Jesienne zarybienie płocią 2013
Marek Dębicki (marek-debicki)
2013-12-23
Zmienne i stosunkowo wysokie temperatury jakie mieliśmy pod koniec listopada, niezbyt sprzyjały odłowom ryby przeznaczonej na zarybianie, a także samemu procesowi zarybiania. Tego dnia czekałem na telefon od Prezesa w pełnej gotowości od samego rana. W końcu około jedenastej jest długo oczekiwana informacja „jest ryba”.
W niespełna trzy kwadranse melduję się nad jeziorem, gdzie czeka już stała grupa zarybieniowa w postaci niezawodnego Tadeusza, Janusza oraz dwóch Andrzejów. Wszyscy stanowią ścisłe grono Zarządu naszego Koła. Całością oczywiście kieruje zawsze obecny podczas tego rodzaju przedsięwzięć Prezes Koła Leszek.
Ledwo zdążyłem wskoczyć w robocze ubrania, a na polanę wjeżdża samochód dostawczy z aparaturą specjalistyczną, dostosowaną do transportu ryby. Następują procedury przyjęcia towaru i po chwili Janusz wskakuje na pojazd, chwytając za kasarek. Jak tylko podniósł wieko pojemnika transportowego, usłyszeliśmy głośny okrzyk „ależ płociary”. Po chwili naszym oczom ukazują się płocie rozmiarów, jakie dawano nie gościły podczas zarybiania w naszym jeziorze. No faktycznie, prawie jak za dawnych czasów typowe "bagrówki". Wszyscy jak jeden mąż zachwalamy materiał zarybieniowy i rześko w dwóch zespołach po dwóch, transportujemy materiał do zarybieniowego pomostu.
Cieszy oko wędkarza, jak piękna ryba wchodzi do wody na której się gospodaruje. Ryba pięknie wychodzi z pojemników w krystalicznie czystą wodę i znika pełna energii w pobliskich trzcinowiskach.
Już myślami jesteśmy do przodu, co to będzie działo się wiosną, kiedy te piękne płocie, jak tylko zejdą lody i przygrzeje wiosenne słonko wyjdą na tarło. Pełno będzie plusków po okolicznych oczeretach i przy najmniejszych gałązkach zwalonych gdzieniegdzie olszyn.
Możliwe, że niektóre z nich spotkamy już wędkując w nowym roku spod lodu.