Test wędki Robinson Bolognese BX
Jakub W (Jakub Woś)
2016-02-22
Zima to dla mnie czas postu od wędkarstwa. Nie łowię ryb spod lodu daleko mi do pstrągów. Dlatego mam czas na wertowanie internetu i poznawanie nowych technik i sposobów. W zeszłym roku mocno wyposzczony od wędkarstwa trafiłem na filmy Panów z Wędkarskiej Tuby. A dokładnie na filmy na których łowią ładne klenie i jazie na przystawkę. Do tej pory była to dla mnie metoda znana tylko z teorii. Zobaczyłem jak wygląda to w praktyce i postanowiłem. Wiosną będę łowił na przystawkę.
Odnalazłem film gdzie opowiadają o swoim sprzęcie do przystawki i usłyszałem tam, że na początek dobry będzie kij zwany bolonką o długości 5-6m. Nadeszła wiosna a ja swój arsenał wzbogaciłem o Robinson Bolognese BX 60-10. Na początek niedrogo bo około 120zł, w razie gdyby metoda nie przypadła mi do gustu niewielka strata.
Jak o tym kiju wypowiada się producent:
Bolognese BX (Hi-Modulus)
Seria bolonek umożliwiających stosowanie najcięższych zestawów, o masie dochodzącej do 30 g. Gwarantem dużego zapasu mocy jest tzw. wielomodułowa technologia grafitowa, która została z powodzeniem wykorzystana w konstrukcji SXów (zastosowano trzy rodzaje grafitu, o różnych sztywnościach). Nowe wędziska bolońskie Robinsona były przez ponad dwa sezony intensywnie testowane na łowiskach europejskich przez specjalistów z Polski, Włoch i Słowacji.
Nazwa: Bolognese BX
Długość (cm): 600
Ilość Sekcji: 6
Ciężar Wyrzutu (g): 10-30
Długość Transportowa (cm): 115
A teraz kilka moich spostrzeżeń.
Na pierwszy rzut oka, zresztą tak jak i na kolejne rzuty kij jak na swoją cenę jest dopracowany. Przelotki nie są powyginane, nie ma rażących nadlewek lakieru czy innych niedociągnięć. Kij składający się z 6 sekcji posiada 7 przelotek. Przedostatnia jest ruchoma
Moją uwagę przykuł sposób mocowania kołowrotka. Dotychczas nie miałem wędki z uchwytem zaciskowym. Podchodziłem do niego sceptycznie ale jak się okazało zupełnie niepotrzebnie. Uchwyt okazał się pewny. Sprawdzałem na trzech kołowrotkach o różnej wielkości stopce.
Wiosną zabrałem wędkę na pierwszą wyprawę. Od razu rzuciłem się na głębokie wody przystawka na Wiśle. Po kilku godzinnych połowach nadszedł czas na kolejne spostrzeżenia. Kij rzeczywiście spełniał swoją rolę przy łowieniu na przystawkę. Większość czasu leżał na podpórce. Po braniu sprawnie i bezproblemowo przy jego pomocy holowałem niewielkie klenie i kąpie. Niewielki dyskomfort odczuwałem kiedy chciałem pochodzić za spławikiem wzdłuż brzegu. Z czasem zacząłem czuć jak ręka się męczy. Na szczęście wędka posiada długi dolnik i można wesprzeć kij na odcinku od nadgarstka po łokieć.
Po wiosennych przystawkach kij nie poszedł w kąt. Często zabierałem go nad starorzecze. Tam świetnie sprawdzał się przy wyjmowaniu wzdręg i karasi z małych oczek pośród grążeli. Mimo cw 10-30g sprawnie radziłem sobie z lżejszymi zestawami. Kij posiada duży zapas mocy. Odczułem to holując kilogramowe karasie poprzez liście grążela.
Już wkrótce wiosna i zacznę z nim kolejne przystawkowe podboje.