Zaloguj się do konta

Rzeka Kamienna

Rzeka Kamienna - Źródła rzeki Kamiennej znajdują się na obszarze Garbu Gielniowskiego. Dokładne ich „umiejscowienie” jest, niestety, dość kłopotliwe. „Fachowe” opracowania wymieniają najczęściej dwa miejsca:
 bagna w okolicach miejscowości Antoniów, położone na wysokości ok. 360m n.p.m. (często wysychające w porze letniej);
 źródło, o nazwie miejscowej Biały Stok, zlokalizowane kilkaset metrów na zachód od wsi Borki – 355m n.p.m. (ciągle zasilające w wodę początkowe koryto rzeki).
Dla nas – wędkarzy - bardziej istotnym jest fakt, iż dość szybko zasila ją kilka dopływów – strumieni – o prawie górskim „charakterze”. Zimne, czyste wody wartko „toczą” Kamionka, Żarnówka, Lubianka, Świślina.
Zimne i czyste, więc ubogie w pokarm, ale jakże znakomite środowisko dla rozwoju pstrąga potokowego i (nielicznie) tęczowego. Dla innych gatunków ryb to spory problem. Pojawiają się one coraz częściej i obficiej w nieco niższych partiach rzeki. Płoć, ukleja, jelec, kiełb, leszcz, jaź, kleń, świnka, lin, a nawet karp, karaś i (w niektórych zbiornikach) amur to przedstawiciele spokojnego żeru. Sporadycznie zainteresowanie naszą żywą przynętą wykazać może także miętus i węgorz. Wszelkie sztuczne przynęty z „wątpliwą przyjemnością” zaatakuje okoń, szczupak, sandacz, boleń, wyżej wymieniony pstrąg, a nawet… ?????
Oto kilka, „ciekawych wędkarsko”, odcinków:


1. ODCINEK MICHAŁÓW – MARCINKÓW – WĄCHOCK

Rzeka na tym terenie wije się zakolami w kierunku wschodnim. Prawy jej brzeg pokryty jest w znacznej części sosnowym drzewostanem, pociętym leśnymi duktami. Lewy to nieużytki i łąki ograniczone kolejowym torem. Stanowiska wędkarskie dość często wymagają „krótkiego kija” i dobrej techniki, sporego doświadczenia w zakresie wędkarstwa rzecznego; acz są także miejsca gdzie nawet kilkumetrowa bolonka idealnie zdaje egzamin. Już krótka „zasiadka” potrafi przynieść zupełnie niezłe efekty. W okolicy Michałowa dominują płocie i jazie – niektóre potrafią naprawdę ucieszyć oko. Dobrym rozwiązaniem jest metoda spławikowa z „ułożeniem” po lekkim gruncie. Zestaw najlepiej prowadzić w niewielkiej odległości od brzegu, wykorzystując naturalne wygaszania nurtu. Dobrze jest wykorzystywać, wyprofilowane przez prąd rzeki, „głęboczki”. Brania następują najczęściej u ich końca - na naturalnym wypłyceniu. Trzeba tylko pamiętać, że im bliżej brzegu poprowadzimy zestaw (lub uczyni to za nas nurt rzeki), tym większe zagrożenie „korzennym zaczepem”. No cóż: „coś za coś”.
Najskuteczniejsze przynęty to: robaki białe i czerwone „wszelkiej maści”, jętki, chruściki (inaczej: wodosówki, kłódki, klajduki). Te ostatnie, w kilku odmianach, dość intensywnie zasiedlają podłoże koryta Kamiennej i stanowią naturalny pokarm dla jej ichtiofauny; dlatego stanowią przynętę idealną. Niestety, aby je pozyskać, trzeba się trochę potrudzić; zakupy w sklepie wędkarskim – odpadają.
Dobrym miejscem do kontaktu ze sporym leszczem i dużą płocią jest lewobrzeżna przykosa (fot.2),

usytuowana tuż za resztkami zapory w postaci sterczących drewnianych pali, pozostałości starego młyna zwanego Olszanką /Marcinków Górny/ (fot.1).

Po prawej stronie, po zejściu z urwistego, piaszczystego brzegu, zobaczymy dość spokojne zakole (fot.3), odcinające się od środkowej bystrzyny na długości kilkunastu metrów. Jest to miejsce pobytu ładnej płoci i dużego jazia. Ważna zasada: „trzymajmy się” dość daleko od brzegu i starajmy się zachować ciszę, choćby z szacunku dla lasu, w którym jesteśmy. Natura „przyjdzie” z nagrodą.
Równie „ciekawe wędkarsko” są meandry Kamiennej na odcinku od miejscowości Marcinków /ok. 350 metrów za mostem/ do samego zalewu w Wąchocku. To tu rzeka wije się przez łąki i nieużytki w sposób zupełnie naturalny (fot. 4,5,6).

Prawie każdy „zakręt” to zupełnie niezły „dołek” (nawet ponad dwa metry) z pięknym wypłyceniem ku nurtowi „naszej strugi”. Idealne warunki dla sympatyków każdej metody wędkowania. Tu na bolonkę lub „bata” (tyczka też zdaje egzamin) zaprosimy prawie każdą rybę spokojnego żeru. Trochę mogą nam przeszkadzać kiełbie, ale to „świadectwo”, że woda w naszej rzece znacznie się oczyściła. Zamknięto duże zakłady pracy zlokalizowane na jej „drodze”. Amatorów spinningu ucieszy szczupak, okoń i….pstrąg potokowy. Niestety, z rozmiarami różnie bywa, choć sam miałem przyjemność spotkać tu pstrąga 64 cm – czerwiec 2011 – oczywiście wrócił do wody. Odtworzenie zbiornika w Wąchocku znacznie podniosło „na stałe” poziom wody na tym odcinku. Im bliżej zalewu tym bardziej spokojny nurt rzeki na całej szerokości jej koryta, aż do jego prawie zupełnego wyciszenia(fot. 7).

Na tym odcinku przeważa jaź (zupełnie ładne okazy), płoć i okoń. Bywa, że z „nowej wody” zapędzi się średnich rozmiarów szczupak.
Symboliczną granicę między rzeką a zalewem stanowi „zielony mostek” (fot. 8).

To tu kończy się rezerwat archeologiczny Rydno, mający swój początek w okolicach Nowego Młyna w Skarżysku Kamiennej. Jest to skupisko kilkuset prehistorycznych stanowisk osadniczych zgromadzonych wokół kopalni hematytu, usytuowanych wzdłuż koryta rzeki.



2. ZALEW W WĄCHOCKU – WODA Z PRZYSZŁOŚCIĄ.

Historia istnienia tego zbiornika sięga czasów życia i działalności reformatorskiej Stanisława Staszica. Niszczyły go powodzie, lecz skutecznie odbudowywany, służył celom przemysłowym jeszcze na początku lat czterdziestych XX wieku. Odtworzony w 2008 roku, spełnia obecnie rolę zbiornika retencyjnego i (ze względu na precyzyjne zagospodarowanie strefy brzegowej) rekreacyjnego dla mieszkańców Gminy Wąchock i pobliskich Starachowic (fot. 10,11,12).

Jako „młody stażem”, wędkarsko stał się szczególnie atrakcyjny dla zwolenników metody spinningowej. To ci koledzy osiągają najlepsze efekty „połowów”. Dominuje szczupak i okoń. O okazy raczej ciężko. Zbiornik jest stosunkowo płytki. Przy średnim stanie wody jego głębokość waha się między kilkudziesięcioma centymetrami (bliżej brzegu), a „półtora metrem” ku strefie środkowej ( zalane koryto rzeki); „w porywach” sięga do stu osiemdziesięciu centymetrów. Dlatego należy stosować „przynęty”, które dadzą się prowadzić stosunkowo płytko. Tym bardziej, że dno też nie jest całkiem czyste.
Ostatnio miejscowi wędkarze, stosując metodę odległościową, notują niezłe efekty w postaci „zaliczenia” dość okazałych płoci.

3. MIĘDZY WĄCHOCKIEM, A… STARACHOWICAMI.

Jeszcze w połowie lat osiemdziesiątych XX wieku ten odcinek rzeki imponował pięknymi, naturalnymi meandrami, „uzbrojonymi” w głębokie, przybrzeżne rynny i piaszczyste zakola, osłonięte przybrzeżnym, liściastym starodrzewem. Wymarzone wędkarskie „eldorado”. Niestety, „naprawiacze” natury zdecydowali, że prosty ciek lepiej ustrzeże pobliskie tereny przed podtopieniami. Meandry i drzewostan zniknęły, a rzeka jak wylewała, tak wylewa. Czyni to tylko znacznie szybciej.
Obecnie proste koryto jest znacznie płytsze, acz poziom wody jest mocno uzależniony od ustawień stawideł - zapór w Wąchocku i Starachowicach. Przeciętna głębokość na tym odcinku to około jeden metr z małymi naddatkami.
Pierwsze dwa kilometry nurtu rzeki okupują młode ryby drapieżne i tu dość systematycznie nabłyszczają wodę koledzy ze spinningami. Oceniając ilościowo, wyniki mają dobre. Niestety, często ilość „nie idzie w parze” z jakością.
Ostatni kilometr przed zalewem Pasternik to już „teren okupowany” przez płocie, dorodne leszcze, liny i jazie. Bliskość stawu „robi swoje”. Tu zajęcie mają „spławikowcy”, prowadzący różne robactwo lub słodką kukurydzę (przynętę) po lekkim gruncie. Znacznie lepsze efekty uzyskują zwolennicy feederów. Czułe szczytówki i odrobina cierpliwości to, w tym miejscu, sposób na spore okazy ryb spokojnego żeru. Być może John Wilson by grymasił, ale…


4. UŻYTEK EKOLOGICZNY „PASTERNIK”.

Jest to zbiornik wodny o powierzchni 42 ha. Prawie w centrum miasta Starachowice, rozłożonego dość symetrycznie na zboczach dwóch wzniesień, rozdzielonych korytem Kamiennej. Został oddany do użytku w 1920 roku. Do połowy lat osiemdziesiątych XX wieku składał się z dwóch części, wyraźnie oddzielonych szeroką groblą (fot. 16). Ta większa – południowa - zwana Stawem, pełniła funkcję osadnika „namułów” niesionych przez nurt rzeki, miejsca rekreacji i amatorskiego uprawiania sportów wodnych (fot. 13). Ta północna gwarantowała zaopatrzenie w wodę początkowo dla całego miasta; później (od lat 70-tych XX wieku) tylko w wodę przemysłową dla Fabryki Samochodów Ciężarowych. Obie części pełniły i pełnią rolę zbiornika retencyjnego (fot. 14,15,17).

Wędkarsko atrakcyjna była i jest szczególnie część południowa. Przez wiele lat bogata w rzeczną ichtiofaunę i gatunki z corocznych, kilkakrotnych zarybień. Brylowały karpie, amury, płocie, liny, okazałe szczupaki, okonie, duże leszcze. Zdarzały się piękne okazy karasia polskiego. Zupełnie „normalną rzeczą” było złowienie pięknego węgorza.
Przez ostatnie ćwierć wieku zaprzestano jakichkolwiek prac na terenie zbiornika. Ostatnie, które czyniono w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku, też nie były najszczęśliwsze dla akwenu. Zbiornik uległ znacznemu zamuleniu, a co za tym idzie: „miast tataraku i grążeli” mamy już wszelkie możliwe rodzaje „roślinności wodnej”. Raj dla ptaków. Dla ryb i wędkarzy…niestety gorzej. Obecnie dominuje karaś, lin i leszcz, acz koledzy wierni akwenowi regularnie wędkują także piękne okazy szczupaka, okonia i sandacza. „Zdarzają” się śliczne karpie i amury.
Dobre stanowiska to „łuk grobli” od strony miejscowości Wygoda i fragment obu części zbiornika przy zaporze („upuście”). Skuteczna przynęta: wszelkiego typu „robactwo” i kukurydza.


Odcinek rzeki Kamiennej, począwszy od stawu Pasternik, a skończywszy na zalewie w Bodach Iłżeckich, należy do tych, w których ingerencja ludzkich rąk wielokrotnie zmieniała naturę i znacznie wpływała na jego kształt i budowę.
Jego stan obecny niewiele ma wspólnego z dawnym naturalnym „ułożeniem” koryta, jego podłoża, składu i budowy gleby, jakości i ilości przenoszonych zasobów wodnych, przekroju „istot” w niej żyjących. Nie bez kozery uczepiłem się budowy jej dna, ale o tym nieco niżej. Na chwilę wrócę do wspomnianego stawu, choć jego „drobną charakterystykę” uczyniłem w pierwszej części mojego bazgrania o Kamiennej, gdyż to on, jego znaczenie i przeznaczenie (różne w różnych okresach życia miasta), istotnie wpływał na to co działo się z wartkim potokiem poniżej jego poziomu. Pod koniec wieku XIX i z początkiem wieku XX, był „oczkiem w głowie” władz osady i miasta, jego mieszkańców i nie tylko.
Był zbiornikiem zadbanym, ciągle oczyszczanym, pogłębianym i mądrze „układanym” pod potrzeby budującego się przemysłu wydobywczego, hutniczego i zbrojeniowego.

Realizacja wcześniejszych założeń Stanisława Staszica, a następnie idei COP-u, nadawała mu wciąż nowy, zawsze użyteczny kształt. Równocześnie, jako zbiornik (także) rekreacyjny, w wielorakim tego słowa znaczeniu, był systematycznie zarybiany. Lepiej by brzmiało – dorybiany, gdyż wybór naturszczyków ichtiofauny był w nim dostatecznie duży. Proces ten uległ załamaniu z końcem lat siedemdziesiątych XX wieku, choć od czasu do czasu, miejscowe, liczne osobowo, Koło PZW coś tam jeszcze „kapnie”. W ostatnich latach przeniosło „środek ciężkości”, w tym zakresie, na inne pobliskie zbiorniki – z przyczyn, z resztą, w pełni uzasadnionych. Dbałość o zbiornik i zespolone z nim kanały przemysłowe gwarantowała istnienie głębokiej, dużej niecki tuż przed spiętrzającą wodę zaporą, o (co ważne) dennej formie jej upustu.


Tu gromadziły się często (nawet) rekordowe okazy. Wraz z pojawieniem się dużej, czasem wręcz bardzo dużej, kilka razy – ogromnej wody, podnoszono wysoko stawidła i nasze piękne rybki, wszelakiej „maści”, niesione przez bardzo mocny nurt, „lądowały” w korycie rzeki Kamiennej.


Proces ten trwa do dziś, tylko skala jego jest dużo mniejsza i okazy niekoniecznie te same. Wielką frajdą było wędkowanie „po taaaakiej wodzie”.
W ciągu kilkudziesięciu minut można było, bez większych starań, podjąć n p. kilkadziesiąt okazałych linów, kilka węgorzy (tak, tak, węgorzy) lub leszczowe „łopaty”. Zwolennicy szczupaka „licytowali się” nie na ilość, lecz na „wielkość” i urodę pochwyconych szczupłych. Większość okazów wracała do „macierzy”, choć nie znaliśmy jeszcze szczytnych haseł.
Okoliczne, pobrzeżne tereny naszej poczciwej rzeki, na przełomie wyżej wspomnianych wieków, były wykorzystywane jako miejsca składowania, w miarę naturalnych, odpadów poprodukcyjnych kopalni odkrywkowych, Wielkiego Pieca (dziś Ekomuzeum), walcowni, elektrociepłowni, itp..
Podczas pierwszego (udokumentowanego), na wielką skalę, „prostowania” koryta rzeki, „materiały” te zostały wykorzystane jako podstawowy budulec do „wyłożenia” jego dna i wysokich brzegów.


„Ranty” koryta wykonano z pięknego piaskowca. Stan ten trwał do końca lat sześćdziesiątych. Pokryto go wtedy lanym betonem. Efekt oceńcie sami.

Ech, jaką przyjemnością były zasiadki na brzegu Tamtej, ślicznej rzeki.
Utleniająca się „szlaka”, przykryta dość wartkim nurtem, porowaciała, najeżyła się otworami, wąziutkimi mini tunelami. Stała się doskonałym siedliskiem dla wszelakich drobnoustrojów, larw jętek, skorupiaków, pijawek i różnego „tatałajstwa”. Stała się wspaniałym stołem biesiadnym dla każdej ryby. Te „drobiazgi”, także obecnie, na tym kilkusetmetrowym odcinku, są najlepszą przynętą. Zakamarki pod i między kamieniami wspaniale pełnią rolę kryjówek i sypialni dla narybku i dorosłych osobników o mniejszych rozmiarach (śliz, piskorz, koza). Po kilkunastu latach nieobecności, wróciły kiełbie. Docierają tu, coraz częściej, małe i średniej wielkości, pstrągi. Zadomowiły się, ponownie ładne jazie, wymiarowe płotki. Na „żółtą i czerwonawą, owocową” przynętę lubi uderzyć dość okazały kliniec. Powierzchniowo podanego „owada” zaatakuje rybka z rodziny „klińcowatych”. W okresie przełomu maja i czerwca dociera tu okazały leszcz, wędrujący pod prąd, aż do „matecznika” pod mostem. Matecznik to, w języku wędkarzy, mieszkających w pobliżu, niewielki dół „wymulony” tuż za płaskim, kilkunastometrowym, betonowym pasem dna kończącego „upust” zapory, będący tymczasowym siedliskiem okazałej ryby. Niestety, RAPR zabrania wędkowania w tym miejscu. Dlatego zwolennicy spotkania z okazami tego ostatniego gatunku, w tym czasie, z powodzeniem, kuszą go na „ostatnich metrach” przed zakazem. Drobne leszczyki są tu uchwytne „na okrągło”. Tylko ten straszny beton…Kamieniste dno stopniowo zanika za pierwszym mini zakrętem (koniec zabudowań mieszkalnych osiedla Pasternik, po prawej stronie).


Pojawia się niewielka warstwa namułu. Nurt spowalnia. Aż do, popadającej w ruinę, małej kaskady, możemy szukać spotkania z białą rybą i niewielkim szczupakiem. Dalej, na przestrzeni kolejnych kilkuset metrów, stali bywalcy uganiają się za sporą płotką i ładnym jaziem. Szczególnie nasilają swe wizyty, na tym odcinku, w okresie wczesnej wiosny i (prawie zawsze) przy lekko
podniesionym stanie wody.

Dominuje metoda spławikowa, „na przepływankę”. Zwolennicy okonia, na sztuczną przynętę, też mogą się pobawić, jednak okazy to rzadki przypadek.
Czasem zaznamy przyjemności spotkania z takim sobie szczupłym.
Wędrując, zgodnie z nurtem, na wschód, mijamy kolejne dwa mosty i docieramy do resztek nadrzecznej przeprawy kolejowej (pozostałości po bocznicy).


Nareszcie; koniec wstrętnego betonu. Spacer staje się trudniejszy, ale widoki już bardziej przyjemne i rzeka jakby bardziej naturalna. Tu „wkłada” swą wodę do Kamiennej rzeczka Młynówka.


Trochę pochylonych drzew, trochę dzikich krzaków, wysokich traw, parę „dołków” w korycie, parę zakrętów – niby meandrów, parę „warkoczy”, trochę „kamieni”; dalej piach. Im dalej, tym wyższe brzegi.

Wędkarzy przybywa i metody różne. Sukcesy bywają. Na kilkuset metrach możemy szukać każdej ryby. Tu, również, posilają się płochliwe, godne naszej cierpliwości, sandacze. Muszę przyznać, że w ostatnich latach ich populacja nieco się „rozbudowała”. Fakt ten potwierdzają miejscowi koledzy, specjalizujący się we współpracy z tą rybą. Głębokość rzeki, w tym rejonie, jest dość zróżnicowana. W pobliżu zakrętów i tam gdzie dostrzeżemy, mniej lub bardziej, zarysowane warkocze nurtu, jak również przy ujściu wspomnianej Młynówki, możemy się liczyć z gruntem od 1,5. metra do (nawet) dwóch metrów (przy wyższym stanie wody). Ważną sprawą dla spinningistów jest fakt, że w okresie letnim i wczesnej jesieni, dno rzeki porośnięte jest kępami zatopionej roślinności wodnej, która dość regularnie „faluje” pod lustrem wody. Prowadząc nasze woblerki, blaszki, obrotówki, wahadłówki, prochy, sierściuchy, koguty, twistery, rippery, itp., pamiętajmy o tym. Z drugiej strony, to właśnie te pęki podwodnej zieleniny, już niejednokrotnie, udowodniły mi, że są znakomitym hotelem i „skrytką” przed atakiem, dla wodnych drapieżników.


Im niżej, z „biegiem” rzeki, tym dno staje się bardziej piaszczyste, z elementami lekkiego namułu. Nurt spowalnia, choć jeszcze, kilka razy, poderwie się do większego i szybszego wysiłku, na kamiennych zespołach i tuż za nimi, by prawie całkiem się wyciszyć, przed mostem w miejscowości Dziurów.
Nim tam dotrzemy, musimy się liczyć z faktem, iż na naszej drodze spotkamy trochę utrudnień. Brzegi staną się wysokie, dość strome i porośnięte krzewami i pochylonymi drzewami. Rzeka znów płynie prawie w linii prostej, ku Wschodowi. To też nie jest dziełem przypadku, tylko znów wytworem ręki ludzkiej, która i w tym miejscu, prostowała jej bieg, w celu pozyskania jej energii do celów przemysłowych. Odcinek ten jest godzien polecenia dla Kolegów lubiących lekki spinning. Trochę się pomęczą, ale coś za coś. Tylko uważajcie na krzewy tarniny. Jej kolce potrafią dokuczyć.
Wolno zbliżamy się do bardzo ciekawego, kilkusetmetrowego odcinka przed wyżej wspomnianym mostem.

To miejscówki wielu wędkarzy. Szczególnie wygodny dostęp mamy wzdłuż lewego brzegu. Tu zdają egzamin prawie wszystkie metody wędkowania; począwszy od spławika (bat, tyczka, średnia i długa bolonka), poprzez prosty grunt, feddera (drgającą szczytówkę, itp.), na „żywcu”, „martwej rybce” i spinningu skończywszy.

Przynęty – wszystkie dozwolone, choć biały robak i pinka niezastąpione; czasem kukurydza i mały mocno czerwony. Sporą płoć wciąż kusi swojskie ciasto. Dużego leszcza szukamy „po gruncie”, w strefie środkowej koryta; ładnego jazia i dorodnej wzdręgi - bliżej „drewnianych, częściowo zanurzonych oczeretów”, przybrzeżnych kęp zieleni i wodnych, pogłębionych zakoli, kończących się (ku strefie środkowej koryta) słabiutkimi wodnymi warkoczami.

Piaszczyste, dość równe dno pokryte jest (najczęściej) cienką warstwą opadłych, nieprzegniłych, ciemnych, prawie czarnych liści. Warto o tym pamiętać przy doborze składu i koloru zanęty i przynęty, także sztucznej.

Tuż za mostem zaczyna się ostatni, atrakcyjny wędkarsko, odcinek rzeki, która wkrótce rozszerzy swe koryto i zacznie czynić początki zalewu Brody Iłżeckie.
Tu znacznie lepszy wędkarsko jest brzeg prawy, choć i po lewej jest sporo przydatnych miejscówek; jednakże po prawej ciągną się, prawie wszystkie, głębokie dołki. Właściwie, to jest prawie jeden długi rów, ciągnący się wzdłuż skarpy.

Tu, oprócz wcześniej wspomnianych gatunków, możemy spodziewać się wizyty ładnego lina, a nawet (o należytej porze dnia) solidnego węgorza.
W okresie tarła leszcza, woda „gotuje się” od potężnych osobników tego gatunku, klejących ikrę, szczególnie wzdłuż lewego - płytszego, bardziej porośniętego wodną roślinnością – brzegu. W poszukiwaniu białej ryby, znakomicie sprawdza się tyczka, ale i długa, konkretna bolonka spełni swoje zadanie. W strefie przybrzegowej bat, od 5-ciu metrów w „górę”, też zadowoli swojego właściciela.
Tu, Koledzy przedkładający spinning nad inne metody naszego hobby, mogą „zaliczyć” spotkanie z dużym okoniem, okazałym szczupakiem, a przy odrobinie szczęścia, także z pstrągiem potokowym.
Tu, jeden, jedyny raz udało mi się, kilka lat temu, przywitać pstrąga tęczowego. Była to niesamowita niespodzianka.
Tu, na długie, ciepłe weekendy, zjeżdżają całe rodziny i grupy przyjaciół w poszukiwaniu nie tylko wędkarskiej przygody. Wtedy o dobrą miejscówkę jest bardzo trudno.
W końcowej fazie, przed mostem w Stykowie, rzeka zmienia się w dość szerokie rozlewisko. Niestety, z biegiem lat, coraz płytsze, systematycznie zamulane i zarastające zróżnicowaną roślinnością wodną. Ciągle jest, mimo wszystko, atrakcyjne dla pasjonatów wędkarstwa, choć wyniki są, z roku na rok, nieco gorsze, szczególnie, jeśli chodzi o okazy ichtiofauny.

Późną jesienią obie strony mostu okupują zwolennicy szczupaka i sandacza.
Za mostem rozpościera swe wody zalew Brody…
Zerknij Zalew Brody

Do miłego spotkania nad Kamienną.
[/p]

Opinie (6)

DelTor0

Klasa opis lowiska :) Dawno nie widzialem tak szczegolowego opisu :) [2012-09-03 11:10]

bednar14

Ładna woda ;-) [2012-12-19 20:49]

mlody829

5* za opis [2014-01-10 15:01]

florek13

Najlepszy opis jaki czytałem. Szacunek. Dodać tylko do tego opis powyżej Marcinkowa i mamy komplet. A warto bo od Bliżyna to naprawdę ciekawa i trudna rzeka... Szkoda że nie jest odpowiednio chroniona (górskie odcinki spokojnie można by wprowadzić). [2015-02-19 17:30]

tao1111

artykuł oceniam na fenomenalny, a czy jet możliwość dodania fotek z odcinka rzeki powyżej Skarżyska. Mam ich wiele i chętnie dodam. [2015-06-11 08:10]

ewenementatrniex

Dokladnie konkret wszystko opisane elegancko, piec! [2015-12-12 17:25]

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów.

Czytaj więcej

Jezioro Tuchomskie

Jezioro Tuchomskie (Tuchom) jest jeziorem przepływowym o powierzchni 141.1…

Społecznościowy Portal Wędkarski wedkuje.pl
2008 - 2024