Po ryby

/ 4 komentarzy

Wiele już pisano i wiele dyskusji się odbyło w temacie zasobności naszych akwenów oraz zasady C&R więc i ja postanowiłem swoje 3 grosze wtrącić. Na początku zaznaczę, że nie jestem jakimś fanatykiem, który uważa, że należy wypuszczać wszystko co się złowi i sam również lubię zjeść rybkę nie dość, że prosto z wody to jeszcze samodzielnie złapaną. Nie mogę jednak pojąć schematu, że skoro płacę za kartę to musi mi się to zwrócić. Wiem jak to było za czasów PRL kiedy to sam niejednokrotnie jako dzieciak dwa razy stawałem w kolejce po papier toaletowy bo był limitowany i jaka radość była, że udało się zrobić zapas, ale te czasy to już przeszłość a mam wrażenie że wiele osób myślowo ciągle tkwi w tamtej epoce. Poza tym stwierdzenie jadę 'na ryby' wiele osób tłumaczy sobie jadę 'po ryby' a jak wiemy 'prawie' robi dużą różnicę. Kiedyś może owszem jak ktoś miał 'swój' zbiorniczek to jak jechał na ryby to pytanie brzmiało ile a nie czy coś złapie. Teraz przez różne czynniki ( czytaj głównie czynnik ludzki ) jest jak jest i ryby jakby coraz mniej. Wiele osób tłumaczy że skoro ilość zgodna z RAPR to mu wolno i nic innym do tego. Owszem wolno tylko z tego 'WOLNO' też trzeba umieć korzystać. Jak rzeczywiście zjesz wszystko to co złowisz nie wyrzucając połowy czy nie bawiąc się w świętego mikołaja rozdawiciela ryb to ok. niech ci na zdrowie pójdzie. Ale widząc niekiedy siatki wypełnione rybami i to z reguły ledwo wymiarowymi śmiem wątpić, że koledzy wędkarze mają, aż tak pomierne zamrażalniki o żołądkach nie wspomnę.
Kolejną ripostą osób, które traktują to co na haczyku to w siatce jest to że Ci co wypuszczają są niby jeszcze mniej etyczni od nich bo łowią jedynie dla satysfakcji i zadania rybie cierpienia. Wędkarstwo jak dla mnie opiera się na możliwości bytowania z naturą, jedziemy na ryby by posłuchać szumu drzew, plusku wody oderwać się od upierdliwego szefa. Satysfakcja złowienia ryby jest jak najbardziej również częścią tego rytuału obejmującego szykowanie wędek, komponowanie przynęt itd. Jadąc na ryby przyjmujemy na siebie pewnego rodzaju odpowiedzialność za cierpienie ryb, które skuszą się na specjały, które im zaserwowaliśmy. Ale nikt mi nie powie, że ryba do momentu odhaczenia cierpi mniej w rękach kogoś kto ją później uśmierci niż w rękach kogoś kto ją wypuści.
Ichtiologiem nie jestem ale biorąc pod uwagę fakt, iż nie jednokrotnie łapano szczupaki z więcej niż nawet jednym hakiem w brzuchu to nie sądzę aby po wypuszczeniu ryba ta przeżywała jakąś traumę uniemożliwiającą jej normalne funkcjonowanie.Różnimy się zatem tylko tym, że ja chciałbym ( dla własnej satysfakcji ) złapać ją za rok ponownie, odpowiednio większą.
Polska mentalność jest niekiedy naprawdę przybijająca. Gdyby w jakimś zbiorniku pływała ostatnia para szczupaków to mam pewność, że zamiast chronić ją tak aby mogła się rozmnożyć, znalazło by się wielu którzy za wszelką cenę chcieli by je złapać, bo to przecież ostatnie i nikt nie może mnie wyprzedzić.
Swego czasu jakieś 20 parę lat temu jeździłem z rodzicami na wczasy nad pewne jezioro. Gdy tam byliśmy po raz pierwszy płocie po 30 cm można było złapać wewnątrz dużego pomostu w kształcie litery C. Gdy tam wróciliśmy po 2-3 latach płocie tych samych rozmiarów owszem również brały ale trzeba było już wykonywać dość dalekie rzuty z końca pomostu. Teraz ze słyszenia wiem że ponoć nie łatwo tam już o jakąkolwiek rybę. Pewnie myślicie no tak tu się zarzeka, że wypuszcza większość ryb a sam pewnie wtedy targał te płocie całymi siatami. Możecie wierzyć lub nie ale nikt z łowiących wtedy z nami wędkarzy nie zabierał więcej niż kilka takich płoci bo nikomu więcej do szczęścia nie było potrzeba a płotki takie do 20 cm, od razu lądowały z powrotem we wodzie. Pisze o tym po pierwsze dlatego, że nigdy później nie trafił mi się taki zespół obcych ludzi, którzy tak potrafili podejść do sprawy, a po drugie dlatego, że ów jezioro o czym nie wspomniałem wcześniej należało do spółki rybackiej a jak większość takich spółek podchodzi do swoich wód to chyba nie muszę pisać. Tak więc, żeby nie było, że zganiam winę za niezbyt rybne nasze wody jedynie na poczciwych wędkarzy co to zabierają przecież tylko tyle ile regulamin pozwala ale wiem co potrafi zrobić rabunkowa gospodarka rybacka.
O wszędobylskim kłusownictwie mogę powiedzieć tylko tyle, że podobnie jak w wielu innych sprawach gdyby polskie prawo było bardziej rygorystyczne a sądy chętniej sięgały po najwyższy wymiar kary to może byłoby inaczej. Jakby tak jeden z drugim musieli bulić przez powiedzmy 10 lat po parę stówek miesięcznie to może by się oduczyli.
Czy kiedyś doczekamy się w Polsce naprawdę rybnych wód. Być może ale najpierw musiała by się zmienić mentalność wielu z nas a o to bardzo trudno. PZW ma wiele wód do upilnowania a nie wielu ludzi do tego, ponadto i ci ludzie co mają niby pilnować naszych wód różnie podchodzą do tematu. Zdarzają się wyjątki, którym naprawdę zależy ale jest ich o wiele za mało. Ponadto jak coś jest Państwowe to znaczy niczyje a o niczyje to się dba tak jak się dba.
Mam jednak pomysł na wody gospodarstw rybackich może trochę szalony ale kto wie może by wypalił,szczerze mówiąc nie wiem czemu jeszcze nikt nie próbował, a może próbował tylko ja nic o tym nie wiem. W każdym bądź razie, każde takie gospodarstwo ma pod sobą od kilku do nawet kilkudzisięciu akwenów. Niech zrobią dwa trzy akweny tylko do własnych zarybień i odłowów, a resztę tylko dla wędkarzy. Opłaty zależne od tego czy chcesz zabierać ryby czy nie. Jak zadeklarujesz że nie a złapią Cie choćby z płotką to kara w postaci 100 krotności opłaty. Jakby się rozniosło że dany gospodarz rzeczywiście dba o swoje wody i można tam połapać za niewielką opłatą bez zabierania ryb to czy nie wolelibyście połapać nad dzikim dużym jeziorem na tych samych zasadach co teraz panują na typowo komercyjnych z reguły małych stawikach?

Z życzeniami połamania kija
Patrykolo

 


4.9
Oceń
(13 głosów)

 

Po ryby - opinie i komentarze

Adam01Adam01
0
Masz super podejście do sprawy. Moje jest takie samo, tyle ze ja nigdy jeszcze nie zabrałem ryby bo po prostu mi nie smakują. Jak złowie rybę to do siatki. Na koniec robię oględziny tego jak się udało wędkowanie a ryby sru do wody. Wracałem dziś z ryb. Nawet nawet było. Niosę wiadro po zanęcie i ktoś się pyta jak połów. Mówię ze ok. A on na to (tu cytat) : "to pan pokaże " . Odpowiadam ze wypuściłem. I tu mi wywala tekst "to po ch** pan łowisz jak nie zabierasz? Sąsiadom daj. Za dużo tu ryb w jeziorze!" . Tak mnie gość ubawił że nigdy nie zapomnę. ***** i tak dalej! (2011-07-25 23:14)
u?ytkownik77594u?ytkownik77594
0
Podejście do tematu moim zdaniem super. Ja myślę podobnie.
Co do pomysłu wydzielenia akwenów dla rybaków i wędkarzy to pomysł fajny, ale u nas nie przejdzie. Prędzej pomyślą, że po co mają cokolwiek zmieniać, skoro i tak mają wędkarzy, a obszar do własnych odłowów większy? Niestety, tu nadal jesteśmy w PRL.
(2011-07-25 23:44)
latajacymoczykijlatajacymoczykij
0
Koledzy,badzmy realistami.Juz nigdy nie bedzie tak jak np.30 lat temu...Nie pomoga zadne ustawy itp.wymysły.Dinozaura w lesie tez juz nie zobaczymy...
(2011-07-30 12:22)
u?ytkownik70140u?ytkownik70140
0
5 (2013-05-11 10:36)

skomentuj ten artykuł