Spro RED ARC - tanie smarowanie i konserwacja
Marcin Uznański (Dziki91)
2013-01-13
Jakieś 3 lata temu, sugerując się opiniami na różnych forach, również na forum strony www.wędkuje.pl zakupiłem kołowrotek SPRO Red Arc 10400. Swego czasu gdy jeszcze mieszkałem w Dęblinie, skrzydlatej stolicy Polski, miałem okazje codziennie wręcz, wędkować na Wiśle, która czasami dawała więcej, a czasami mniej, jak to rzeka. Spinningiem - bo była to moja ulubiona metoda połowu swego czasu, przeczesywałem wszystkie zakamarki miejscowych akwenów. Kołowrotek spełniał swoje zadanie znakomicie, a co do jego pracy, wykonania i pierwszego holu większego szczupaka nie miałem wątpliwości, że poradzi sobie bez żadnego problemu. Był "molestowany" ciężkim blachami, gumami, katowałem go nad w zatoce Gdańskiej, łapiąc w Gdyni w woderach z Klifu Orłowskiego belony. Bzdurą jest że nie radzi sobie w słonej wodzie, może zatoka nie jest jakoś strasznie zasolona, ale przez parę lat, jak już mieszkam w pomorskim i łapiąc regularnie w morzu nie zauważyłem żadnych nieprawidłowości. Cały czas, nadal chodził bez zarzutu ale pewnego razu gdy zamontowałem go do feedera zaczęło coś się z nim dziać nie tak. Szumy, szmery, nie wiadomo jak to opisać, wpierw pomyślałem o łożyskach, wiadomo sprawa, nic nie jest wieczne, ale gdy już przyzwyczajamy się do bezawaryjnej pracy, małe zachwianie tej równowagi potrafi zezłościć. Zawszę bałem się go rozkręcić, zawszę uważałem że skoro wszystko jest okey, nie ma co kombinować i smarować kołowrotek na siłę czy cokolwiek z nim robić. Chodzi to chodzi, jak się zepsuje to się wymieni na nowy. Nie tym razem pomyślałem. Jeden - za bardzo go lubię, dwa - jestem studentem, nie stać mnie znowu na zakup kołowrotka który kupiłem za kasę dostaną na przysłowiową 18 - tkę. Wole sobie kupić 20 kg ryżu i parę kilo mięsa na kotlety. Postanowiłem pójść na żywioł i zobaczyć co jest w środku. Rozkręciłem, zobaczyłem i nic nie zrozumiałem. Mimo że już trochę łapie, to jednak od strony technicznej nigdy się nie zastanawiałem jak to działa.
Stwierdziłem jedno. Teraz już nie mam innego wyjścia. Rozkręcam. Czytając przeróżne fora dowiedziałem się że do kołowrotków należy stosować specjalne smary itd. ale drogą dedukcji stwierdziłem że kołowrotek jak każda inna maszynka będzie chodzić na tym, na czym "jadą" inne maszyny. Zestaw który zakupiłem to : benzyna ekstrakcyjna, smar ŁT 43 i oliwka do maszyn. Dlaczego nie kupiłem oryginalnego smaru do kołowrotka. A dlatego iż uważam że to nabijanie ludzi w butelkę, bo smar to smar, niczym nie różni się od tego nie firmowego, a nawet jeśli to zawsze możemy przeczyścić kołowrotek ponownie i zamontować ten super, oryginalny smar który jest najlepszy na świecie. To nie jest "gumka", nie pęknie, jeżeli będą jakieś problemy, pod kątem pracy czy czegokolwiek to będziemy z tym coś robić, od razu mechanizm się nie rozwali, będziemy czuć jakieś tego symptomy, tak jak z grypą, najpierw katar, a gdy ktoś go nie leczy, za chwile może wylądować w szpitalu, wszystko zależy od nas.
Po rozkręceniu kołowrotka i wybebeszeniu go w całości, wszystkie jego części wykąpałem w benzynie ekstrakcyjnej. Kąpiel trwała jakieś 20 godzin, uważam że to całkowicie wystarczy. Ze wszystkich części mojego kręciołka zeszły ostatnie ślady starego, czarnego, zużytego smaru. Tak jak wcześniej wspomniałem, pod ręką miałem smar ŁT 43 i oliwkę do maszyn w bardzo komfortowych pojemniczkach które ułatwiały dozowanie. Na jednej ze stron internetowych znalazłem instrukcje co, gdzie i jak smarować, co oliwką, a co smarem. Z racji że myślałem że wszystko zapamiętam, gdzie co i jak było, nie robiłem zdjęć, tylko dwa orientacyjne, które zresztą dodałem do wpisu, ale później oczywiście miałem problem ze złożeniem... Mimo to... Jest taki kołowrotek jak Ryobi Zauber, jest on niemal identyczny pod względem budowy jak mój Red Arc, dlatego posłużyłem się jego dokumentacją i po kolei złożyłem mój kręciołek na podstawie tego planu. Z czym był największy problem? Z dopasowaniem naturalnie. Wpierw bez montowania obudowy korpusu, sprawdzałem gdzie osadza się nadwyżka smaru, gdzie występuje jakieś tarcie czy coś tego rodzaju. Gdy już byłem pewny że wszystko powinno być okej, przykręciłem klapkę korpusu, rotor, szpule itd. Wynik? Kołowrotek chodzi lepiej niż wtedy kiedy dostałem go ze sklepu w paczce. Ostatnio łowiłem przy temperaturze -4 C, bez żadnego problemu radził sobie z warunkami atmosferycznymi. Jaka jest puenta mojego długiego i może dla niektórych oczywistego wywodu? Że kto smaruje ten jedzie, a smarować można tanio! I nie trzeba do tego żadnych drogich smarów, cudów i innego tego typu rzeczy, trzeba to robić regularnie, obserwować pracę maszynki, dbać o nią i pielęgnować ile tylko można, a wtedy będziemy czerpali z łowienia czystą przyjemność. Za jakiś czas, gdy będę dokonywać kolejnej konserwacji mojego kołowrotka, dodam wpis ze zdjęciami, krok po kroku jak nasmarować Red Arc-a, bo sam nie mogłem znaleźć, a myślę że niektórym może się taki poradnik przydać, chociażby dla tych którzy tak jak ja, za pierwszym razem bali się dotknąć do tej świetnej maszynki.
Serdecznie pozdrawiam i zachęcam do taniego SMAROWANIA :)
Marcin