Jak szaleć, to szaleć, a co ... sobota

/ 11 komentarzy / 41 zdjęć


Wieczorem w piątek zaplanowałem że, w sobotę skoro świt pojadę na sprawdzone miejsce, zobaczyć co się dzieje z „rańca” ? Aby nie przeginać u żony, miał to być wyskok na 2 góra 3 godzinki. Część swoich zabaweczek wędkarskich miałem już w aucie, bo nie wyjmowałem ich po ostatnim wyjeździe. O 4.45 byłem już na nogach i uwijałem się szybciutko i sprawne aby nie przegapić świtu. Co ważniejsze uszykowałem w piątek wieczorem, a resztę rano w sobotę. Standartowo jak co dzień dołożyłem do pieca i poleciałem zrobić kawkę do kuchni. W między czasie szykowałem wszystko przy drzwiach do wyniesienia do samochodu. W piecu ładnie się rozburzyło a ja już byłem w kombinezonie, zabierając dodatkowo ocieplane kalosze.
Z tego względu że miał to być tylko relaks zabrałem tylko spławikówkę, zanętę i wszelakie przynęty jakie miałem, to znaczy : czerwone robaki, białe i kolorowe robaki, pinkę, ochotkę, kukurydzę i pęczak który zalałem w metalowym termosie wieczorem i postawiłem na piecu aby dłużej utrzymał ciepło.

I tu napiszę że nie przypuszczałem że to będzie AŻ taki relaks hihihi :)
Ale. Wychodzę przed kotłownię, patrzę na autko …. a tam szyby do konkretnego skrobania :(. Odpaliłem samochód aby się zagrzał i trybem ekspresowym wyskrobałem dość znaczny szron. Wrzuciłem resztę rzeczy, łącznie z termosem z kawą do auta … i chodu … bo wiadomo „świt” :). Nie wiem skąd u mnie tyle samodyscypliny , ale to chyba lata życiowych doświadczeń sprawiły że, zacząłem dorastać do wielu rzeczy :) Do mojego miejsca mam około 15 minut jazdy. Kiedy byłem już blisko zastanawiałem się, czy będzie wolne miejsce ze względu na sobotę.

( Pamiętam kiedy jeździłem z ojcem autobusem 4,02 do Miedznej, to powtarzał mi że czasami trzeba być godzinę wcześniej, aby zająć miejscówkę i potem nie szukać. Że my siedzimy już z rozłożonym sprzętem, a co niektórzy dopiero wstają, a potem narzekają że nie ma gdzie usiąść. I ta zasada często mi się przypomina. )

I tu kolejne zdziwienie, ( po szronie na aucie ), podjeżdżam nad wodę … i mało głową szyby nie wybiłem. Nikogo nie ma … ale wody też nie ma :(. Masakra… ręce i nie tylko mi opadły. Obsługujący młyn nie zamknęli w piątek jazu i zostało wody na dnie :(... ( zdjęcia ).

Zapaliłem, obszedłem dookoła , zrobiłem kilka fotek i gdybałem… gdzie się ruszyć ? Wsiadłem do samochodu , odpaliłem i miałem jechać do domu :(. Ale po drodze myślę skręcę na Ostrów, jeśli tama jest podniesiona to wyżej od niej były fajne dołki i zakola. Podjeżdżam , patrzę , a tam tama cała opuszczona i wody na rzece po łydki. Kolejne zrobione zdjęcia i … Hmmm co robić myślę ? Wróciłem do Opoczna i podjechałem pod sklep do kolegi skarbnika koła. Powiedziałem mu co się dzieje na rzece, a przy okazji uzupełniłem „zapas robaków”.Wymyśliłem jechać na Drzewicę, bo czas miałem dobry. Jadąc po drodze stanąłem na rzece w Zameczku. Słoneczko już pięknie świeciło kiedy rozkładałem się w miejscu mi nie znanym ale odwiedzanym przez wędkarzy. Z pół godzinki popróbowałem na przynęty które posiadałem, a że nie było puknięć pojechałem dalej. Z opowieści słyszałem o fajnych miejscach na rzece w Giełzowie. I tam także zajechałem, ale tylko zerknąłem co się dzieje z rzeką, zrobiłem fotki i ruszyłem nad zalew w Drzewicy.Kiedy byłem już na miejscu słoneczko już ładnie grzało. Samochód zawsze tu stawiam z dala od wody bo i jest gdzie zaparkować. Wyjmując sprzęt z auta usłyszałem że ktoś podjeżdża. Obejrzałem się i zobaczyłem auto combi które minęło mnie i najspokojniej w świecie pojechało wzdłuż rzeki i zaparkowało tak że panowie mogli łowić prosto z samochodu. Przechodząc przez mostek zobaczyłem że panowie wyjęli przed auto sprzęt i zaczęli spokojnie łowić na przepływankę.

Ech. Napiszę tak. Że mam grupę niepełnosprawności po wieloorganowych połamaniach i korona mi ze łba nie spadła, że musiałem doginać z całym swoim majdanem , z 500 metrów do miejsca w którym łowiłem. Ale takie rzeczy już tam widziałem i to świadczy tylko o zasranym lenistwie i wygodnictwie danych osób.

Zatachałem się na swoje miejsce. Rozłożyłem krzesełko i nareszcie niespodzianka. Przywitały mnie dwa łabędzie które już tu chyba w tym roku widziałem. Odpłynęły po chwili , bo znowu nic dla nich nie miałem :(. Troszkę ponęciłem i zacząłem sprawdzać przynęty. Nic na nic nie dawało się skusić, a że było cieplutko i zdjąłem kurtkę, postanowiłem zrobić trochę zdjęć i się powygrzewać , bo słońce świeciło prosto na mnie :). Rozglądając się dookoła zobaczyłem że część zalewu jest już sprzątnięta, bo stały worki. I … nie wiem skąd to przyszło ale podniosłem się i zacząłem sprzątać teren dookoła siebie ( mały gest a cieszy, a być może ten zbiornik mi to kiedyś wynagrodzi ). Poskładałem co znalazłem na brzegu i w wodzie na kupkę i żałowałem że nie miałem w co tego zabrać , bo bym dorzucił do stojących niedaleko auta worków. Zadowolony z siebie usiadłem na krzesełku, nalałem sobie kawki, odpaliłem papierosa i obserwowałem dalej nieruchomy spławik. Skowronki mi ładnie śpiewały, w polach już ruszyły się roboty, kaczki wojowały dookoła a ja mało brakowało a bym się zdrzemnął hihihi. Tak było super :). Było około 11.30 jak postanowiłem zjechać do domu … trochę pomieszkać hehehe. Spakowałem się, zabierając resztę zanęty ( gdyby mi odbiło gdzieś jechać ), zabrałem swoje śmieci łącznie z petami i pożegnałem miejscówkę w dużo lepszym stanie niż ją zastałem.

I tu się przyznam że wielu rzeczy nauczyłem się , od nowych nieznanych mi osób z portalu wędkuję pl. Za co każdemu z Was dziękuję :). Nawet jeśli trafi się jakaś świnia, to od niego też coś biorę :). A mianowicie to żeby nie być takim jak on … i nie być taką świnią … tylko kolegą znad wody:)

Bo to chyba NAS wszystkich łączy :) WODA :)

Wróciłem do Opoczna i zajechałem jeszcze popróbować na łączeniu rzek koło stadionu, ale i tu nic się nie działo. Nie wiem ale to chyba ta dzisiejsza pogoda nie pozwalała mi wrócić do domu. Bo z tego miejsca pojechałem jeszcze raz do Miedznej Drewnianej, sprawdzić stan wody. I wielka była moja radość kiedy zobaczyłem że woda … już jest, i są znajomi wędkarze , a następni jeszcze dojechali. O dziwo moje miejsce było wolne. To i się rozbiłem na „chwilkę”. Zanęciłem i coś się zaczęło dziać. Nie tylko u mnie. Złowiłem 8 krąpików i 4 płotki które wypuściłem. Ale nie miałem dzisiaj zamiaru nic brać do domu. Dzisiaj był tylko relaks. Który przeciągnął się do 18.00 hihihi. Byczyłem się w krzesełku na słoneczku które jeszcze świeciło, często nie zwracając uwagi na spławik wyciągając wyssane robaki. Ale miałem okazję porozmawiać z wieloma znajomymi. Pośmialiśmy się i było bardzo fajnie. Praktycznie mało kto nie pobawił się z tego co widziałem z płotkami i krąpiami , ale trafiały się i leszcze. Kolegom trafiała się i gruba płoć i ładne leszcze.
Tak że dzień miałem pełen emocji. Ale dobre emocje zabijały te złe. Dawno już nie miałem takiego dnia jak dzisiaj :).

Odpocząłem , zrelaksowałem się, pośmiałem , połapałem , powygrzewałem , porobiłem zdjęć , zwiedziłem nowe łowiska , zrobiłem sobie „czyn społeczny”, poznałem nowych ludzi :). Tak że wszystko tylko same plusy…. I oby takich dni jak najwięcej… czego i Wam wszystkim znajomym i nie znajomym życzę :).

Ps. Połamania i bardzo cierpliwych żona Wam życzę :)

 


4.7
Oceń
(27 głosów)

 

Jak szaleć, to szaleć, a co ... sobota - opinie i komentarze

KYLONKYLON
0
Brawo-Brawo piękny art.Z doświadczenia kilku lat wiem,że tam się tak dzieje z tą wodą,raz jest bardzo duża,raz jest bardzo mała.Na duzej da sie połowić natomiast na bardzo małej-kicha!!Jak jeszcze na Waglanach nie była ta rzeczka wyregulowana to właśnie schodzilem poniżej,były piekne płocie i leszcze,ale ktoś stwierdził,że rzeka jest za piekna i trzeba zrobić z nią porzadek-no i zrobili-szlag by ich trafił.Ale wiosna idzie !!!!!oczywiście Zbyniu piona.
(2011-03-13 12:02)
slawciooslawcioo
0
siemka fajny artykuł daje 5
(2011-03-13 17:48)
withanight88withanight88
0
Bardzo fajnie opisane :) A co żona powiedziała na "3 godzinny" wypadzik , który się nieco wydłużył ?:) (2011-03-13 19:32)
zbigniew240671zbigniew240671
0
Dzięki za oceny ale miałem takie natchnienie po TAKIM dniu że i trochę się rozpisałem :)
Ps. Żona ??? Hehehe ... moja już przyzwyczajona że jak jest pogoda to ja "wyfruwam". A wracam od tamtego roku o różnych porach tak że bierze już na mnie poprawkę z czasem :)
Pozdrawiam :)
(2011-03-13 21:29)
smakoszsmakosz
0
Chyba się szaleju najadłeś hihi..+
(2011-03-14 18:55)
riccoricco
0
Milusio się czyta :) I dużo cierpliwości dla Żony :) Pozdrawiam :)
(2011-03-14 19:13)
riccoricco
0
Milusio się czyta :) I dużo cierpliwości dla Żony :) Pozdrawiam :)
(2011-03-14 19:13)
Lecho_magicLecho_magic
0
Brawo Zbyszek !! Troszkę na żarty, a trochę na poważnie. Dzięki twoim fotkom nie wyruszając w plener mogę zobaczyć co dzieje się na "moich" miejscówkach. Smuci mnie tylko fakt, tych fotek na których widać wyregulowane brzegi ponieważ uważam, że wyregulowane brzegi nie zmniejszają zagrożenia powodzią, a zresztą nie wiem kto to wymyślił, żeby regulacje rzeki roić tam gdzie to w ogóle nie potrzebne, ponieważ jak widać na fotkach w tych właśnie miejscach rzeka może przyjąć bardzo dużą ilość wody "naturalne rozlewisko, czyli łąki" i w znacznym stopniu zmniejszy podtopienie miasta. Jest to tylko moje zdanie iż wiem z doświadczenia i obserwacji wieloletniej, "ja chłopak z nad rzeki" dużo by o tym pisać ale to zasługuje na osobny artykuł, może się ukaże. Jeszcze raz brawo zbyla. (2011-03-16 15:08)
łowcałowca
0
oczywiście 5 zbychu za fajny artykuł (2011-03-19 10:49)
u?ytkownik47420u?ytkownik47420
0
5 dla żony za cierpliwość i 5 dla Ciebie kolego za pozytywne nastawienie milusio sie czyta taką historię.pozdrawiam (2011-04-09 22:50)
u?ytkownik77866u?ytkownik77866
0
piekny artykul (2012-02-21 18:45)

skomentuj ten artykuł