Wędkarski biznes
Jacek Nowicki (Jacekn10)
2013-03-22
Łowiska komercyjne to przyszłość. Komercyjne, czyli takie, w których wędkarz pokrywa rzeczywiste koszty związane z wędkowaniem i zabieranymi rybami i mam tu na myśli nie tylko moje łowisko, ale wszystkie wody dostępne dla wędkarzy. Właściciel takiego łowiska (bez względu na to, czy to jest prywatna osoba czy organizacja) nie pozwoli sobie na straty i dlatego takie łowiska dobrze funkcjonują. W PZW obecnie można płacić 200 PLN rocznie, a zabierać teoretycznie ryby za 200 PLN codziennie (przynajmniej przez połowę roku, uwzględniając zapisy RAPR), jak to może dobrze funkcjonować?
W ostatnich dniach byłem na Mazurach w poszukiwaniu dużych karpi, które mógłbym kupić i przewieźć na moje łowisko. W kilku rozmowach, które przeprowadziłem z kierownictwem gospodarstwa rybackiego, powstaje ciekawy obraz mazurskich jezior. Jeziora są wyeksploatowane do granic bezpiecznych ekosystemowo, a część już zapewne dawno tę granicę przekroczyła. Jeziora toczy plaga kłusownictwa, miejscowi traktują je jak spiżarnię bez dna, z której wszyscy biorą, ale prawie nikt nic nie wkłada, bo zarybienie w stosunku do faktycznej eksploatacji jest zwykle marginesem potrzeb. Jeśli nie ma możliwości znacząco zwiększyć kierunkowe zarybienie, należy ograniczyć drastycznie eksploatację. A tutaj, jak w którymś jeziorze pokaże się ryba, to natychmiast pojawia się tam kilkunastu kłusowników i kilkuset wędkarzy (o podobnym nastawieniu), w myśl zasady: ryzyko (dla kłusowników) lub licencja (dla wędkarzy) musi się zwrócić. Ta licencja jest coraz droższa, oto przykład:
Gospodarstwo Rybackie Iława
Sezon wędkowania z łodzi od 01.05 do 30.11.2011 r.
Z lodu w czasie występowania pokrywy lodowej
- opłata całoroczna - 550 zł
- opłata za 1 dzień - 50 zł
- opłata za 7 dni - 140 zł
- opłata za 14 dni - 190 zł
- opłata za 1 miesiąc - 260 zł
Gospodarstwo Rybackie Olsztyn
- opłata roczna z lądu i łodzi - 210 zł
- opłata "S" - SENIOR - 170 zł
- opłata MŁODZIEŻOWA - 80 zł
- 1-dniowa - 4 zł
- 3-dniowa - 5 zł
- 7-dniowa - 65 zł
- miesięczna - 110 zł
- składka trollingowa roczna - 70 zł
Gospodarstwo Rybackie Ostróda
Jeziora licencyjne cały sezon 3 dni 14 dni 1 dzień
Dwie wędki z brzegu 210 zł 65 zł 130 zł 35 zł
Dwie wędki z brzegu i łodzi lub spinning 350 z 85 zł 160 zł 45 zł
Jedno jezioro ogólnie udostępnione cały sezon 3 dni 14 dni 1 dzień
Dwie wędki z brzegu 120 zł - - -
Dwie wędki z brzegu i łodzi lub spinning z łodzi 150 zł - - -
Wszystkie jeziora udostępnione cały sezon 3 dni 14 dni 1 dzień
Dwie wędki z brzegu 150 zł 45 zł 110 zł 20 zł
Dwie wędki z brzegu i łodzi lub spining 240 zł 65 zł 130 zł 30 zł
Jezioro specjalne - Szeląg Mały cały sezon 3 dni 14 dni 1 dzień
w okresie od 1.06.2009 do 31.09.2009 z brzegu 200 zł 65 zł 130 zł 35 zł
w okresie od 1.07.2009 do 31.08.2009 z brzegu i łodzi + spinning 400zł 85 zł 160 zł 45 zł
Zezwolenie zimowe (cały sezon)
- jedno jezioro - 70 zł
- wszystkie jeziora - 110 zł
- zezwolenie jednodniowe "P" sprzedane nad wodą - 100 zł
To wszystko są opłaty dla wędkarzy, którzy już zazwyczaj zapłacili po 100-400 zł składki za członkostwo w PZW, choć oczywiście można nie być członkiem PZW, a posiadać kartę wędkarską i tylko na jeziorach Gospodarstw Rybackich łowić ryby (częste zjawisko na terenach mazurskich).
Dlaczego jeziora są puste? Przeważnie nie opłaca się inwestować w wodę, nad którą nie ma się pełnej kontroli .W jednym z tych gospodarstw pracuje dwóch strażników. Mają do kontroli kilka tysięcy hektarów wody w kilkudziesięciu jeziorach. Pensja takiego strażnika to ok. 1800 zł miesięcznie + ZUS + urlopy + ubranie służbowe i inne świadczenia socjalne, samochód +paliwo do niego itd. To kosztuje ok. 90 000 zł rocznie, przeciętna cena 1 kg ryby sprzedawanej przez to gospodarstwo to ok. 7,6 zł za kg. 90 000 podzielone przez 7,6 zł daje wynik 11842 kg ryb na pensje dla samych strażników. W gospodarstwie jest zatrudnionych 46 osób, więc możecie sami sobie policzyć, ile trzeba byłoby odłowić i sprzedać ryb, żeby zarobić na pensję wszystkich pracowników. Jak długo da się prowadzić taką gospodarkę? Już obecnie znaczącą część dochodów gospodarstw tzw. „jeziorowych” stanowią te z wylęgarni ryb, hodowli stawowych, łowisk specjalnych, przetwórstwa, usług transportowych itp.
Jeśli nic się nie zmieni, a nie widać żadnych jaskółek w tej materii - będziemy mogli się na bardzo długo pożegnać z atrakcyjnym łowieniem ryb na mazurskich jeziorach, a rybacy z odłowami sieciowymi przynoszącymi zysk, pozwalający gospodarstwu utrzymać się tak, jak przed laty.
Teraz przytoczę kilka sprostowań, które otrzymałem od mojego znajomego, pracującego w PZW. Ponieważ kolega jest od 30 lat zawodowo związany z wodą „organicznie” i po prostu bardzo dużo wie na temat tego, co się dzieje w naszych wodach. Przytoczę tu kilka jego sprostowań, które wpłynęły w części na zmianę mojej wcześniejszej wypowiedzi.
* * *
1. Gospodarstwa rybackie (jeziorowe) już dawno „jeziorowymi” są tylko z nazwy. Tych kilkudziesięciu pracowników PGRyb to tylko w części pracownicy jeziorowi. Każde gospodarstwo mazurskie ma również pokaźną powierzchnię stawów, obiekty pstrągowe, jesiotrowe, wylęgarnie i podchowalnie ryb. Jeśli myślisz, ze wszyscy żyją z poławianych ryb jeziorowych to jesteś w DUŻYM BŁĘDZIE (tłumaczy Cię to jednak, że mieszkasz pod Błędowem!!!). Zanik rybostanów jezior to w ogromnej części degradacja wód (ścieki w różnej formie z turystyką wędkarską włącznie ). Przez całe wieki łowiło się z jezior nieporównywalnie więcej sieciami i … ryb nie brakowało (sam jeszcze pamiętam te czasy, bo na jeziorach zaczynałem drogę zawodową). Niskie przychody z połowów sieciowych sprawiają, że taka forma eksploatacji nie jest opłacalna i na większość jezior sprzedaje się licencje wędkarskie. Zarybienia prowadzone są normalnie – zgodnie z operatami pod nadzorem urzędników z RZGW lub z ARSP – eksterminację ryb na wielu jeziorach prowadzą wyłącznie wędkarze, kormorany i wydry. Jak to wygląda pod względem eksploatacji wody w skali całego kraju?
2. Kormoranów w Polsce gnieździ się prawie 29000 par w 55 koloniach. 1/3 w Kątach Rybackich. Jest to głównie podgatunek Sinensis, a na wybrzeżu nielicznie Carbo.
Wg Tkaczuka i in. (IRS Olsztyn) liczebność kormorana w Polsce rośnie. 29 tys. par (kormorany gniazdujące) to ok. 50% populacji. Kolejne 50% to kolonie niegniazdujące – b. trudne do policzenia, migrujące. Łącznie szacuje się, że liczebność kormorana w Polsce w 2010 r. wynosi 87000 szt.
Zapotrzebowanie na pokarm:
- dzienna dawka pokarmowa: 390-690g ryb, średnio do dalszych szacunków przyjęto 400g;
- w Polsce kormorany przebywają od wczesnej wiosny do później jesieni (ok. 200 dni), niektóre zostają na zimę. Kormoran niegniazdujący (0,4kg/dzień x 200 dni) zjada więc w ciągu sezonu 80 kg ryb;
- para kormoranów z młodymi (2,2 pisklęcia) – 285,6 kg/sezon
W 2009 r. w tylko w pn.-wsch. Polsce kormorany zjadły ok. 2140 t ryb. W 2010 r. populacja kormoranów gniazdujących w naszym kraju (29 tys. par z młodymi) pochłonęła 8280 ton ryb. Ptaki niegniazdujące (młode ptaki zanim osiągną wiek rozrodczy w wieku 2 lat, tworzą kolonie, a ich miejsce stadnego przesiadywania to tzw. noclegownie) zjadły 2320 t ryb. Łącznie w 2010 r. kormorany w Polsce zjadły ok. 10600 t ryb (i to są bardzo ostrożne rachunki).
3. Wydra to temat, który dotyka również bezpośrednio i łowisko Oleśnikowa Dolina. Można przypuszczać, że proces odbudowy liczebności i areału gatunku będzie trwał dalej nie tylko w Polsce, ale również w Europie. Ocenia się, że zasięg wydry obejmuje cały kraj, szacunkowa liczebność to około 10000-15000 osobników. Czy wiecie ile ryb zjada wydra? Około 500 kg w ciągu jednego roku uzupełniając menu jajami i pisklętami ptaków wodnych, płazami z rzadka gryzoniami (zwykle piżmaki, karczowniki, młode bobry). Jeśli przyjmiemy, że wydr jest w kraju tylko 12500 sztuk x 500 kg = 6250 ton ryb w ciągu roku. Ograniczanie jej liczebności dotyczy wyłącznie „obrębów hodowlanych” i jest bardzo trudne (legalnie tylko nocne polowanie z bronią palną).
4. Wędkarze. Pytanie następujące: ile ryb łowią wędkarze, tu powołam się na badania z 2006 r. Odłowy zarejestrowane w wybranych zbiornikach użytkowanych przez okręgi katowicki i częstochowski, świadczą aż nadto wyraźnie o znacznym stopniu wykorzystania możliwości produkcyjnych tych zbiorników, o czym decydują wysokie odłowy ogólne (od około 14 do ponad 23 ton), a jeszcze bardziej uzyskane wydajności, mieszczące się w granicach od około 34 kg/ha (zbiornik Przeczyce) do ponad 150 kg/ha (zbiornik Paprocany). Trzeba tu koniecznie dodać, że w rzeczywistości osiągnięte odłowy i wydajności były jeszcze większe, jako że w okręgu katowickim wypełnione rejestry połowów zwróciło 60,8% członków tego okręgu, zaś w częstochowskim 44,8% członków. Nawet jednak biorąc pod uwagę tylko wielkości zarejestrowanych odłowów, trzeba zwrócić uwagę, że były one od 3 do 15 razy wyższe niż ogólnopolska wydajność odłowów rybackich z 270 tys. ha jezior, która w 2006 roku wyniosła jedynie 10,42 kg/ha (Wołos i in. 2007a). Według statystyk wędkarze w skali kraju odławiają około 40 000 ton ryb.
5. Kłusownicy. Tu niestety musimy zgadywać, według niektórych źródeł połowy i odłowy kłusownicze to ok. 15 do 20% tego co odławiają wędkarze, czyli ok. 6000 do 8000 ton w skali roku.
Suma wychodzi bardzo duża: kormorany 10600 ton + wydry 6250 ton + wędkarze 40 000 ton +kłusownicy ok. 7000 ton + rybacy ok. 10 000 ton. Razem wszyscy odławiamy z naszych jezior i rzek 73850 ton ryb. A to jeszcze nie wszyscy lubiący lub nielubiący ryb! Z innych rybojadów pominęliśmy czaple, perkozy, tracze, zimorodki (te ostatnie możemy pominąć za ich urok!), norki amerykańskie, wszelkich trucicieli wód wywołujących lokalne śnięcia rybostanu (w skali kraju to znaczący tonaż).Jeśli chodzi o zanieczyszczanie środowiska, to przytoczę jeden przykład. Jeden z moich znajomych pracujących w gospodarce wodnej policzył , ile zgodnie z pozwoleniami wodno-prawnymi zrzucanych jest ścieków (po oczyszczeniu) do niedużej rzeczki i wyszło na to że do rzeczki trafia więcej oczyszczonych ścieków niż ta rzeczka niesie wody. Czyli rzeczka nie niesie wody tylko oczyszczone ścieki.
Jeśli komuś wydaje się, że potrafiłby lepiej gospodarować na tysiącach ha wód (obecnie w użytkowaniu PZW) to niech przejmie wodę w drodze konkursu i … pokaże co potrafi. Do konkursów mogli przystępować wszyscy (warunki wstępne dotyczyły też wszystkich oferentów i PZW nie było świętą krową). I przystępowali (vide zb. Koronowski, odcinek Górnej Wisły, wody w łomżyńskim, wiele jezior). O wędkarskim El dorado jakoś do tej chwili nie słyszałem.
Piszący tak napastliwie o funkcjonowaniu PZW nie mają pojęcia o gospodarce finansowej i uwarunkowaniach w tej organizacji. Na „moich terenach” nigdy nie dzierżawiono wód do celów połowów rybackich. Niekiedy jest to jednak konieczne, bo PZW zwykle nie posiada własnych brygad rybackich. Bez odłowów sieciowych w zaporówkach byłaby po 30 latach tylko płoteczka, leszczyk i krąp z ligulozą. Przy ekspansji tych gatunków, wędki to można sobie tylko w d… wetknąć, choćby i 10 na raz!
Jestem ostatnim, który broniłby PZW, jeśli widziałbym realną alternatywę dla utrzymania w innej formie naszych wód państwowych w dostępności dla wędkarzy. To raczej nie PZW, ale mentalność wędkarzy, członków tegoż PZW należy zmieniać, tzn. mentalność Polaka po ponad 100 latach zaborów, 5 latach okupacji hitlerowskiej, 50 latach okupacji komunistycznej i tym co mamy teraz… . Obrzydły mi już te ciągłe „polskie rewolucje”, z przekonania jestem ewolucjonistą. Ale jak zmieniać wszechobecną biedę, a to ta w dużej części kształtuje świadomość wędkarzy?
W argumentach adwersarze przegrają, ale w inwektywach są zwykle lepsi… Nie mam też tak dużo wolnego czasu na „polemiki”, bo w końcu czas – to zamiennik pieniądza, a tych też niezbyt wiele mam żyjąc z tego co chyba potrafię robić (albo i nie – skoro się na tym specjalnie nie dorobiłem ani w PGRyb, ani w hodowlach ryb, a już z pewnością nie w PZW).
Kończąc moje podsumowanie uważam, że to my wędkarze korzystamy z naszych wód w największym stopniu i w związku z tym na nas leży największa odpowiedzialność za stan wód i ich rybostan. Ponieważ jest nas ponad 600 tys. mamy ogromne możliwości na to, żeby kształtować świadomość tego jaki wpływ wywieramy na środowisko. Kto jeśli nie my, ma naciskać na ustawodawców, żeby zmienić prawo co do ochrony kormorana i wydry, które razem zjadają mniej więcej tyle samo ryb, co odławiają rybacy i co tracimy przez kłusownictwo. Czy ochrona dwóch gatunków ma oznaczać eksterminację kilku/kilkunastu gatunków ryb?
Drodzy koleżanki i koledzy jeśli chcemy, żeby nasze dzieci i wnuki mogły łowić ryby musimy zacząć zmiany od siebie. Nie przechodźmy obojętnie obok zrzutu ścieków do rzeki czy jeziora, nie odwracajmy głowy widząc jak nasz kolega wędkarz zabiera z łowiska kilkanaście albo kilkadziesiąt kilogramów ryb. Nie udawajmy, że nie widzimy tego, że właściciel jachtu za 100 tys. zł wylewa do jeziora zawartość swojej chemicznej toalety, bo mu się nie chce opróżnić zawartości w przystani. Jeśli nie zaczniemy działać teraz, za kilkanaście lat będziemy mogli połowić rybki tylko na komercyjnych łowiskach.
Najświeższy dodatek ,Ministerstwo ochrony środowiska planuje objąć ścisłą ochroną wydrę ,więc ja nie będę mógł się bronić przed zjadaniem przez wydry moich rybek , a państwo będzie chronić wydrę która będzie karmić się moimi rybami .
_________________
Pozdrawiam Jacek.