Kasia, ale nawet nie wnikaj w to, jak rozpoznać czy nie rozpoznać czy ktoś nęcił czy nie nęcił SOBIE to miejsce. Jesteś pierwsza na danej miejscówce, to rozkładasz sprzęt i wędkujesz, a potencjalny uzurpator tego miejsca niech zabiera tyłek w troki i szuka innego miejsca. Ktoś siedzi na "Twojej" zanęcanej miejscówce? Ty odchodzisz. No takie jest prawo i zasady kultury i tyle. Nie przejmuj się pyskówkami jakiegoś buraka, który próbuje Ci wcisnąć bajkę o nęceniu. Ma pecha i tyle, on patrzy z daleka, a Ty łowisz.
:))) Tym razem to ja troszeczkę poprowokowałam (choć była jedna odpowiedź, że to można poznać) bo tego typu zachowanie wydaje mi się co najmniej dziwne. Jak żywo staje mi przed oczami scena z pewnego filmu...
-Panie!Pan tu nie stał!
-Panie, wsiądź pan w 125 i pojedź pan na plac zamkowy.Tam stoi kolumna Zygmunta. Pan podejdzie i mu powie: Pan tu nie stał!
Tak naprawdę tyle można powiedzieć :) (2011/09/02 15:59)
Ayem - piątkę przybijam. Na wodach ogólnodostępnych PZW nie ma prywaty. Tu każdy jest równy drugiemu. Zajmuje miejsce które mi odpowiada. Jak chcę zanęcać i łowić przez dłuższy czas w jednym miejscu to biorę urlop i jadę pod namiot.
A jesli trafię zanęcane miejsce i podejdzie mi ryba, to tylko bedę miał radochę, bo przecie nie ma tabliczki że to nęcony dołek.
Jak się komuś nie podoba, to niech idzie tam, gdzie będzie mógł sobie wykupić kiloka metrów kwadratowych na własność - póki co takiej możliwości nie ma i to ja, będąc nad wodą jako pierwszy mam prawo wyboru miejsca połowu - amen.
(2011/09/02 17:52)Jako początkująca mogę bez wstydu zapytać - skąd wiecie, że dane miejsce jest przez kogoś przygotowywane, zanęcane? Można to po czymś stwierdzić (fizycznie, naocznie) czy tylko uwierzyć na słowo faceta, który mi to komunikuje sugerując zmianę miejsca?
Mam takie miejsce. Dziś jak wdepnąłem do sklepu po składniki na moja wunderwaffen na leszcza, to już słyszałem że to jedyne miejsce gdzie dużego leszcza ktos non stop ciągnie.
I co? Widac obserwowali mnie!
I co? Miałem ich w tym sklepie już zniechęcić do zajmowania mojej miejscówki?
Panowie - raz ja komus miejsce zajmę, a innym razem ktoś zajmie mój plać! I co? I co z tego?
Dajcie spokój - problemy wymyślacie sztuczne jak moja babka pod koniec pobytu na tym padole.
(2011/09/02 21:40)Napisze tak - nie raz z tego miałem ubaw , bo jeżeli przyjechałem na nasz sztandarowy zbiornik ,, Bojary” nie raz widziałem że nikomu prawie nie brało , a ja rozwijam spławikówkę , następnie dwie garście swojej zanęty syp do wody i siadam i czekam . Po jakiejś 15 minutowej odsiadce , zakładam białego lub kukurydzę , płatki ( zależy od pory roku) i mam brania , i jak inni siedzieli cały dzień prawie bez brania , ja w ciągu godziny łowię kilka karpi , jazi , płoci i tego co pływa w tym miejscu .
Przychodząc na drugi dzień i widząc że miejsce to jest zajęte , idę w drugie i tam podobnie postępuję i podobne mam rezultaty . Trzeciego dnia widzę że i to zajęte ( bo są tacy co patrzą co kto łowi , a nie jak łowi), więc zaczynam żartować z tych co siedzą . Później z lekkim luzem siadam w następne miejsce , ale nęcę już dokładnie i tak aby ryby nie brały . Wiem że są ale specjalnie ich nie wyjmuję bawiąc się , a tyko wyciągam to co widzę że można zabrać do domu . Tych innych aż szlak trafia że ja łowię tam gdzie oni siedzieli , i powiem tak że nieraz twierdzą że diabła ma w sobie . A ja twierdzę że trzeba umieć łowić i mieć pewne doświadczenie żeby coś wyłowić . W każdym zanęconym miejscu są ryby , tylko nie każdy potrafi to dostrzec .
Tam gdzie jest durzy pressing wędkarzy i są nie raz złowione i wypuszczone ryby , tam tylko doświadczony wędkarz będzie łowił , a ci inni tyko będą zasiadać miejsca , gdzie widzieli że ryba bierze , i nawet nie będąc świadomi że to nie wina miejscówki , a własnego sprzętu i umiejętności .
Po prostu bawi mnie takie zachowanie i tu pokazują się prawdziwe umiejętności , czy jest się dobrym wędkarzem , czy tym niedzielnym .
Ja nigdy nie podchodzę tak że dana miejscówka jest tylko dla mnie . Łowię tam gdzie danego dnia mogę swobodnie usiąść . (2011/09/02 22:46)Taka ciekawostka...ostatnio dowiedziałem się,że na pewnej gliniance, na której ostatnio często łowię, jest taki dziadek,który ma swoje dwie miejscówki, które od lat nęci, i na których ma wyniki! Przyjechali przyjezdni, zajęli dziadkowi miejsce(skąd mogli wiedzieć?! ) po czym dziadzio poszedł i poprzebijał im wszystkie opony w aucie!!! :/
Łukasz ale taki dziadek nigdy nie wybiera miejscówki w dogodnym miejscu - zawsze gdzieś na uboczu gdzie przyjezdnym nie chce sie targać wszystkich gratów- wiec wydaje mi sie, że podsiedli go celowo . Jednak zachowania dziadka nie popieram- nie ma prawa tak postępować- sprawa powinna skończyć się w sądzie.
Ja też siadam zawsze gdzieś na uboczu i zdarza sie, że po przebyciu paru ładnych metrów z tobołami widzę, że ktoś usiadł na "mojej" miejscówce ale nie zrobił tego celowo bo nie widział, że coś tam złowiłem tylko poprostu usiadł bo było wolne.
Ale ostatnio znajomy z którym pojechaliśmy na noc miał taka sytuację, tydzień wcześniej jak zajechaliśmy siedziiało dwoch miejscowych chłopaków (ok25) na "naszych" miesjcach poszliśmy na inne - mielismy jakieś brania - oni nic. Zajeżdzamy za tydzień na tą samą wodę i widzimy, że siedzą już na miejscówce znajomego , podsiedli widząc brania. - Nie złowili nic.
Sa rózni ludzie - tacy jak opisał kazik i są tacy którzy podsiadają nie celowo. Czasami na widok tych pierwszych krew się gotuje.
(2011/09/03 09:02)Jako początkująca mogę bez wstydu zapytać - skąd wiecie, że dane miejsce jest przez kogoś przygotowywane, zanęcane? Można to po czymś stwierdzić (fizycznie, naocznie) czy tylko uwierzyć na słowo faceta, który mi to komunikuje sugerując zmianę miejsca?
(2011/09/03 16:16)Zajmowanie stanowisk przez innych wędkarzy to tradycja, sam mam kilka miejscówek na łowisku, dlatego kilka bo do jednej gdy przyfilowały kormorany że holuję ryby to nie dostałem się przez cały sezon.A gdy kormorany zobaczyły że ryba wędruje do wody to zobaczyłem karpia na dwóch kończynach, w związku z moją rozrzutnością postanowili posprzątać miejscówkę z ryb.Znajomi na łowisku mają ten sam problem, mnie to już nie irytuje-uważam że gospodarz wody powinien wyjść z propozycją np.wykupienia miejscówki i problem może by zniknął.
Nie wydaje mi się, że problem znikłby. Wędkarzy, uczciwych z kartami i zezwoleniami, jest coraz więcej. Zabukowanie stanowisk przez zapaleńców to odebranie możliwości łowienia innym.
Pytanie czy- czy ci wędkarze których jest coraz więcej z tymi kartami i zezwoleniami są uczciwi. ....nad tym bym się mocno zastanowił.
Rawciu -
"Wkurza mnie to jak ktoś wchodzi z butami w czyjeś miejsce i w dodatku nęci ryby jakimś badziewiem...;/;!" (-)
Nie ma czegoś takiego na wodach PZW jak "CZYJEŚ MIEJSCE". Wszyscy musimy sobie wreszcie tę kwestię wyjaśnić, bo widzę coraz to nowsze wypowiedzi które świadczą o jakimś dziwnym niepisanym prawie.
Nie ma żadnego niepisanego prawa, nie ma żadnych praw własności na łowiskach ogólnych. Jest tylko jedna rzecz, a mianowicie koleżeństwo, kultura albojej krańcowy brak i buractwo. Jest też zwykła grzeczność lub kompletny brak ogłady.
Jeżdżę na ryby bardzo często. Rocznie mam od 30 do 70 wyjazdów. Łowię na około 10 zbiornikach w okolicy. Na każdym zbiorniku mam ulubione miejsca i niejedno miejsce sam zorganizowałem. Woziłem kosę spalinową, kosiłem, sprzątałem, ponosiłem jakies tam koszty.
ALE NIGDY W ŻYCIU NIE POWIEDZIAŁEM ZŁEGO SŁOWA KOMUS KTO TAM ZASIADŁ !
I tak ma być! Każdy z nas. jeśli zadba od czasu do czasu o jakieś miejsce nad wodą, będzie miał satysfakcję z własnej pracy, a zachowanie takie zaowocuje tym, że nad każdą wodą będzie ład, porządek i dość miejsca dla każdego kto będzie chciał powędkować.
A cóż w tym dziwnego, że wędkarze obserwując wodę wybierają najbardziej atrakcyjne miejsca? To normalne i logiczne postepowanie.
Ja sam nigdy w zyciu nikomu nie pozwolę się wykopać z zajętego miejsca, bo mam prawo wyboru i nikt mi tego prawa nie odbierze.
Wczoraj wstałem o 4.00 i zasuwałem nad wodę by zająć jedno z moich ulubionych miejsc. Nad wodą byłem około 5.00. Porozkładałem graty, a już około 5.30 zaczęły się zjeżdżać auta z wędkarzami. Podjeżdżali, wysiadali, podchodzili przez krzaczory i już z daleka słyszałem:
-" JUZ TAM ZNOWU JAKIŚ ZŁAMAS SIEDZI! K* PRZEKLĘTE CH* CHYBA NIE ŚPIĄ I NIE MIESZKAJĄ! KIEDY BY NIE PRZYJECHAĆ TO JAKIŚ ZŁAMAS SIEDZI. K*! K*!
A ja z uśmiechem na ustach zawołałem:
- A koledzy to przepraszam własność mają na to miejsce? Kto rano wstaje, temu Bozia daje!
Podkreślam, nikt nie ma praw własności do miejscówek na wodach ogólnych i nie ma się o co obrażać, ani wymyślać sztucznych problemów. Dziś ktoś cię podsiadł... trudno, następnym razem być może ty podsiądziesz kogoś innego.
I NIKT TEGO NIE ZMIENI- więc po co się zachowywać jak mamlas i płakać.... o te kilka ziarenek.
(2011/09/04 10:00)Niby racja, spinać się nie trzeba, ale jak powiadam, nie ma prywaty. Wymyslanie dziwnych układów nie pomoże nikomu, jedyni wywoła nieporozumienia nad wodą. Jak się komuś nie podoba, to wio na łowisko komercyjne - choć i tam nikt wam miejsca do d* nie przypisze.
Chyba że se wykopieta prywatny staw, albo weźmieta w arendę jaki zbiornik od RZGW - Tam będzieta mogli mieć prywatne miejscówki.
Czuwaj.
(2011/09/04 12:55)Panowie , no co tu więcej pisać ? Nie ma takiej możliwości aby ktoś nas wyrzucał ze stanowiska bo
'' ja tu mam nęcone '' ! Niech Bóg broni tego który próbowałby mnie wygnać z miejscówki .
Jak w ogóle można nawet tak komuś powiedzieć ? Potem przyjdzie jeden z drugim i szczują , wyzywają , człowiek zamiast wypocząć to musi się użerać z jakimś wariatem bo ten myśli , że jak skosił trawę , przekopał brzeg i zanęcił to już to jego prywatne miejsce .
Za sprawa jednego z tut. usherów który zarzucił mi jakiś czas temu , że jeżdżę na ryby tylko w jeden rejon Odry postanowiłem odświeżyć stare , dobre miejsca na żwirowniach , trochę zabolał mnie ten zarzut gdyż znam w swoim rejonie prawie wszystkie wody a na dodatek ''byłem'' przy narodzinach kilku z nich to jednak po namyślę musiałem mu przyznać rację .
Do czego zmierzam , mianowicie wybrałem się nad żwirownie gdzie w odległości około 50 m od brzegu jest mielizna na której leży około 2 metrów wody .
Zawsze , powtarzam zawsze brały piękne okazy . Rozstawiłem sprzęt , zrobiłem zanętę , zarzuciłem
wędki i ledwo zdążyłem psyknąć warką szczytówka już sunęła do wody . Wzięła wielka płoć potem kolejna i kolejna , spory leszcz , średni karp i tak łowiłem do czasu przyjazdu trzech gości . Podjechali nad wodę terenówka , trochę się kręcili za moimi plecami a potem podeszli i się przywitali . Już czułem pismo nosem :) . Jeden z nich powiedział , ze mam ich źle nie zrozumieć ale ta miejscówka jest nęcona od tygodnia i chcieliby tutaj siąść obok mnie jakby mi to nie przeszkadzało . Chciałem usunąć się im z miejsca całkowicie bo obok była również niezła miejscóweczka z której też dotarłbym koszykiem tam gdzie poprzednio , co będę kulturalnym ludziom się wpieprzał w paradę pomyślałem ?
Wyobraźcie sobie , że nie pozwolili . Oświadczyli , ze byłem tu pierwszy i oni tak rozłożą tripody i tak się ustawią aby wilk był syty i owca cała . Też tak zrobili :) . Połowiliśmy razem , było bardzo fajnie ale z jakiegoś powodu rybki nie brały tak jak poprzednio ( może to ta zdalnie sterowana zabawka do kulek trochę płoszyła moje płocie ? ) ale za to musiałem dzwonić do domu ,że wrócę rano bo sprawy przybrały dość niespodziewany obrót :))))))))))))))
Naprawdę rasowi karpiarze z tym caaaaaaaaałym osprzętem a do tego prawdziwi wędkarze i inteligentni ludzie . Okazało się , że to styrani górnicy z moich okolic , od dłuższego czasu szykowali sobie tą mało dostępną
miejscówę a Jędrula im tam zasiadł hehehehe . Naprawdę to był fajny czas , zobaczyłem kilaka wielkich karpi i poznałem naprawdę wartościowych ludzi .
Jak widać można się dogadać , nie trzeba sypać zaraz k* i ch* tak jak przytoczył to wyżej jeden z Kolegów którego to spotkało . Niestety to pewnie ewenement i takie sytuacje to rzadkość .
Zdaje sobie sprawę , że może to nie jest górnolotny tok myślenia w tym kontekście ale w innych przypadkach na chama trzeba jeszcze większego chama !
Mimo to życzę wszystkim aby wyganiano Was tak z miejscówki jak Ci górnicy mnie wyganiali :)
W takim razie napiszcie petycje do ZG PZW żeby od niowego roku kazdy z nas miał z urzedu przypisane miejsce nad wodą. Będą tam tabliczki z numerami seryjnymi naszych kart wędkarskich i nikt inny nie będzie miał prawa zasiąść w takim miejscu.
Tylko ile jest tych miejscówek nad naszymi wodami? Wystarczy dla wszystkich?
Panowie - kto jest na miejscu pierwszy ten siada - proste, praktyczne, prawidłowe.
Co to kogo obchodzi że ktoś gdzieś nęci - paranoja!
Nie jest proste i nie jest prawidłowe.To prawo napisane po to by zapanować nad dziką hordą nad wodą.U mnie nad rzeka gdzie łowi pięć osób na dwóch kilometrach rzeki to prawo jest zbędne.Zwykły szacunek dla drugiego człowieka jego pracy i niechęć do zepsucia mu przyjemnego spędzenia czasu nad woda wystarczy.Jak się trafi czarna owca z góry jest skazana przez innych na..........
Jedrula jak byś poczytał całość to własnie o tym mówię cały czas.
Co innego kulturka, rozmowa, prośba, wspólne wędkowanie, a co innego - "spier*laj dziadu, bo to mój plac."
Jak czytałes mojego bloga kiedyś, to pisałem tam o ludziach poznanychg nad wodą. Jak myślisz? Ilu z nich poznałem w sytuacjach o jakich sam pisałeś?
Ostatnio czekałem dwie godziny bo kolega któryego wcześniej nie znałem powiedział, że będzie się pakował za 2 godzinki, ale jak chcę to mogę obok niego wedkować.
A ja mu na to - dzięki kolego, zaczekam, nie będę koledze mącił w wodzie.
I pogadaliśmy te dwie godziny. Nawet zdradził czego używa, żebym mu bajzlu we wodzie nie narobił. I były efekty.
Wczoraj gościa spotkałem na ulicy - normalnie stary kumpel!
Ale burakom nad wodą mówię stanowcze nie! Ja mam prawo siąść tam, gdzie mi wygodnie jeśli jest to wolnew miejsce i nikt mnie nie wykopie, chyba że się krew poleje.
Ale jak gość ma klasę i wie jak takie sprawy sie załatwia, to ja jeszcze browarem poczęstuję - tak mam.
(2011/09/04 19:22)