Pstrąg - przygoda czy porażka?

/ 16 komentarzy / 2 zdjęć


Jeszcze jest zima, a ja coraz częściej zastanawiam się czy warto wybierać się na wyprawę pstrągową kilkaset kilometrów od mojego domu? Ale od początku. Na pewno każdy z nas coś planuje. A to kupno auta, a to wyjazd na wczasy za super atrakcyjną cenę, a to jakieś inne, nawet dalekosiężne plany związane z wolnym czasem i związanymi z tym przyjemnościami. Tak i wędkarz, bez względu na rodzaj i metodę połowu, pogodę i związane z tym doznania planuje (zdarza się, że jest to impuls chwili) wyjazd, wyprawę na wymarzone łowisko i związane z tym emocje.

A jak się ma jeszcze super kompana, doskonałego wędkarza – pstrągarza, a także zasłużonego działacza społecznego (w naszym kole wędkarskim skarbnika, a w ZO PZW Szczecin – Sekretarz Zarządu) Stanisława Marcinkowskiego, który to podsyca we mnie takie doznania i tenże mój kolega jest inicjatorem wyprawy i częstym towarzyszem naszych arcyciekawych wspólnych wypraw – uf... drżyjcie narody!!

Wiadomo, najpierw opowieści, potem mapa i dalej...adrenalina się podnosi. Ale czego się nie robi dla chwili ukochanego wędkarstwa. Tym bardziej, że planujemy wypad, na, co najmniej dwa dni z noclegiem i obiecujemy sobie, iż teraz damy sobie upust wędkarskiej fantazji i łowimy do bólu.

Tak, więc pakujemy sprzęt. Spinning (drugi w zapasie, bo to różnie bywa – w ogóle wiele akcesoriów dublujemy), kołowrotek, błystki – oczywiście mamy swoją tajną broń, jakby nie chciały brać na tradycyjne – ubranie na każdą porę itp., itd. Słowem wszystko to, co może, nie musi, się przydać. W końcu jedziemy autem i dźwigać nie musimy. Ruszamy jeszcze w nocy, bo, jak zajedziemy to sobie pofolgujemy na nowym terenie. A jak znamy się na rzeczy, to i rzeka nie straszna. No może rzeczka, czy rzeczki.

Zajeżdżamy na miejsce – ponad 200km od domu - (pominę fakt przebytej drogi i nakręcania się, że będziemy sami nad wodą i cichaczem zwabimy tego największego pstrąga), rzeczka budzi zaufanie, tym bardziej, że widzimy oznaki życia w postaci Klenia. Co prawda nie jest to nasz nr 1, ale zawsze. Ostrzymy zmysły i okiem wyobraźni widzimy ataki drapieżnika – Pstrąga.

Początek jest obiecujący. Zakładam 3cm woblerka i rzut pod prąd. Jeszcze nie zdążył dobrze zacząć pracy, a już atak i muszę użyć szczypiec, aby uwolnić klenia od kotwiczki. Oczywiście wraca w super kondycji do wody. Dobrze się zaczyna – myślę sobie – i podaję przynętę pod przeciwległy brzeg. Znowu atak i historia się powtarza. Tu muszę powiedzieć, że klenie były okazałe, bo 30-40cm. Po dwóch godz. przedzierania się przez chaszcze i pokrzywy, kilku kontaktach z Pstrągiem i ocenie terenu, ze teraz można liczyć na przewagę Pstrąga i to dużego zaczynam słyszeć głosy. Na początku dalekie klepnięcia, z czasem zaczynam słyszeć... NO TAK.

Wielu, ba bardzo wielu, tych strych „tropicieli”, jak i tych, co od jakiegoś czasu zaczęli przygodę z pstrągiem, na pewno spotkało się lub słyszało o i tu padają magiczne słowa - (od razu uprzedzam fakty, że nie mam uprzedzeń związanych z żadnymi odmiennymi upodobaniami rekreacyjnymi w całym tego słowa znaczeniu!) SPŁYWACH KAJAKIEM!! Tym, co tylko słyszało życzę, aby nigdy nie spotkali na swej drodze wędkarskiej wielbicieli podróży kajakiem. Znaczy na swej rzece w trakcie pstrągowania. Pełen szacun dla formy rekreacji, ale ci wielbiciele i piewcy uroków przyrody oraz otaczającej ich okolicy, a co za tym idzie rozpowszechniania tego odpoczynku nie mają – tak sądzę – dystansu do innych użytkowników tejże rzeczki.

Nie mówiąc już o płoszeniu wszystkiego, co znajduje się w promieniu kilometra! Wszechobecne głośne śmiechy i nawoływania, choć znajdują się od siebie na długość wiosła. Pokonywanie powalonych drzew, które zalegają w poprzek nurtu odbywa się z takim hałasem, że obudziłoby umarłego. I tak naprawdę nie dotyczy to tylko dalekich wypraw, ale wypraw pstrągowych w ogóle. Sport, czy hobby, jakim są spływy staje się powoli moją letnią udręką.

My Pstrągarze stosujemy na naszych rzeczkach minimum hałasu, maksimum skupienia i szacunku dla piękna przyrody i jej azylu ciszy. Czyli w pełni wtapiamy się w to piękno. Pytam, dlaczego inni, korzystający z tych uroków tego nie zachowują? Dlaczego nie szanują tego, że rzeka jest nie tylko dla kajakarzy? Po takim przejściu tajfunu o rybie można zapomnieć na długie godziny. A ryba w płytkiej wodzie też jest w niesamowitym stresie przez wiele godzin. Nie wspomnę o innych stworzeniach, które znalazły się w zasięgu kilometra „odpoczywających” na spływie.

Po tym wszystkim koniec łowienia na wiele godzin. A przecież jutro mamy wejść i poznać nową pobliską rzeczkę. Wracamy do samochodu zniesmaczeni takim zachowaniem, zresztą jutro sytuacja może się powtórzyć. Z postanowieniem, że skoro świt wchodzimy na rzekę kładziemy się spać. Niestety prawa Murphy˘ego działają. Tym razem wszędobylskie Bobry kończą naszą wyprawę, bo na małej rzeczce Bóbr czyni spustoszenie nie tylko w klarowności wody, ale też w jej głębokości.

Wiem, że nie mam prawa żądać od nikogo omijania szerokim lukiem mnie na łowisku, ale dla nas wędkarzy na wodach górskich, biorąc opłatę na ochronę i zarybianie wód, tworząc specjalne nakazy, z, którymi się zgodzić musimy i ich przestrzegamy rygorystycznie, nasz związek PZW tworzy zakazy połowu – zgoda, zakazy brodzenia – zgoda, ochronę gatunku – zgoda i skoro jest to odcinek rzeki o charakterze górskim, nacechowany dla tych, którzy płacą specjalnymi opłatami, różnymi dodatkowymi przepisami to, dlaczego dla kajakarzy takich zakazów spływu i innych nakazów zachowania się, takimi odcinkami rzek nie ma?

Moim zdaniem, po to się wydziela dany odcinek rzeki, aby prawa były jednakowe dla wszystkich. Tych łowiących i tych, co są na rzece (przynajmniej w teorii), bo kochają przyrodę. A przecież wystarczy w takiej oazie ciszy (górskie nizinne odcinki rzeczki płyną głównie lasami) zachowywać się tak, jak wędkarz – pstrągarz. I wszyscy byliby zadowoleni.

 


4.6
Oceń
(70 głosów)

 

Dokumenty (1)

  • - - 3 kb



Pstrąg - przygoda czy porażka? - opinie i komentarze

u?ytkownik7216u?ytkownik7216
0
Identycznych wielbicieli spływów kajakowych spotykam na jeziorze Mokre płyną cych szlakiem rzeki Krutyń. Tak zdziczałego zachowania miłośników turystyki chyba nigdzie na świecie nie doswiadczy tak jak u nas. Spotkanych na szlaku wędkarzy mają za nic , nie mówiąc o sprzęcie i łowiskach. Wszelkie prośby i zwracanie uwagi nawet opiekunom tych pseudo miłośników przyrody nic nie pomaga. Wydaje się że już taka dola wędkarza. Tekst na piątkę z plusem. Pozdrawiam. (2009-02-27 14:14)
u?ytkownik5460u?ytkownik5460
0
tak się dzieje nie tylko na górskich odcinkach , na warcie kajaki to normalność i hałas jeszcze potęzniejszy w dodatku często łódż motorowa im towarzyszy pływając raz w jedną raz w drugą... art. ok. (2009-02-27 18:47)
u?ytkownik2494u?ytkownik2494
0
Nawiązując do tytułu uważam że każda chwila spędzona nad wodą na dodatek w dobrym towarzystwie to przygoda i nowe doświadczenia.Pozdrawiam (2009-02-27 20:14)
g.longg.long
0
Daję 3 pnkty za brak chociaż z grubsza przybliżenia rejonu łowiska.
koło 200 kilometrów od szczecina to trochę dużo terenu do rozważań (2009-02-28 01:13)
AmitafAmitaf
0
Kolego g.long! Zazwyczaj nie polemizuję z komentarzami forumowiczów, bo to ich subiektywna ocena, a opowiadanie moje i moje doznania, którymi się dzielę. Zwróć uwagę na słowo DOZNANIA. Lecz moja odpowiedź powinna Cię zadowolić. Koledzy, którzy komentowali wyżej dokładnie przeczytali tekst. Powiem wprost. Na moim blogu jest również opis łowiska ze wskazaniem na mapie (nie tego oczywiście) i tam (w zakładce Łowiska) należy szukać takich danych i które pytasz. Notabene tam również pływa mnóstwo kajakarzy i wioślarzy, ale tam pisałem o łowisku! Jednak po namyśle – szanując ciekawość Twoją kolego g.long – odpowiem, że te rzeczki są pomiędzy Gorzowem, a Zieloną Górą. Coś to zmienia? Ja łowię na bardzo różnych łowiskach, jak (odległych od mojego miejsca zamieszkania, bo w pobliżu ich po prostu nie ma – byłem nawet na Rabie) Rega, Drawa, czy Grabowa. Są to rzeki odległe od mojego domu od 130 km do niemalże 250 km w jedną stronę - mieszkam w Policach, czyli ok. 18 km za Szczecinem - i to są duże rzeki jak na pstrąga nizinnego. Ale zjawisko, o którym piszę, dotyczy wszystkich i tych bliższych i tych dalszych. Pozdrawiam i nie doszukuj się w drugiego dna w relacjach z wypraw wędkarskich. Połamania kija. (2009-02-28 10:38)
ZdzichuZdzichu
0
Sławku, cenny artykuł, też wędkuję na małych ciurkach i miałem styczność z uprawiającymi spływ.Zachowania były różne, zauważyłem, że jeśli 1-2 kajaki wszystko O.K., jeśli już większa grupa to zachowanie naganne, jakby popisy przed koleżkami.Ale cóż, woda nie tylko dla nas. Do g.long - zbyt pochopnie oceniłeś, to nie jest artykuł o konkretnym łowisku,autor odniósł się m.i. do zachowań nad wodą jednych(wędkarzy) i drugich(kajakarzy) czytaj uważniej.Zresztą mogłeś spytać autora, na pewno otrzymałbyś odpowiedź na temat łowiska. Pozdro ... (2009-02-28 11:10)
KirisKiris
0
niestety, poruszyłeś bardzo istotny problem innych współużytkowników naszych wód. Temat rzeka. nie tylko kajakarze czy wioślarze, również zwolennicy "bliższego obcowania z naturą" potrafią zatruć nam życie. A regulamin później nakazuje nam !!! sprzątanie pozostawionych przez nich śmieci, bo śmiecą tylko wędkujący. Pozdrawiam (2009-02-28 19:42)
legtomlegtom
0
No dobra wszystko fajnie tylko dlaczego zdjęcia z lutego a piszemy o kajakach. No wiadomo, że jak na kajaki to lato, no może czerwiec, ale nie wcześniej. Po za tym zazdroszcze tych pstrągowych rzeczek. pozdro (2009-03-01 05:56)
legtomlegtom
0
No dobra wszystko fajnie tylko dlaczego zdjęcia z lutego a tekst o kajakach. Nie od dziś wiadomo, że na kajakach to najlepiej latem, no może w czerwcu. Ale zazdroszcze tych rzeczek pstrągowych. U mnie tylko nizinne. Pozdro (2009-03-01 06:02)
olafolaf
0
Masz u mnie 5.Temat drażliwy zapraszam na Brdę w okolicach Rytla(okres letni).Żeby sobie połapać trzeba było by wędkować chyba nocą.Jedyna szansa wcześnie rano.pozdrawiam (2009-03-01 10:17)
michu96michu96
0
:) (2009-03-01 16:31)
faun77faun77
0
Jak mówi stare porzekadło "I tu i tam zdarza się cham.". Nie chcę tu nikogo bronić ale jestem zdania że w każdej dziedzinie życia obowiązuje zasada dobrego współżycia z innymi. Problem polega na tym że tych ludzi nikt nie poinformował jak się tam mają zachować, i pewnie wydawało im się że wszystko jest ok. Ludzie często nie widzą że komuś utrudniają życie. Palacz na przystanku zadymia innych i nie widzi w tym niczego złego, itd. Przykłady można mnożyć. Wędkarze a raczej pseudo-wędkarze często też zachowują się nie ładnie. Trzeba siebie i innych edukować. Pozdrawiam T. (2009-03-02 10:59)
EmilbludnikEmilbludnik
0
witam wszytkich

Mam male pytanko!mam zamiar sie wybrac na rzeczke na ryby,co mozecie mi zaproponowac i jakie przynety.Jakich ryb moge sie spodziewac o tej porze roku na malych rzeczkach lecz obfitych w ryby?

z Gory dziekuje i pozdrawiam (2009-03-02 12:36)
stanmarstanmar
0
Kolego Emilbludnik - takich; ani rzek, ani rzeczek to w Polsce nikt Ci nie wskaże, i to z dwóch naraz powodów - bo takich już nie ma, a gdyby gdzieś taka tzn.pełna ryb - rzeczka istniała to tylko dlatego, że jeszcze nikt o niej nie wie!!! W dobie tanich, zachodnich używanych aut - jest niemożliwe, aby tak opisana woda, mogła się oprzeć presji wędkarzy a wśród nich i...mięsiarzy, biorących wszystko co się da z wody wyjać, bez względy na wielkość, ochronę tarłową itd
Dojazd dziś nie jest problemem! Tak więc proponuję najbliższy ciek/żeby nie żałować kosztów dojazdu.../o którym cokolwiek wiesz,w którym zdarzają się ryby i do roboty, próbuj, ćwicz a efekty się pojawią... Im bradziej wypracowane, tym bardziej adrenalinowe... A o tej porze pstrąg jeszcze niemrawy, ale może być tłusty jaź - to jego najlepszy czas... (2009-03-04 14:12)
Harry PotterHarry Potter
0
Jest różnica pomiędzy kajakarzami (czytaj - ludźmi którzy tak jak my lubią obcować z przyrodą) a uczestnikami spływów kajakowych często w ramach tzw. imprez integracyjnych organizowanych przez niektóre firmy dla swoich pracowników. Owszem uważam że powinny być odcinki na rzekach (zwłaszcza pstrągowych) gdzie spływy kajakowe powinny być zabronione, ale nie możemy wymagać dostępu do wód tylko dla nas. Reszta to tzw czynnik ludzki. Mało to chamów wśród braci wędkarskiej???

 Mi osobiście zdarzył się pływak który wpłynął w zanęcone łowisko. Nie chodziło nawet o płoszenie ryb, ale w wodzie były cztery zestawy i nie chcieliśmy żeby się chłop zaplątał i utopił. Dostał kulą zanętową prosto w czepek i skorygował kurs. 
(2010-04-02 14:09)
SiwyDymSiwyDym
0
oceniam na5.i nie komentuje,bo wszystko co trzeba opisałeś w felietonie jak najbardziej poprawnie
(2010-06-03 20:18)

skomentuj ten artykuł