bikrut
No i z powrotem na starych smieciach jestem.
Pozwolenie dostałem we Włocławku w sklepie Ocean (polecam swoją droją) Po rozmowie z miłym panem oraz dywagacajach na temat czy kartę Polską powinienem mieć czy nie, kupiłem trzydniowe pozwolenie na dzierżawiony odcinek Wisły od Włocławka do Torunia. Raniutko w sobotę 13-07 wstałem i pojechałem sobie nad wodę na wysokokości Bobrownik (ładne ruiny tam mają nad rzeką) Uzbrojony w preparat przeciw komarom mocno w TV reklamowany (komachy uważały chyba że to jakaś dla nich perfuma, czyli niedziałający)
Z Wisłą nie mam żadnego doświadczenia, ale główkę sobie znalazłem, rzut i konsternacja, płytko, leniwie, no nic myślę i zacząłem czesać wodę.
Czeszę sobie i czeszę, ryby się spławiają, czasem wywali się coś wielkiego (sum czy może spory bolek) Ale na gumkę nic się nie skusiło. Wracam do domu rąbać drzewo na zimę.
W niedzielę i poniedziałek to samo. Zgodnie ze sztuką zmieniałem kolory, wielkości, sposób prowadzenia. Próbowałem na cykady, woblery, obrotówki i już mam się poddać ale z coś mnie tknęło i założyłem na obrotówkę kawałek gumy z myślą o okoniach i za pierwszym rzutem pobicie i siedzi okonek kolejne rzuty i nic, okoń jak wrócił to doniusł reszcie że jestem. Zmiana miejsca i pod jakimś konarem szukam, puk i pudło, kij sztywny Kolejne puk i kleń siadł na dowidzenia.
I tak to dopadł mnie zbieg okoliczności, niska woda, prawie pełnia i komary.
Podsumowując, ładna rzeka ale płytka, ryby widać są ale pogoda nie zachęca ich do brań.
Kupiłem nowy kijek, kilkadziesiąt gum po cenie okazyjnej na wiejskim targu (będzie na kilka razy na "moich" łowiskach.
Narąbałem osiem metrów drzewa na co najmniej trzy lata, zakwasy nie pozwoją na łowienie u siebie jak wrócę.
Życzę wszystkim tradycyjnego połamania kija.
(2019/07/23 18:14)
Podgląd zdjęć na forum dostępny jest tylko dla zalogowanych użytkowników.