Pstrąg potokowy - rzeczny rozbójnik
d. k. (luxxxis)
2016-02-22
Pstrąg potokowy- salmo trutta m.fario,rzeczny rozbójnik,pogromca głowaczy ,smakosz nieostrożnych owadów co moczą właśnie nogi...Król Polskich rzek,cel wielogodzinnych eskapad ,pośredni sprawca zachorowań na grypę,ugryzień kleszczy I pokąsań chmar komarów.Ryba dla której normalni poukładani ludzie przeistaczają się w bestie patrolujące nadbrzeżne krzaki porastające brzegi rzek o wartkim nurcie,ludzie ci gnani jakąś swoistą ciemną siłą przemierzają nieraz setki kilometrów aby w mrozie,upale,deszczu czy śniegu brnąć przez dzikie tereny z nadzieją choćby na targnięcie...To chore.Ja jestem chory,jestem jednym z Nich:) jestem nosicielem kropkoidozy...
Nasz poczciwy “kropek” jest moim nr 1 na wędkarskim celowniku,jemu poświęcam blisko połowę roku kalendarzowego,dla niego rokrocznie melduję się skoro świt nad rzeką po sylwestrowej nocy.
Nastał właśnie styczeń,okres w którym potokowce dosyć dobrze żerują,są po ukończonym tarle,od kilku miesięcy nikt ich nie molestował a ślady na miejscówkach dawno się zatarły... Ryb teraz należy szukać na wszelkich spowolnieniach nurtu,prostkach z leniwym uciągiem,w niszach prądowych ,wszędzie tam gdzie z dala od głównego nurtu można spokojnie postać I nie zmagać się z uciągiem wody tracąc cenne kalorie.Technicznie są to łatwe odcinki,głębsze od pozostałych,z reguły szersze I usłane “przyjaznym “ jako tako dnem-otoczkami,iłowymi płytami,z rzadka usłane przeszkodami co zabierają nam zawartość pudełek.Dodatkowo cel naszej wyprawy-”kropek”-dobrze reaguje w tym czasie na całą plejadę przynęt,od woblerów po gumy,często bije w wabiki prowadzone leniwie w pół wody,często pogoni za przynętą,jest aktywny.Z woblerów jakie mogę polecić to praktycznie każde pstrągowe modele Salmo,butchery,minnowy...to klasyki same w sobie i nawet nie ma ich co opisywać,preferowane w tym czasie długości od 5-do nawet 12cm,zazwyczaj modele pływające z uwagi na głębokość standardowego łowiska.Sam osobiście jednak jestem zwolennikiem gum,dlaczego? Bo można nimi fajnie pograć,pobawić się,poszybować w toni a to właśnie lubię-zabawę z przynętą.Mówiąc o gumach mam na myśli wszelkie twisteropodobne konstrukcje,takie co płynnie zamiatają ogonkami gdy zostaną nieruchomo postawione w nurcie,obecnie jadę na dragonowskich jumper-ach oraz maggotach,w długościach 2-3 cale tj 5-7cm,wcześniej banjo,relaks,gumy te zbroję stosunkowo lekko-2-3g aby pracowały w połowie słupa wody przy prowadzeniu przez sam nurt.Kolorystycznie preferuję perłę,biel,kombinacje ,stronię niewiedzieć czemu od oczojebów I barw wyrażnych typu żółć -nie twierdzę jednak iż są nieskuteczne,poprostu tak mam. Technika na ten czas to schodzenie z prądem,w dół rzeki,rzuty pod przeciwległy brzeg I kontrola spływu na napiętej żyłce pod nasze nogi,kolejny rzut dwa metry niżej i zaś swobodny spływ,i tak w kółko,wachlarzem.Kij trzymam wysoko aby jak najmniej żyłki było w wodzie i nurt nie targał jej zakłócając pracę wabika,kąt pomiędzy kijem a mną to umowne 60st....Bacznie obserwuję miejsce styku linki z wodą -daje mi to wiedzę gdzie mam przynętę i jak nadać jej kierunek oraz głębokość,przeważnie widzę ją jak sunie powolutku i wymijam potencjalne przeszkody,przeskakuję nad nimi poprostu.
Łowię metodycznie obławiając dokładnie każde miejsce,nie ganiam jak szalony wzdłuż rzeki tylko powoli czeszę wybrany wcześniej odcinek-Spiesz się powoli,motto na zimowe potokowce.
Po styczniowym szaleństwie nadchodzą ciemne chmury w postaci lutego,najgorszego miesiąca pod słońcem dla owładniętych “kropkoidozą”,teraz zima nastała w pełni,potoki zmieniły styl i rodzaj pobieranego pokarmu.
Już nie podnoszą się za często wyżej i nie biją w prowadzone szybko i płytko wabiki,stoją leniwie parę cm nad dnem i żerują na kulanych prądem larwach,rurecznikach,głowaczach co w swej głupocie postanowiły na chwilę oderwać się od dna i przeszyć w poprzek nurt rzeki.Teraz to właśnie większość spinningistówschodzi znad wody o kiju,standardowa technika prowadzenia “na nudno” woblera jest częstokroć skazana na porażkę z uwagi na słabą aktywność ryb,coś co płynie za wysoko i zbyt szybko jest ignorowane zazwyczaj.
Sposobem na takie zachowanie ryb jest uderzenie w ich wrodzony terytorializm,zazwyczaj robię to dużą obrotówką nr 3 lub nawet 4 ,w jakieś paski,ciapki,kropki,bądż dużym agresywnym woblerem-butcher,hornet...Kiedyś do tych klasyków dołączał jeszcze Gębski ,w ostatnich latach jednak uległ pogorszeniu. Generalnie czymś co “kopie” w dolnik i robi sporo “szumu”w wodzie.Kształty moich skrzydełek to agliopodobne listki-szerokie paletki stawiające duży opór na wędzisku.Ilość brań jakie miewam w tym wrednym okresie nie powala na kolana ale przy zastosowaniu takiego sposobu podejścia nie zaliczam pustych przebiegów... Kolejną dosyć ciekawą techniką jaką z powodzeniem stosuję na lutowych potokach jest “turlanka”,skakanie przeciążonym paprochem po dnie,gumiś nadziany na zbyt ciężką w stosunku do głębokości główkę.Podaję je lekko pod prąd i pozwalam “toczyć” się po dnie,z kijem w umownym kącie 60st ,dbam o ciągły kontakt z wabikiem,czuję go jak odbija się od otoczaków,jak szybuje parę cm nad dnem by znów opaść i wznieść obłoczek osadu.Gdy gumiś sprowadzony prądem znajdzie się naprzeciw mnie przejmuję całkowicie kontrolę nad nim i unoszę z lekka kijem nad dno,pomagając mu w dalszej drodze wędziskiem i popuszczaniem linki. Bywa że pobawię się przynętą która już pokonała tę drogę i jest poniżej mojego stanowiska,wtedy delikatnie popodciągam,postoję w miejscu,podniosę w górę czy w w dół.Przynętą nr 1 do tej metody jest jumper i wszelkie jamperopodobne konstrukcje,wielkość “paprochowa” 2-3cm,podana na V-poincie 3-6g,kolorystycznie podobnie do stosowanych w styczniu-perła ,biel,pochodne...Tu jednak wprowadzam też inny wariant-brązy,motoroile i ciemniejsze,coś czym poimituję naturalny pokarm -wszelkie robactwo niesione wartkim prądem.
Kolejną “niegłupią” przynętą na ospałe kropaski jest długa na ok 5-7cm wachadłówka z jakimś czerwonym akcentem na kotwicy,grunt żeby jej praca była spokojna,dostojna,żeby szybowała a nie skakała na wszelkie strony i kierunki.Takim kawałkiem żelastwa bawię się podobnie jak gumisiem który prąd zniósł poniżej mego stanowiska,uniosę kijem ciut wyżej,opuszczę,”jerknę” nieco...Główną część “roboty” blacha robi szybując w poprzek rzeki na kontrolowanym spływie pod nasz brzeg,gdy go osiąga,zwijam grając nią po drodze.Jako że na naszym rynku takich blach jak na lekarstwo,robię je sam,są proste w zbudowaniu jak konstrukcja cepa,brzydkie,lecz łowne.Nazwałem je “zetki”bo tak mniej więcej wyglądają z boku-rozciągnięte Z,głęboko wybita dupka przechodzi w ledwie podgięty przód,przytrzymane w nurcie nie pracują wokół własnej osi tylko zamiatają tyłem jak szalone,nieraz skórę mi ratowały.
Z drobnej galanteri jakiej używam podczas potokowych łowów na uwagę zasługują agrafki-te koniecznie muszą być z najwyższej półki,dobre,nie wyginające się przy byle zaczepie i o szerokim łuku kolankowym,wypisz,wymaluj dragonowskie spinlocki,kute chyba w ogniu Etny.
Kiedyś używałem wszystkiego co “Bóg dał”,jedne łatwo łapały za żyłkę,inne odpinały się gdy mocowałem się z jakąś gałązką,miewałem też takie co przy entej zmianie przynęty-pękały..... Miałem dosyć...
Do opisanych powyżej przynęt,miejscówek, technik jakie stosuję podczas zimowego kropkowania należy równierz bezwzględnie dołączyć coś bez czego wszystkie te sposoby o kant dupy potłuc-cierpliwość...Na nic wszystkie nasze tajne wabiki i cud techniki jeśli pognamy jak szaleni przez krzaki wyznając zasadę “im więcej rzeki obrzucam tym lepiej”-zimowy potok kocha dokładność,spokój,poprawność każdego ruchu ogonka twistera...Cierpliwie,powoli,dokładnie-tak powinno brzmieć motto zimowych łowców pstrągów potokowych,dla przykładu dopowiem że o tej porze roku “zrobienie “kilometrowego odcinka rzeki zajmuje mi około 5 godzin.Skrupulatnie czeszę każdą miejscówkę całą plejadą posiadanych przynęt,nie spieszę się,jakby czas nie istniał,wierzę w to że “One” tam są ,że jeśli trafię we właściwą nutę zagrają mi pięknie...
Na przestrzeni lat wbrew obiegowej opinii o potoku jako o rybie pierwszego rzutu-wielokrotnie łowiłem pokażne ryby po oddaniu X rzutów w to samo miejsce,po entej zmianie wabika,w lutym zaś jest to prawie standardem...Pozdrawiam
erdecznie.Daniel Luxxxis Kruzicki.
Autor tekstu: d. k.