Mucha w GKO ma przyszłość.

/ 1 komentarzy / 9 zdjęć


MUCHA W GKO MA PRZYSZŁOŚĆ !
Z satysfakcją patrzę na srebrny medal, na którym jest napisane „Koło Garnizonowe PZW Kraków, Zakończenie sezonu Mucha 2020”, bowiem jest to już mój medal za szczęśliwe drugie miejsce.
Zawody kończące sezon muchowy były już odwoływane i przekładane, gdyż na „naszej” rzece Rabie „szła” zbyt wysoka lub mętna woda i nie było warunków do bezpiecznego wędkowania. Doświadczeni muszkarze naszego Koła liczyli jeszcze na „przyjacielski” listopad. Pierwszy „rozpracował” pogodę Krzysztof Małek. Jego wniosek o niedzielny wypad nad wodę trafił na grunt zgody. Szef Sekcji Muchowej Piotr Buda zdecydował, że spotykamy się dnia 8 listopada o godz. 9.00 przy moście w Gdowie. Każdy miał świadomość, że jesteśmy w czerwonej strefie pandemii Covid – 19 i obowiązuje nas limit 5 osób mogących brać udział w zgromadzeniu. W naszych prognozach przewijało się 6 osób, ale dzień przed, w sobotę, z zawodów wycofał się kolega Bogumił.
Piotr rzeczowo zreferował co łowimy na punkty i wyznaczył przedział czasowy od 10.00 do 13.00. Jako, że zawody były towarzyskie, każdy wybierał sobie wodę bacząc jedynie , by sąsiad był blisko, bowiem mógł się przydać do mierzenia ryb. Janusz, Piotr i Krzysztof zatrzymali się na głębokiej wodzie poniżej mostu, a ja z Jurkiem poszliśmy na płytka wodę w kierunku nowego mostu.
Janusz znany jest z tego, że świetnie operuje suchą muchą i ma szczęście do dużych kleni. Tym razem też mu wyszło. Złowił klenia na 48 cm i już do końca zawodów okupował głęboką wodę. Krzysztof już przez ponad 20 lat nie zmienia stylu muchowania. W ciemno można stawiać, że wejdzie w najgłębszą wodę i w ciągu godziny obleci parę kilometrów w sektorze. Krzysztof na głębokiej wodzie złowił lipienia na 50 cm, po czym uznał, że więcej ich nie ma do współpracy i powędrował na płytką, a następnie średnią wodę, gdzie dołowił 5 lipieni i zdecydowanie wygrał zawody. Co ciekawe, Krzysztof głośno komentuje swoje sukcesy i porażki oraz przejawia zadowolenie, gdy skutecznie łowią jego konkurenci. O ile ja lubię cieszyć się już na brzegu, po zmierzeniu ryby, to Krzysztof celebruje świętowanie w wodzie.
Jurek poprowadził do wejścia na płytką wodę i następnie skierował się pod prąd, gdzie spodziewał się sukcesów na suchą muchę. Miał pochodzącą sprzed tygodnia wiedzę o tym miejscu. Słoneczna pogoda wskazywała, że będzie się cieszyć. Ja przyjąłem podobne założenia. Łowiłem 10 stopową wędką „Santorini” w klasie AFTM 2-3 z pływającą linką Silence Trapera w klasie AFTM 3. Założyłbym suchą muchę, chociaż nie mam doświadczenia w tej metodzie, ale pamiętałem opinię doświadczonego muszkarza Roberta Kocioła, że suchą operuje się tam, gdzie na wodzie są  oczka. Jeżeli nie ma oczkowania ryb to nie operujemy suchą muchą. Ponieważ nie widziałem oczek, to przywiązałem mikronimfy. Podobnie myślał Piotrek, bo zawiązał sobie tzw. geje.
Musiałem zachować 25 metrów odległości od Jurka i dlatego do obławiania została mi płytka końcówka płani. Nie wyglądało to zachęcająco i dlatego skierowałem się pod przeciwny brzeg, gdzie dostrzegłem wąską rynienkę z małymi prądzikami. Ostatni raz mniej więcej w tym miejscu łowiłem w 2013 r., kiedy to zaczynałem przygodę z muszkarstwem.  Wtedy mój Guru Paweł Bojanowski złowił kilka pstrągów, a ja tylko 3 kleniki. Dzisiaj ponownie złowiłem klenika, a Paweł? Paweł zrezygnował z muszkarstwa na rzecz spinningu. Klenik nie był jedyną zdobyczą. W małym prądzie przy samym brzegu miałem branie i skutecznie zaciąłem. Poczułem, że jest to duża ryba i pozwoliłem jej odejść.  Używałem przyponu konicznego z końcówką 0,11 mm, a mikronimfy powiązałem na żyłce 0,10 mm. Dlatego z góry założyłem, że pozwolę rybie na wszystko, nawet gdybym miał ją holować do końca zawodów. Po odejściu było przymurowanie, potem kilka odjazdów, dwa razy zaglądaliśmy sobie w oczy i po kolejnym odjeździe na oczach Jurka podebrałem tego  lipienia na 41 cm. Oczywiście szukałem drugiego, ale musiał się spłoszyć.  Podszedłem wyżej, jednak  nie było tam dla mnie miejsca. Z góry schodził Piotr, Jurek pięknie rzucał na 20 metrów, a ja za plecami miałem krzaki. Ponieważ 25 metrów odległości było obowiązujące, zszedłem na średnią wodę przy nowym moście, gdzie Krzysztof już miał sukcesy. Dwa lata temu, także jesienią, obserwowałem, jak w tym miejscu wędkarze łowili lipienie. Krzysztof pokazał, że woda się nie zmieniła.  Wszedłem na środek  wody i rzucałem w kierunku zachodniego brzegu. Wkrótce złowiłem dwa punktujące lipienie, po czym tak splątałem zestaw, że nie dałem rady rozplątać go do końca zawodów. Krzysztof przy wschodnim brzegu złowił szóstego thymallusa, czym przyciągnął na ten brzeg Piotra. Jednak sucha mucha i geje nadal się nie sprawdzały.
Reasumując – wygrał Krzysztof Małek z dorobkiem 6 lipieni. Drugi byłem ja – z trzema lipieniami, a trzecie  miejsce zajął Janusz Janicki z dwoma kleniami i jednym jelcem. Jurek i Piotr zapowiedzieli, że w przyszłym roku rezerwują sobie wszystkie pierwsze miejsca. I dlatego mucha ma przyszłość. Wszyscy już myślimy o przyszłym sezonie.
 
 

 


4.6
Oceń
(5 głosów)

 

Mucha w GKO ma przyszłość. - opinie i komentarze

DRAGOMIL46DRAGOMIL46
0
...To spotkało Was WIELKIE Szczęście ... moje koło niemoże się pochwalić tak zakończonym sezonem muchowym ... rospoczęciem ...TEZ  nie    Pozdrawiam. (2020-11-17 12:18)

skomentuj ten artykuł