnie do takich osób skierowałem swój artykuł... (2012-10-25 20:20)
Kowal73Kowal73
0
Powiem tak, Wklejam:)***** (2012-10-25 22:46)
u?ytkownik65213u?ytkownik65213
0
Bardzo dobry artykuł.Życzę powodzenia w konkursie.Za wpis oczywiście ***** (2012-10-28 08:10)
bednar14bednar14
0
Świetny artykuł z chęcią poczytam twoje kolejne wpisy. Akurat szukałem testów diaflexa i mi pomogłeś tym wpisem. Wydaje mi się że zdjęcia z tego wpisu widziałem na stronie świętokrzyski poradnik wędkarski. To twoje fotki? (2012-10-29 16:02)
czerwcowy0520czerwcowy0520
0
No dzięki wielkie za miłe słowa. Jestem członkiem ŚPW i zgadza się to moje zdjęcia. (2012-10-29 16:51)
bednar14bednar14
0
Nom wpis na stronie ŚPW o łowieniu sandaczy też ciekawy. (2012-10-29 20:19)
Zibi60Zibi60
0
Świetne porady Piotrze, mogą uratować kilka stówek początkującym - jeśli posłuchają. Tylko obawiam się, że większość i tak kupi szybko i tanio, pod wpływem impulsu i później, po kilku sezonach bolesnej nauczki dotrze do nich sens treści Twojego artykułu. 5* (2012-10-31 08:06)
czerwcowy0520czerwcowy0520
0
Wielkie Dzięki kolego Zibi60. Widzę, że dostrzegłeś ,,przesłanie" w moim artykule:) dzięki za miłe słowo. Ja nie namawiam nikogo do zakupu kija w pracowni a do tego np Shimaniaka albo Daiwki za 2000tys zł, myślę że podany przeze mnie sprzęt jest w zasięgu ręki, a za jakość i walory użytkowe ręcze głową...co prawda tak jak pisałem w Diaflexie jest problem z uchwytem, ale jak się okazało po prostu nie pasuje do wszystkich stopek kołowrotków, da się to jakoś przeżyć, poza tym akcja i praca jest super, no ale mimo wszystko zwykły uchwyt Fuji chyba by lepiej się tu sprawdził, aczkolwiek mam w innym spinnie zwykłego Fuji i też sa problemy z niektórymi kołowrotkami... (2012-10-31 20:11)

skomentuj ten artykuł