Dramat Bogatyni okiem strażnika
Przemysław Słotwiński (przemslot)
2010-08-16
Około godziny 9 na ulicach zaczeło się robić nerwowo, woda podchodziła już do końca pojemności koryta, ulice Turowska i Waryńskiego już podtapiało. Przedzwoniłem do oficera dyżurnego policji , przedstawiając się jako komendant grupy i pytając czy możemy jakoś pomóc, facet był rozstrzęsiony, odpowiedział że każda służba mundurowa się przyda do czasu aż dotrą posiłki z Jeleniej Góry, Wrocławia i Legnicy.
Szybki telefon po chłopakach, dwóch właśnie zalewa, jeden utknał poza Bogatynią, zostało nas 3. Nie zdążyliśmy się przedostać na drugą stronę rzeki, w ciągu godziny spokojna rzeczka zmieniła się w rozszalałe monstrum które zmiatało domy, wyrywało betonowe mury wzdłuż koryta, oraz porywało mosty. Ktoś krzyczał o worki z piaskiem, nic by to nie dalo, byliśmy po prostu bezsilni, woda zmiatała całe domy, wiec jakie worki z piaskiem?
Między godziną 11 a 13 byliśmy jedyną służbą 'mundurową' po lewej stronie rzeki. Rozdzieliliśmy się, na pasażu handlowym uwięzieni byli ludzie, a prąd był tak silny że woda do wysokości kolan powalała na nogi dorosłego faceta, musieliśmy zawiadomić strażaków, że jest potrzeba ewakuacji, telefony nie działały, udało nam się jakoś na migi porozumieć z ludźmi po drugiej stronie rzeki.
Około godziny 13 okazało się że na drugą stronę przebił się wóz OSP z Kopaczowa, lecę do nich, w środku dwóch strażaków i Tomek ze Straży Granicznej,znaliśmy się, kilka razy wspólnie patrolowaliśmy nad wodą, szybka decyzja, przebijamy się do Markocic, dzielnicy najbardziej zniszczonej, mijamy po drodze ludzi którzy uciekli w ostatniej chwili ze swoich domów, płaczą,stracili wszystko, a ich domy popłyneły z rzeką, nie wiedzieliśmy jak im pomóc, co powiedzieć, sam zacząłem płakać. Mówią nam że kilkaset metrów dalej jest uwięziona na wyspie grupa kilku osób, rozszalała rzeka przeorała dzielnicę i stworzyła 3(!) koryta, odcinając ludzi. Obwiązujemy się linami i próbójemy się dostać do uwięzionych, cały czas leje deszcz, ludzie są przemoknięci i wychłodzeni.
Ja z SSR, Tomek z SG,mnóstwo zwykłych ludzi i strażacy z OSP którzy odmawiają pomocy bo 'oni nic nie mają' , mam ochote ich zabić, dochodzimy do pasa, prąd jest tak silny że nie dajemy rady, Tomek podejmuje decyzję że jest zbyt duże ryzyko utopienia się osób ratowanych i przerywa akcję.
Lecimy do sztabu kryzysowego z prośbą o pomoc, na miejsce wysyłają profesjonalistów z PSP, udało się ich uratować. Wracamy do markocic, po drodze zatrzymuje nas facet i prosi o pomoc, przywiózł jedzenie do szpitala i nie może się przebić na drugą stronę rzeki, chorzy nic od rana nie jedli. Mamy godzinę 17, nie zastanawiamy się, ładujemy wszystko do wozu bojowego OSP i próbójemy się przebić. Woda już opada, to co odsłoniła jeży włos na głowie, nie poznaję swojego miasta, mostów już nie ma, asfaltu na ulicach też nie. W końcu przebijamy się do szpitala. Następnie grzejemy na komisariat gdzie jest tymczasowe centrum dowodzenia. Zbliża się zmierzch, do bogatyni nie ma jak dojechać, posiłki dla policji i PSP nie mogą dojechać, na miejscu są skromne siły. Pada pytanie czy jesteśmy umundurowani, oczywiście każdy w mundurze i z odznaką ,gazówki też mamy, będziecie patrolować ulice w nocy wspólnie z Straża Graniczną. To uzmysławia jak tragiczna była sytuacja w tych pierwszych godzinach skoro nas, SSR, zaangażowano do pilnowania ulic przed szabrownikami.
Patrolujemy do 4 nad ranem, mamy przy sobie małe radyjko, słyszę w nim ministra MSWIA który mówi że Bogatynia była ostrzeżona a władze lokalne są nieudolne bo przecież Zgorzelec sobie poradził. Do głowy przychodzi mi tylko jedna myśl 'Ty głupi skurwysynu', nie wiem czy ten facet wiedział w ogole co mówi, przed czym nas ostrzeżono? Ze nic takiego sie nie zdarzyło od ponad 100 lat i że miasto zostanie zmiecione? Zgorzelec sobie poradził? Ten buc ma w ogóle pojęcie co to jest Rzeka Górska a co Nizinna?
Wybaczcie mi mój język ale mimo tego że minał tydzień ciągle nie mogę dojść do siebie, ciągle ciężko sie wyciszyć i uspokoić, ale uwierzcie mi takie wydarzenie zmienia człowieka.
Jako straż zostaliśmy 'bezdomni' , tama na zbiorniku witka runęła, miedzianka, rzeczka na którą chuchaliśmy, dmuchaliśmy i broniliśmy jej jak mogliśmy jest już pusta, zaczeły do niej wracać pstrągi, klenie,strzeble, teraz nie ma już nic, brak mi słów.
https://www.youtube.com/watch?v=TJuwHmJRJDw
Pozdrawiam
P.S Media już odjechały, sensacja się skończyła, ale nie zapominajcie o nas.
Autorem zdjęć jest Remigiusz Naruszewicz