Moja tajna broń...

/ 10 komentarzy

Moja przygoda zdarzyła się ok. 15 lat temu.
Przyszedł do mnie wtedy mój Kolega Maciek i zaproponował mi wyjazd na ryby nad Odrę w okolicach Jelcza-Laskowic. Bez chwili zastanowienia zgodziłem się.
Wyjazd zaplanowaliśmy na dwie nocki. Przez kilka dni solidnie przygotowywaliśmy się do naszej wyprawy, a wieść o niej szybko rozniosła się po dzielnicy, przez co w krótkim czasie dołączyło do nas jeszcze siedmiu Kolegów.
Tak, więc wyruszyliśmy w dziewiątkę na trzy auta.
Nad Odrę przyjechałem wtedy po raz pierwszy i od razu to miejsce przypadło mi do gustu, wspaniała okolica i ta wszechobecna cisza…
Nad wodą każdy z nas rozrobił swoje „supertajne” zanęty, rozłożył cały sprzęt i przystąpił do połowów. Mijały godziny, a szczytówki naszych wędek wciąż tkwiły w bezruchu, jedynie od czasu do czasu tylko drobna ryba miała ochotę żerować.
Następnego dnia sytuacja nie uległa zmianie- nad wodą zapanował dosłownie pomór.
Późnym popołudniem podeszło do naszej „watahy” trzech chłopców trzymających słoiki w rękach, może mieli gdzieś po 12 lat, najprawdopodobniej mieszkali w okolicznej wsi.
Grzecznie zapytali się o nasze sukcesy w połowach…
Oczywiście ja i moi Koledzy zaczęliśmy narzekać i żartować, że
„Ryby? Jakie ryby? Przecież tu nie ma ryb!”
Chłopcy popatrzyli na siebie jednoznacznie i zaproponowali nam kupno pijawek, które dzielnie dzierżyli w słoikach za naprawdę niewielkie, a wręcz śmieszne pieniądze.
Moi Koledzy nie chcieli nawet słyszeć o tych „krwiożerczych stworzeniach”, a co dopiero o ich kupnie. Jako jedyny dałem się skusić i nabyłem 20 sztuk.
Uzbrojony w pijawki za przynętę, ponownie rozpocząłem połowy.
Pod koniec mojej wędkarskiej wyprawy miałem na koncie kilka dorodnych leszczy oraz kilkanaście przepięknych byczków, a moi Koledzy, przecierając oczy ze zdumienia jedynie mogli obejść się smakiem. Łowienie „na pijawkę” jest bardzo skuteczne szczególnie latem. Najwięcej brań miałem zaraz przed świtem i zaraz po zmierzchu.
Do dzisiaj wspominamy ten wyjazd, który radykalnie zmienił moje podejście do połowu ryb, a pijawki stały się moją tajną bronią.
Obecnie na koncie mam już kilkadziesiąt leszczy powyżej 3 kg, a kilka oscylowało w granicach 5 kg.

Następnym razem zdradzę mój sposób „jak zmusić do współpracy wybredne leszcze”.

 


4.8
Oceń
(41 głosów)

 

Moja tajna broń... - opinie i komentarze

minusminus
0
fajne fajne

dawaj ten przepis na wybredne lechole

piątal
(2011-03-03 20:35)
LancroverLancrover
0
Ciekawy temat.  (2011-03-04 00:58)
lechu80lechu80
0
Oceniłem artykuł na pięć. Niezła przygoda z tymi pijawkami. Słyszałem od kolegi wędkarza że łowił na pijawkę duże klenie , brzany i wiele innych ryb. W lecie jest niezawodną przynętą na rybki.
(2011-03-04 13:58)
slawciooslawcioo
0
fajna przygoda i oczywiscie zycze polamania kija
(2011-03-04 19:13)
Viera90Viera90
0
Dobrze, że mam takiego nauczyciela jak Ty...
Do zobaczenia!
(2011-03-04 19:16)
avallone78avallone78
0
Nie wiem jak złapać pijawkę i gdzie boi bym sprawdził.
5 i pozdrawiam :)
(2011-03-04 19:51)
ProfesorProfesor
0
Pijawka - Tak ale na sumy!? Leszcza jeszcze na pijawkę nie złapałem.
(2011-03-04 21:56)
u?ytkownik61658u?ytkownik61658
0
Suuper .Pozdrawiam (2011-08-15 21:49)
ekooloekoolo
0
Jarek na naszych wspólnych wypadach największa pijawką byłem ja:)))Pamiętasz ?W Prężycach wypiłem swoje a potem Twoje piwo.he he
(2011-08-28 17:08)
owczarkiowczarki
0
naturalna przyneta w mojej rzece jest jej mnóstwo (2012-03-18 09:28)

skomentuj ten artykuł