Dragon Street Fishing Jig 21
d. k. (luxxxis)
2017-01-20
Odkąd tylko pamiętam zawsze ciągnęło mnie do spina,już jako młokos gdy dumnie nosiłem kubeł z zanętą za moim "guru" mimowolnie zawieszałem się na widok napotkanego jegomościa z jakimś krótkim kijem i przypiętą doń blachą ...
Póżniej będąc już nastolatkiem i wpatrując się jak zahipnotyzowany w czerwone antenki spławików na jakiejś linowej zasiadce-gdzieś tam pod czupryną tliła się chęć dobrania się do "prawdziwych" ryb -drapieżników.
No i stało się ... Pewnego pięknego dnia ze dwadzieścia lat temu poprostu wstałem i już nie mogłem inaczej,musiałem chwycić za spin,wleżć do wody w woderach i podążając wzdłuż brzegu j.Płaczewskiego oddawać swe pierwsze rzuty,musiałem bo bym skisł ...
Na przestrzeni póżniejszych lat przerabiałem pod siebie wszystkie możliwe techniki połowu drapieżników na przynęty sztuczne,szukałem w tej metodzie "swojego" miejsca,niszy która da mi to wszystko czego nawet nie potrafię do dziś określić.
Odpadł casting,poległ trolling,w light wersji nie nadążałem z kupnem nowych kijaszków,nie dla mnie było operowanie stricte szczupaczą tęgą pałą czy sandaczowe szarpanie przeciężkich kogutów.
Wszystkie te metody miały swój urok ale były strasznie dedykowane ,nie pozwalały na pełną swobodę,mobilność,ja chciałem być jak brygada szybkiego reagowania ,błyskawicznie i z pełną mocą reagować na zmienność warunków łowiska,chciałem być skuteczny w każdym napotkanym miejscu i sytuacji ,czerpać pełnię radochy z każdego mijanego odcinka rzeki,jeziora czy kanału i móc zaradzić namierzonemu stadku okoni by za chwilę stoczyć bój z cętkowanym 120cm krokodylem.
Wszystko to co chciałem dawał mi tylko "uśredniony"spin,i przy nim pozostałem,optymalnie dobrałem swój sprzęt a pierwsze sukcesy umocniły mnie w przekonaniu o jego skuteczności.
Równolegle z metodą poszukiwałem też nowych,ciekawych łowisk,niekoniecznie pięknych ale obfitujących w ryby i na tyle blisko żeby nie tracić cennego czasu na dojazd,moje zataczane kręgi na mapie były coraz mniejsze i mniejsze...by pewnego dnia nie opuścić granic miasta.
Czasy o których piszę przeminęły wiele,wiele lat temu,wtedy widok "miejskiego" wędkarza budził uśmieszek na twarzy przechodnia i swoiste "politowanie" w oczach napotkanego "w cywilu" kolegi po kiju ,zaciekawiało to również przechodniów na deptakach czy w parkach i na pytanie "Panie,to tu są ryby??? " odpowiadałem chyba z milion razy...
To na co wtedy spoglądano z przymrużeniem oka teraz ma niezliczone rzesze sympatyków i stało się trendy,widok wędkarza w sercu miasta stał się popularnym widokiem,rozgrywane cyklicznie imprezy przyciągają tłumy ludzi,miejska wersja spinningu znalazła uznanie i grono wyznawców.
Pod "betonowe ryby" modyfikuje się sprzęt i metodę próbując na szybko okiełznać ten stosunkowo nowy temat,ja na szczęście mam to już za sobą,mam już z górki,blisko dwadzieścia lat ganiam za rybą po "betonach" w sercach wielu miast.
Czas ten pozwolił mi na "dorobienie" się pokażnej listy wymogów jakie stawiam przed swoimi zestawami do takiego stylu i specyfiki łowienia,na pierwszy rzut oka wydawać się to może banalne jednak praktyka mówi mi że nie wszystko złoto co się świeci i połączenie kilku cech w jednym wedzisku jest trudnym zadaniem.
O powstaniu tytułowych Streetów jako docelowej serii dedykowanej miejskim łowom i jako takim "uniwersalnym" przeznaczeniu wiedziałem już wcześniej,i gdy padło hasło Waldka o tym iż mogę się z nimi zapoznać nieco bliżej podczas planowanego wcześniej wypadu do M.Drogosia nad dolnośląską odrę to nie trzeba mnie było więcej namawiać.
Następnego dnia skoro świt wlokąc za sobą niewielką walizkę,kilka pudeł "niezbędników" wyskoczyłem z pociągu w Bydgoszczy gdzie przechwycił mnie Waldek swoją Kia-nką i obraliśmy kierunek Lubin.
Odra przywitała nas ciężkimi warunkami,podniesionym stanem,mętną wodą która niosła pozostałości traw,ryby które niezbyt chętnie współpracowały trzeba było "dłubać" i szukać co rusz jakiś aktywniejszych osobników skacząc z główki na główkę,na domiar złego wszyscy napotykani miejscowi wędkarze jak jeden mąż twierdzili zgodnie że to się nie uda,że ryby od kilku dni nie żerują i w zasadzie złowienie czegokolwiek graniczy z cudem.
W takiej sytuacji pójście jedną drogą i skupienie się na np jednym gatunku wydało mi się zbyt ryzykowne,dlatego też montując swój zestaw skupiłem się na "uniwersalności" i taktyce jednego kija którym będę mógł podać szeroką plejadę wabików skrajnie różnych od siebie w pracy i wadze aby maksymalnie dokładnie przeczesać każdy litr wody na wybranej główce.
Wędzisko jakie wybrałem to był Street Fishing Jig 21 przy 260cm długości,ciężarze wyrzutu 5-21 g i wadze 140gram,uznałem że te parametry i praca kija w "machnięciu" na sucho pozwolą mi na takie podejście do tematu,całości kompletu dopełniał Team Dragon FD 1035iZ dobrze doważając zestaw.
Pierwsze zejście nad wodę i pierwsze rzuty poznawcze :
-dobra dynamika blanku uzyskuje świetne osiągi na odległość,-główka 14g z bandit-em wylądowała na drugim brzegu Odry...
-transmisja,"czucie blanku",-dobra,7g spirit poprowadzony na skraju warkocza przekazuje swoje lusterkowanie tam gdzie trzeba -do dłoni.
Podobnie rzecz ma się po przejściu na silikon-niewielki phantail we fluo osadzony na główce 5g i posłany w ten sam warkocz szybuje bardzo daleko a jego praca choć w niewielkim stopniu jest wyczuwalna.
Kolejną jego trasę praktycznie tuż pod nogami przerywa chlupot wody i BUM ...
Zaskoczony tnę jednocześnie wchodzę w poślizg na kamulcach i siadam na d...ę w wodzie,srebrna torpeda odjeżdża spod nóg w nurt na samym kiju bo hamulec jak zwykle mam skręcony,manewruję tylko kijem a wolną ręką chwytam jakieś zielsko i staram się tyłem wykaraskać na suchy brzeg.
Udaje się...luzuję nieco hamulec i podbieram niewielkiego bolenia rzędu 60-63cm który to tak mnie załatwił,szalony nerwus,zakończony sukcesem hol zawdzięczam w całości pracy kija który płynnie amortyzował pierwsze odjazdy ryby cały czas mając "coś" w zanadrzu-zapas mocy.
Kolejnego zgarniam już na sucho z napływu kolejnej główki,jego grasowanie było widoczne i po kilku potężnych wymachach Spirit osiągnął zamierzony cel,po nim padają kolejne .
Na każdej następnej miejscówce skwapliwie obławiam ją wszystkim co posiadam-zaczynam od połowu przy powierzchni płytkoschodzącymi woblerami,potem ciut niżej poprawiam gumami by na koniec przejść do ciężkiego obstukiwania dna w głębokich odrzańskich dołach przynętami na główkach przekraczających dopuszczalne cw kija -25-35g,cóż począć? uniwersał to uniwersał a do samochodu daleko ...
Jedno z takich "stukań" owocuje delikatnym pukniątkiem wręcz,tak jakbym potrącił niewielką rybkę,zamaszycie tnę i czuję narastający ,pulsujący przecudowny ciężar ...
Kij w pięknej paraboli mówi mi że ryba jest z tych "niegłupich",zatacza kręgi w wodzie i wspomagana nurtem wywleka nieco linki,gdy mam ją już pod nogami oczom moim ukazuje się niebrzydki sandałek,jeszcze jeden,dwa odjazdy i ogłasza kapitulację w podbieraku.
Po krótkiej sesji wraca do swoich,do wody ,zmierzch który właśnie zapadł dopiero teraz otworzył nam wodę i sandacze zaczęły współpracować,co chwilę ciemność na sąsiednich główkach Waldka i Mariusza przerywają narowiste ruchy latarek czołowych i chlupot podbieranych ryb .
W podobnym tonie mijają kolejne dwa dni,całodzienne połowy od świtu do nocy sprawiają że jestem zajechany jak sandały Mojżesza i z radością ,ale też smutkiem przyjmuję hasło Waldka -"wracamy"...
Poza ciekawymi doświadczeniami z tego pobytu do domu przyjechały ze mną także dwa wędziska z serii Street Fishing,wspomniany wcześniej model Jig 21 oraz nowy,w zamyśle pod potokowca Jig 15-wklejanka.
Oba towarzyszyły mi do końca sezonu szczupakowego a wraz z końcem roku i początkiem nowego na prowadzenie wyszła "15" -nastka bez której to obecnie nie wyobrażam sobie wyjścia nad rzekę.
Coś co mnie w niej początkowo irytowało-długość i wklejka,przekułem w zaletę--dużo łowię "spod kija" a na tym polu wklejana igła oddaje nieocenione zasługi doskonale sygnalizując każde potrącenie prowadzonej z nurtem przynęty.
Oba wędziska charakteryzuje duży zapas mocy na 1 segmencie i akcja x fast,rodzaj ugięcia określiłbym jako medium przechodzące w progresję przy większych obciążeniach-jako że brak "wzorca" i każdy może tłumaczyć to po swojemu dołączam tabelkę z opisem do zdjęć.
Wizualnie Streety prezentują się dobrze choć to kwestia gustu akurat-zadbano o wszystkie drobne detale i próżno było mi w nich szukać nadlewek lakierów czy krzywo poprowadzonych nici,rękojeść z pianki EVA w kolorze camou (?) dopełnia klimatu i całość prezentuje się dobrze.
Wędziska te zaopatrzono w uchwyty typu SCXVS -plastikowe coprawda ale żeby go zerwać czy przekręcić to potrzeba klucza francuza bądż hydraulicznej żaby.
Linia przelotek SIC równa,a one same składają się z pierścieni o zredukowanej średnicy osadzonych na lekkich elastycznych ramkach.
Za irytującą wadę uważam brak zaczepu do przynęty,nie wszyscy je kochają ale ja akurat tak i próby załapania ramki przelotki mini hakiem przy minus 12 st C są denerwujące.
Cała seria Street Fishing obejmuje kilka modeli zróżnicowanych pod kątem cw i długości,sądzę iż powinny przypaść do gustu amatorom uśrednionej wersji spina,tak jak i mnie.
Z wędkarskimi pozdrowieniami
Daniel Luxxxis Kruzicki.