Kleniowa włóczęga

/ 13 komentarzy / 5 zdjęć


Dochodzi północ, ognisko powoli dogasa. Żaden z nas nie zwraca uwagi na płomienie,
które z upływem czasu słabiej rozświetlają otaczający nas krajobraz. Intensywne, pełne emocji dyskusje przerywane są coraz dłuższym milczeniem. W końcu zmęczenie wygrywa. Dzień pełen wrażeń, okraszony kilkoma przyzwoitymi rybami daje się we znaki. Kilka godzin brodzenia w górskiej rzece oraz nieustanna walka z silnym nurtem powoduje, że nic nie jest w stanie zakłócić nam snu, który jest o tej porze roku jedynym odpoczynkiem.

Promień słońca wędrujący po mej twarzy nie pozwolił mi dłużej odpoczywać. Otworzyłem oczy i wsłuchiwałem się w przyjazne ćwierkanie ptaków. Uwalniam się ze śpiwora rozprostowując ścierpnięte mięśnie. Podchodzę do rzeki i obmywam twarz świeżą, górską wodą. Wracam w rejon obozowiska z zamiarem obudzenia Mateusza, który w trakcie mojej nieobecności wykorzystywał ostatnie minuty błogiego lenistwa. Po chwili staliśmy uszykowani do dalszej wędrówki. Zanim ruszyliśmy, wyciągnąłem z plecaka dwie laski wiejskiej, wysuszonej kiełbasy i kilka skibek starego, czerstwego chleba. Podzieliłem się z kolegą, który nie mógł się już doczekać chwili wejścia do wody i obcowania z rzeką w nadziei, że uda nam się skusić kilka miarowych kleni.

Podwyższony stan wody w rzece nie wróżył sukcesów. Klenie rozpłynęły się wraz z naszymi marzeniami zajmując stanowiska na całej szerokości koryta. Tylko odpowiednia strategia, garść sprawdzonych przynęt i spora dawka szczęścia mogła uratować nas od przegranej. Weszliśmy do rzeki w miejscu, w którym namierzyliśmy kilka ciekawych łowisk takich, jak głębsze, przybrzeżne rynny, stare rozmyte opaski i wierzbowe nawisy. Początek dnia zapowiadał się fatalnie. Do południa mieliśmy na koncie zaledwie kilka wymiarowych okoni, które połakomiły się na 3-centymetrowe Snipery. Około godziny 13:00 Mateuszowi udało się zaliczyć pierwszego wymiarowego klenia, którego długość nie powalała na kolana, choć podczas tak trudnego dnia była dla nas nie lada zaskoczeniem. Zmęczeni bezowocnym spinningowaniem postanowiliśmy zatrzymać się na pobliskiej polanie.

W trakcie jedzenia zastanawialiśmy się nad tym, jak polepszyć naszą skuteczność. Przeglądliśmy pudła z przynętami, analizując strategie połowu i szukając odpowiedzi na pytanie, dlaczego nie wychodzi nam tak, jakbyśmy tego chcieli. Na twarzy Mateusza przez dłuższą chwilę malował się grymas. Czas przerwać milczenie, kontynuować wyprawę i starać się, by kolejne godziny stały się coraz bardziej atrakcyjne. Postanowiliśmy przejść brzegiem spory dystans, by dotrzeć do naszych sprawdzonych miejscówek, które w ubiegłym roku zaskoczyły nas pięknymi rybami. Szliśmy szybko, nie marnując ani minuty cennego czasu. Przechodząc nieopodal gęstych krzewów i wysokich traw usłyszeliśmy uciekające sarny, spłoszone naszą obecnością. Około 15:00 dotarliśmy na miejsce. Fragment dzikiej, meandrującej rzeki do dziś utkwił mi w pamięci. Zsunąłem się z miękkiej, gliniastej skarpy, wszedłem w rzekę i zacząłem obławianie pierwszej potencjalnej kleniowej kryjówki. Założyłem na niewielką agrafkę woblera Humpy o długości 3 cm i kolorze c03.

Podczas szykowania zestawu zauważyłem, że Mateusz holuje rybę. Podszedłem, by zrobić mu szybką fotkę, po czym wróciłem do łowienia. Podszedłem cichutko do krawędzi wąskiej rynienki przepływającej pod starym nawisem. Wykonałem nadgarstkiem precyzyjny rzut. Przynęta spadła kilka centymetrów od brzegu. Poczułem delikatne skubnięcie, jednak kleń nie zdecydował się na atak. Wreszcie zaczęło się coś dziać. Postanowiłem zostać w tym miejscu jeszcze przez chwilę. Kolejny ryzykowny rzut niemal nie skończył się stratą przynęty. Wobler opadł na gładką powierzchnię. Skręcałem go powolnym ruchem. Na krawędzi rynny poczułem wyraźne przytrzymanie, które skwitowałem delikatnym, płynnym zacięciem. Wędka wygięła się w łuk, a luźno ustawiony hamulec pozwolił rybie odpłynąć w bezpieczny rejon tak, by nie płoszyć reszty zamieszkujących rynnę osobników. Mimo, iż do spragnionej czterdziestki zabrakło kilka centymetrów, moja radość malowała się na twarzy. Mateusz zrobił mi pamiątkowe zdjęcie, po czym ryba wróciła do wody. Klenie uaktywniły się dopiero popołudniu.

Z każdą kolejną godziną było coraz lepiej. Żadna ze złowionych przez nas ryb nie przekroczyła długości 40 cm, ale każdy złowił kilka wymiarowych sztuk, co dało nam ogromną satysfakcję. Łowiliśmy do wieczora, powoli zbliżając się do miejsca, w którym mieliśmy zamiar zakończyć naszą wspaniałą, przepełnioną emocjami przygodę. Na mecie czekał na nas ojciec Mateusza, który pomógł nam zapakować sprzęt do auta. Wracając do domu marzyłem o kąpieli, świeżym ubraniu, solidnym, ciepłym posiłku i wygodnym, pościelonym łóżku. W połowie drogi zmorzył mnie sen, w którym wracały wszelkie pozytywne wspomnienia kilku ostatnich dni.

Pozdrawiam,
Rafał Mleczak

 


4.8
Oceń
(65 głosów)

 

Kleniowa włóczęga - opinie i komentarze

egzekutoregzekutor
+1
Widzę , że łowisz na hornety z salmo. mam takie same lecz stwierdzam, ze u mnie się nie sprawdzaja zero brań. za wpis ***** (2012-12-26 13:33)
grisza-78grisza-78
+1
Uwielbiam łowić klenie. To cudowne, waleczne ryby. Za wpis oczywiście *****. Pozdrawiam i życzę dalszych sukcesów! (2012-12-26 14:00)
Lovec-Rapy-TeamLovec-Rapy-Team
+1
Woblery przedstawione na zdjęciach to Lovec-Rapy Humpy i Sniper ;) (2012-12-26 14:19)
Szpulka28Szpulka28
+1
Bardzo ciekawie opisana przygoda:D Już marzę o wiośnie:) 5*!!! (2012-12-26 22:13)
kamil11269kamil11269
+1
Gratulacje ***** (2012-12-27 10:50)
wirus7wirus7
+1
Świetny wpis. Fajnie się czyta historię wyprawy. Jak na razie mam na swoim koncie dwa klenie i to nie na spinning, tylko na przepływankę.Myślę, że w przyszłym roku coś powalczę z tą piękną rybą.pozdrawiam.piatka za opowieśc (2012-12-27 11:42)
ekciakekciak
+1
Świetny wpis 5***** (2012-12-27 14:20)
pstrag222pstrag222
+1
Uwielbiam takie wypady , ta bliskość natury i niesamowity dreszczyk emocji zostawiam ***** pzdr.pstrag222 (2012-12-27 18:44)
maverick314maverick314
+1
Fajny artykuł ode mnie zasłużone 5. Pozdrawiam (2012-12-27 21:41)
marapalamarapala
+1
super opis.5 (2012-12-29 14:45)
kabankaban
+1
Wszystko super ,ale nie lubię komercyjnych tekstów więc nie oceniam. Pozdrawiam.
(2012-12-29 18:29)
jakubnobjakubnob
+1
akurat w tym artykule nazwy wobow nie kują w oczy ***** 5 (2012-12-30 20:30)
MateuszR86MateuszR86
+1
Zgrabnie napisane, ładne zdjęcia zostawiam *****. (2013-01-02 13:33)

skomentuj ten artykuł