Moja niezwyła wyprawa na ryby

/ 13 komentarzy

Wyprawa, która chcę opisać, powinna raczej zaliczać się do opowieści wędkarskich, jest jednak w 100% prawdziwa.

W lipcu 1998 roku zmarł na zawał serca mój kolega, towarzysz wypraw wędkarskich. Od jego żony otrzymałem na pamiątkę jedną z jego wędek. Zwykły kij teleskopowy , 3.6 m z kołowrotkiem i nawiniętą żyłką.

Na początku października wybrałem się na ryby. Na miejsce połowu wybrałem jezioro Wenecja, położone pomiędzy Żninem i Gąsawą. Pogoda typowo jesienna, ale z tej złotej polskiej. Słońce, ciepło, jezioro, no jednym słowem sielanka. Na wyprawę zabrałem oczywiście podarowana wędkę. Trochę jako talizman, trochę z rozpędu przy pakowaniu się.

Łowisko zanęciłem gotowanym grochem wymieszanym z mączką z grochu, używałem wtedy tego jako lepiszcza do zanęty . Na hak pęczek białych robaków, w koszyczek groch i do wody. Ryby nie kazały długo na siebie czekać. Leszcze, takie około 1 kg brały jeden po drugim. Liczyłem ze zaczną brać trochę poważniejsze wagowo, ale najważniejsze że dobrze się bawiłem. Akwen ten jest ciekawym jeziorem , gdzie o ładnego leszcza nie trudno.

W pewnym momencie branie ,że hej. Sygnalizator o mały włos nie złamał kija a i jego samego złapałem w ostatnim momencie. Zacięcie, to już był tylko odruch i niesamowity odjazd. Jazgot hamulca kołowrotka i cały zestaw siedzi w gęstej trzcinie, jakieś 50-60 metrów od mojego stanowiska . Żyłka napięta do granic wytrzymałości, całe szczęście że kolega używał żyłek dosyć solidnych. Dobrze nie pamiętam ,ale główny sznur to była żyłka 0.25 . Taki wtedy był sprzęt, a na ten lepszy nie było nas po prostu stać. Pamiętam natomiast , że żyłka przyponowa była o rozmiarze 0. 18. Po zachowaniu się ryby na wędce, zorientowałem się że może to być ładny karp. Tylko jak zmusić przeciwnika do opuszczenia kryjówki w trzcinach?. Pompowanie, pukanie w żyłkę , nie przyniosło oczekiwanego skutku. Zestaw jak siedział , tak siedzi nadal i nawet nie drgnie.

Całe szczęście że wędkowałem na zakolu jeziora. Kij w rękę i drałuje wzdłuż brzegu. Po walce z przybrzeżnymi zaroślami, drzewami, docieram do miejsca ,gdzie mój zestaw w połączeniu z kijem stworzył prawie linie prostą. Tutaj pompowanie przyniosło zamierzony skutek. Po paru minutach ryba opuściła trzcinowisko i spokojnie popłynęła na środek jezioro Udało mi się ją zawrócić i skierować w stronę stanowiska. Jeszcze kilka odjazdów i nareszcie mam ją w zasięgu wzroku. Piękny karp, tak na oko, 10 kg. Podczas holu zdążyłem wrócić na swoje stanowisko. I cóż z tego, stoję na wysokim brzegu, do lustra mam jakieś 1.2 m a ja w letnim obuwiu i podbierak jakiś krótki. Na linii pusto, jak kiedyś w sklepach z wędlinami. W końcu wypatrzyłem wędkarza , ale jakieś 300-400 metrów dalej. Krzyczę jak opętany, niestety kolega nie słyszy. Ujrzał dopiero moje opętane ruchy i zaciekawiony podszedł bliżej. Musiało to komicznie wyglądać, facet z wygiętym kijem i szereg nieskoordynowanych ruchów.

Wędkarzem tym okazał się starszy mężczyzna ze Żnina. Uzbrojony w wodery i mój podbierak wszedł do wody i podebrał, zmęczonego już, karpia. I wtedy podbierak, przeznaczony do płotek, leszczy, nie wytrzymał napięcia i po prostu rozleciał się. Przytomność umysłu wędkarza, pozwoliła się jednak cieszyć złowioną rybą. Podebrał oszołomionego karpia rękoma, mocno przytulił i wyniósł na brzeg.

Mierzenie i ważenie dopiero w domu, waga jaka wtedy dysponowałem skończyła się na 10 kg. Karp po dokładnym zważeniu wykazał 11.90kg i 81 cm długości. Rekord to nie był ale wszyscy , zgodnie, stwierdzili że w połów ten był zamieszany mój zmarły Kolega. A i ja tak twierdzę, w końcu nad jeziorami różne dziwne rzeczy się dzieją .

Tą opowieść byłem Tobie Kolego winien, tym bardziej że miała to być nasza wspólna wyprawa. Dziękuję Henio.

 


4.6
Oceń
(54 głosów)

 

Moja niezwyła wyprawa na ryby - opinie i komentarze

ponikwodaponikwoda
0

Ładny karpik. Twój kolega na pewno łowi ryby na niebiańskich jeziorach. Pozdrawiam i życze jeszcze większych karpi. 

(2010-03-15 22:43)
spines21spines21
0
bardzo mi się podobało.                                                                                                   o łowieniu można różnie pisać,Ty napisałeś nie tylko o łowieniu.osobiście i serdecznie.  
(2010-03-15 23:54)
mietek731mietek731
0
Piękna przygoda, tylko pozazdrościć  takiego karpia .
(2010-03-16 09:45)
kris60kris60
0
No jakby na to nie patrzył ten karpik miał właśnie wtedy być złapany.Jak tu nie wierzyć w przeznaczenie.Napewno kolega Twój z góry patrzył na zmagania z jego karpiem.Daje piąteczkę. (2010-03-16 18:32)
hubihubi
0
Witam ładnie opisane ładna ryba szkoda tylko że nie ma już twojego towarzysza wypraw ale widocznie tak musi być on i tak jest lepszy bo widzi wszystko z góry pozdrawiam za wpis daję pięć gwiazdeczek. (2010-03-16 18:54)
zegarzegar
0
Bardzo Ładne opowiadanko. Walka z taką sztuką była na pewno niesamowita. Emocji co nie miara. Życzę Ci więcej takich połowów. Pozdrawiam...
(2010-03-17 11:00)
gruby12345gruby12345
0

tez zycze ci jak najwiecej takich wypraw ciekawe opowiadanko pozdrawiam i daje piateczke 


(2010-03-17 13:33)
szon001szon001
0
Gratulacje za złapanie pięknej sztuki takiego karpia nie zawsze i nie wszedzie można złapać pieknie opisana przygoda za artykuł daje 5 pozdrawiam. (2010-03-17 19:11)
rastifrastif
0

Bardzo dobry artykół<piątka> Wiem coś na ten temat sam w ubigłym roku straciłem  przyjaciel ikolegę na wpady wędkarskie bardzo mi teg wspulnego wędkowania brakuje.

(2010-03-17 21:20)
Waldi FishWaldi Fish
0
Ładny opis ciekawej przygody wędkarskiej, w którą wkomponowany jest również udział sił pozazmysłowych, zakończony złowieniem dużego okazu karpia. Umarli nie odchodzą na zawsze, jeśli  pozostają w naszej pamięci, a Twój towarzysz wypraw wędkarskich jak wynika z opisu, głęboko był obecny w Twej duszy.
(2010-03-17 21:53)
jarcyk18jarcyk18
0
Życze jeeszcze wielu takich okazow.pozdrawiam (2010-03-18 07:39)
dan984dan984
0
Eleganckie opowiadanie..a szczególnie ***** ze prawdziwa historia, oby więcej takich zdarzeń tego lata i nas czekało koledzy po kiju. Pozdr
(2010-03-19 15:18)
michal495michal495
0

Fajna opowieść!!!!!!

Oby więcej takich ciekawych wypraw i połamania kija.

A karpik jak dla mnie gigant, pozdrawiam...............

(2010-03-21 19:38)

skomentuj ten artykuł