Thomas67
Swego czasu łowiłem(bardzo skutecznie) sandacze na zalewie w Radzynach, pewnego dnia zabrałem tam "kolegę" i pokazałem co i jak. On kończył pracę o 15-stej, a ja o 17-stej, co zajechałem, to zajęte przez niego, znalazłem miejsce na przeciwnym brzegu, ale nie pomalowałem skutera na maskujące kolory. Po kilku dniach "kolega" już był na mojej nowej miejscówce.
Zmieniłem zbiornik, ale nic to nie dało, bo postawił łódkę na tym samym brzegu i pływał po moich miejscówkach(wielu tak robi). Kolejna zmiana zbiornika ze zmianą gatunku na okonia i... wreszcie mam spokój(za trudno).
Był to chyba bardo bliski kolega, powiedziałbym wręcz przyjaciel, który tak bardzo się uzależnił od Ciebie że sam nie potrafił nic zdziałać..chyba jednak prawda jest taka że jest tak nie zaradnym.....że sam nic nie zlokalizuje i nie złapie.
Wracając do tematu to po rozumiem Piotra co chce przekazać, inaczej się ma sprawa do łowienia z łodzi, czy miejsca nie znane innym których jest już bardo mało a inaczej do miejscówek z brzegu które są oblegane każdego dnia i aby być pierwszym na swoim ulubionym miejscu wstaję o trzeciej a w środku sezonu nawet o drugiej.
Nad zalew w Radzynach jeździłem zazwyczaj w weekend ale gdy byłem zmuszony zmienić z powodu pracy ten dzień na inny w tygodniu po rozłożeniu się w wybranym miejscu zostałem od pana starszego obok poinformowany że w tym miejscu to łowi zawsze taki pan z Poznania jego kolega a dzisiaj chyba nie przyjedzie...to był właśnie przykład przywiązania do miejscówki, z uśmiechem zapytałem się że jak przyjedzie to mam przejść w inne miejsce...do tego dnia często łowimy obok siebie, dodam że wiele się od niego nauczyłem. pozdr.
(2012/12/02 17:51)