Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.

/ 36 komentarzy

Witam serdecznie wszystkich czytelników portalu wędkuje.pl

Na wstępie chciałbym dodać ze jest to mój pierwszy wpis więc proszę o wyrozumiałość. Chciałbym się z wami podzielić moją przygodą która spotkała mnie w sezonie wędkarskim 2009, był to piękny lipcowy dzień, przez cały dzień pogoda była przepiękna, świeciło słońce a na niebie nie było ani jednej chmurki, postanowiłem z moim kolegą Łukaszem ze skoro oboje nie mam nic do roboty (w końcu to wakacje więc trzeba korzystać) ,że pojedziemy na ryby na 'nockę'. Około godziny 16 spakowaliśmy wędki, kuferki, prowiant wygodne krzesełka wędkarskie i ruszyliśmy na nasze ulubione łowisko jakim jest kanał leśny 'odyńca'. Po drodze wstąpiliśmy jeszcze do sklepu po zanętę i robaki. Dojechaliśmy na miejsce około godziny 17.

Nad wodą nikogo prawie nie było, odszukaliśmy nasze ulubione stanowisko i zaczęliśmy się rozkładać, jak zwykle zagraliśmy w papier, nożyce, kamień kto rozrabia zanętę (niestety tym razem przegrałem) i zaczęliśmy łowić nęcić miejsca które sobie wcześniej sobie wybraliśmy, nad wodą było miło i przyjemnie, piękna przyroda dawała o sobie znać gdzie tylko okiem sięgnąć, kaczki i łabędzie pływały majestatycznie po kanale, tu i ówdzie skoczyła jakaś rybka w pogoni za muchą lub komarem, żaby rechotały radośnie a nam miło płynął czas przy rozmowie o rekordach jakie czekają na nas w tej wodzie. Co i rusz na haczyku zawiesiła się mała płotka, leszczyk lub krąpik. Zapowiadała się spokojna noc.

Zaczęło się robić ciemno więc przykleiliśmy świetliki do naszych drgających szczytówek. Muszę przyznać ,że ten widok zawsze mnie bawi ponieważ po kilku godzinach wpatrywania się w ten świecący patyczek oczy lubią płatać figle i nie raz zdarzyło mi się zaciąć bez powodu, zabawne są też sytuacje kiedy lecący nisko mały nietoperz uderzy przypadkiem o żyłkę, nie raz miałem wrażenie ze to jest właśnie ta ryba „mojego życia”.

Około godziny pierwszej zaczęło się coś dziać co i rusz albo ja albo kolega lądowaliśmy leszcze wielkości od 25 cm do 35 cm na brzegu. Zabawa była naprawdę dobra i trwała około godziny może troszkę dłużej, po czym nastała cisza a dookoła słychać tylko było bardzo głośny rechot żab. Chciałem po fotografować złowione okazy ale na nieszczęście nie dogadaliśmy się z kolegą w kwestii aparatu, on myślał ze ja wezmę a ja z kolei myślałem ze on zabierze swój :P dochodziła godzina trzecia i nie działo się kompletnie nic, nasze szczytówki zamarły w bezruchu i ani myślały drgnąć. Zaczęliśmy powoli przysypiać. Wtem obudził mnie dźwięk mojego spadającego z podpórki pickera. Myślałem ze to duży lin albo jeszcze większy leszcz, nie mogłem się nadziwić co zobaczyłem na brzegu po dość długim holu, był to około 50cm węgorz, zdziwiony byłem dlatego ze na przynętę mieliśmy kanapkę która składała się z białych robaków i kukurydzy, nigdy wcześniej nie złapałem węgorza więc radość była wielka i rozbudziła mnie, ryba bezpiecznie wróciła do wody.

Po tej miłej przygodzie znowu zrobiło się cicho a czas umilało mi chrapanie kolegi :D, ja jakoś nie mogłem zasnąć po przygodzie ,która mnie spotkała. Zrobiło się jasno i znowu zaczęła brać drobnica. Dochodziła już godzina 7 rano, nagle zauważyłem jak moja szczytówka zaczyna delikatnie drgać i uginać się powoli, odczekałem chwilę po czym zaciołem zdecydowanie, wędka wygięła się w pałąk i poczułem ze tym razem ryba nie jest mała, muszę przyznać że jeszcze nigdy nie holowałem takiej zdobyczy, adrenalina krążyła w całym moim systemie ale starałem się zachować zimną krew. Po pewnym czasie ryba zaczęła się poddawać więc zacząłem ściągać trochę pewniej, nagle w pełny porannym słońcu ukazał mi się jakiś 3 może 4 metry od brzegu ogromny leszcz, jeszcze nigdy złowiłem tak wielkiej sztuki, kolega powoli wsunął podbierak do wody a ja z ogromnym uśmiechem na twarzy zacząłem ściągać rybę coraz szybciej. Niestety to był mój błąd jakieś kilka centymetrów od podbieraka leszcz podjął ostatnią desperacką walkę o życie która wygrał, przypon strzelił a koszyczek wystrzelił jak torpeda z wody i trafił mnie w głowę, na początku byłem wściekły ale jak już ochłonąłem zacząłem się śmiać z całej sytuacji, „leszcz puknął mnie w głowę własnym koszykiem” mam tylko nadzieję ze jakoś pozbył się tego haczyka. Po całej sytuacji postanowiliśmy zakończyć naszą nocną eskapadę. Teraz już wiem ,że nie wolno lekceważyć przeciwnika do ostatniej sekundy holu, następnym razem nie popełnię tego błędu i nie stracę swojej ryby ‘’ryby życia’’ nie chcę opisywać jaki był duży i ile miał centymetrów bo wiadomo ,że ryby rosną z każdą historią ;)…

Tak zakończyła się moja przygoda z wielkim leszczem ,którego mam nadzieję złapię w tym sezonie i tym razem tę walkę wygram, zaskoczę go, zrobię mu zdjęcie dam buzi i wypuszczę ;) niech wróci za rok. >

Mam nadzieję że nie zanudziłem was za bardzo swoją opowieścią. Pozdrawiam wszystkich serdecznie i życzę spokoju i rozwagi aby uniknąć takich sytuacji. Ja dostałem dobrą lekcję z której skorzystam następnym razem.

Maurycy

 


4.9
Oceń
(111 głosów)

 

Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. - opinie i komentarze

u?ytkownik6499u?ytkownik6499
0
Taki opis musi cieszyć  wszak zima  za oknami  z a  o wakacjach treść  , bardzo lubię takie nocne łowienie nęcenia i ten ranek !  Kiedy jestem na łowisku pierwszy skoro świt i nie pukam stukam tylko w ciszy absolutnej  czekam  . Ten spięty   to pewnie przekreślił nadzieje  na  następne  grube sztuki !  (2010-02-04 09:47)
łysy wążłysy wąż
0
ach te Gacki, ileż razy podbiegałem do wędki z zamiarem zacięcia.... A to tylko netoperek zaczepił skrzydełkiem.
Fajne opowiadanko, trochę umilające oczekiwanie na pierwsze nocne zasiadki.
Dobry debiut ;-) Tak trzymaj.

pozdr.
(2010-02-04 09:51)
kapitanmajtuskapitanmajtus
0
Super historia!!! Zwłaszcza że miałem identyczną :) Tylko mój leszcz życia zacięty został po nocnym łowieniu. Już prawie siedział w podbieraku i się spią :( koszyczek wystrzelił z wody i moja lepsza połowa niestety się z nim spotkała... Jakiś czas później powróciłem w to miejsce i wyholowałem jego lub jego kuzyna :) który nadal pływa by w tym roku się z nim spotkać :)
Więcej takich przygód i rybek!!! Pozdrawiam.
(2010-02-04 09:56)
Norbert StolarczykNorbert Stolarczyk
0
Oby tak dalej, tak na marginesie to bardzo jestem rad że ten koszyczek nie doprowadził do tragedii. Musisz uważać to naprawdę bardzo niebezpieczne :)
(2010-02-04 10:02)
u?ytkownik10172u?ytkownik10172
0
Bardzo dobre opowiadanie. Szczególnie zdarzenie ze strzelającym koszyczkiem zrobiło na mnie wrażenie:) Pisz więcej kolego, ode mnie dostajesz na razie "4", ale liczę na to, że kiedyś z czystym sumieniem będę mógł postawić ci "5". Pozdrawiam
(2010-02-04 10:21)
zegarzegar
0
Milutko się czyta takie letnie historie, już zatęskniłem za nocnym łowieniem.Niestety za oknem śnieg, w powietrzu wisi mróz i tylko takie opowieści rozgrzewają serce. Myślę że już nie długo,jeszcze miesiąc, może trzy i można będzie połowić chociaż do zmroku.Pozdrawiam...
(2010-02-04 10:26)
2780plox2780plox
0

Bardzo ciekawy opis przygody.

Ponieważ jest to Twój debiut, pozwól, że dam Ci jedną radę. Spróbuj pisać krótszymi zdaniami. Wystarczy w zdaniach, które napisałeś wstawić kilka kropek i wszystko będzie o.k.

I jeszcze jedno. Przy następnej takiej rybie nie będziesz pamiętał o wnioskach wyciągniętych z tamtej porażki. Adrenalina da znać o sobie. Ale może o to chodzi. Przecież ryba też musi mieć szansę.

Pozdrwiam i życzę sukcesółw.

(2010-02-04 10:40)
ryukon1975ryukon1975
0
Opowieść która oddaje prawdziwe uroki wędkarstwa a nie smętne opowiadania z czasopism o łowieniu na Syberii w Szwecji czy Kanadzie(nie każdy jest dzieckiem bogatych rodziców).Może myślę tak bo mam szczęście łowić na rzece o małej presji wędkarskiej a 2kg klenie czy 3kg brzany nie należą do rzadkości(mi to wystarcza do pełni radości z wędkowania).Nawiązując do puknięcia w czoło miałem podobne zdarzenie,po krótkim siłowym holu brzany(wymuszonym przez warunki na łowisku)gdy miałem ją tuż pod nogami odpięła się z haka a 80g ciężarek uderzył mnie z taką siłą że ponad tydzień miałem pamiątkę pod okiem:).
(2010-02-04 10:59)
u?ytkownik5269u?ytkownik5269
0
hehe moim zdaniem opowieść na 5 Pozdrawiam
(2010-02-04 11:09)
u?ytkownik26410u?ytkownik26410
0
Świetny artykuł. Miło, z humorem podeszłeś do opisania swojej przygody. Ja daję piątkę na zachętę. Czekam na następne opowiadanie-być może z wygranej przez Ciebie walki z ogromnym lecholkiem. Pozdrawiam. (2010-02-04 11:16)
u?ytkownik19872u?ytkownik19872
0

Zawsze miło poczytać ziomala, a jeszcze jak potrafi zapodać wesoło opisaną przygodę to robi się milutko. Kolega leszcz nauczył Cię pokory i czasem tak bywa, zresztą zbyt wielka pewność siebie niejednemu wędkarzowi, nawet doświadczonemu dała po nosie. Jestem przekonany że w nowym sezonie spotkasz się z uciekinierem i będzie jeszcze większy. Życzę Ci samych życiówek i może do zobaczenia nad wodą. 

Gratuluje udanego debiutu zostawiam *5* leszczy i pozdrawiam!

(2010-02-04 12:44)
u?ytkownik5105u?ytkownik5105
0
.kiedyś w nocy łowiłem z łodzi , wędka łeżała na burcie gacek w nią uderzył wędka spadła ja za wędkę zacinam i nic ,a kolega siedzący obok mówi to gacek- takie przygody w nocy zdarzją się ..za artykuł pięć ***** ..pozdr.. (2010-02-04 13:20)
piotrek68piotrek68
0
Super przygoda i życzę Ci kolego takich więcej.Tak to się nie rzadko kończy jak jesteśmy pewni,że rybka już odpuściła,a tu ostatni zryw i luz na kiju.Chłopie,tym tekstem jeszcze bardziej pobudziłeś moją tęsknotę za pełnią sezonu!Pozdrawiam i oczywiście 5!
(2010-02-04 13:21)
FanAtykFanAtyk
0
Miałem podobną przygodę - po bezowocnej nocce brania rozpoczęły się rano - i to okazało się że wcale niemałych leszczy. Z resztą opisał to wyżej kolega kapitanmajtus, z którym wtedy wędkowałem. Tak więc nie można odpuszczać do ostatniej chwili :) Pozdrawiam i liczę na zdjęcia przy kolejnych wpisach.
(2010-02-04 14:47)
fenix0110fenix0110
0
Fajne opowiadanko.Życie pokazuje że wędkarstwo poza przyjemnością jest w pewnym stopniu sportem i trzeba walczyć do samego końca.Na pewno po bliskim spotkaniu z koszyczkiem zapamiętasz tą lekcje :) pozdrawiam i oczywiście 5*****
(2010-02-04 14:49)
Tomasz111Tomasz111
0
W tym opisie rysuje się Twoje wspaniałe podejście do wędkarstwa. 5. (2010-02-04 14:56)
kosmalekkosmalek
0
Witaj Kolego! Bardzo miło, że wspominasz miniony sezon 2009. Szczególnie fajnie się to czyta wtedy, gdy każdy z nas tęskni za prawdziwym rozpoczęciem nowego sezonu 2010, gdy już stopnieją lody - narazie wygląda na to, że musimy się uzbroić w cierpliwość i próbować szczęścia na lodzie. Jestem pewien, że w tym roku wyciągniesz swój rekordowy okaz i oczywiście, że napiszesz nam tu o emocjach jakie przeżywałeś. Pozdrowienia (2010-02-04 16:10)
u?ytkownik1805u?ytkownik1805
0
Zawsze jest tak kiedy ryba bierze, to może być rybą życia! Najczęściej nie jest! Ale wszystko przed Tobą! W pisaniu troszkę więcej staranności i pani od polskiego będzie zadowolona! Jak na pierwszy wpis to ujdzie! Daję cztery z plusem, ten plus na zachętę!
(2010-02-04 16:19)
u?ytkownik9527u?ytkownik9527
0
Wegorek, nietoperz, leszcz-gigant w jednym pudelku - oto wedkarska przygod, za ktora tesknimy juz chyba wszyscy! Czytanie byloby wieksza przyjemnoscia, gdybys staranniej i krocej formulowal zdania, ale... to przychodzi z czasem i wytrwalym praktykowaniem pisania(odezwala sie we mnie belferska natura pana od polskiego, hehe) (2010-02-04 18:00)
mironrakmironrak
0
Teraz to tylko pomażyć mozna o takim wypadzie na ryby. Narobiłeś nam smaka na wędkarskie przygody tym artykułem. Za oknami zima, ale juz niedługo wyruszymy na ryby, moze jeszcze 1 miesiąc i na łowiskach bedzie juz cieplutko. Gratuluje udenogo wedkowania.

Pozdrowienia : Mirek
(2010-02-04 18:19)
Mazak86Mazak86
0
Witam wszystkich.Na wstępie chciał bym podziękować za konstruktywną krytykę ,która jest bardzo ważna. Następnym razem bardziej skupie się na tym co piszę i uczynię zdania krótszymi. Bardzo mnie cieszy ,że podoba się wam mój wpis. Osobiście bardzo tęsknię za spędzanym nad wodą czasem. Tęsknię za naszą piękna i bogatą przyrodą. Za wyprawami i przygodami. Sam uwielbiam w zimowe wieczory czytać Wasze wpisy koledzy, pobudzają one wyobrażnie i przywracają wspomnienia. Mam tylko nadzieję ,że ta zima będzie łaskawa dla naszych wód. A nasze rybki będą w świetnej kondycji aby dać nam popalić w tym sezonie. Pozdrawiam wszystkich serdecznie i gorąco dziękuje za ciepłe przyjecie.
Pozdrawiam
Maurycy  (2010-02-04 18:26)
izkpawizkpaw
0
I przyjmij moje gratulacje!!!
(2010-02-04 19:02)
2780plox2780plox
0

Od razu widać, że nauka nie poszła w las. Twój wpis jest tego najlepszym przykładem. A to co nazywasz "konstruktywną krytyką" to jedynie dobre rady. Czekam na kolejne fajne opisy ciekawych przygód.

Pozdrawiam.

(2010-02-04 19:11)
ponikwodaponikwoda
0

Fajne opowiadanie,już nie mogę się doczekać takich właśnie nocek nad moją ulubioną Wisłą.Mam nadzieje że ten leszcz wyląduje w tym roku w twoim podbieraku.Pozdrawiam.

(2010-02-04 20:44)
klepa87klepa87
0
bardzo fajne opowiadanko !!! a co do koszyka to aż strach pomyśleć co by się stało jakbyś holował dużego karpia i dostał byś w głowę owym koszykiem! he he pozdro  daje 5
(2010-02-04 21:25)
u?ytkownik9708u?ytkownik9708
0
Fajnie się czyta takie opowiadanka. Oczywiście piąteczka kolego.
Pozdrawiam
(2010-02-04 21:39)
WagoWago
0
Mam nadzieję, że koszyk nie był za ciężki. dostałem kiedyś waglerem i to już nie należało do przyjemnych. Pozdrawiam! (2010-02-04 21:52)
u?ytkownik6796u?ytkownik6796
0

Piątal za dobrą prace.Jak na pierwszy raz,to artykuł bardzo dobry.Ciekawa historia i płynnie się ją czyta.Podobne przypadki,to chyba każdy z nas miewał.Pozdrawiam

(2010-02-04 22:37)
Mazak86Mazak86
0
Hehe koszyk niestety ważył 30g. Ale palnął mnie z takim impetem ,że od razu wiedziałem co źle zrobiłem :D. Został tylko mały ślad na kilka dni. A nauczka na całe życie. Ale czego się spodziewać. Jeśli ktoś (tak jak ja) przy podbieraniu ryby klęka a wędkę odgina grubo ponad kąt 180stopni... Gdyby tylko ten cwaniak wiedział ze dostanie tylko buziaka i odpłynie cały i zdrowy. A może właśnie dlatego tak uciekał... :P (2010-02-05 00:42)
konrad28konrad28
0
Ciekawe opowiadanie,pozdrawiam
(2010-02-05 07:30)
loli_83loli_83
0
Mi również podobnie jak kolegom bardzo się to opowiadanie podobało. 5. Pozdrawiam
(2010-02-05 07:57)
u?ytkownik18880u?ytkownik18880
0
Mnie w żadnym wypadku nie zanudziłeś bardzo zaciekawiła mnie opowieść o węgorzu na kuku  i białego nie słyszałem żeby ktoś ta rybą złowił a i leszcz tez miałem taka historię ale w moim przypadku owinął przypon wokuł trzciny i po ptokach
(2010-02-05 14:11)
janunio1janunio1
0
Ryba sobie,koszyk sobie ale przeżycie pozostanie pozdrawiam i 5*****
(2010-02-05 20:11)
u?ytkownik13699u?ytkownik13699
0
Piekny debiut. Bardzo fajnie się czyta a i jest o czym. Nie jedną walkę z rybą przegraliśmy i nie jedną jeszcze przegramy. Cieszyć się należy, że jeszcze czasami coś nam zestaw porwie, bo znaczy to, że mamy jeszcze ryby w łowiskach. Pozdrawiam i 5***** zostawiam. (2010-02-06 13:41)
u?ytkownik70140u?ytkownik70140
0
5 (2013-05-19 20:14)
u?ytkownik70140u?ytkownik70140
0
5 (2013-05-20 17:15)

skomentuj ten artykuł