Casting i sum
Roberto (roberto)
2011-06-18
Budzi mnie nieznośny ból głowy , spojrzałem na zegarek było po godzinie trzeciej . Próbowałem ponownie zasnąć ale niestety … Po godzinie piątej wstałem, zerknąłem przez okno – pomyślałem … pogoda rybna … może nad wodą ból głowy ustąpi. W samochodzie zdecydowałem że nie jadę 30 km na ulubione łowisko , ale zwoduje łódkę 200 m od domu na jeziorze przy którym mieszkam. Gdy odbijałem od brzegu zaczął kropić drobniutki deszczyk , rozejrzałem się po jeziorze , na kilku stanowiskach byli już wędkarze . Jezioro jest wąskie więc pierwsze rzuty zrobiłem na środku wody. Deszczyk ustąpił a ja skierowałem się na przeciwny brzeg który był wolny od wędkarzy. Woda bardzo spokojna i tylko co jakiś kawałek widać ławice drobnicy , która marszczy lustro wody . Do tej pory rzucałem średnio ciężkimi przynętami fatso 10 i warriorem .Rozruszałem się a ból głowy był tylko leciutki ,pomyślałem czas na cięższe wabiki .Wziąłem do ręki nowy nabytek, kij castingowy Shimano Best Master 60JHX dl. 185 cm cw do 140 g uzbrojony w multiplikator Okuma Fina 250 LX na którym jest plecionka Daiwa Tournament 8xBraid średnica 0,35 mm z przyponem tytanowym . Z pudełka wyjąłem jerka Fatso 14 S w kolorze GS i zapiąłem go na agrafce,po czym wpuściłem 7 kropelek zapachu do APETYZERA. Rozglądając się po wodzie dostrzegłem że od czasu do czasu niektóre ławice drobnicy energicznie uciekają . Zapowiada się obiecująco - drapieżniki żerują, mogą to być : szczupaki , sandacze , okonie … Zrobiłem kilkanaście rzutów na skraju ławic drobnicy -niestety nic. Ściągając przynętę , jakieś 20m przede mną,widzę ławicę drobnej ryby a do niej zbliżające się dziwne wirki wodne i nagle ławica uciekła. Po kilku minutach podobne zjawisko i drobnica zniknęła. Kilkanaście minut rzucałem w tamtym kierunku ale bez efektów. Na chwilę usiadłem w łódce sprawdziłem zapięcie przynęty , wszystko ok i ponownie napełniłem APETYZER atraktorem. Po przeciwnej stronie łodzi pojawiła się kolejna drobnica , wykonałem rzut obok ławicy od strony środka jeziora , niestety nic, czyli pudło . Kolejny rzut między drobnicą a brzegiem – nagle coś uderzyło , zacinam … jest , kręcąc korbką czuję niewielki opór .
Po chwili luźno – no tak do tego jeszcze się wypiął – zwijam linkę. Przy łodzi widzę że plecionka wykonuje dziwny ruch w moją stronę . Kręcę korbką jak tylko mogę szybko i ponownie poczułem niewielki opór , ryba jest po przeciwnej stronie łódki. Ciągnąc zdobycz do łodzi pomyślałem – szczupak niewielki ale za to bardzo szybki. Mając go kilka metrów od łodzi spojrzałem na podbierak , nagle gwałtowny odjazd na kilkanaście metrów aż łódka się przesunęła po czym przymurowało do dna .Próbuję ciągnąć do siebie ale łódka płynie do ryby – przelatuje myśl przez głowę to może być sum. Gdy jestem nad rybą staram się by zestaw był ciągle napięty , klika krotnie próbuje oderwać rybę od dna - nic to nie daje. Ponowny odjazd , popuszczam hamulec , ryba odchodzi coraz szybciej ciągnąc łódkę, po 20 m znowu muruje przy dnie. Ponownie jestem nad rybą mocujemy się ze sobą ponad 20 minut czuję lekkie zmęczenie prawej ręki ale sum zaczyna też słabnąć . Po kilkukrotnym oderwaniu od dna wreszcie go zobaczyłem - tak to jest sum . Ryba wije się przy łodzi , dotknąłem go podbierakiem , sum wykonał kolejny zryw w toń wody . Trzymam go ciągle na napiętej lince w końcu się uspokoił. Lewą ręką wyciągnąłem ze skrzynki rękawicę i za pomocą ust i zębów naciągnąłem ją na dłoń. Powolutku przyciągnąłem sumka do burty , próbując chwycić go za dolną szczękę sumek zrobił dziwne ewolucje i wystającym z pyska woblerem zahaczył o zwisający podbierak. Kilkakrotnie z tym podbierakiem znikał w toni wody w końcu zmęczony dał się schwytać za dolną szczękę. W tym momencie podbierak wraz z woblerem wyhaczył się z pyska ryby - efekt używania kotwic bez zadziorowych.. Zacisnąwszy mocno dłoń na szczęce ryby pomyślałem – kolego teraz to już cię nie puszczę . Odłożyłem wędkę i wciągnąłem wspaniałą rybę do łodzi. Poczułem się pełen radości i satysfakcji ,bo od zeszłego roku snułem plany złowienia suma na Jerki. Płynąc do plaży zadzwoniłem do żony i córki aby podeszły i zrobiły pamiątkowe zdjęcia. W kilka chwil dopłynąłem do brzegu i ryba ponownie znalazła się w wodzie przygotowując się do sesji zdjęciowej. Przy współudziale widowni sumek został zważony i zmierzony ( 170 cm , 32 kg). Po kilku minutach na suchym lądzie sum wracał do swojego środowiska w asyście mojego psa Morisa.