Nyskie całkiem mi bliskie

/ 4 komentarzy / 11 zdjęć




  • konto usunięte




Witam ,witam, wszystkich miłośników sztuki wędkowania. Mam dla was ,wiele nowych wiadomości związanych z naszą hobbystyczną „manią”. Chciałbym ,aby ten tekst – opowiadanie, przyczynił się do „ruszenia” głową przez niektórych „mężów” naszej społeczności…

Wracając do sedna a właściwie rozpoczynając wątek postaram się opisać to szczegółowo ale z maksymalną minimalizacją szczegółów… Nysa, miasto dość urokliwe o około 50-cio tysięcznej populacji ludności – czyli ? niewielkie. Nie znam dokładnie historii jego powstania itd. ale w jego obszarze jest piękny kościół z XV wieku i coś jeszcze … coś co nas wędkujących ciągnie jak pszczoły do miodu: zbiornik retencyjny na rzece Nysa Kłodzka zwany jeziorem Nyskim (lub jeziorem Głębinowskim).

Jego powstanie to rocznik 1971, czyli pomalutku zbliża się do czterdziestki, z tego co mi wiadomo powstał na skutek uregulowania odpływów z pobliskiego innego zbiornika jeziora Otmuchowskiego. Zbiornik –jezioro ,o ładnym obszarze powierzchni 2040 hektarów zainteresował moją osobę i moich kolegów. Zapadła decyzja , jedziemy na jez. Nyskie . W związku że należymy do okręgów które podpisały porozumienia Kalisz – Opole lecz na pewnych warunkach , postanowiliśmy że należy się przygotować nieco wcześniej . I tu podziękowania dla władz okręgowych, zarówno dyrekcji jak i jej administracji za fachowość, i miłą obsługę zdezorientowanego petenta…

Oczywiście mowa o administracji dyrekcji okręgu opolskiego ,gdybym miał oceniać w skali 1-5 daję 5 . Natomiast mój rodzimy okręg raczej zbył mnie skierowując na szczęście na dobry tor uważając że to nie jego problem że chcę powędkować w innym okręgu. Kompetencja na 2… słabo... raczej wstyd. Mając już wszelkie formalności załatwione czas na odpowiedni ekwipunek. Namiot, śpiwór, butla z gazem, sprzęt itp. sprawdzone ok. czekamy na termin wyjazdu który przypadł nam na czerwcowy długi weekend .

Środa 10 czerwca 2009
Pobudka 7.20, szkoda że jeszcze dziś trzeba iść do „roboty” … Powinienem pozostać na stanowisku pracy do 16h, udało mi się wyrwać o 14.00 – świetnie!!! Koledzy podobnie jak ja urwali się z tego nie lubianego obowiązku w przeddzień wolnego weekendu na różne sposoby, ważne że skuteczne.

Godzina 15.30 – jedziemy , nareszcie, miny uśmiechnięte. Minęło kilka nadgodzin w podróży związane z korkami i innymi utrudnieniami w ruchu i docieramy na miejsce. Miejscowość Głębinów z licznymi turystycznymi obiektami wita nas już lekko zatłoczone przez odpoczywających.

Godzina 20.30 – mamy miejscówkę …
Rozpoczynamy wypakowywanie by zdążyć rozbić obozowisko zanim się ściemni. I mamy pierwsze problemy , pojazd na górze - łowisko na dole. Różnica poziomów w tym akurat miejscu to bagatela prawie 14m , ostre podejście niemalże w pionie daje nam mocny wycisk. Towar na dole , a my padnięci i zasapani… oddech, oddech, itd. Wychodzą papierosy. Uporawszy się z rozstawieniem obozu, przygotowaniu do ataku na rybę nadszedł czas na chłodnego browarka… przyroda. Nie licząc na szybki efekt zarzuconych zestawów delektowaliśmy się tym ciekawym napojem podziwiając widoki nad i w około jeziora.

W końcu mamy pierwsze branie, potem następne, następne … dość, zmiana nocna, zestawy sandaczowe poszły w ruch. W trakcie brań, przedwieczornych na które składały się podnoszenia pięknego powiedzmy leszcza ( nie mniej niż 1kg szt. ) w okolicy brzegowej linii bije boleń, jego ataki są tak intensywne że aż miło popatrzeć. Niestety , moja umiejętność prowadzenia przynęty rozkłada ze śmiechu okoliczne rapy i co rusz to „leją” się z moich poczynań. Miejscowi wędkarze mają z tym gatunkiem problem, mają za złe władzom za zarybienie tym sprytnym łowcom. Myślę że wytrawni spinowie mieliby wielkie pole do popisu a „tubylcy” byliby wdzięczni za lekkie przetrzebienie jego pogłowia.

Pogoda super, atmosfera jeszcze lepsza brania białej rybki ustały i liczymy na mętnookiego… zapadła noc i…. to wszystko. Noc bez brań, żadnych brań! Trudno, jutro czyli dziś też jest dzień. Zmiana poranna uzbrojenia przynosi efekt , są pierwsze następne leszcze i równie przyzwoite.
Jest właśnie 11.czerwiec czyli Boże Ciało. Jak to mówią ryb nie dało, jednak tym razem się pomyliło i ryb nam nawaliło. Pięknie , wręcz wspaniale oby tak dalej. Pełna satysfakcja, pełne zadowolenie i jak to bywa wszystko co dobre szybko się kończy. Popołudniowa zmiana aury zmienia diametralnie obraz całej sytuacji.

Nowa noc nowe polowanie na sandała, mniejsze ale jeszcze występujące podwieczorne ataki boleni … zwiastują że ciekawie może znów nie być. I tak też się dzieje, kompletna cisza – bezrybie. Noc deszczowa, zimna, wietrzna, szybki spadek ciśnienia powoduje takie zachowanie ryb. I to na wszystkich zbiornikach- info od innych zjeżdżających wędkarzy.

Dzień 12 czerwiec
Pogoda w kratkę, brak „podnoszeń” daje nam czas na poznanie - rozpoznanie dna obławianego przez naszą czwórkę terenu. Nic to nie zmieniło. Zarówno nasze podchody jak i innych okolicznych sąsiadów nie dawały najmniejszych efektów. Zero , zero, zero. Tak właśnie koledzy nawet dotknięcia brak. Cały piątek bez uderzenia. Cóż tak jest w tym naszym fachu, nie zawsze kokosy. Zdziwiła mnie sytuacja z którą spotykam się po raz pierwszy mianowicie odwiedziła nas pewna pani (która raczej zbierała puszki po piwach ale ich nie było bo każdy sprząta) wręczając nam worek na śmieci. Szok , nigdzie tak mnie nie zaskoczono , może to pomysł tej kobiety może władz nie śmiałem pytać miejscowych, by nie wyjść na jakiegoś nie z tej ziemi bo to wyglądało jakby to było normalne.

Fakt że teren wokół naszego stanowiska zaskakiwał utrzymanym porządkiem daje przewagę tym tu miejscowym wędkującym nad kulturą osobistą naszych czyli moich wędkujących w moim okręgu. Nam moi panowie słoma z butów wystaje i powinniśmy brać przykład że jednak można… możliwe że są miejsca „brudne” ja ich nie widziałem a idąc brzegiem około 2km do sklepu w Głębinowie nie spotkałem takich hałd śmieci (brak śmieci) jak na wodach kaliskiego okręgu i innych gdzie bywaliśmy z moimi kompanami. Wielkie gratki za ten fakt dla was opolanie (okr.opole). pozdrowienia dla kontrolujących strażników żeby tak było u nas – i znowu plus. Mówią jak dbasz tak masz, widać my nie potrafimy dbać. Szkoda ! Nocą odwiedza nas lis buszując przy biwakowej kuchni , sama natura. W nocy z piątku na sobotę kolega miał odejście sandaczowe , zacięcie krótki hol i rwanie. Tylko tyle w nocną czujkę.

Dzień 13 czerwiec
Podobnie jak piątek, pod względem brań kompletne bezrybie. Jedynie pogoda nieco lepsza. Wielogodzinne oczekiwanie na brania spędziliśmy grając w karty. Czas szybko mijał , nie odczuwaliśmy zbytnio znużenia bez efektywnego pobytu. To tak jak wczasy pod gruszą, było warto. Niedziela to teoretycznie powolne pakowanie się do samochodu. Ta różnica poziomów daje nam ostro w kość , raczej rzucę palenie, na co zawtórowali mi moi kompani, my tez. Pomimo słabych efektów nasz wypad uważamy za udany i raczej odwiedzimy go jeszcze nie raz, bo tu można odpocząć a przy okazji pobawić się naszym hobby.

Wczesniej nie wspomniałem o ilości złowionych rybek ,sam już nie pamiętam dokładnej liczby ale zapewniam że nasza grupa niemiała mniej niż 15 szt. leszcza tak przez parę czyli ok. 4h podczas gdy sąsiedzi coś koło 25 szt. Było ich trzech. Podejrzewam że gdyby dni następne byłyby atmosferycznie zbliżone mielibyśmy codziennie podobne efekty. Po 25 szt. na głowę. Oczywiście tylko sportowo , bo któż by przejadł tyle ryb. Zabraliśmy do domu tylko po 4szt. takich 45-50 cm . jak dowieźć do domu ? lodówka i lód plus wkłady. Lód kupicie w sklepie w Głębinowie, miła obsługa. Poniżej kilka zdjęć, które pozostawiam dla waszej oceny jednak fotka to nie to co na żywo.

Przy okazji mojej eskapady skorzystam z możliwości uczestnictwa w konkursie promując ekologiczne podejście korzystających z walorów tego pięknego zbiornika jakim jest jezioro Nyskie… PDK

Materiał zgłoszony na konkurs wedkuje.pl;

 


4.8
Oceń
(25 głosów)

 

Nyskie całkiem mi bliskie - opinie i komentarze

spines21spines21
0
ekstra wypad panowie sobie zafundowali!aż żal,że mnie tam nie było:) piękna woda ,można połowić do woli. ładnie też opisałeś tą wyprawę,fajnie się czyta. fakt-robota czasem przeszkadza w łowieniu rybek,ale ja swoją lubię:) bo min.pozwala mi łowić-drobne dostarcza przecież!:) pozdro (2009-06-16 23:07)
u?ytkownik7474u?ytkownik7474
0
tego ślimaka to na haka trzeba było nadziać:) (2009-06-17 16:05)
jacekm67jacekm67
0
Ekstra opis i jeszcze lepszy wypad, są tam piękne tereny dla wędkarzy. Miałem przyjemność spędzić nad tym zbiornikiem tydzień w ubiegłym roku, było super, idealne miejsce na kilkudniowy wyskok, chociaż jak dla mnie troszke daleko, pozdrawiam, piąteczka leci. (2009-06-20 00:09)
rysiek38rysiek38
0
Nysa ?no cóż znam-spędziłem tam troszke(armia)a potem zlot motocykli przez pare latek z kijami oczywiście i jakoś nadal mnie tam ciągnie (2009-06-25 21:27)

skomentuj ten artykuł