Potokowiec dla wytrwałych
d. k. (luxxxis)
2017-02-08
Znowu nadeszła zima ...Dla jednych oznacza schyłek wędkarskiego sezonu i wszystkiego dobrego co z nim związane,dla drugich zapowiedż nowego i czas pięknych dzikich ryb,niezapomnanych holi dających kubeł adrenaliny w pierwszej sekundzie ...
Ja zaliczam się do tej drugiej grupy i zawsze z wytęsknieniem odliczam czas w ostatnich dniach roku czekając na magiczną datę -pierwszego stycznia i otwarcie sezonu na pstrąga potokowego ,przemykam wtedy cichcem przez opustoszałe po sylwestrowych szaleństwach miasto aby jak naszybciej dostać się nad rzekę,dostać się do siebie ...
Dopiero tutaj czuję że żyję,piekno zimowej scenerii,dzika przyroda i spokój którego to tak mi brakowało gdy na wyścigi z konkurencją zajmowałem łodzią kolejną zatokę ,tutaj jestem sam i bez pośpiechu przy kubku gorącej herbaty mogę rozpocząć swój kolejny sezon.
Zimowy pstrąg jest rybą dla wytrwałych,rybą która jak żadna inna nie wybacza popełnianych błędów a sprzymierzeńcem mu jest w zasadzie wszystko-od zmiennej aury poprzez trudne rzeczne łowiska a na rzadkości występowania kończąc.
Regularnie łowione pstrągi wystawiają dla łowcy najlepszą z możliwych cenzurek bo pomimo tych wszystkich kłód pod nogami jakie rzuca im pogoda,los,czy nadbrzeżna dżungla dają radę i w czasie gdy inni mają stracha wychylić z domu choćby czubek nosa to Oni łowią piękne,dzikie ryby co wbrew pozorom wcale nie jest takie trudne.
Wystarczy zadbać o kilka detali,zorganizować się i łowić bez stresu,a nasz kolejny wypad nie zakończy się po godzinie brakiem kontaktu z rybą,setką urwanych przynęt i tygodniową grypą.
Na pierwszy plan ekwipunku zimowego żołnierza wysuwa się ubiór,to logiczne zresztą--dobre oddychające ubranie,ciepłe ,nieprzemakalne obuwie,porządna czapka ,golf czy uniwersalna kominiarka która "porobi" za obydwie rzeczy na raz.
Ściągnięta niżej chroni gardło,szyję,gdy zacznie wiać i spadnie temperatura jeden ruch wystarczy i mamy ja tam gdzie trzeba-na głowie,ze swej strony polecam ocieplaną kominiarę Dragon,wykonaną z Lycry i mikropolaru od wewnątrz,dla tradycjonalistów jak znalazł będzie ciepła,lekka czapka typu Beanie-nie czuć jej na głowie a robotę robi.
Skoro nam już ciepło,i nie marzniemy to warto jeszcze zadbać o wygodę marszu i miejsce na pudła przynęt,termos czy kanapki---solidny,dobrze przylegający plecak który pomieści wszystko ,zabezpieczy nasz aparat,kluczyki czy dokumenty---ja osobiście używam popularnego Team Dragon-a,mając go na sobie wchodze w każdą lukę w przybrzeżnych krzakorach o nic nie hacząc.
Posiada on również to "coś" co dla mnie jest ważne-multum kieszeni i pas biodrowy--usztywnia mi on całość w pasie i sprawia że po długiej tułaczce nie bolą mnie plecy bo swoje latka już mam i wychodzą z każdym kolejnym kilometrem.
Nadszedł czas na najważniejszą rzecz--zestaw i przynęty
Wędzisko pod pstrąga dobiera się szczególnie uważnie i zawsze pod rodzaj swojej wody tj,wielkość rzeki,wielkość stosowanych zazwyczaj wabików,wielkość spodziewanej zdobyczy oraz sposób połowu jaki uprawiamy.
Trudno jest w kilkunastu zdaniach streścić wszystkie możliwe kombinacje sprzętowe pod każdy możliwy rodzaj wody więc skupię się na tym którego sam używam spinningując w tym okresie tj.styczeń - pierwsza połowa marca na średniej wielkości rzece nizinnej typu Wda czy Wierzyca.
Zimowy potok nie grzeszy werwą i jest nader leniwą rybą jeśli chodzi o sposób i rodzaj pobieranego pokarmu,zazwyczaj ospale ustawia się blisko dna i żeruje na spływających w dół larwach,robakach czy rureczniku,nie w głowie mu dalsze eskapady czy pogoń za zbyt szybką ofiarą,liczy każdą kalorię i stara się nie tracić cennej energii.
Zajmuje przy tym wszelkie nisze prądowe,spokojne warkocze za powalonymi drzewami,łagodnie sunące rynny czy ujścia cieplejszych strumyków,z rzadka zmienia swój tryb obecnego życia i nie pogoni za np woblerem który przemyka mu zbyt daleko od jego pyska.
Ale wolno sunąca tuż przy dnie rybka,spychana troszkę prądem w bezpośredniej bliskości dna to kąsek nie lada,wystarczy tylko otworzyc pysk i sama do niego wleci bidula ...
Aby udało się w ten sposób podać wabik ,poprowadzić go siłą nurtu w zasadzie nasza wędka musi być stosunkowo długa-250-270cm,czuła aby sygnalizowała każde potrącenie przynęty i co ważne -w miarę lekka gdyż trzymamy ją praktycznie w pionie kontrolując spływ przynęty.
Wędkarski rynek jest zapełniony po brzegi wszystkim czego dusza zapragnie i każdy ma jakieś tam preferencje markowe,więc ja jako "wzór" doskonałej wędki pod zimowe potokowce wymienię to czego używam sam --Street Fishing 1-10g przy 275 długości,jest on lekki jak piórko,posiada wklejoną igłę która sygnalizuje wszystko co dzieje się z moją przynętą oraz posiada taki zapas mocy że bez trudu poradzi sobie ze złotym potokowcem, na przełomie marca i kwietnia gdy zmieni się taktyka i przynęty przesiądę się na Street-a 260cm i 3-15cw.
Z kołowrotków nada się w zasadzie każdy średniej czy małej wielkości,bezawaryjny,dobrze układający plecionki jak i żyłki,z niezawodnym hamulcem i błyskawicznie kasującym luzy kabłąkiem--ja używam Team Dragon-a FD 1020iX,mały i zwinny,naszpikowany łożyskami i wszelkim dobrem,nie boi się spadków temperatur do minus 15stC,szybko łapie kontakt z przynętą,dobrze doważa mi kij i nie splamił się najmniejszą awarią za co go cenię.
Rodzaj zastosowanej linki deprymuje wędzisko jakie posiadamy ,preferencje,i pogoda--ja lubię szybkie kije fasty,x fasty i mam z górki niejako gdyż na nich "robić " mogą oba rodzaje linek,stosując wędzisko paraboliczne bądż zbliżone a więc miękkie aż prosi się żeby nieco "usztywnić "zestaw plecionką bądż doskonałej jakości żyłką spinningową,nierozciągliwą-na moich szpulach odpowiednio goszczą -żyłka HM80 o gr 0,22mm oraz plecionka Fishmaker,jasnoszara,o 0,08mm grubości.
Obie linki mam sprawdzone na wskroś pod każdym z możliwych kątów i prawdę powiedziawszy nawet nie rozglądam się za jakimiś "nowościami" bo mogę różnie z tym trafić,od zawsze bazuję na czymś co ma swoją legendę,historię i czemu najzwyczajniej w świecie ufam.
Z drobnej galanterii powinniśmy zaopatrzyć się jeszcze w dwie,często spychane na margines rzeczy choć od nich zależy tak wiele--agrafki oraz niezawodne główki jigowe do przynęt miękkich.
Od kilkunastu lat synonimem wszystkiego co najlepsze w tej materi są dla mnie Dragon-owskie Spinn Locki nr 12 jeśli chodzi o wielkość,od czasu gdy pojawiły się na rynku nie sięgam po żadne inne,podobnie rzecz ma się z główkami-V point-speed,xtreme bądż Mustad micro,tylko one wchodzą w grę gdy nie chcesz aby mozolnie wydreptywana zimą ryba życia zeszła z kija łamiąc hak.
Odnośnie przynęt ...
Zimowy potokowiec kocha silikon,niejednokrotnie po bezowocnym obrzuceniu wybranej miejscówki wszystkim "twardym" co miałem ryba wychodziła do gumowego" czegoś",z czasem i każdym kolejnym ,nowym sezonem,popularne "gumy" zaczęły wypierać z mojego pstrągowego pudła woblery ,błystki i obecnie z rzadka sięgam po inny typ wabika w tym okresie.
Przynęty te są relatywnie tanie,dostępne w każdym możliwym kolorze i odcieniu,można je podawać na szereg sposobów i co najważniejsze --potoki je kochają .
Do ścisłej czołówki moich killerów zaliczam trzy gumy--Belly Fish, Inwader oraz do swobodnego spływu Jumper-a,wielkościowo oscylują one w granicach 5-7cm,wieszam je na hakach dobranych długościowo na wcześniej wspomianych główkach a wagowo dobieram biorąc pod uwagę głębokość danej miejscówki i sposób "prezentacji".
Gdy obławiam miejsce techniką "spływu" to muszę pokazać gumę w połowie głębokości wody albo i wyżej,rzut lekko pod prąd,kasacja linki,kij do góry i pozwalam wabikowi osiągnąć mój brzeg ,pomagając mu z nadgarstka wymijam widoczne przeszkody,utrzymuję głębokość czy zmieniam ją na inną ,przeważnie widzę go jak "sunie" po łuku pod mój brzeg.
Tutaj rządzi Inwader,i Jumper-najczęściej w perle z rzadka zdradzanej dla brązu
Techniką "kulania" obławiam wszelkiej maści prostki wysypane drobnymi kamieniami,żwirem,najlepiej zaraz za jakimś kamienistym brodem czy płanią--to swoiste "bankówki" i poświęcam im najwięcej czasu.
Samo kulanie polega na dobraniu główki tak aby nasza przynęta odbijała się od dna,szorowała wręcz po nim,ale nie za ciężko,ma być w sam raz,z boku wygląda to tak--rzut kilka metrów pod prąd,kasacja linki,kij w pion i ruchem nadgarstka pomagam wabikowi turlać się z prądem w dół rzeki dbając cały czas o naprężenie linki i kontakt przynęty z dnem--główkę która szoruje po kamykach czuć doskonale w dłoni,czasem odbije się na kilka centymetrów,osiądzie ponownie,poszybuje pół metra--wypisz wymaluj niesiony prądem kąsek.
Gdy wabik mnie minie i zejdzie kika metrów niżej zwijam zestaw i zaczynam od początku,do tej metody stworzone są najmniejsze Jumper-y i Belly Fish 5-7cm,kolorystycznie dla jumpera biel i perła zaś dla belly fish-a brązy i pochodne przy dł 5-7cm,pierwszą gumą imituję niesionego prądem robaka czy jakąś larwę drugą niewielką denną rybkę-głowacza.
Podczas kulania ciąć należy każde,choćby nieśmiałe puknięcie czy przytrzymanie wabika,ryby które łowię w oparciu o ten sposób nie "biją",brak charakterystycznego "kopnięcia",i choć z pozoru ta metoda wydawac się może dziwna to jednak daje naprawdę duże ryby i bywa że apatycznego potokowca nie ruszymy niczym innym jak tylko "kulanką" ....
Pozdrawiam.
Daniel Luxxxis Kruzicki