Mam podobne zdanie, a jeśli nie to może trzeba było się zamienić stanowiskami.
I "on" miał by bliżej i "ty" :-)
(2013/07/09 18:20)No tak tylko jak rzuciłem taką uwagę typu a nie można rozplątać po drugim zerwaniu to za trzecim i czwartym razem to na niego nie zadziałało tylko ciągnął jak wściekły -gość koszyki miał leciutkie ale żyłka to chyba 0,50 jak zaciął to nie miałem szans wziąłby razem z wędkami, ciągnął i na milimetr nie popuścił.
No tak tylko jak rzuciłem taką uwagę typu a nie można rozplątać po drugim zerwaniu to za trzecim i czwartym razem to na niego nie zadziałało tylko ciągnął jak wściekły -gość koszyki miał leciutkie ale żyłka to chyba 0,50 jak zaciął to nie miałem szans wziąłby razem z wędkami, ciągnął i na milimetr nie popuścił.
Gdy by mi tak zrobił, to bym mu łeb rozbił i zabrał wszystko. Szanuje ludzi , ale czegoś takiego bym nie wytrzymał.
lub , uderzył w głowę.Za wyrażenie , przepraszam.
Witam,opiszę krótko sytuację:rzeka o dużym uciągu i zarzuciłem odpowiednio dociążone zestawy gruntowe z koszyczkiem tak mniej więcej na środek rzeki prostopadle do brzegu - zestawy trzymają się dna i nie spływają. Nagle ostre branie, zacinam i odjazd w górę rzeki i za chwilę wyciągam resztki żyłki, za 10 minut to samo, ale ze stanowiska obok słyszę dzwonek i gość obok (tak ze 30m w górę rzeki) zacina mój zestaw ze śmiechem komentując "złapaliśmy się". I tak straciłem w sumie cztery zestawy bez słowa ze strony tego gościa. I stąd moje pytanie: jak oceniacie tą sytuację - według mnie to w zasadzie wejście w moje stanowisko - czyli sprawa regulaminowa? Chyba kolega obok po przeglądzie sytuacji powinien co najmniej zrewidować swoją technikę połowu.
No @Mija z tym oklepanem to było dobre :-)
No to jak załatwić ten problem, spór?
Ma prawo zrywać zestawy czy powinien to być zdrowy rozsądek i ten który "wyrządził szkodę powinien ją naprawić"?
TAK czy NIE ?
(2013/07/19 20:39)Witam,opiszę krótko sytuację:rzeka o dużym uciągu i zarzuciłem odpowiednio dociążone zestawy gruntowe z koszyczkiem tak mniej więcej na środek rzeki prostopadle do brzegu - zestawy trzymają się dna i nie spływają. Nagle ostre branie, zacinam i odjazd w górę rzeki i za chwilę wyciągam resztki żyłki, za 10 minut to samo, ale ze stanowiska obok słyszę dzwonek i gość obok (tak ze 30m w górę rzeki) zacina mój zestaw ze śmiechem komentując "złapaliśmy się". I tak straciłem w sumie cztery zestawy bez słowa ze strony tego gościa. I stąd moje pytanie: jak oceniacie tą sytuację - według mnie to w zasadzie wejście w moje stanowisko - czyli sprawa regulaminowa? Chyba kolega obok po przeglądzie sytuacji powinien co najmniej zrewidować swoją technikę połowu.
I tu nic po prośbie nie zrobisz.
Albo zmontuj zestaw na krokodyle by mu zerwać zestawy. Albo weź koleżków i przegoń łotra.
Niech w tym roku zacznie robić to samo to zobaczymy jak to się skończy...
Arturek , wychowawca młodzieży, opiekun, zarazem nauczyciel wędkarstwa dla młodych adeptów
chyba się trochę zagalopowałeś w tych stwierdzeniach ( chyba że to są twoje marzenia) i nie wypada na "papier przelewać". Połamania!
Często wędkuję na tutejszym odcinku Odry. Siedzimy na główkach, które są oddalone od siebie o jakieś 40, może 50 metrów. Nieraz bywa tak, że zarzucając zestaw w kierunku z nurtem, ten schodzi może na 10 metrów od główki następnego wędkarza. Nigdy, podkreślam nigdy nie zdarzyło się, by ktoś komuś coś zamotał lub zerwał. Licząc 30 metrów w dół i 30 metrów w górę, trzeba by mieć nie lada talent, by się dać tak wyciągnąć. Były już różne hole. Były ogromne sumy, były karpie, brzany, świnki, bolenie, szczupłe i sandały i inne cuda, ale zawsze wszyscy dawali radę. Tu czytam opis jak z burleski. Śmiać się, czy płakać? Sam napisał, że uciąg pokaźny był! To dał sie wyciągnąć pod górę tak, by wędkarz w górze rzeki musiał się zwijać? Każdy pilnuje swojego, a nie sąsiedzkiego. Koleś by u mnie nie połowił nawet 5 minut, a potem by wszystkich od chamów zwyzywał. Jak dla mnie, to jazda po bandzie i tyle, a co złego to nie ja! Ja tylko miałem ostre branie! Kpiny.
Splatanie się zdarza niestety :-(
Sa łowiska na których w weekend siedzi gość obok goscia tak, że moga sobie w kieszeń zagladać. I trudno odmówic zajecia miejsca nie do końca zgodnego z regulaminem, bo dziś ktoś prosi , a za tydzień Ty.
Tylko przyzwoitośc nakazuje, by jak juz się poplaczecie by zapytac o straty. Zwykle odpowiedź brzmi " no zdarza się " wiec kończy się na zaproszeniu na meskie piwo..czesto-gesto z rewanżem i opowiesciami do rana , po których umawiacie się na wspólny wypad.
Gosciu po prostu okazał się dupkiem, choc zgodnie z przepisami wszystko było OK.
I tyle w tej materii :-)