To że mam zdjęcie z 10 kg szczupakiem wcale nie znaczy, że został zjedzony! Wręcz przeciwnie. Mam nadzieję że do dziś cieszy się dobrym zdrowiem. Halibut. Z głębokości ponad 100 metrów przy dość intensywnym holu ,nie może być wypuszczony,jak wiesz szybko zmieniające się ciśnienie właściwie go zabija. Wędkarze robiący sobie zdjecie z rybami i tak są w konfortowej sytuacji w porownaniu do mysliwych, nad pokotem zwierząt ustrzelonych podczas polowania. Tu nie ma żadnej alternatywy. Jak się wybierzesz na dużą rzekę to pewnie bolenia przechytrzysz. Na mojej pierwszej powaznej wyprawie z wujem nad Nidę był złowiony boleń na przepływankę, której dopiero uczyłem się. I to na pęczek białych robakow. Wujo nie mógł wyjść z podziwu nad moim szczęściem, aja nie wiedzialem jak nazwac tą dziwną rybę wyglądajacą na przerośniętą ukleję. (2009/09/03 01:22)
Spojżyj prawdzie w oczy. Pisałeś! A mięsiarstwo nic nie zrobisz dopóki ludzie nie pojmą, że ryby to nie tylko mięso! Ale uwagę trzeba zwracać, tu masz rację. (2009/09/03 07:08)
Witaj Longin,masz rację,łowilo się na grzybka kilkanaście lat temu i nie należała ta metoda do kłusownictwa.Zanikła po pojawieniu się sprężyn i koszyczków. Pozdrawiam. (2009/09/03 18:04)
Jeśli chodzi o koszyczki zanętowe to niegdyś wędkarze borykający się z niedostatkiem sprzętu na sklepowych półkach i zdani na własną inwencję - robili koszyczki zanętowe ze ... sprytnie podkradzionych żonie lokówek ....... Myślę że w tym przypadku Pan Andrzej przyzna mi rację . Sam również , z różnym skutkiem łowiłem na takie patenty i zapewniam że przy odrobinie pomysłowości - zanętnik taki jest wcale skuteczny . (2009/09/03 23:01)
Tylko że ja wtedy podkradałem mamie. Działały tak samo jak współczesne koszyczki zanętowe.. Tylko trochę żal było taką lokówkę zerwać. (2009/09/04 08:57)
Nie chce się "wciskać" między wódkę a zakąskę, ale czy nie chodzi o wałki do włosów? Słyszałem - widziałem, działało! Używanie lokówki jako podajnika zanęty może być kłopotliwe, albowiem kabel zasilający może się plątać z przyponem :D (2009/09/04 10:51)
Wałki do włosów często potocznie ( choć niezbyt prawidłowo ) nazywane są "lokówkami ".Wiedzą o tym nawet małe dzieci - toteż rozważania nasze są jak najbardziej zrozumiałe dla osób dorosłych biorących udział w dyskusji . Uwaga kolegi była trafna i słuszna choć w tym wypadku zupełnie niepotrzebna Pozdrawiam ! (2009/09/04 12:37)
Najogólniej mówiąc - zestaw z jednym hakiem i łowienie przy użyciu wędki - jest całkowicie zgodne z regulaminem natomiast stosowanie 3 przyponów zakończonych hakiem ( lub co gorsza rybimi kośćmi tak jak w przypadku metody "na grzybka " o której wspomniałem ) - to wg mnie kłusownictwo . (2009/09/04 12:51)
Skoro zostały poruszone stare metody również nęcenia mam zatem pytanie. Czy ktoś z Was słyszał a może pamięta o takim sposobie: Wieszanie kawałków mięsa np martwe kury czy coś podobnego nad wodą aby mogły się w nich zalęgnąć białe robaki, które stopniowo powoli będą spadać do wody w jednym miejscu nęcąc ryby. (2009/09/04 21:28)
słyszałem-nigdy nie widziałem. znajomi też slyszeli i też nie widzieli. i nie czuli:) myślę,że ptactwo by nie odpuściły,i inne zwierzątka by zeżarły:) (2009/09/04 21:34)
Również słyszałem o tej starej i niezbyt finezyjnej metodzie nęcenia . W celu nęcenia ryb - zawiesza się na nawisie drzewa perforowany pojemnik bądź skrzynkę z martwą rybą lub innym rodzajem padliny . Larwy much żywiące się ową padliną ,wpadają do wody nęcąc ryby ... (2009/09/04 22:34)
Dawno temu, będąc na Mazurach widziałem taką "zabawkę" nad niewielką rzeczką, której nazwy nie pamiętam. Na konarze zwisającym nad ową rzeczką wisiało coś na podobieństwo koszyka Wielkanocnego z pokaźnymi dziurami. Smród był nie do zniesienia, ale facet który wędkował pod tym czymś miał całkiem niezłe efekty. Próbowaliśmy z kolegą tej metody nad Wisłą w okolicy Tyńca, jednak nie przyniosła oczekiwanego efektu. Być może trzeba tego używać przez dłuższy czas.... (2009/09/04 23:01)
Zdaje mi się , że ta metoda będzie bardziej skuteczna na wodzie stojącej. No i w tym przypadku najważniejszy chyba będzie wiatr w plecy:) (2009/09/06 20:40)
maska,kadzidełka,a wiatrak na lekkim stelażu z węgla z napędem na [ pi ]y,z przerzutką.jak się wiatr zmieni trzeba będzie szybciej kręcić:) reszta to już spoko-rybek się nałowi raz ,dwa. pozdro ps. warto pamiętać,żeby nie wchodzić do domu w ciuchach z rybaczenia! najlepiej spalić (2009/09/06 21:02)
fajnie będzie się przebierać:) maska na twarz,kadzidełko odpalić,wiatrak fru-i można zakładać odzież roboczą. będzie trochę subiekcji-ale wyniki! może stare Op-1 było by dobre? gorsza sprawa,że padlina by prawdopodobnie podrożała znacznie. (2009/09/06 23:42)
Metoda połowu "na grzybka" tak jak ją opisujesz (w takiej wersji też ją znałem) jest pierwowzorem "method feeder". Rolę podajnika spełnia ów metalowy grzybek oblepiony zanętą, który zawsze ustawia się kapeluszem do dna. Z trzonka wystaje (najczęściej na rurce) jeden haczyk z przynętą. Grzybek spełnia też rolę specvyficznego ciężarka opadającego kapeluszem do dna. Kupić go nie można , można zrobić samemu z kapsla, ołowiu, korka i metalowej rurki długopisowej. W latach 80-tych ub. w. tą metodą łowiłem ale bez specjalnych sukcesów. Tylko duże ryby brały (dorodne liny i leszcze) i to rzadko. W tej wersji nie jest to metoda zabroniona przez RAPR. Wtedy o method feeder nikt nie słyszał. Łowiło się z gruntu na sprężynę albo na telewizorek (robiony z lokówki, o co miała żona do mnie zawsze pretensje), sklepów wędkarskich było b. mało a w Warszawie w białe robaki można było się zaopatrzyć jedynie na obecnej Twardej (dawniej chyba PKWN) przed siedzibą Związku, gdzie sprzedawcy z miednicy sprzedawali "białe" na łyżki. Chwytano się więc rozmaitych sztuczek, aby sobie połowić i złowić coś grubego. Zmienił się też RAPR. Leszcz i płoć miały wymiary ochronne, a okoń był rybim chwastem. (2019/03/16 17:40)