Można czy nie można - dlaczego myśliwi są potęgą?

/ 91 odpowiedzi / 3 zdjęć
Artur z Ketrzyna


Jak by chociaż w połowie nasze składki zostawały w kołach to na przykładzie naszego koła była by to kwota około 20 000 za to naprawde można już coś zrobić tym bardziej ze władze naprawde się starają dbać o swoją wode Często widze jak członkowie zarządu robią naloty kontrolne bo straży to już na tym zbiorniku nie widziałem ze trzy lata Ale co z tego że chcą coś znienić jak i tak moszą oddawać haracz do związku a w zamian dostajemy jakieś ochłapy i to jest nieuczciwość 

A ja bym mógł mieć koło tylko 15 osobowe. I mimo że oddawał bym tyle co trzeba, to budżet był by w granicach 10-40 tyś zł rocznie :-)
Ale koła PZW nie założę bo po pierwsze Okręg PZW Olsztym likwiduje koła poniżej 50 członków, po drugie mimo że statut zezwala na założenie przez 15 członków, to by mi nie wyrazili zgody i musiał bym się sądzić. A w tym kole co jestem normalni wędkarze nie chodzą na walne i wybory. Tak więc już nie jestem w zarządzie i mam to gdzięś ;-)
Teraz mam zarejestrowane SW"OKOŃ" i w niedługo za państwowe pieniążki będę remontował  śluzę na naszym łowisku. Wiesz o jakim funduszu mówię? A jest nas "członków" tylko 10, reszcie tylko udostępniamy możliwość wędkowania.
Tak wiec po pierwsze budżet koła PZW nie jest  zależny tylko od składek i co z nich zostaje w kole.  :-D
ps. na moim blogu masz podpowiedź :-) (2018/01/12 11:44)

Sith


Cytat: "gdzie kasa na osoby ktore musza byc na etatach (ksiegowa, sekretariat, dyrektor w okregu)." Muszą? Kto to wymusza? Od wielu lat zajmuję się organizacją pracy i jestem zdania że biura okręgów to przerost formy nad treścią. Idealny przykład działania prawa Parkinsona. Bardzo prosty przykład - kiedyś pracowałem w firmie, której biuro zajmowało 12-piętrowy wieżowiec, a pokoje były tak zapakowane pracownikami, że ledwie można było przecisnąć się między biurkami. Zarządzała firmą 5-cio osobowa dyrekcja. Teraz ta sama firma produkuje niemal dwa razy więcej, biura mieszczą się na dwóch piętrach tego samego wieżowca, a zarząd składa się z dwóch osób. Struktury PZW to relikt postkomunistycznej przeszłości i trzymają się dobrze - Jurassic Park. (2018/01/12 11:47)

pawelz


Wg mnie musza. Ktos ksiegowosc musi rozliczyc. Mozna oczywiscie zdac sie na firme zewnetrzna, ale tak czy siak za darmo nikt tego nie zrobi.
Sekretariat. Czy musi byc. Dla wygody wielu wedkarzy musi. wiele razy dzwonilem do siedziby okregu w roznych czesciach kraju po to aby dowiedziec sie jakie sa oplaty, czy nie ma zadnych zawodow w tym czasie itp itd. Ktos ten telefon musi odebrac i udzielic wyczerpujacych odpowiedzi.
Nie wyobrazam sobie zwalic to na kogos prywatnego kto za dobre slowo bedzie odbieral te telefony i tlumaczyl ludziom takim jak ja co i jak i gdzie.
Ichtiolog - wg mnie najwazniejsza osoba i tu nie ma dwoch zdan. Pytanie czy caly etat czy inna forma umowy, ale tez powinien byc za swoja prace wynagradzany.
Dyrektor - tu moglbym odpuscic. Po co dyrektor jak jest prezes. Problem w tym ze prezes to funkcja spoleczna. Zrobic prezesure platna i polaczyc te dwa etaty. Bo dla wielu to malo zrozumialy podzial. Nie mniej jednak taka osoba byc musi, ktos kto zarzadza calym tym bajzlem w okregu.
O Ochronie juz nie bede pisal bo nie chce kopac lezacego. Nie ma a byc powinna. Ale na to juz kasy brak. (2018/01/12 12:14)

Henryk1957


Witam. Drodzy koledzy tak narzekacie na różne przepisy wędkarskie i myśliwskie. Więc po pierwsze zastanów sie nad sobą po co , może ......    -   jesteś wędkarzem . Po pierwsze , aby złowić rybkę  - czy znajdę takiego, który odpowie , że po to, aby popatrzeć jak rybka pływa w wodzie lub ją tylko karmić. Po drugie jak już jesteś wędkarzem to łowisz ryby, bo opłaciłeś składki, wyrobiłeś zezwolenie , ponosisz koszty dojazdu do łowiska i inne ........ . Więc łowisz te rybki i teraz jest problem , bo ten co bierze to mięsiarz, a ten co nie to  kto    - proszę mi odpowiedzieć-  może miłośnik przyrody, więc nie powinien łowić,  samarytanin  - wiedział  co będzie robił. Nazywają to sportem , jaki to sport gdzie dajesz cierpienie  zwierzęciu - rybie.  Nie jest ważnie czy ją bierzesz , czy wypuścisz jedno jest ważne zdecydowałeś się ,że będziesz to robił, więc rób to dobrze i profesionalnie . Serdecznie pozdrawiam wNowym Roku. (2018/01/13 15:29)

Sith


#pawelz, ospowiem Ci tak:
- masz rację, dyrektor nie potrzebny, wystarczy prezes, połączenie funkcji zaoszczędziłoby pieniędzy, bo co to za funkcja społeczna za pełnienie której bierze się pieniądze (diety), a okręgiem zarządza prezes nie dyrektor, bo on zarządza pracą biura;
- nie masz racji, bo funkcję sekretarki możnaby spokojnie połączyć z etatem księgowej, wówczas byłoby to prawidłowym zagospodarowaniem czasu pracy tej osoby, bo ileż to telefonów odbiera dziennie sekretarka, ileż to roboty ma księgowa, okręg to nie jest przedsiębiorstwo produkcyjne, ani usługowe;
- masz rację, bo ichtiolog to kluczowa funkcja i nie masz racji bo czy potrzebna aż etatowo, czy ichtiolog tyra jak wół 8 godzin dziennie?
Prawo Parkinsona... (2018/01/13 16:20)

zybi0049


Wszystko OK potrzebna jest sekretarka ,księgowa tylko poco komu tyle okręgów.Województwa polikwidowne a okręgi zostały.Zaczynałem wędkowanie w latach siedemdziesiątych i wcale nie było gożei zapłaciłem kartę i mogłem wędkować w całej Polsce.
  (2018/01/14 10:31)

Sith


Też już o tym pisałem. Niestety postkomuna, girkowszczyzna trzyma się w PZW wszystkimimczterema kopytkami. Tyłki przyrosły do stołków i trzymają się lepiej niż na Superglu-ta... ;> (2018/01/14 10:43)

pawelz


#pawelz, ospowiem Ci tak:
- masz rację, dyrektor nie potrzebny, wystarczy prezes, połączenie funkcji zaoszczędziłoby pieniędzy, bo co to za funkcja społeczna za pełnienie której bierze się pieniądze (diety), a okręgiem zarządza prezes nie dyrektor, bo on zarządza pracą biura;
- nie masz racji, bo funkcję sekretarki możnaby spokojnie połączyć z etatem księgowej, wówczas byłoby to prawidłowym zagospodarowaniem czasu pracy tej osoby, bo ileż to telefonów odbiera dziennie sekretarka, ileż to roboty ma księgowa, okręg to nie jest przedsiębiorstwo produkcyjne, ani usługowe;
- masz rację, bo ichtiolog to kluczowa funkcja i nie masz racji bo czy potrzebna aż etatowo, czy ichtiolog tyra jak wół 8 godzin dziennie?
Prawo Parkinsona...
Dlatego tez uwazam, ze PZW marnuje duzo kasy. Pisalem, ze ichtiolog moglby byc zatrudniony nie koniecznie na etat. Moze pol etatu, moze jakas inna forma. Czy sekretarke mozna by zastapic ksiegowa ?. Mozliwe, ale nie kazda ksiegowa (czy ksiegowy) zgodzi sie na to. To niestety zawod, gdzie dobra osoba zarabia sporo kasy i moze wybierac w pracy. Czy szanujacy sie ksiegowy bedzie chcial robic jeszcze za sekretarke ?. Przeciez dyrektorowi / prezesowi tez ktos musi porzadkowac papiery, zalatwiac jakiec drobne sprawy itp.
Dlatego tez jak ktos pisze ze pozwalniac wszystkich a cala kase wydac na zarybienia (nie pisze tu o Tobie) to nie wie po prostu co pisze. Niestety w naszym kraju populizm to wciaz najlepsza metoda na zdobycie poklasku.

I druga sprawa. Likwidacja czesci okregow. Moze to bylby dobry pomysl w obecnym stanie. Okregi i tak g..o robia albo niewiele, wiec po cholere ich tyle.
Ale mi osobiscie marzy sie model, w ktorym wiekszosc wod ma swoich opiekunow. Takich prawdziwych a nie jak teraz. Wiem ze to duzo wiekszy klopot dla wedkarzy, ale tylko tak mozna liczyc na poprawe stanu wod. Tam gdzie sa tacy opiekunowie ryby sa. Tam gdzie dba tylko PZW w postaci okregow, jest lipa.

  (2018/01/15 09:58)

Sith


(...) Tam gdzie sa tacy opiekunowie ryby sa.
To też pół, a co najwyżej 2/3 prawdy. Przez kilka lat olewałem PZW i płacąc niewiele większe pieniądze wędkowałem na łowiskach dzierżawionych przez stowarzyszenia, firmy i osoby prywatne. Niestety nie było wcale słodko. Ponieważ dzierżawcy wód doskonale wiedzą jaki jest stan wód PZW, też olewają. Może realcje liczby spędzonych godzin wędkowania do liczby złowionych ryb jest lepsza, ale nie aż tak bardzo jak należałoby sobie życzyć. Po tym okresie poza PZW oceniam ten stosunek jak 2:2,5, więc jeśli w tym samym czasie w wodach PZW złowię 2 okonie, to w wodach innych dzierżawców nie przekroczy to 3 sztuk. Żadna rewelacja.
  (2018/01/15 10:43)

Artur z Ketrzyna


Wg mnie musza. Ktos ksiegowosc musi rozliczyc. Mozna oczywiscie zdac sie na firme zewnetrzna, ale tak czy siak za darmo nikt tego nie zrobi.
Sekretariat. Czy musi byc. Dla wygody wielu wedkarzy musi. wiele razy dzwonilem do siedziby okregu w roznych czesciach kraju po to aby dowiedziec sie jakie sa oplaty, czy nie ma zadnych zawodow w tym czasie itp itd. Ktos ten telefon musi odebrac i udzielic wyczerpujacych odpowiedzi.
Nie wyobrazam sobie zwalic to na kogos prywatnego kto za dobre slowo bedzie odbieral te telefony i tlumaczyl ludziom takim jak ja co i jak i gdzie.
Ichtiolog - wg mnie najwazniejsza osoba i tu nie ma dwoch zdan. Pytanie czy caly etat czy inna forma umowy, ale tez powinien byc za swoja prace wynagradzany.
Dyrektor - tu moglbym odpuscic. Po co dyrektor jak jest prezes. Problem w tym ze prezes to funkcja spoleczna. Zrobic prezesure platna i polaczyc te dwa etaty. Bo dla wielu to malo zrozumialy podzial. Nie mniej jednak taka osoba byc musi, ktos kto zarzadza calym tym bajzlem w okregu.
O Ochronie juz nie bede pisal bo nie chce kopac lezacego. Nie ma a byc powinna. Ale na to juz kasy brak.

W PZW dyrektor to etat, a prezes to funkcja. W okręgu prezes zazwyczaj ma jeden dzień w tygodniu dyżuru, a reszta to jak coś musi robić.
Ostatnia nowelizacja ustawy o stowarzyszeniach pozwala zatrudnić swoich członków. Tak więc jest opcja połączyć te 2 stanowiska.
Ichtiolog jest potrzebny do pisania operatów,  przy zarybieniach, odłowach kontrolnych itd. Tak wiec w zależności ile okręg ma wody tyle i on ma pracy ;-)
Kurcze żeby w okręgu były tylko 4 osoby zatrudnione i to za normalne stawki. To by było super ;-)

Ostatnio Mazowieckie szuka kogoś na etat liczenia rejestrów połowu.

https://l.facebook.com/l.php?u=https%3A%2F%2Fompzw.pl%2Fnews%2Fogloszenie-o-prace&h=ATOzh4j4boMgFiuaD3iTdTdxlmstweulN3bDUD0sVxyI7H0T5TY3h_JS6SeZAjn_TIqtGsEpqrB7KqQSpGrh_dtU_VQehu80kOt2oSAV6n2cCjFwhtZHsSFMVOGddRaW6NZLf3co5usfDD1kq6uDuH-LR1Lx8GGiaRXXE5QSsTOzDgwaMhkwR12wxdDNpXSV78cWKTZNcxstDP48VqwNQSFLrDvZxRokGo2FfTn4_9MqSCGqvJKCoL378EenU-NbOdsj4ACOwHKDUylvSPEA94SXP_1YM-SI5fEfNBpp (2018/01/15 10:49)

Sith


Ktoś o wymaganych przez okręg kwalifikacjach i dyspozycyjności małą pensyjką się nie zadowoli, O/Mazowiecki to teraz moloch. Jak wchłoną Skierniewice i Ciechanów, to przeniosę się do tego okręgu. (2018/01/15 11:54)

pawelz


(...) Tam gdzie sa tacy opiekunowie ryby sa.
To też pół, a co najwyżej 2/3 prawdy. Przez kilka lat olewałem PZW i płacąc niewiele większe pieniądze wędkowałem na łowiskach dzierżawionych przez stowarzyszenia, firmy i osoby prywatne. Niestety nie było wcale słodko. Ponieważ dzierżawcy wód doskonale wiedzą jaki jest stan wód PZW, też olewają. Może realcje liczby spędzonych godzin wędkowania do liczby złowionych ryb jest lepsza, ale nie aż tak bardzo jak należałoby sobie życzyć. Po tym okresie poza PZW oceniam ten stosunek jak 2:2,5, więc jeśli w tym samym czasie w wodach PZW złowię 2 okonie, to w wodach innych dzierżawców nie przekroczy to 3 sztuk. Żadna rewelacja.
 
Ja pisze o opiekunach a nie dzierzawcach, bo to nie zawsze idzie w parze. Czasami jest tak, ze dzierzawca jest inny a opiekun inny. Dzieje sie to wewnatrz struktur PZW. Przykladami niech beda np Przyjaciele Raby, Przyjaciele Bialej Przemszy, dzialaja tez stowarzyszenia na pomorzu. Ci ludzie tam pracuja "dla siebie" a nie chwaly pieniadza czy PZW. I tam sa i kontrole (co prawda nie do konca takie jakie mi sie podobaja, ale troche wedkarzy w ryzach trzymaja) i inne akcje (np zbiorki na dodatkowe zarybienia).
Ty piszesz raczej o komercji. Bo nie wierze ze ktos zaklada stowarzyszenia, wydzierzawia jakas wode a potem to olewa, albo robi tylko tyle zeby nie bylo gorzej niz w PZW. W wodach klubowych czy stowarzyszen rytb jest wiecej niz na przecietnej wodzie PZW. Na komercjach jest tak jak piszesz. Moze byc super ale tez i moze byc slabiutko.
  (2018/01/15 15:10)

Artur z Ketrzyna


(...) Tam gdzie sa tacy opiekunowie ryby sa.
To też pół, a co najwyżej 2/3 prawdy. Przez kilka lat olewałem PZW i płacąc niewiele większe pieniądze wędkowałem na łowiskach dzierżawionych przez stowarzyszenia, firmy i osoby prywatne. Niestety nie było wcale słodko. Ponieważ dzierżawcy wód doskonale wiedzą jaki jest stan wód PZW, też olewają. Może realcje liczby spędzonych godzin wędkowania do liczby złowionych ryb jest lepsza, ale nie aż tak bardzo jak należałoby sobie życzyć. Po tym okresie poza PZW oceniam ten stosunek jak 2:2,5, więc jeśli w tym samym czasie w wodach PZW złowię 2 okonie, to w wodach innych dzierżawców nie przekroczy to 3 sztuk. Żadna rewelacja.
 
Ja pisze o opiekunach a nie dzierzawcach, bo to nie zawsze idzie w parze. Czasami jest tak, ze dzierzawca jest inny a opiekun inny. Dzieje sie to wewnatrz struktur PZW. Przykladami niech beda np Przyjaciele Raby, Przyjaciele Bialej Przemszy, dzialaja tez stowarzyszenia na pomorzu. Ci ludzie tam pracuja "dla siebie" a nie chwaly pieniadza czy PZW. I tam sa i kontrole (co prawda nie do konca takie jakie mi sie podobaja, ale troche wedkarzy w ryzach trzymaja) i inne akcje (np zbiorki na dodatkowe zarybienia).
Ty piszesz raczej o komercji. Bo nie wierze ze ktos zaklada stowarzyszenia, wydzierzawia jakas wode a potem to olewa, albo robi tylko tyle zeby nie bylo gorzej niz w PZW. W wodach klubowych czy stowarzyszen rytb jest wiecej niz na przecietnej wodzie PZW. Na komercjach jest tak jak piszesz. Moze byc super ale tez i moze byc slabiutko.
 

Takich opiekunów w PZW jest więcej. Bardzo często to kluby karpiowe.
Teodor by chciał by każde koło się opiekowało jakimś łowiskiem.
Jednak to wszyscy członkowie PZW, tak więc w realu to nadal PZW. Z ta małą różnicą że to część zgranych wędkarzy, którzy postanowili dołożyć starań by ich woda była ciut lepsza niż jest.
Czy to złe? NIE
Ja popieram takich wędkarzy. Nie zdziałają zbyt dużo na wodzie ogólnodostępnej w ramach składki okręgowej.
Inaczej ja jest to łowisko specjalne, koła czy klubu. Tam widać efekty, jak też sami działacze mają większy wpływ na to co tam się dzieje. I mają jakąś możliwość pozyskania dodatkowych środków czy ze składki czy też sponsoringu czy dotacji.

Lecz takie łowiska są sprzecznością z założeniem wędkarzy których ideą jest składka ogólnokrajowa. Bo to jak wielu zauważa jest podziałem wód na mniejsze niż okręgi obszary, takie "dzielnicowanie okręgów" ;-)
i znów mamy podział, na tych i tamtych ;-) (2018/01/15 18:59)

pawelz


Jestem przeciwnikiem skladki krajowej. To najgorsze co mogloby spotkac nasze wody.
Chyba ze opieke nad wszystkimi wodami obejmie panstwo i bedzie zarzadzac za posrednictwem swoich organow. Wtedy tez bedzie niezla kicha, ale wowczas oplata krajowa mialaby sens.
Inaczej nie widze gdzie mialyby wplywac pieniadze z takiej skladki. Do ZG ktory bedzie je rozdzielal na poszczegolen okregi ?. (2018/01/16 08:34)

edmundw


Oglądałem Pokot  film Agnieszki Holand  ,film ok .
  (2018/01/16 22:59)

Podgląd zdjęć na forum dostępny jest tylko dla zalogowanych użytkowników.

Sith


Jestem przeciwnikiem skladki krajowej. To najgorsze co mogloby spotkac nasze wody.
Chyba ze opieke nad wszystkimi wodami obejmie panstwo i bedzie zarzadzac za posrednictwem swoich organow. Wtedy tez bedzie niezla kicha, ale wowczas oplata krajowa mialaby sens.
Inaczej nie widze gdzie mialyby wplywac pieniadze z takiej skladki. Do ZG ktory bedzie je rozdzielal na poszczegolen okregi ?.
Bzdura! Ponad ćwierć wiku temu była składka krajowa i były ryby, a była komuna (absolutnie nie tęsknię za nią), czy teraz jest gorzej? Tak jest gorzej, bo nie ma ryb!
  (2018/01/17 06:28)

Jędrula


Jestem przeciwnikiem skladki krajowej. To najgorsze co mogloby spotkac nasze wody.
Chyba ze opieke nad wszystkimi wodami obejmie panstwo i bedzie zarzadzac za posrednictwem swoich organow. Wtedy tez bedzie niezla kicha, ale wowczas oplata krajowa mialaby sens.
Inaczej nie widze gdzie mialyby wplywac pieniadze z takiej skladki. Do ZG ktory bedzie je rozdzielal na poszczegolen okregi ?.
Bzdura! Ponad ćwierć wiku temu była składka krajowa i były ryby, a była komuna (absolutnie nie tęsknię za nią), czy teraz jest gorzej? Tak jest gorzej, bo nie ma ryb!
 
Bzdura mówisz? To poczytaj? 

Nadchodzą inne czasy, mamy nowego prezesa PZW, nie kryjącego swoich reformatorskich 'zapędów' i skłonności. Wędkarzom się to podoba i liczą na zmiany, pojawiają się coraz to nowsze postulaty. Wszystko to świetnie, ale jednym z nich jest nieszczęsna składka krajowa, czyli jedna opłata na 'całą Polskę' .A więc wędkowanie na wszystkich wodach PZW za normalną składkę, powiedzmy 220 PLN za rok.  Dziwi i niepokoi mnie liczba tych, którzy optują za tym. Zwłaszcza, że nie wystawia to nam, wędkarzom, dobrego świadectwa. Dlaczego?
  Po pierwsze - polskie prawo. Prawo Wodne z 1985 roku jak też i późniejsze nowelizacje jasno określają zasady według których dzierżawi się wody państwowe i sposób ich zagospodarowania. Okręgi PZW podpisują umowy, i to one za wszystko odpowiadają. Z tego tytułu chociażby sam prezes PZW ma mało do powiedzenia. Dodatkowo warunkiem korzystania z wód jest sporządzanie opreratów - czyli ustaleń  wg których prowadzi się dany zbiornik, oraz rejestrów, które określają ile ryb zostało zabranych. Nie da się przy jednej składce sporządzać dokładnych rejestrów, co przekreśla jakiekolwiek pójście na rękę ze strony państwa tutaj. Dlatego prezes PZW nie ma tutaj żadnych mocy sprawczych i niczego tu zapewnić nie może. Trudno też na siłę wymagać od okręgów aby podpisywały porozumienia, gdyż nie jest łatwym uzyskanie od 'zaprzyjaźnionych' okręgów odpowiednich rejestrów.  A ich brak może powodować reperkusje ze strony RZGW i być podstawą do wypowiedzenia umowy o dzierżawę lub nałożenia kar.
  Punkt drugi - zdrowy rozsądek. Należy rozumieć, że każda woda jest inna, i rządzi się innymi prawami. Zbiorniki większe, jak jeziora, mają sporą moc produkcyjną i nie trzeba ich mocno zarybiać, bo większość gatunków sama się regeneruje, wędkarze zaś nie są w stanie ich odławiać w dużej liczbie, jednak mniejsze wody czy rzeki można już samą gospodarką wędkarską mocno osłabić - dlatego też potrzeba odpowiedniego podejścia do każdej z nich. Obecny system i tak jest nieudolny, brak odpowiednich badań, zbyt wysokie limity i przede wszystkim brak kontroli sprawiają, że ryby przetrzebiono, odłowiono stada tarłowe, zarybienia zaś są oparte na karpiu z jednej strony, z drugiej na narybku szczupaka, który też nie zawsze jest wprowadzany tak jak należy (aby szczupak się przyjął, należy go rozprowadzić po zbiorniku, w innym wypadku będzie skupiał się w jednym miejscu i miejsce będzie miał kanibalizm). Jeżeli w takiej sytuacji doprowadzono by do wolnej amerykanki - to znaczy wędkarze łowią gdzie chcą, znikają jakiekolwiek elementy kontroli. Okręg traci możliwość monitorowania danej wody, co doprowadzać będzie do nadmiernego odławiania ryb tam bytujących i jeszcze większych powikłań. Dotyczy to przede wszystkim drapieżnika, który jest podstawą zdrowego rybostanu. Na dodatek dzisiejsza technika daje wędkarzom o wiele większe możliwości - telefony komórkowe, samochody, łodzie i pontony wyposażone w echosondy, tani i skuteczny sprzęt wędkarski - to wszystko sprawia, że łatwo rybę odłowić. Jeżeli pójdzie fama, że na danym zbiorniku 'bierze sandacz' - to robi się małe pospolite ruszenie, i zastępy wędkarzy odławiają rybę w krótkim czasie. Mała liczba kontroli powoduje, że nie przestrzega się żadnych limitów, nie jest też wcale niczym nowym odławianie ryb na tarliskach czy zimowiskach. Więc optowanie za jedną składką to nic innego jak przykładanie ręki do wyrybienia tych wód, które są jeszcze zasobne.
  Punkt trzeci  - dystrybucja środków na dane wody. Jest to punkt ściśle związany z poprzednimi. Każdy okręg, na podstawie rejestrów, wielkości zbiornika i operatów wie, jak daną wodę zarybić. W teorii ma to być uzupełnienie strat które zrobili wędkarze. Jeżeli jednak  jedna składka wpływać będzie do centrali, to według jakiego klucza będzie można ją rozdzielić? Podam przykład dwóch okręgów - katowickiego i opolskiego. W przypadku jednej opłaty krajowej, tysiące wędkarzy z katowickiego zacznie wędkować na wodach opolskich. Na pewno ryb będzie ubywać, jak więc je uzupełnić, skąd wziąć na to środki? Jak udokumentować, że na wodzie X łowi pewien procent wędkarzy z okręgu A, B czy C? Do tego dochodzi dbanie o dane łowiska. Obecnie, jeżeli jakieś koło ma dobrą wodę, może w jakimś stopniu wytrzymać obłożenie przez innych wędkarzy okręgu. Jeżeli jednak dobra i zadbana woda stałaby się dostępna dla wszystkich, wtedy nie dość, że ryba znika, to jeszcze nie idą za tym żadne środki finansowe (które uzyskuje okręg), pozostają natomiast śmieci i problem z brakiem miejsc. W interesie więc lokalnego koła nie byłoby dbanie o własne wody, wręcz ukrywanie ich potencjału przed innymi. Obecnie ktoś wykupując składkę dodatkową czy też okresową (dzienną, kilkudniową) musi napisać gdzie ma zamiar wędkować. Więc jakaś dystrybucja środków ma miejsce. Bez tego doszło by do tego, że 'obcych' traktowano by bardzo nieprzychylnie, bądź też znikła by chęć do tego aby dbać o większe wody. Pomyślmy też, ile osób musiałoby pracować przy określaniu dystrybucji składek na poszczególne okręgi i dane wody. Potrzebne byłyby kolejne etaty i dodatkowa biurokracja, przejadająca część wędkarskich pieniędzy.
  Punkt czwarty - nie bądźmy pośmiewiskiem. Projekt jednej składki sprawia, że dla naukowców rybackich związanych z Instytutem Rybactwa Śródlądowego czy Uniwersytetem Warmińsko- Mazurskim dla, tych z RZGW, z ministerstw: ochrony środowiska, rolnictwa, jak również ekologów, stajemy się ludźmi oderwanymi od rzeczywistości. Żądamy rzeczy niezgodnych z naukowym podejściem gospodarki rybackiej, interesami państwa, prawem, ochroną środowiska. W takiej sytuacji uchodzimy za wariatów, którzy żądają rzeczy niemożliwych i szkodliwych. Trudno aby ktoś się z nami wtedy liczył, będziemy wiecznym petentem, któremu będzie się obwieszczać co ma robić i co 'następuje', ponieważ nie można go brać na poważnie. Zamiast być równorzędnym partnerem, który decyduje o kierunku gospodarki wodami, dba o ochronę środowiska i gatunków zamieszkujących wodę, głównie ryb.
  Punkt piąty - Polska to nie Francja albo Szwecja. Powoływanie się na przykłady z takich krajów jak Francja czy Szwecja jest pozbawione sensu. W tamtych krajach nie zdewastowano wód, nie odłowiono drapieżnika,  stad tarłowych, i tam nie ma też rabunkowego wyzysku. W Polsce natomiast zdecydowana większość wód PZW jest w stanie bardzo złym, wybito drapieżnika, stada tarłowe karpiowatych, zarybienia są zaś oparte głównie na karpiu, który w naszych warunkach się nie rozmnaża, oraz na szczupaku 'palczaku', który nie jest w stanie dorosnąć do sporych rozmiarów, gdyż jest odławiany często zanim osiągnie wymiar 50 cm. Okaz liczący powyżej 100 cm to już niebywała rzadkość,  już sztuki powyżej 70 cm też są czymś wzbudzającym uwagę a nawet podziw. Podczas gdy w innych krajach to w normalność. Jedna składka na kraj tylko pogorszyłaby obecny stan!
 
  Punkt szósty - składka musiałaby być wyższa. Aby jedna składka była w jakimś stopniu skuteczną i możliwą, można wziąć pod uwagę ustalenie jej na wyższym poziomie. Ale czy wtedy wędkarze byliby chętni płacić, na przykład 350 lub 400 złotych na rok? Śmiem wątpić. Zdecydowana większość żąda bowiem zniżek a nie podwyżek! Skoro teraz można dokupić opłatę na sąsiedni okręg za 100 złotych, to wychodzi, że byłoby to praktycznie to samo.
 
  Punkt siódmy - turystyka wędkarska to nie jedna składka na Polskę. Wielu wędkarzy uważa, że jedna składka na Polskę spowoduje wielki rozkwit turystyki wędkarskiej. Nie za bardzo można się z tym zgodzić, ewentualnie nie jest to definicja tej właściwej  'turystyki wędkarskiej'. Bowiem ta ma polegać na zostawianiu pieniędzy w innych częściach kraju, tak aby lokalna społeczność poprzez bazę noclegową, sieci sklepów, restauracji, stacji benzynowych miała z tego zysk. Jednak zdecydowana większość tych, co chcą jednej składki ani myśli dawać więcej, oni chcą właśnie płacić mniej - tu za łowienie.  Jeżeli do tego dodamy destrukcję wód, jeszcze rybnych w jakimś stopniu, to żadnego rozkwitu turystyki nie będzie. Te lepsze wody zostaną spacyfikowane i nie będzie gdzie jeździć. Tak więc to będzie praktycznie gwóźdź do trumny.
Pomyślmy o przykładzie - zbiornik Turawa w okręgu opolskim. Teraz wędkarze chcący tam łowić, wykupują pozwolenia, i okręg może sporo przeznaczyć na zagospodarowanie tej wody, jej ochronę. Lokalne ośrodki turystyczne czerpią zyski z wędkarzy, ryba jest i chętnych na wypoczynek z wędką nie brakuje. W momencie gdyby wędkowanie tam stało się bardzo popularne, liczba łowiących faktycznie by się zwiększyła. Na jakiś czas. Jednak nie poszłyby za tym odpowiednie pieniądze, trudno zarybić, skoro nie znana jest skala odłowów. Po roku czy dwóch więc stwierdzono by szybko mniejszą ilość ryb, po czym jej bardzo małą liczbę. I wtedy turystyka się kończy. Dodam jeszcze, że spora liczba wędkujących ani myśli wykupywać miejsc noclegowych, brać łódki z wypożyczalni lub kupować w lokalnych sklepach. Są samowystarczalni, i jedyną rzeczą jaką zostawią, to śmieci, zabiorą zaś ryby. Jest to więc sprzeczne z interesem wędkarzy lokalnych, którzy regularnie płacą za te wody, również interes lokalnej społeczności jest krótkotrwały, sam okręg zaś ma masę problemów.
  Punkt ósmy - dbasz i masz? Projekt jednej składki ma też inny aspekt - okręgi zadbane i prowadzące dobrą gospodarkę będą eksploatowane przez okręgi zarządzane kiepsko. Weźmy na ten przykład Okręg Mazowiecki PZW. Jego władze prowadziły i prowadzą najbardziej nikczemną dla wędkarzy gospodarkę, wspierając i sami czerpiąc zyski z rybactwa. Nie ma tam ani łowisk no kill, ani rybnych wód, to jeden z największych i zarazem najgorszych okręgów w Polsce, którego wody są po prostu słabe. W momencie gdyby jedna składka zaczęła obowiązywać, sąsiednie okręgi odczułyby momentalnie zwiększona presję. Czy opłacałoby się im mieć lepsze wody? Na pewno nie odczuliby tego poprzez składki, dodatkowo problem zwiększonej presji wędkarskiej - śmieci, łamanie regulaminu, tłok nad wodami stałby się naprawde realny. Czy wędkarze z tych okręgów mogliby liczyć na zysk z tego, że mogą łowić na wodach OM? Trudno się z tym zgodzić. Na papierze oferta tego największego z okręgów może jest imponująca, jednak w rzeczywistości każda z wód jest po prostu słaba, wiele zaś ma rybaków.
  Kto więc zyskuje - czy ci co dbają, czy też ci co nie potrafią o siebie zadbać? Dla mnie wniosek jest prosty, wygrywają ci, co o wody własne zadbać dobrze nie potrafią, przegrywają zaś ci, co się starają i wypracowali coś. Znika więc sens, aby się troszczyć o wody, traci się motywację. A to początek końca!
  Punkt dziewiąty - czy państwo ma nam 'dać'? To bardzo ważny punkt. Wielu wędkarzy uważa, że państwo im coś zabiera, poprzez zakazy i limity, a według prawa czy konstytucji im się ‘należy’. Niestety, to bardzo krótkowzroczne myślenie. Wędkarze nie są jedynymi użytkownikami wód, zaś państwo nie może myśleć tylko o zapewnieniu interesów jednej grupy 'hobbystów', nawet jeżeli jest jedną z największych. Wędkarze wcale nie są jedynymi uprawnionymi do zabierania ryb, i każdy polski obywatel też ma prawo chcieć zjeść  'rybkę'. A tę zapewnia chociażby rybak. To jedna strona, druga zaś to sens oddawania wód w dzierżawę. Państwo dzierżawi użytkownikom wody, jednak w ogólnym zamyśle jest oddanie im na takich warunkach, że bilans sprzed umowy i po jej ukończeniu jest podobny. Ryby należą do bogactw odnawialnych, i jeżeli dany zbiornik ma ich pewna ilość, to po 10 latach dzierżawy ma mieć podobną. Ma tam być prowadzona gospodarka która nie koliduje z ochroną środowiska i innymi użytkownikami,  zapewnia warunki rozwoju roślin i zwierząt tam bytujących. Dlatego chociażby są limity i rejestry, aby dany użytkownik uzupełnił to co zabierze.  Wędkarze jednak nie chcą myśleć w tych kategoriach. Włącza się im tutaj zwykłe myślenie o własnym interesie, nie o interesie zbiorowym. Co gorsza, nie rozumieją, że szkodzą sami sobie. Ryb nie wolno zabierać ponad miarę, trzeba je odpowiednio chronić. Nie można żądać dowolnego dostępu do tych zasobów - bo ich zabraknie dla innych. Jest tu też inny aspekt. Aby populacja danego gatunku mogła się odradzać, nie wolno przetrzebić jej zbyt mocno, gdyż wtedy nie będzie  mogła ona tego zrobić. Tak się dzieje na przykład z rybami morskimi - z dorszem bałtyckim, którego jest już bardzo mało, zwłaszcza tego w polsko-szwedzkiej części morza. Podobnie jest z rybami słodkowodnymi. Dodatkowo podstawowym celem wędkarzy jest drapieżnik. Jego brak powoduje zaburzenia w ekosystemie, w tym karłowacenie ryb czy zakwity wody, stwarza też doskonałe warunki do rozwoju takich gatunków jak kormoran.
  Dlatego państwo pilnuje aby była równowaga. W polskich warunkach i przy modelu rybackiej gospodarki zrównoważonej nie wychodzi to najlepiej, i można z powodzeniem stwierdzić, że państwo więcej dać nie może. Bo po prostu nie ma! Dawne czasy nie powrócą przy takim sposobie gospodarki, która jest po prostu rabunkowa. Ryby najzwyczajniej w świecie...zabrakło.
  Punkt dziesiąty - płacimy za mało. Musimy sobie zdać sprawę z tego, że płacimy zbyt mało aby mieć rybne wody. Państwo nie żąda od nas, wędkarzy, praktycznie żadnych opłat, te za dzierżawę zbiorników są śmiesznie małe. Tak więc do kasy RP wcale nie wpływają jakiekolwiek poważne kwoty tego tytułu. Natomiast koszta są dość spore - sama tylko Państwowa Straż Rybacka to duże obciążenie. Nie płacimy żadnych podatków, nasze składki są z nich zwolnione. Dlaczego więc żądamy jeszcze więcej - poprzez jedną składkę na całą Polskę? Czy te pieniądze, które obecnie płacimy do okręgu, nie idą na 'zagospodarowanie' w zdecydowanej większości? Przecież ponad połowa składek to wartość  samych ryb, którymi się zarybia. Jeżeli więc nie będziemy płacić więcej, jak ma być lepiej? Potrzeba częstszych kontroli, badań ichtiologicznych, zmian w operatach mogących poprawić dzisiejsze 'wytyczne', często nieaktualne i nieadekwatne. Tu trzeba większych środków finansowych, nie mniejszych! Tak więc opcja jednej składki jest tu niekonsekwencją, ewentualnie umyślnym optowaniem za działaniem na szkodę własną i środowiska naturalnego.
 
  Podsumowując, chciałbym aby wędkarze zrozumieli, że w dzisiejszych warunkach żądania aby wprowadzić jedną składkę, są niewłaściwe. Póki co, jesteśmy do tego nieprzygotowani, i taki projekt musiałby się odbić bardzo niekorzystnie na polskich wodach, i nas samych również. Nie można żądać praw do większych odłowów ryb, jeżeli wciąż pogarszamy sytuację zbiorników i ich rybostanu, nie potrafimy skutecznie i rozsądnie nimi gospodarzyć. Taki postulat musi poczekać jeszcze dekadę lub dwie, do momentu, gdy odbudowane zostaną stada tarłowe, zaś presja nad wodami się zmniejszy, zwłaszcza odłów ryb. Rozsądna gospodarka, górne wymiary ochronne i coraz większa popularność no kill sprawią, że za jakiś czas osiągniemy poziom równowagi, i wtedy projekty jednej opłaty na wszystkie wody związku będa miały sens. Jednak potrzeba sporej pracy aby mogło się to wydarzyć. Zarówno na poziomie prawnym, poprzez zmiany zapisów, bardzo niekorzystnych zwłaszcza dla wędkarzy (są one robione pod rybackie korzystanie z wód), jak też i organizacyjnym w samym PZW. Do tego dochodzi jeszcze świadomość, po prostu jako wędkarze musimy do tego dorosnąć. Bo gospodarka wodami to nie tylko bezmyślne zabieranie, to jest swojego rodzaju wręcz 'uprawianie' - gdzie aby zbierać, trzeba siać. My wędkarze musimy stać się hodowcami i opiekunami ryb, tak jak pasterz pilnuje i dba o owce, aby z tego móc korzystać. I jak najbardziej chodzi tu o możliwość zabierania ryb - jednak musi to być robione z głową, nie na łapu - capu. A tego właśnie chce większość postulujących za jedną składką na wszystkie wody krajowe.

http://splawikigrunt.pl/wpis/postulaty-o-wprowadzenie-jednej-skladki-na-cala-polske-a-rok-2017
  (2018/01/17 08:11)

pawelz


Obawiam sie, ze niewielu doczyta do konca Twoj tekst. A wypadaloby. W zasadzie zawiera wszystko co moznaby zapisac przeciw jednej skladce.
Za ogolnokrajowa skladka jest tylko jedno ZA. Wygoda wedkarzy. Niestety dla wiekszosci tylko to sie liczy. Natomiast teksty ze 30-50 lat temu byla jedna skladka sa wrecz smieszne.
Moge napisac tak. Kiedys wolno bylo zabierac 10 pstragow czy lipieni. 4 szczupaki czy inne drapiezniki. I ryby byly. Malo kto wypuszczal i ryby byly.
Wiec proponuje wogole wrocic do przepisow sprzed pol wieku albo jeszcze lepiej sprzed stu lat bo wtedy to byla masa ryb. (2018/01/17 12:29)

pakul1206


Aż dziw bierze jak te ryby się uchowały bez operatów, rejestrów, okręgów, limitów, NK ... i było ich dużo, w kraju gdzie na każdej wiosce na jednego wędkarza przypadało ze 60 metrów sieci ???  (2018/01/17 12:54)

pawelz


Dodaj ze wowczas przecietny wedkarz nie dysponowal samochodem, ze rzeki nie byly uregulowane, ze nie bylo tyle MEW'ek odcinajacych rybom dostep do tarlisk. Dodaj ze wiekszosc ludzi w tygodniu pracowala i dodaj, ze to wlasnie dzieki glupim limitom i przepisom wlasnie wedkarze skutecznie eksterminowali z niektorych lowisk pewne gatunki ryb.
Mam do Ciebie pytanie. Konkretnie:
Co stalo sie ze swinka w Pilicy. Jak siegniesz do czasopism sprzed kilkudziesieciu lat to dowiesz sie ze Pilica byla jedna z najlepszych rzek w kraju jesli chodzi o ta rybe. Ale bedac dzieckiem pamietam jak "wedkarze" bez umiaru pakowali do siat te ryby. W koncu to musialo peknac i zachwiac rownowaga biologiczna.
Wlasnie przez durne przepisy sprzed lat, ktore nie chronilu ryb i nie byly tworzone z mysla o przyszlosci a jedynie o terazniejszosci mamy to co mamy.
Nie da sie eksploatowac wod bez umiaru. W koncu zostanie przekroczona cienka czerwona linia za ktora mamy juz tylko z gorki. I tak wlasnie sie stalo na poczatku lat 90-tych. Ryb zaczelo ubywac i niewiele mozna bylo juz zrobic bez radykalnych posuniec. Ale na to nie pozwalali wedkarze ktorzy w znakomitej wiekszosci uwazaja ze lowienie ryb powinno byc za darmoche i tyle ile sie chce. (2018/01/17 13:35)

pakul1206


Ale ja się zgadzam z tym wszystkim, zastanawiam się tylko jak biurokracja ma wpłynąc na ilość ryb w wodzie, jak rejestry mają wpłynąć na ilość ryb jak po chyba 10-cio letniej dzierżawie PZW pod koniec przywiozło beczkę ryb, w połowie karpii których wcześniej tam nie było i tym wyrównało straty z 10 lat ??? Jak podział na okręgi ma wpłynąć na ilość ryb? skoro mój dawny płocko-włocławski się rozleciał i przejął go mazowiecki to powinno być więcej czy mniej ryb? Bo ja Ci powiem tak, ktoś wyżej pisze że w Mazowieckim nie ma ryb, ja łowię w tym okręgu i mogę powiedzieć że są wody i to sporo na których można fajnie połowić, duża część to niewielkie zapomniane przez PZW jeziorka, w które nie wtykają swoich łap, nic komletnie nie dają i nic nie biorą. (2018/01/17 15:12)

pakul1206


A tu masz news z dzisiaj, w roli głównej myśliwi i nowe prawo cymbała szyszki, z resztą wszyscy w sejmie łapę za tym podnieśli : http://www.rp.pl/Spoleczenstwo/180119303-Mysliwi-przegonili-sportowca-No-chyba-ze-chcesz-kulka.html (2018/01/17 15:22)

pawelz


No i masz odpowiedz co zrobic zeby bylo wiecej ryb :).Zmniejszyc presje. A niektorzy chcieliby jeszcze ja zwiekszyc wprowadzajac oplate krajowa. No bo czemu ma ona sluzyc. Na pewno nie poprawie stanu wod a latwiejszym dostepie do rybnych zbiornikow.
Skoro te wody sa zapomniane, to zakladam ze i presja na nich niewielka. A i melioranci sie ich nie tykaja. W takiej sytuacji rzeczywiscie, jesli jest tylko taka szansa, zostawic te wody same sobie. Przy niewielkiej ilosci zjadanych ryb i bez dewastacji, ryby sobie poradza. Problem w tym, ze wielu chce lowic, wiekszosc chce jesc a tych zapomnianych wod jak na lekarstwo. Gwarantuje, ze jesli przestalyby byc zapomniane i ludzie sie zwiedza, to bez pomocy (zarybien) szybko przestana byc malymi wedkarskimi rajami.
A co do Szyszki. Gdyby to ode mnie zalezalo, pozwolilbym wlascicielom ziemi na ktora wlazl jeden z drugim debil mysliwy strzelac do nich bez ostrzezenia. Gwarantuje, ze po kilku takich akcjach znalezliby (mysliwi) inne sposoby na polowania omijajace tereny prywatne. (2018/01/17 15:53)

pakul1206


Zapomniane przez PZW nie przez wędkarzy. (2018/01/17 16:14)

Jakub Woś


A ja myślę, ze te dywagacje na temat składek nic nie zmienią. Czy składka będzie jedna czy każdy okręg będzie miał swoją to niczego nie zmieni. Ja płacę dwa okręgi, mój brat płaci dwa okręgi to możnaby wnioskować, że jedna składka to mniej pieniędzy dla PZW. Ale te wszystkie wyliczenia nijak mają się do życia bo - bo nie ma kontroli. A kontrola tu jest podstawą. Idę nad wodę i spotykam 5 wędkarzy z czego 4 jest w stanie pochwalić się nieznajomemu, że nie opłaca karty bo mu się nie opłaci, przy okazji narzekając na zarybienia. Z obserwacji mogę stwierdzić, że większość "wędkarzy" nie opłaca składek. Mało tego nie płacą a zabierają kazda rybę. Nie zawsze nawet zdając sobie sprawę z tego, że tak nie można. Wystarczy poczytać trochę to forum. Ludzie nie odróżniają klenia od płoci, leszcz i krąp to jedno, o sapie czy rozpiórze nawet nie mają pojęcia. Właśnie w sekcji "jak było na rybach" ktoś wrzucił zdjęcie dwóch brzan złowionych podobno wczoraj na wodzie PZW. Ludzie nie znają kompletnie przepisów i nic sobie z tego nie robią, jak mogą ich przestrzegać skoro ich nie znają. Ucieszył bym się niezmiernie gdyby za cały 2018 wszystkie składki poszły na kontrole. Nie zarybienia a kontrole. Gdyby wszystkich tych kłusoli maglowali dzień w dzień. Na przyszły rok albo wpłynęło by kasy 3 razy więcej na zarybienia bo okazałoby się, że kartę trzeba zapłacić albo to mięsiarstwo wyniosłoby się znad wody przez co ryb by zostało 3 razy więcej w wodzie. Kontrola i jeszcze raz kontrola (2018/01/17 20:35)