Miałem cztery takie w tej kaście. Polecam z zamkniętymi oczami. Ale wiem z własnego doświadczenia i relacji z innymi mercedesiarzami, że najlepsze są modele z silnikami 250D. Pierwszego miałem w 85 roku i to była dwusetka w dieslu. Druga była trzyseta, trzecia była także trzyseta, ale w benzynie i kombi (rakieta i gąbka na zupę) , a czwarta 250-tka w dieslu. I ta ostatnia miała najlepsze osiągi, najmniej awaryjny silnik, najmniejsze spalanie przy energicznej na prawdę jeździe. Trzyseta silna, ale paliła ponad dychę, dwusetka słaba, zero przyspieszenia, z przyczepą miała problem (spalanie 5-7 l), 250-tka i przyspieszenie i zerowa awaryjność i przy tym spalanie, ok 6-8 l/100. A najwcześniejszym moim mercem był puchatek 123d w trzysecie. To już był hit nad hity. Wszystkie meśki były od Niemca. Ale bezkonkurencyjne silniki miały meśki w modelu 123 i silniku 240D.
Mój teść jest taksówkarzem od 25 lat i twierdzi , że mercedesami 123 i 124 zrobił około półtora miliona kilometrów . Około pięć lat temu przeszedł na okulary i z tego co słyszę to E klasie bardzo daleko jest do tych zabytków . Merce 124 to nie do zdarcia fury , z dieslem masz auto nie do zniszczenia pomimo nawalonych kilkuset tysięcy kilometrów , nie wspomnę , że nie musisz się bać chrzczonej ropy albo innych wynalazków .
Mówią , że przez te typy samochodów firma Mercedes wiele straciła na częściach zamiennych a jeszcze inni mówią , że firma stała na progu bankructwa przez ich świetne wykonanie i znikoma awaryjność ? No ale to chyba niemożliwe , może to trzeba zrzucić na barki legendy o beczkach ? Kto wie ?
(2012/01/24 20:50)Mój teść jest taksówkarzem od 25 lat i twierdzi , że mercedesami 123 i 124 zrobił około półtora miliona kilometrów . Około pięć lat temu przeszedł na okulary i z tego co słyszę to E klasie bardzo daleko jest do tych zabytków . Merce 124 to nie do zdarcia fury , z dieslem masz auto nie do zniszczenia pomimo nawalonych kilkuset tysięcy kilometrów , nie wspomnę , że nie musisz się bać chrzczonej ropy albo innych wynalazków .
Mówią , że przez te typy samochodów firma Mercedes wiele straciła na częściach zamiennych a jeszcze inni mówią , że firma stała na progu bankructwa przez ich świetne wykonanie i znikoma awaryjność ? No ale to chyba niemożliwe , może to trzeba zrzucić na barki legendy o beczkach ? Kto wie ?
Tak samo z kołowrotkami, jak miałem starego rexa, to rozkręciłem 3 śrubki i przesmarowałem, dalej ganiał, a te chińskie gówno jak chcę rozkręcić, to pęka w połowie!! Dlatego jestem twardy i jeżdżę audiczką 80 z 92 roku i łowię na stare kołowrotki daiwa. Mam gdzieś ten postęp
No tak , wiele w tym prawdy . Mój stary ABU Cardinal chodzi do dziś , co prawda kręci dla mojego kumpla ale idzie mu to bez zarzutu . A gdyby nie mój 9 – letni syn to stary , poczciwy Prexer na pewno wisiałby przy mojej bolonce :)
Miałem cztery takie w tej kaście. Polecam z zamkniętymi oczami. Ale wiem z własnego doświadczenia i relacji z innymi mercedesiarzami, że najlepsze są modele z silnikami 250D. Pierwszego miałem w 85 roku i to była dwusetka w dieslu. Druga była trzyseta, trzecia była także trzyseta, ale w benzynie i kombi (rakieta i gąbka na zupę) , a czwarta 250-tka w dieslu. I ta ostatnia miała najlepsze osiągi, najmniej awaryjny silnik, najmniejsze spalanie przy energicznej na prawdę jeździe. Trzyseta silna, ale paliła ponad dychę, dwusetka słaba, zero przyspieszenia, z przyczepą miała problem (spalanie 5-7 l), 250-tka i przyspieszenie i zerowa awaryjność i przy tym spalanie, ok 6-8 l/100. A najwcześniejszym moim mercem był puchatek 123d w trzysecie. To już był hit nad hity. Wszystkie meśki były od Niemca. Ale bezkonkurencyjne silniki miały meśki w modelu 123 i silniku 240D.
no i po bólu. Czas zwaryfikuje decyzje. W garażu stoi śliczny w 124, z beżową tapicerką i 2-litrowym silnikiem benzynowym.