Mój pierwszy szczupak
Kamil Bławut (tukamil)
2010-05-09
Wiedzę teoretyczną na temat spinningu miałem dość dużą, ponieważ prenumerując prasę wędkarską oraz śledząc portal wędkuję.pl nie trudno ją zdobyć. Gorzej było ze stroną praktyczną. To był mój debiut jako spinningisty. Przed sezonem zakupiłem gotowy zestaw spinningowy jaki swojego czasu dostępny był w promocji w marketach 'Lidl'. Uzupełniłem go o parę niewielkich gumek, także z myślą o okoniach i tak czekał na swoją kolej. Miejscem debiutu zostały Bagry, ponieważ jak już nadmieniłem w poprzednich opowiadaniach roślinności podwodnej i brzegowej tam nie brakuje, a więc i szczupaków powinno być sporo. Niestety na łowisko mogłem udać się dopiero o godzinie 17:00, dlatego potraktowałem tę wyprawę raczej w formie treningu i testu sprzętu. Ludzi nie było wiele, widocznie 'wyszaleli' się w długi weekend. Jeśli chodzi o asortyment przynęt to jest on na razie ubogi, ale to dopiero początki. W pudełku miałem jednego woblerka typu raczej pstrągowego, pare niewielkich obrotówek okoniowych, mnóstwo paprochów i dwa większe twistery – ciemnozielony z brokatem oraz żółty z białym ogonkiem. Następną moją inwestycją będzie legendarne już perłowe kopyto.
Zacząłem od obrotówek, ponieważ są one troszkę łatwiejsze w prowadzeniu dla początkującego. Byłem zaskoczony jak całe wędzisko potrafiło wibrować podczas ściągania przynęty. Następnie przeszedłem na zielonego twistera i tak powoli, systematycznie obławiałem kolejne miejscówki. W pewnym momencie wydaje mi się, że miałem nawet branie, ale tak mnie ten fakt zaskoczył, że zacięcie nie było takie jak być powinno. Niezrażony tym faktem łowiłem sobie dalej, ale dość szybko zaczęło się ściemniać i musiałem kończyć na dziś. Postanowiłem jeszcze w drodze powrotnej zatrzymywać się, na każdej miejscówce i oddawać jeden rzut 'tak na szybko'. Była juz szarówka, więc postanowiłem założyć jaskrawego żółto-białego twistera. W ten sposób prawie biegiem obrzucałem jezioro swoją przynętą. O godzinie 20:10 ku mojemu zaskoczeniu czuję atak i zacinam! Po chwili na powierzchni ukazuję się niewielki osobnik i z zawziętością okłada taflę wody swoim pyskiem próbując się uwolnić. Było dość ciemno, więc nie mogłem z całą pewnością ocenić co to za przeciwnik, ale sądząc po zachowaniu był to maleńki szczupaczek. Niestety wypiął się dosłownie pod samym brzegiem! Później stał jeszcze na płyciźnie tyłem do mnie i odpoczywał więc mogłem mu się spokojnie przyjrzeć. Nie miał więcej niż 20 cm, ale i tak byłem z siebie dumny. W swoim debiucie holowałem szczupaka! Wprawdzie to on wyszedł zwyciesko z tej batalii, ale nie miało to dla mnie dużego znaczenia. I tak wróciłby do wody, a na zdjęcia było już za ciemno. Porzucałem jeszcze chwilkę i poszedłem do domu.
Następnym razem nad wodą byłem 8-ego maja. To była sobota, więc spinningistów nie brakowało. Ciągle przewijali się różni jegomoście - od profesjonalistów pełną gębą w woderach i z bogatym zapleczem sprzętowym, po typowo weekendowych 'poławiaczy'. Ze względu na słoneczną pogodę założyłem ciemno-zielonego twistera. Nigdzie mi się nie śpieszyło, była godzina 12:00 i miałem czas do wieczora, więc obławiałem kolejne miejscówki stosunkowo dokładnie zmieniając często przynęty. Jednakowoż podstawowym wabikiem tego dnia był wspomniany twister. Podoba mi się sposób pływania tej przynęty. Gdybym był rybą na pewno bym się na nią skusił.
Wędkowało mi się przyjemnie choć czasem denerwowały wodorosty, ale na szczęście nie było zaczepów, które groziły by zerwaniem zestawu. Około godziny 14:00 obławiałem pewną zatoczkę. Po którymś z kolei rzucie ściągam powolutku mojego twistera i patrze sobie w miejsce w którym za chwilę powinienem go ujrzeć. Woda w jeziorze jest przejrzysta i czysta bo po drugiej stronie jest kąpielisko. Po chwili widzę mojego twistera i zamieram z osłupienia bo za nim zmierza ogromne zielone 'cielsko'. Na oko ponad 40 cm! Zobaczył mnie jednak, zawrócił i odpłynął. W tym momencie pomyślałem sobie: 'A mam cię bratku! Skoro już wiem, że tam siedzisz to choćbym miał korzenie zapuścić to się stąd nie ruszę i zmuszę cię do ataku'! Rzucałem tym samym twisterem – bez rezultatu. Założyłem żółto-białego i dokładnie obławiałem stanowisko – to samo. Na malutkie kopytka też nie zareagował. W końcu założyłem niewielką obrotówkę z tęczową, pstrokatą, błyszczącą paletką. To zdecydowanie najgorzej pracująca z moich obrotówek. Mam wrażenie, że kręci się tylko połowę czasu kiedy jest w wodzie, a i to w sposób wolny i niemrawy. Nawet na wędce w ogóle nie czuć żadnej pracy. Ale była zdecydowanie największa, choć i tak przeznaczona do połowu pstrągów mierzyła z kotwiczką i wszystkim 7 cm. Postanowiłem jednakże spróbować wszystkiego. Wyobraźcie sobie, że już w drugim rzucie szczupak uderzył! Pożądnie zaciąłem i jak się później okazało dwa groty kotwiczki utkwiły mu w pysku. Powiem szczerze, że miło było poczuć na wędce tak dużą rybę i stoczyć z nią tą walkę. Z niewielkimi problemami wyciągnąłem przeciwnika na brzeg i zmierzyłem. Miał 43 cm! Wymiar ochronny wynosi 50 cm, ale sądząc po zasobie tutejszej ichtiofauny i dużej presji wędkarskiej takiego osobnika prędko nie złowię, więc cieszyłem się ogromnie, tym bardziej, że to pierwsza ryba złowiona na spinning! Zafundowałem zębatemu niemałą sesję zdjęciową, ale był mi to winien, w końcu zwracałem mu wolność.
Zdziwiłem się jak szczupak jest mało zwarty w sobie. Zupełnie inaczej niż białoryb. To pewnie dlatego, żeby był bardziej zwrotny przy tym swoim podłużnym ciele. Kiedy już mu sie przyjrzałem i sfotografowałem to odhaczyłem olbrzyma i włożyłem do wody. Trzymałem go chwilę, żeby odpoczął i złapał oddech, po czym powoli go puszczałem. Dopóki czuł moje palce to 'siedział' spokojnie, ale jak tylko odsunąłem rękę to wystrzelił w zarośla niczym torpeda! Piękna sprawa. Zaraz potem zadzwoniłem do rodziny, żeby się pochwalić i wysłałem sms-a narzeczonej. Kiedy ochłonąłem z wrażeń, to spinningowałem dalej, ale do 17:00 nie było już żadnego brania. W między czasie rozmawiałem jeszcze z czterema wędkarzami i tylko jeden zaliczył rybę. Była podobnych rozmiarów co moja. To niesamowicie budujące kiedy początkujący spinningista może pochwalić się wynikami lepszymi lub podobnymi jak tzw. 'starzy wyjadacze'. Dumny jak paw i radosny, ale cały obolały po wyczerpującym dniu udałem się do domu.
P.S. Uważam, że system w którym chronimy tylko najmniejsze ryby jest nietrafiony z tego powodu, że później mamy cały akwen w tzw. juniorach. Powinniśmy chronić osobniki które nie uzyskały dojrzałości, tak aby miały możliwość przystąpienia w życiu do przynajmniej jednego tarła, ale także te największe. Oczywiście część z nas wypuszcza złowione rybki, a tym bardziej okazy, ale gdyby było to regułom to zdecydowanie częściej łowilibyśmy ryby przynajmniej wymiarowe. Dla przykładu złowienie takiego szczupaka, który ma ponad pół metra nie jest wcale częstą sprawą, a i z kulinarnego punktu widzenia czym ryba większa tym mniej smaczna. Ryba duża to wyzwanie wędkarskie i przyjemność ze złowienia, ale nie powinna stawać się obiektem kulinarnym. Gdybyśmy dla przykładu ustalili wymiar ochronny szczupaka do 40 cm i od 60 cm to chronilibyśmy zarówno sztuki niedojrzałe jak i prawdziwe okazy. A dla smakoszów złowionych rybek pozostałyby te średnie – najsmaczniejsze.