Kilka refleksji i uwag do wywiadu z Prezesem ZG PZW Teodorem Rudnikiem.


Kilka uwag na marginesie ostatniego wywiadu prezesa ZG PZW Teodora Rudnika zamieszczonego w Wiadomościach Wędkarskich 1/2019.
Warto czasem poczytać. Jeśli nawet myśli nie są w różnych wywiadach zbyt odkrywcze to mogą być zalążkiem do dyskusji. A dyskusja jak mawiał Arystoteles to początek wszech rzeczy związanych z państwem i polityką. I nie chodzi tu o politykę partyjną tylko mam nadzieję nas obchodzącą politykę wędkarską. Wszak wszystko jest polityką. Jeżeli ktoś mówi , że się polityką nie interesuje to łże jak pies. Każdy z nas prowadzi jakąś politykę osobistą. Na przykład ubiera się tak a nie inaczej. Używa tego kołowrotka, a nie innego i łowi karpie, liny bądź inne rybki. To jest nasza osobista polityka. Często kojarzymy tylko politykę z partiami i to jest nasz błąd.
Wracając do wywiadu z Panem prezesem już sam tytuł mówi o tym co każdy chyba rozumie należycie „ Każdy z nas odpowiada za Związek”. Jednak rozumieć , a robić to są dwie inne rzeczy. Napisałem jakiś czas temu tekst o „Łowieniu SLOW” i to jest jeden z wielu powodów dlaczego nie działamy dla swojej organizacji. Bo czy ona jest Nasza? Płacimy składki i nad wodę. Nie krytykuję , tylko stwierdzam fakt. Sam mam sobie wiele do zarzucenia. Jednak trzeba starać się coś zmienić, a by to zmienić trzeba zdiagnozować i zdefiniować problem. Brak czasu jest na pewno jednym z głównych powodów. Jednak jeżeli spojrzymy na inne części naszego życia jest podobnie. Ilu ludzi chodzi na wybory? Ilu ludzi chodzi na zebranie Spółdzielni Mieszkaniowych? Ilu ludzi chodzi do teatru i czyta książki? Właśnie! Mało. Więc to nie jest problem wędkarzy tylko całego społeczeństwa. Skąd to się bierze oprócz braku czasu? Powodów zawsze znajdziemy tysiące. Ale jak znaleźć czas by jednak się zaangażować. Myślę, że oprócz czasu potrzebne są chęci i uzmysłowienie sobie celowości naszych działań. To jest klucz do sukcesu. Można też podpatrywać inne organizacje. Myśliwi muszą odpracować na rzecz koła jakąś liczbę godzin. Niech to będzie 10 godzin rocznie to da to nam 6,5 miliona godzin minimalnie (bo można więcej) dla naszych wód. Będziemy na początku narzekać, ale potem po efektach przyzwyczaimy się i będzie to dla nas oczywiste. Demokraci powiedzą , że to przymus. Zgoda , ale już starożytni Rzymianie mówili że nie przymuszony nic nie zrobi.. Jesteśmy
z natury leniwi (niestety). Oczywiście są pięknie prosperujące koła w Polsce co najczęściej widać po łowiskach którymi się opiekują i ciekawych często odwiedzanych stronach internetowych. Jednak tych w których się prawie nic nie dzieje jest znacznie więcej.
Innym problemem poruszonym przez Pana Rudnika są planowane zmiany w RAPR. Wynika z tekstu, że RAPR będzie tylko kierunkiem , a poszczególne Okręgi będą miały jeszcze większą swobodę przy ich precyzowaniu. I to chyba jest najczęściej sensowne. Bo Okręgi dysponują wiedzą o swoich zasobach , warunkach klimatycznych i środowiskowych oraz wielu rzeczach , których z Warszawy nie widać. Prezes mówi o przejrzeniu wszystkich operatów wodnoprawnych. I tu ciekawa rzecz. Kiedyś mówiono operat rybacki, już z góry zakładając jego charakter. Dziś mówimy już o operatach wędkarskich lub wędkarsko-turystycznych. W naszym związku w ogóle nie powinno być operatów rybackich!!!! Jednak zmiana wszystkich to niestety koszty. Trzeba operat sporządzić i zaopiniować , a tego w jednym roku budżet Okręgów by nie wytrzymał. Jak mówiono kiedyś w jednym kabarecie kierunek jest dobry tylko środki do celu słabe. Inne zmiany w RAPR są owiane nimbem tajemnicy. Dobrze by było poddać zmiany konsultacjom już dziś a nie za pięć dwunasta.
Prezes wymienia też nasze grzechy główne wymienione już na początku mojego tekstu. Nowością jest zarzut, że nie potrafimy jako wędkarze słuchać naukowców i korzystać należycie z ich wiedzy. Niestety nie wymienia tu ich nazwisk aby można się było odnieść do ich konkretnych badań.
Ciekawie zabrzmiało zdanie Prezesa „ związek musi traktować wędkarza tak jak obecnie traktuje się klienta w sklepie”. I taki kierunek mi się podoba. Więc zezwolenia wszystkie muszą być przez internet lub na stacjach benzynowych. To tak na dobry początek.
Pojawiło się też w dalszej części wywiadu pytanie o słynną „składkę krajową”. Odpowiedź brzmi oczywiście w wielkim skrócie „to jest niemożliwe”. Bo Okręgi dzierżawią wody i same wiedzą najlepiej ile potrzebują pieniędzy. Jeśli się zgodzimy z takim postawieniem sprawy to nasuwa się pytanie trochę pachnące herezją. Po co nam PZW? W Czechach jest masę związków wędkarskich i jakoś wody mają zadbane. Nikt ich wtedy nie pyta dlaczego brak tam „opłaty krajowej”. Żebyście mnie źle nie zrozumieli nie chcę likwidacji Związku bo kiedyś zlikwidowano np. PGR i wiemy jak to się skończyło. Oczywiście wiem , że z punktu widzenia gospodarki kapitalistycznej było to konieczne. Jednak czy musiało tak boleć społecznie i wykluczyć tyle osób z podziału wzrostu po 1989 r.? Żeby tak nie było z PZW. Pytam tylko o wyjaśnienie powodów kontynuacji Związku. Jeśli będą sensowne dam się przekonać.
Na koniec są życzenia Prezesa dla wszystkich ludzi związanych z wędkarstwem i opis Jego aktywności na Facebooku. Kto chce może podyskutować z Prezesem na argumenty. Czekamy na dalsze sygnały jak śpiewał zespół Brygada Kryzys z Centrali.

 


4.2
Oceń
(5 głosów)

 

Kilka refleksji i uwag do wywiadu z Prezesem ZG PZW Teodorem Rudnikiem. - opinie i komentarze

skomentuj ten artykuł

Sklep wędkarski internetowy, duże okazje tanie wędki i kołowrotki online - zdjęcia i fotki

Wędkarstwo wiadomości