Życiówka przed zmrokiem
Marek Dębicki (marek-debicki)
2015-12-13
Wczorajszy dzień, wtorek 2015.12.08, uwieńczony widowiskowym złowieniem szczupaka, troszeczkę poprawił moje spinningowe samopoczucie. Do pełni szczęścia było mi jednak daleko. Po raz kolejny zastanawiałem się, kiedy znajdę, chociaż chwilkę wolnego czasu, aby wyskoczyć ze spinningiem nad jezioro za okoniami.
Mamy środę, godziny południowe, czyli moment, w którym powoli emocjonalnie jestem myślami przed cotygodniowym starciem tenisowym z Kolegą. Jak na zawołanie dzwoni właśnie Wiesław informując mnie o konieczności zmiany popołudniowych planów. Szybka ocena sytuacji, świadomość posiadania sprzętu spinningowego w samochodzie skutkuje podjęciem prostej
i jednoznacznej decyzji. Jadę chociażby na godzinę nad jezioro. Będę miał więc trochę czasu, gdyż dopiero po 19.00 odbieram żonę z pracy.
Po dojechaniu nad jezioro szybko analizuję i oceniam sytuację na wodzie. Przy zachodnim wietrze, znaczna część zatoki ukazuje spokojną taflę jeziora oraz liczne oczka, sygnalizujące obecność drobnicy w strefie przybrzeżnej. Dla mnie jest to sygnałem, że jest szansa na spotkanie z drapieżnikiem. Nie sądzę, aby okonie lub szczupaki chciały odpuścić sobie taką stołówkę i to w miesiącu grudniu. Pewnym utrudnieniem w lokalizacji drapieżnika jest jednak fakt, że drobnica znajduje się na znacznym obszarze, w rejonie kilku pomostów i na różnej odległości od brzegu. Jakie stanowisko wybrać? Na domiar złego, co spędzę chwilę na niby atrakcyjnym jednym stanowisku, za moment drobnica uaktywnia się na kolejnym! Już zacząłem mówić sam do siebie, że chyba dzisiaj sobie nie połapiemy, gdy zupełnie z prawej usłyszałem tak charakterystyczny dźwięk szuuuu, po którym drobnica pod samym brzegiem rozprysła się na wszystkie strony. Chwilę później to samo kilka metrów obok. Szuuuuu. i wyskoki wypłoszonych rybek oznajmiły kolejny atak drapieżnika.
To jak szybko znalazłem się w tym rejonie już dzisiaj nie pamiętam. Zanim zająłem stanowisko na pomoście, zatrzymałem się na chwilę na brzegu starając opanować emocje. Zostawiam wszystko na brzegu, w ręku tylko wędzisko i podbierak. Zdążyłem wykonać dosłownie trzy kroki na kładce pomostu jak nastąpił kolejny atak w kierunku brzegu. Celuję przynętą poza strefę ataku na jezioro. Powierzchniowy hol i nic. Wykonuję drugi rzut odrobinkę bardziej na jezioro. Zamykam kabłąk kołowrotka i w tym samy momencie wklejanka Jaxon Inspiral, z perłowym twisterkiem przyjmuje solidne uderzenie. Wystarczyło szybkie podniesienie wędziska, aby poczuć, że tym razem zapiąłem coś większego. Pierwsza myśl, czyżby szczupak na takim wypłyceniu uganiał się za drobnicą? Takie przypadki się przecież zdarzały i to nawet w okresie, jak już pierwszy lód ścinał przybrzeżne trzcinowiska.
Nie zanotowałem jednak żądnych, tak charakterystycznych dla szczupaka odjazdów, wyskoków, a jedynie płynne, mocne odejście sygnalizowane delikatnym dźwiękiem wyciąganej plecionki. Początkowo mocno w kierunku jeziora, a następnie na boki. To co zobaczyłem, po krótkim holu, kilkanaście metrów od pomostu, automatycznie wydobyło ze mnie, zapożyczone od jednego z Kolegów powiedzonko Kurde balans! Przecież to okoń, kurde balans duży okoń, aż w końcu wręcz ogromne okonisko!!!
Wszystkich emocji towarzyszących takiemu holowi i podniesionej tak pięknej rybie nie sposób opisać. Aczkolwiek sam wygląd dużego okonia, okraszonego na bokach zielono złotawymi barwami, które przedzielają poprzeczne, ciemne pręgi. Ponadto ta potężna, usztywniona ostrymi promieniami płetwa grzbietowa, piękne czerwone wybarwienia płetw brzusznych, odbytowej i ogonowej i ten wielki złotawy pysk drapieżnika. To wszystko, przy wielkości 39 centymetrów, czyni niezapomniane wrażenie.
Po tym wszystkim niezmiernie zadowolony, nie myślałem nawet o żadnym ważeniu ryby. Wykonałem odruchowo kilka fotek z wolnej ręki i dziękując wodzie za ten pięknym dar, pożegnałem się ze zdobyczą w nadziei, że być może w następnym roku podniosę w końcu tą wymarzoną czterdziestkę!