Słyszałem kiedyś że ryby najadają sie tym białym puchem i później nie chcą brać. A jakie są Wasze spostrzeżenia?
Podgląd zdjęć na forum dostępny jest tylko dla zalogowanych użytkowników.
Podgląd zdjęć na forum dostępny jest tylko dla zalogowanych użytkowników.
Podgląd zdjęć na forum dostępny jest tylko dla zalogowanych użytkowników.
Gdy kwitną topole i ten biały syf wpada do wody to faktycznie strasznie czepia się żyłki i plecionki. No i również słyszałem że ryby się tego najedzą a potem muszą to odchorować. Tak więć często tak sobie tłumaczę znikome brania w tym okresie.
(2013/05/17 09:10)Przez wiele lat obserwuję to naturalne "zjawisko". W pierwszej fazie sypania, nie ma ono wpływu na intensywność żerowania ryb, natomiast, faktycznie znakomicie utrudnia wędkowanie, szczególnie w nocy. Skubanie tego "kleju" z żyłki,czy plecionki, to jedna wielka makabra. Ryby, faktycznie, zasysają ten słodki puch. Po kilku dniach, od chwili, gdy zacznie sypać, brania całkowicie ustają (woda "stojąca" - na 100%). Nie "biorą" nawet karasie. Tylko małe okoniki dalej są agresywne. Ta cisza trwa nawet do dwóch tygodni.Od kilku lat, w tym okresie, szerokim łukiem omijam moje stałe, niezmienne miejscówki. Myślę, że na rzekach o szybszym nurcie, wpływ tego pylenia na jakość i częstotliwość brań, jest trochę mniejszy.
Na prześwietlonym zbiorniku, można zaobserwować zjawisko "zbijania" się tych smechów, w dość spore, namakające, ciężkie płaty, przybierające (po namoknięciu kolor bardziej beżowo-brązowy, później szary),opadające na dno. Jest to dla nas, wędkarzy, najgorszy okres. Wokół tych plam gromadzi się ryba żerująca po dnie, ale nie interesuje jej żadna, podana przynęta, choć "muli" intensywnie. Myślę, że to "diabelstwo" (być może ciężkostrawne) obciąża układ trawienny naszej ichtiofauny. Pozdrawiam
Przez wiele lat obserwuję to naturalne "zjawisko". W pierwszej fazie sypania, nie ma ono wpływu na intensywność żerowania ryb, natomiast, faktycznie znakomicie utrudnia wędkowanie, szczególnie w nocy. Skubanie tego "kleju" z żyłki,czy plecionki, to jedna wielka makabra. Ryby, faktycznie, zasysają ten słodki puch. Po kilku dniach, od chwili, gdy zacznie sypać, brania całkowicie ustają (woda "stojąca" - na 100%). Nie "biorą" nawet karasie. Tylko małe okoniki dalej są agresywne. Ta cisza trwa nawet do dwóch tygodni.Od kilku lat, w tym okresie, szerokim łukiem omijam moje stałe, niezmienne miejscówki. Myślę, że na rzekach o szybszym nurcie, wpływ tego pylenia na jakość i częstotliwość brań, jest trochę mniejszy.
Na prześwietlonym zbiorniku, można zaobserwować zjawisko "zbijania" się tych smechów, w dość spore, namakające, ciężkie płaty, przybierające (po namoknięciu kolor bardziej beżowo-brązowy, później szary),opadające na dno. Jest to dla nas, wędkarzy, najgorszy okres. Wokół tych plam gromadzi się ryba żerująca po dnie, ale nie interesuje jej żadna, podana przynęta, choć "muli" intensywnie. Myślę, że to "diabelstwo" (być może ciężkostrawne) obciąża układ trawienny naszej ichtiofauny. Pozdrawiam
Z drugiej strony skoro ryby to jedzą od pokoleń to znaczy że tego potrzebują. Gdyby bylo tylko ciężkostrawne i mulące zapewne z czasem oduczyłyby się tego jeść. Myślę że połykanie tego puchu czemuś ma slużyć, tylko kto wie czemu?